środa, 27 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział VIII "Pożegnanie"

Witajcie. Znacie mnie już od dawna, ale dopiero teraz zostałam dopuszczona do głosu. Każdy musiał czekać na swoją kolej, a moja teraz nadeszła. O, przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Nikki i zamierzam wam opowiedzieć o pewnym zdarzeniu. Dość nieprzyjemnym, mogłoby się wydawać.
Otóż, zacznę od tego, że jechałam konno i nie uwierzycie, co się wydarzyło. Miałam wypadek. Gdyby tego było mało, uderzyłam głową o kamień. Cóż mam powiedzieć, to był pechowy dzień. Część sąsiadów usłyszało jakiś hałas, więc porzucili domowe obowiązki i wyszli na zewnątrz, w celu sprawdzenia, co się stało. Lecz gdy zobaczyli mnie, leżącą na ziemi, stało się coś dziwnego. Wszyscy zastygli w bezruchu, gapiąc się na mnie. I nagle…
-Na Innosa!- Wykrzyknęła Emma.
… rozpętało się piekło.
-Zawołajcie medyka!- Krzyczeli, podbiegając do mnie.
-Nikki! Słyszysz mnie?- Spytał Belgar, sprawdzając czy żyję.
Tak. Nagle wszyscy zaczęli się martwić. Doprawdy wzruszające, ale bezużyteczne. Moment przed dotarciem medyka, usłyszałam czyjś głos.
-Nie martw się, Nikki. Wyjdziesz z tego. Nic ci nie będzie.
Oh, Olivia znów się pomyliła, a chwilę później, było po wszystkim. Wśród tłumu sąsiadów, wydałam ostatnie tchnienie. Przynajmniej, umarłam tak jak żyłam, będąc w samym centrum zainteresowania.
Kilka dni po mojej śmierci, moja rodzina i przyjaciele, zebrali się w moim domu, aby ostatecznie się ze mną pożegnać. Przybyli tylko ci, co naprawdę byli mi bliscy: Emma, Olivia, Belgar, Charlie oraz mój brat James z żoną i dziećmi. Wszyscy zajęli miejsce przy okrągłym stole, a na jego środku ustawili urnę z moimi prochami. Przez dłuższy czas, nikt nic nie mówił. W końcu odezwał się mój syn.
-Może porozmawiamy o mamie?- Zapytał.- Powspominajmy jakieś miłe wydarzenia, z nią związane.
-Miłe?- Zapytał James.- To zajmie nam, co najwyżej, pięć minut. Co dalej?
-Uspokój się, James.- Zwrócił mu uwagę Belgar.- Każdy dobrze wie, że nie przepadałeś za swoją siostrą, ale okaż jej trochę szacunku. Ona nie żyje.
-W takim razie, ty zacznij.- Odpowiedział mu mój brat.
-O czym by tu opowiedzieć?- Zaczął zastanawiać się myśliwy.- Wiem! Historia, którą opowiem, zupełnie zmieniła moje podejście do Nikki.
**********************************
Wydarzyło się to rok przed tym, jak wyrzuciliśmy ją z miasta. Pamiętacie zapewne, że wtedy miałem bardzo ciężki okres. Moja ciężka choroba nie pozwalała mi wykonywać codziennych obowiązków. Wszyscy pomagaliście mi, lecz to Nikki pomogła mi najbardziej.
Działo się to tego dnia, gdy ty, Emmo zajmowałaś się mną. Zapewne pamiętasz, że wtedy odwiedziła nas Nikki.
-Witajcie. Jak się czuje nasz pacjent?- Zapytała, wchodząc do mojego domu.
-Bywało lepiej.- Odpowiedziałem.- Wybacz, Nikki, ale nie mam ochoty na odwiedziny. Niedługo muszę udać się do medyka.
-Pojedziesz do niego sam? W takim stanie?
-Zawiozę go.- Wtrąciłaś się wtedy Emmo.
-Ja mogę to zrobić. Mogę cię wyręczyć, moja droga.
-Naprawdę? Chcesz to zrobić, Nikki?
-Oczywiście.- Odpowiedziała nasza przyjaciółka i usiadła na brzegu łóżka, na którym leżałem.- Możesz wracać do domu.
-Dzięki.- Uśmiechnęłaś się Emmo i wyszłaś.
Przed dłuższy moment, rozmawialiśmy z Nikki o różnych sprawach. W pewnym momencie, wstała i kazała mi się ubierać. Byłem zdziwiony, bo dopiero po południu miałem być u medyka.
-Muszę załatwić coś po drodze.- Tak to uzasadniła.
Po dwugodzinnej podróży, znaleźliśmy się w Geldern. Od razu, zaciągnęła mnie do jakiejś karczmy. Protestowałem, lecz była bardzo przekonywująca.
Gdy weszliśmy do tawerny, jakiś męski głos zawołał:
-Patrzcie! To Nikki!
Wszyscy odwrócili się w naszą stronę i powitali nas głośnym okrzykiem.
-Witajcie!- Odpowiedziała im, Nikki.
-Byłaś już tu?- Zapytałem.
-Tylko kilka razy.- Uśmiechnęła się i podeszliśmy do barku.- Poproszę dwa razy najlepsze wino jakie macie.
-Nikki, ja nie mogę pić w takim stanie. Za godzinę muszę być u medyka.- Odpowiedziałem.
-To nie marnujmy czasu.
-Jestem dość poważnie chory.
-Widać nie dość poważnie, żeby być w stanie podróżować konno.
- Nikki, nie marnujmy tu czasu i zawieź mnie do medyka. Jestem…
-… poważnie chory.- Dokończyła za mnie.- Słyszałam to już.
-Więc czego oczekujesz?
-Chcę, abyś sam dawał sobie radę z chorobą. Musisz walczyć.
-Staram się, najlepiej jak mogę.
-Głupota.- Stwierdziła.- Nie znam silniejszej osoby od ciebie. Bijesz mnie o głowę, a to jest komplement. I to ogromny.
Nagle coś w sobie poczułem. Coś czego od dawna mi brakowało. Nikki chwyciła mnie za ramiona i powiedziała:
-Może przesadziłam z tą karczmą, ale chciałam wyprowadzić cię z domu. Walcz z tą chorobą! Jesteś Belgar, syn najlepszego myśliwego, jakiegokolwiek znałam.
Tego mi właśnie trzeba było. Podniesienia na duchu. Nikki tego dokonała. W tym samym momencie, chwyciłem za kielich wina i wypiłem do dna.
**********************************
-Resztę już znacie.- Powiedział Belgar.- Wyzdrowiałem w przeciągu miesiąca.
-Dała ci to, czego chciałeś.- Stwierdziła Olivia, śmiejąc się.- Punkt dla niej.
-Nigdy nie pozwoliłem jej o tym zapomnieć.- Odpowiedział myśliwy.- Zawsze upierała się, że to wino pokonało tą chorobę.
Wszyscy zaśmiali się. Atmosfera w pomieszczeniu znacznie się poprawiła.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek do ciebie przyszła, aby ci pomóc.- Odparła Olivia.
-Tobie nigdy nie pomogła?- Zapytał Belgar.
Olivia uśmiechnęła się.
-To nie była pomoc.- Odpowiedziała.- Jednak jest to jedne z moich ulubionych wspomnień o Nikki.
**********************************
Kilka lat temu, gdy powróciła do Silden, poszłyśmy razem do karczmy. Nie przepadałyśmy za sobą, lecz była jedyną wolną osobą, tego wieczora. Chciałyśmy odpocząć od codziennego życia i oczywiście poznać ciekawych mężczyzn.
Gdy weszłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsce przy stoliku, podszedł do nas barman, który trzymał na tacy kielich z winem.
-To dla pań. Od tamtego mężczyzny.- Powiedział i wskazał na jednego z bywalców owej karczmy.
Nikki, od razu, chwyciła za kielich, z nadzieją, że skosztuje wina.
-To wino jest dla tej pani.- Powiedział i wskazał na mnie.
Wyrwałam kielich z dłoni Nikki i uśmiechnęłam się tryumfalnie do niej.
-Cóż, nie dziwię się.- Powiedziała w końcu.- Tu jest za ciemno. Nikt nie zdążył się na mnie napatrzeć.
-Moja droga, Nikki. Nie bierz tego do siebie. Jesteśmy po prostu inne.
-Oczywiście. Niektórzy lubią piękne brunetki, takie jak ja, a niektórzy to.- Stwierdziła, wskazując na mnie.
-Nie bądź wredna, Nikki. Obie jesteśmy piękne.- Wzięłam kolejny łyk wina.- Chociaż  ja jestem chyba trochę bardziej.
-To tylko jeden facet. Założę się, że bardziej spodobałabym się większości mężczyzn w tej karczmie.
-Naprawdę myślisz, że jesteś ładniejsza ode mnie?- Zapytałam, odstawiając kielich z winem.
-Powiem tak, mam więcej tego, co podoba się mężczyznom.- Powiedziała, uśmiechając się do każdego, kto obok niej przechodził.
-Tak? Ja mam wino, które temu przeczy.
-To tylko jeden kielich.- Odpowiedziała.- Zapewne najtańsze wino.
-To i tak lepiej od ciebie.- Uśmiechnęłam się.
-No dobrze. Załóżmy się. Ta, która będzie częściej obdarowywana winem, przez mężczyzn wygrywa. Będziemy zbierać podpisy. Jeśli zdobędziesz, więcej- w co wątpię- przyznam ci rację.
-Zgoda. Niech tak będzie.- Powiedziałam, dopijając wino.- Za godzinę spotkamy się tutaj.
W tym momencie, rozdzieliłyśmy się. Szło mi całkiem dobrze. Po upływie ustalonego czasu, wróciłam do naszego stolika. Nikki już tam na mnie czekała.
-Patrz i płacz, Olivio.- Powiedziała, kładąc przede mną kartkę w połowie zapisaną podpisami.
-No cóż. Zrobiłabym to, ale…- Wyjęłam z kieszeni swoją listę i położyłam obok jej. Na mojej było dwa razy więcej podpisów. Nikki była bardzo zdziwiona.
-Chyba powinnam coś powiedzieć, ale to mówi samo za siebie. Wybacz mi teraz, ale obiecałam, że pogadam dłużej z facetem numer 12.- Uśmiechnęłam się do niej i odeszłam.
Minęło kilka godzin, gdy znów ją spotkałam. Wróciła do swojego domu, a właściwie siedziała na ławce, przed nim.
-Co ty sobie myślisz?! Czemu mnie zostawiłaś w karczmie?!- Zapytałam, gdy, od razu, ją zobaczyłam.
-Wybacz mi, Olivio. Chciałam pobyć trochę sama.- Powiedziała, wpatrując się w gwieździste niebo.
-Dlaczego?- Zapytałam i usiadłam obok.- Nie mów, że jesteś przygnębiona z powodu przegranego zakładu.
-To nie przygnębienie, tylko zaskoczenie. To bardzo szybko mija.
-Ale co?
-Moja młodość. Im bardziej próbuję ją zatrzymać, tym bardziej wymyka mi się z rąk. Nic nie może tego powstrzymać.
-Daj spokój, Nikki.- Chwyciłam ją za dłoń.- Jesteś cudowna i zawsze taka będziesz.
-W tym tkwi, problem. Nie zestarzeję się, Olivio.
-O czym ty znowu mówisz?
-Odkąd byłam dzieckiem, zawsze wiedziałam, że nie dożyję czterdziestu lat.- Jej wzrok zatrzymał się na mnie.
-To śmieszne.
-Ale prawdziwe.- Dokończyła.
-Nikki, to tylko twoje wymysły. Może coś ci się kiedyś przyśniło.
-Nie. To nic złego, Olivio. Właściwie uważam, że to dar. Zdziwi cię na pewno fakt, że doceniam wszystko, co mam, bardziej niż każdy inny. Nigdy nie spodziewałam się, że moje życie minie tak szybko.
-Wiesz co?- Wstałam i chwyciłam ją za rękę.- Kiedyś śniło mi się, że razem, za 30 lat, będziemy pić wino w tutejszych karczmach, a mężczyźni nadal będą się za nami oglądać.
-Skoro tak mówisz.- Powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
Później poszłyśmy do mnie i razem wypiłyśmy butelkę wina.
**********************************
-Czy to nie dziwne? Wiedziała, że młodo umrze.- Stwierdziła Emma.
-To uświadomiło mi, że niewiele o niej wiedzieliśmy.- Odpowiedziała Olivia.- Choć jej słabość do mężczyzn nadal została. Kiedyś widziałam jak pisze list miłosny, który nie był adresowany do jej męża.
-Moja mama nigdy nie miała żadnego kochanka.- Wtrącił się Charlie.
-Jak to udowodnisz? Widziałam przecież list.
Gdy mój syn, chciał pokazać dowód Olivii, do drzwi mojego domu ktoś zapukał.
-Kto to może być?- Zdziwiła się Theresa- żona mojego brata i podeszła do drzwi.
Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna, z krótką jasną bródką. Miał na sobie zbroję z Wysp Południowych.
-Witam wszystkich.- Powiedział i uśmiechnął się do Charliego, który natychmiast do niego podbiegł i uściskał go.
-Witaj wujku Matthew.- Odpowiedział i nakazał mężczyźnie usiąść przy stole.- To jest mój wujek. Brat mojego zmarłego ojca.- Przedstawił go wszystkim.
-Mam nadzieję, że zastałem twoją matkę, Charlie. Zbyt późno dostałem zaproszenie na jej urodziny.
-Niestety, ale Nikki nie może z tobą rozmawiać.- Odparł James.
-Dlaczego? Gdzie ona jest?
-Tutaj.- Olivia wskazała na urnę stojącą na stole.
-Nikki nie żyje?- Zapytał zdziwiony.
Wszyscy zebrani w pokoju, wytłumaczyli jak zginęłam. Matthew był bardzo poruszony historią.
-A co się stało z jej mężem?
-Jak wróciłem do domu, już go nie było.- Odpowiedział mój syn.- Na stole leżały różne papiery, z których dowiedzieliśmy się całej prawdy o nim. Prawdopodobnie uciekł, jak najdalej stąd.
Jeszcze przez kilkanaście minut, wszyscy rozmawiali o mojej śmierci. W pewnym momencie, Olivia przypomniała Charliemu ich wcześniejszą rozmowę.
-Wracając do tego, o czym rozmawialiśmy. Masz dowody, na to, że Nikki nie miała kochanka?
Chłopiec podszedł do jednej z szafek i wyjął z niej drewniany kuferek. Otworzył go i wyciągnął kilkadziesiąt zapisanych kartek.
-Czy tak wyglądał ten list, który znalazła pani?- Powiedział, pokazując jedną z kartek.
Olivia potwierdziła skinieniem głowy.
-To nie był jej kochanek.- Kontynuował mój syn.- Miał na imię Bane. Zginął jakiś czas, przed tym jak wróciła do Silden. Pisała do niego listy, których nigdy nie wysyłała, dlatego, że on był…
-… jej prawdziwą miłością.- Dokończyła Emma.
-A ty skąd wiesz?- Zapytała Olivia.
-Chyba nadszedł czas, abym ja coś powiedziała o Nikki.
**********************************
Nigdy nikomu tego nie mówiłam. Moje spotkanie z Nikki miało miejsce dwa lata, po tym jak opuściła Silden. Odwiedziłam ją w jakiejś karczmie, w której mieszkała. Dowiedziałam się u karczmarza, jaki pokój zajmuje i zapukałam do drzwi. Gdy mi otworzyła, była bardzo zdziwiona.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Czego chcesz?
-Chciałabym z tobą porozmawiać, ale lepiej będzie jak wejdziemy do środka.
-No dobrze.- Odpowiedziała i wpuściła mnie do swojego pokoju.
Gdy weszłam, okazało się, że Nikki nie była sama. Przy stole siedział wysoki i umięśniony mężczyzna. Miał długie, jasne włosy, z kilkoma siwymi kosmykami oraz krótką brodę wokół ust. Ubrany był w lnianą koszulę i podobne spodnie, na których nałożona była ćwiekowana, skórzana zbroja.
-Witam.- Powiedziałam do niego.
Odpowiedział mi i uśmiechnął się.
-To jest Emma. Moja znajoma z Silden.- Przedstawiła mnie, Nikki.
-Miło mi poznać. Jestem przyjacielem Nikki. Na imię mi Bane.- Uścisnęłam mu dłoń i usiadłam przy stole, naprzeciwko niego.
-Co cię tu sprowadza, Emmo?- Zapytała w końcu, Nikki.- Czyżbyście za mną zatęsknili w Silden?
-To osobista sprawa.- Powiedziałam cicho i spojrzałam na Bane’a.- Chciałabym porozmawiać z tobą w cztery oczy.
-Jeśli chcecie, to mogę wyjść.- Powiedział mężczyzna, wstając.
-Nie. Nie wychodź.- Nikki chwyciła go za rękę i ściągnęła z powrotem na krzesło.- Emmo, jeśli chcesz ze mną porozmawiać na jakiś bardzo prywatny temat, to możesz śmiało mówić. Ufam Bane’owi i zaręczam za niego, że nie zdradzi nikomu naszej rozmowy. Prawda, Bane?
-Oczywiście.- Odparł i uśmiechnął się .
-Dobrze. Może od razu skupię się na celu mojej wizyty.- Stwierdziłam i przeszłam do opisywania mojego problemu.- Nikki, zapewne pamiętasz to, co zawsze pragnęłam osiągnąć, lecz nie dane mi było tego otrzymać. Przyjechałam tu po to, aby dowiedzieć się, czy możesz coś na to poradzić?
-Chyba nie mówisz o tym, że nie możesz mieć dzieci?
Spuściłam głowę i odpowiedziałam twierdząco.
-Widzisz, Bane, jakie ludzie mają tragedie.- Zwróciła się do przyjaciela.- Na szczęście, nam nic takiego się nie przytrafia.
Nagle, ja oraz Bane spojrzeliśmy na Nikki, z dość wielkim zdziwieniem. Zauważyła, że coś jest nie tak i natychmiast się poprawiła.
-O, nie!- Zaprzeczyła.- Nie zrozumcie tego źle. Na szczęście, nie jestem w ciąży i nigdy nie zamierzam być. Wracając do twojej prośby, Emmo. Wymagasz ode mnie niemożliwego. Nie jestem w stanie ci pomóc.
-Przecież znasz się na tych różnych miksturach.
-Aż tak zdolna nie jestem.- Stwierdziła Nikki i wyjęła z torby jakąś książkę i zaczęła ją przeglądać.
-Przecież masz tą zdolność po swojej babce. Ona potrafiła wszystko. Na pewno, istnieje jakaś mikstura na mój problem.
Nikki zatrzymała się na pewnej stronie i przysunęła książkę bliżej mnie.
-Ta mikstura może ci pomóc.- Powiedziała wskazując na jedną z kartek.- Niestety, przygotowałam ją kiedyś dla mojej kuzynki, która ma identyczny problem, lecz na niej nie zadziałał. Nie chcę rozbić ci fałszywych nadziei, ale szanse powodzenia są nikłe.
-Rozumiem, ale i tak chcę tego spróbować.
-To twoja decyzja. Jest tylko jeden problem. Ten eliksir jest dość drogi.
-O to się nie martw. Zapłacę każdą cenę.
-Nie musisz nic płacić.- Odparł Bane, który siedział do tej pory cicho.- Nikki zrobi to za darmo. W ramach przyjaźni.
-Co?- Zapytała zdziwiona złodziejka. Wybacz mi, Emmo, ale muszę porozmawiać z Bane’m na osobności.
Oboje wyszli za drzwi, myśląc, że nie usłyszę ich rozmowy. Tak jednak nie było. Słyszałam każde ich słowo.
-W ramach przyjaźni?!- Nikki była lekko zdenerwowana.- Niby jakiej przyjaźni?
-Wybacz, nie sądziłem, że tak gwałtownie zareagujesz.- Odparł, bardzo spokojnie, Bane.- Sądzę jednak, że nie powinnaś brać od niej zapłaty. Przejechała taki kawał drogi.
-Nie mam zamiaru jej niczego darować. Zwłaszcza po tym, co razem z tą bandą mi zrobiła.
-A co ci zrobili?
-Wygnali mnie z Silden!- Krzyknęła.- To przez nich musiałam wyjechać z miasta. To przez nich musiałam, przez cały rok, tułać się po Varancie i w końcu trafiłam do tej okropnej karczmy.
-Okropnej?- Zapytał zdziwiony.- Jeśli uważasz tą karczmę za okropną, to dlaczego nadal tu jesteś?
-Tylko ze względu na ciebie, Bane.- Nikki uspokoiła się.- Gdyby nie ty, dawno już bym opuściła to miejsce.
Nic później już nie mówili. Gdy wrócili do pokoju, zauważyłam, że trzymali się zza rękę.
-Nie musisz nic płacić, Emmo.- Odparła Nikki i podeszła do kufra stojącego przy łóżku. Wyjęła z niego butelkę z miksturą i podała ją mnie.- Masz szczęście, że został mi jeden. Kobieta, która to zamówiła nie zgłosiła się. Jej strata.- Dodała.
-Tak ci dziękuję, Nikki.- Powiedziałam, ściskając ją.- Będę ci dłużna do końca życia.
Następnie pożegnałam się z Bane’m i razem z Nikki udałam się do wyjścia. Po drodze do stajni, zamieniłyśmy kilka zdań.
-On nie jest tylko przyjacielem. To ktoś więcej. Widzę, że bardzo go kochasz.- Odparłam.
-Skąd to wiesz?
-Tego nie da się nie zauważyć. Od bardzo dawna, nie widziałam cię takiej szczęśliwej. Mam nadzieję, że on czuje do ciebie to samo?
-Na pewno.- Odparła.
Po chwili, weszłyśmy razem do stajni i gdy dosiadłam już swojego konia, Nikki poprosiła mnie jeszcze o to, abym nigdy nie wyjawiła tego, że razem rozmawiałyśmy. Obiecałam to jej i odjechałam.
**********************************
-Nigdy nie widziałam kogoś tak zakochanego.- Mówiła dalej Emma.- Ona, bez przerwy, była w niego wpatrzona.
-Szkoda, że tak to się skończyło.- Odparł cicho Charlie.
-Pomijając ten temat. Co się teraz stanie z tobą Charlie?- Zapytał Matthew.
-Będę musiał zamieszkać u rodziny.
-Na pewno, nie u mnie!- Wykrzyknął James.- Już kiedyś u nas mieszkałeś.
-Jeśli go nie chcecie, ja mogę się nim zaopiekować.- Zaproponował Matthew.
-Naprawdę? Zrobiłbyś to wujku?- Charlie był zaskoczony propozycją. Zresztą jak każdy.
-To twoja decyzja. Zrobisz jak uważasz.
W taki oto sposób, Charlie postanowił razem z bratem Masona, opuścić Silden i udać się na Wyspy Południowe. Po chwili, wszyscy powrócili do wcześniejszego tematu. Moi najbliżsi wspominali mnie jeszcze przez długi czas, aż w końcu musiał nadejść moment, aby się ze mną ostatecznie pożegnać. Mój syn poprosił, aby rozsypać moje prochy w miejscach, związanych ze mną. Tak też się stało. Emma, Belgar, Olivia i Charlie rozdzielili moje prochy miedzy siebie.
-Dlaczego w ogóle chciała, abyśmy rozsypali jej prochy?- Zapytał Belgar.
-Kiedyś poprosiła mnie, o to.- Odpowiedział Charlie.- Nie chciała, aby ktoś wyczytał z nagrobka, ile ma lat. Jak sami wiecie, moja matka nie lubiła tego tematu.
-Może powinniśmy coś powiedzieć, zanim to zrobimy?- Zaproponowała Olivia.
-Świetny pomysł.- Potwierdziła Emma.- Niech każdy powie jedno słowo określające Nikki. Tylko jedno.
-To trochę ciężko opisać osobę jednym określeniem.- Stwierdził Belgar.- No dobrze, zacznę pierwszy. Nikki była najodważniejszą kobietą jaką znałem.
-Była też najlepszą matką, jaką mogłem mieć.- Odparł Charlie.
Emma przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Była także zjawiskowo piękna.- Powiedziała.
Pozostała tylko Olivia, która nie mogła wymyśleć czegoś odpowiedniego.
-Olivio.- Zaczął Belgar.- Jakie są twoje ostatnie słowa dla Nikki?
W końcu, dziewczyna odparła:
-Nikki była jedyna w swoim rodzaju.
Wszyscy uśmiechnęli się delikatnie.
- A więc już czas.- Odparł mój syn i cała czwórka, rozdzieliła się w różnych kierunkach.
I tak oto, Silden stało się ostatecznym miejscem mojego pochówku. Moje prochy zostały rozsypane wśród drzew, które dawały mi cień, przy wodospadzie, który podziwiałam, przy rzece, która mnie zawsze uspokajała oraz na łąkach, po których spacerowałam. Kiedy moi bliscy zakończyli pożegnania, powoli czułam jak na zawsze opuszczam ten świat. Opuszczam to wszystko, co było mi bliskie. To, co osobno było takie zwykłe, ale w połączeniu tworzyło moje życie. Życie, które było jedyne w swoim rodzaju. Powiem wam coś. Wcale nie jest tak trudno umrzeć, gdy wiesz, jak żyłeś. A ja żyłam. Oh, jak ja żyłam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz