czwartek, 1 września 2016

Pożegnanie

Panie i Panowie, chłopcy i dziewczęta, Karolu! :)
Wczoraj opublikowane opowiadanie było ostatnim, jakie napisałam na tego bloga. Tak, to już koniec. Historie Nikki, Belli i Lacey zakończyły się, tworząc jedną, wspólną całość.
To był długi okres. Swój pierwszy blog zaczęłam pisać chyba w drugim kwartale 2013 roku i, od tamtej pory, starałam się to robić regularnie. Nie pomyślałabym, że w ogóle będę to robić, że mi to wyjdzie. Zaczęło się to od pisania na forum GMP, gdzie stworzyłam sobie postać Nikki, nadałam jej kilka cech, trochę historii i grałam nią. W Śniętej Piranii pisałam przez jakieś pół roku. Karol popraw mnie, jeśli się mylę. Potem postanowiłam rozszerzyć historię złodziejki. To w tym czasie powstały opowiadania o życiu Nikki przed przybyciem do karczmy. Zakończyło się na opowiadaniu, którego finałem była śmierć Nikki. Następnie Śnięta powróciła i na jakiś czas wznowiłam pisanie, ale stworzyłam zupełnie nową postać, której zalążek pojawił się w ostatnim opowiadaniu - Bella. Było z nią tak samo jak z Nikki. Krótka historia przeszłości rozwinęła się do tego stopnia, że długość historii Belli mogła się równać historii Nikki. W międzyczasie, poza opowiadaniami o Belli, pojawiały się opowieści z życia złodziejki, które pokazywały nieznane fragmenty z jej życia. Wraz z pojawieniem się Belli, pojawiła się wzmianka o Lacey, która miała zostać następczynią Belli w karczmie. Stety lub niestety, Śnięta Pirania zamarła, więc pozostały mi tylko moje opowiadania. I tak już zostało, aż do wczoraj.
Co do samej Śniętej Piranii. Cieszę się, że byłam jej częścią. Zwłaszcza bliskie memu sercu są początki mojego pisania. Poznałam tam świetnych ludzi: Lukixa, Sata, Nefa, Alice czy Doredha. Nie wspominam tu Bane'a, bo jego znałam z serwerów, ale do tej bandy też się zalicza. Chciałabym Wam bardzo podziękować za to, że dane mi było tworzyć z Wami różne historie i żałuję tylko jednej rzeczy, o której często mówię. Żałuję, że nie zrobiłam z Nikki głównego złoczyńcy, który zniszczyłby życie tym Waszym postaciom :P Wybaczcie, ale moim marzeniem było, żeby Nikki była tą złą, chociaż przez jedną sesję.
Oddzielnie chciałabym podziękować Bane'owi, który od tych pięciu lat naszej znajomości był ze mną prawie zawsze, czytał moje wypociny i pomagał w tworzeniu kolejnych. Dziękuję Ci bardzo! <ukłon> :)
Z postacią Nikki nie było mi trudno się rozstać, gdyż od danwa byłam na to przygotowana. Nie myślcie jednak, że już więcej o niej nie usłyszycie. Każdy wie, jakie ona ma parcie. Coś czuję, że może się kiedyś pojawić w jakimś opowiadaniu Bane'a/Karola jako postać z tła, postać drugoplanowa lub główna bohaterka. Trzymajcie kciuki za jego wenę! :)
Część tego postu chciałam poświęcić na przekazanie Wam pomysłów, których nie zrealizowałam. Było ich wiele. Jednym z ciekawszych była zupełnie inna tematyka opowiadania II "Powrót Nikki". Zastanawiałam się nad inną profesją złodziejki po jej powrocie do Silden. Wiemy, że miała swój sklep alchemiczny, ale kto by pomyślał, że szykowałam kampanię wyborczą w Silden! :) Tak! Nikki na zarządcę miasta! Zdecydowałam jednak, że chyba temat wyborów nie pasuje do klimatu Gothika i zrezygnowałam z niego.
Kolejnym pomysłem miało być duże opowiadanie niekanoniczne, czyli takie, które ja nie zaliczyłabym do głównej historii i pisałabym je tylko dla własnej przyjemności. Miałam już obmyślony tytuł i prolog tej historii. "Witajcie na Ziemi!" - tak brzmiał roboczy tytuł, a prolog zaczynałby się dość normalnie. Mamy Śniętą, bywalców i atak orków. Okazuje się, że orkowie najechali kontynent i Khorinis i jedyną możliwością jest ucieczka. W wyniku tego, Nikki, Charlie, Bane, Lukix, Sat oraz Nef używają portalu, który prowadzi ich w niewiadome miejsce. Pozostali bywalcy, tacy jak Doredh, Alice i inni zostaliby w tawernie. To byłby koniec jednej sceny. Drugą i ostatnią sceną była by scena, która dzieje się pięć lat po tych wydarzeniach. Bane, który jest wrakiem człowieka, którym był wcześniej, czeka w lesie na kogoś. Ten ktoś przyjeżdża samochodem! Tak! Ludzie, którzy wskoczyli w portal, wylądowali w naszym świecie! Tym kimś okazuje się być Nikki, którą Bane namawia, żeby wrócili. Między postaciami byłoby wyczuwalne spięcie, będące wynikiem pewnej sytuacji, która zadziała się w ciągu tego przeskoku czasowego. Bane chce wrócić, ale Nikki odmawia i mówi, żeby więcej się do niej i ich syna nie zbliżał, bo ma zakaz sądowy. I tu kolejna wiadomość, dla fanów pary Bakki/Nine! Nie była tu mowa o Charliem, a o zupełnie nowej postaci. Synu złodziejki i najemnika, które urodziło się już w nowym świecie. To by było na tyle, jeśli chodzi o ten wątek.
Ostatnim, ciekawym wątkiem jest rozwinięcie epilogu ostatniego opowiadania. Myślałam nad nową serią opowiadań, które opowiadałyby losy Nikki w czyśćcu/krainie zmarłych/ zaświatach. Tutaj można by poszaleć. oczywiście zakończyłoby się na tym, czy Nikki skończyłaby w Krainie Wiecznej Szczęśliwości, czy pochłonięta przez ognie piekielne. :P
Dobra. Koniec tego. Dziękuję Wszystkim, którzy czytali to coś. Jak ktoś chce powiedzieć, że jestem super, może to napisać w komentarzach. Jeśli ktoś chce napisać, że byłam denna, mam na to przygotowaną ciętą ripostę: "Chyba Ty!" Dzięki jeszcze raz i trzymajcie się! :*
Kamila "Nikki"
Ps. Pamiętajcie! Złodziej zawsze wygrywa! ;)

środa, 31 sierpnia 2016

Opowiadanie X "Podróż wspomnień"



Minęło kilka dni od ostatnich świąt spędzonych w Śniętej Piranii. Nikki przez wszystkie te dni zachwycała się prezentem otrzymanym od Bane’a: futrem z wilczych skór. Nie przepadała za zimą, a podarunek był idealny na te mrozy. Postanowiła jak najszybciej je wypróbować, gdy tylko śnieg przestanie padać.
- Złap mnie! – krzyknęła Nikki, przemierzając biały las na koniu. Tuż za nią był Bane, który dosiadał Szarlotki. – Jestem szybsza!
W pewnym momencie, zatrzymała się przy ruinach jakiegoś budynku i zeskoczyła na ziemię. Śniegu było po kolana i powoli znów zaczynało padać. Złodziejka oparła się o mur i wpatrywała w nadjeżdżającego kochanka. Najemnik podjechał i zeskoczył z klaczy i zbliżył do kobiety. Objął ją w talii i pocałował namiętnie w usta. Złodziejka złączyła swoje dłonie wokół jego szyi i odwzajemniała pocałunki.
- Chodź do środka – oderwała się od niego i zaczęła ciągnąć go za rękę, w stronę pozostałości po jakimś budynku, który jeszcze miał jakiś dach.
 - Ale tu i teraz? – zapytał, idąc jej śladami. – Może wrócimy do karczmy i tam dokończymy?
- Nie! Mam ochotę teraz – znajdowali się na środku jakiego placu, który ewidentnie był wcześniej częścią większej posiadłości. Teraz nie było tu dachu. Śnieg coraz bardziej dawał o sobie znać. Szli powoli, wpatrując się w mały, murowany domek.
W pewnym momencie, usłyszeli jakby coś się zawalało i poczuli, że ziemia pod nimi zapada się. Oboje spadli do średniej wielkości pomieszczenia, które wcześniej było piwnicą. Nikki wylądowała na stercie cegieł, które zawaliły się pod nimi, natomiast Bane tuż obok niej. On podniósł się jako pierwszy i spojrzał na, podnoszącą się z cegieł, kobietę.
- Wszystko dobrze? – zapytał, podciągając się do złodziejki, która w pewnym momencie złapała się za kostkę.
- Cholera! Chyba nie – dotykając stopy, czuła ogromny ból.
- Dasz radę wstać? – mężczyzna podniósł się i złapał Nikki za rękę. Podciągnął ją do siebie, lecz ta nie była w stanie postawić uszkodzonej nogi na ziemi.
Pomógł jej dotrzeć do ściany i usiadła na ziemi opierając się o nią. Bane wyszedł na środek pomieszczenia i spojrzał do góry, na dziurę, którą się tu dostali. To była wysoka piwniczka. Miała może z cztery metry wysokości. Nie było szansy na wydostanie się stąd. Żadnej drabiny, mebli czy czegokolwiek, co mogłoby im pomóc.
- Chyba mamy problem – odparł wpatrując się w Nikki.
- Co jest?
- Nie widzę możliwości ucieczki stąd – mężczyzna przyłożył dwa palce do ust i gwizdnął. – Ale mam pomysł – tuż nad nim pojawiła się Szarlotka. – Wróć do karczmy i wezwij pomoc! – krzyknął, po czym koń zniknął z pola widzenia.
- Mamy liczyć na konia? – oburzyła się złodziejka. – Wiesz, może byś się sam jakoś stąd wydostał. Wykorzystaj te cegły.
- Jest ich za mało, a Szarlotka jest całkiem mądra – Bane zbliżył się do kobiety i usiadł obok niej. – Oby się tylko bardziej nie rozpadało – dodał, patrząc jak płatki śniegu wpadają do piwnicy.
Minęła godzina, a pogoda tylko się pogorszyła. Nikki zaczęła to odczuwać. Zawsze miała niższą granicę tolerancji na zimno. Oparła głowę o ramię Bane’a i wpatrywała się w rosnącą kupkę śniegu na środku pomieszczenia. Mężczyzna mógł wyczuć, że delikatnie drży. Objął ją.
- Nie siedźmy tu tak cicho – zaproponował. – Opowiedz coś. Myślę, że jak ktoś będzie nas szukał to usłyszy nasze głosy.
- Zgoda – złodziejka kiwnęła głową i zaczęła zastanawiać się nad historią, którą mogłaby się z nim podzielić. – Mam już. Pamiętasz jak odwiedził mnie mój bratanek?

środa, 10 sierpnia 2016

Opowiadanie IX, Rozdział II "Żegnaj, Bello cz. 2"



Nastał nowy dzień. Spośród wszystkich przyjaciół, którzy wyruszyli pomóc Nikki, jako pierwsza obudziła się Lacey. Podniosła się i zerknęła na półkę, na której postawiła figurkę swojej ulubienicy. Chwyciła ją do dłoni i pogładziła palcem.
- Dzień dobry, Nikki – powiedziała i odstawiła ją na bok. Pomału ubrała się i doprowadziła do porządku.
Następnie opuściła pomieszczenie, w którym spała, i ruszyła w stronę kajuty Girelii. Nie minęła nikogo. Na korytarzu było zupełnie pusto. Gdy była na miejscu, zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zrobiła to ponownie i jeszcze raz. Za trzecim razem, postanowiła nacisnąć klamkę i wejść do środka.
- Śpi pani? – zapytała, spoglądając na kobietę, leżącą w dziwnej pozie. – Coś się stało?
Lacey podeszła do kobiety i spojrzała w jej martwe oczy. Teraz wiedziała, co się wydarzyło. Na statku był morderca. Młoda czarodziejka obudziła pozostałych krzykiem.
Minęło kilkanaście sekund, a do kajuty wpadła Sophia oraz Nef. Oni pierwsi zerwali się na nogi. Tuż za nimi pojawiła się Bella, a na samym końcu Harwin.
- Co jest? – zapytała korsarka.
- Girelia… nie żyje – oznajmiła. – Ktoś ją zamordował.
- Ślady na szyi wskazują, że ktoś skręcił jej kark – Powiedział Nef, przyglądając się znakom widocznym na ciele kobiety. – Poza tym, ma rozcięty palec. Musiała się skaleczyć.
- Albo broniła się i ktoś drasnął ją ostrzem – dodała Bella. – Co teraz zrobimy?
- Elyse chciała, żebym ją odczarowała. Musimy urządzić jej pogrzeb – Lacey nachyliła się nad zamordowaną i przykryła ją kocem. – Miałam jej pomóc, więc znajdziemy tego, kto to zrobił.
- Razem z wilczkiem się tym zajmę – powiedziała Sophia, komentując jej pomysł. – Przesłuchamy wszystkich na statku i znajdziemy sprawcę – po tych słowach, opuściła kajutę. W jej ślady poszli Harwin i Bella.
- Lacey, muszę mieć pewność – Nef zaczepił dziewczynę. – Chcę zobaczyć figurkę Nikki.
- Po co Ci ona?
- Sophia powiedziała, że przesłucha wszystkich. Nie przesłucha tylko jednej: Nikki. My musimy to zrobić.
- Ale ona cały czas była na półce – czarodziejka zaczęła bronić złodziejki. – Jest zaklęta. Przecież nie można się z tego uwolnić.
- To zależy od tego, jak bardzo się próbuje – Nef za wszelką cenę chciał sprawdzić swoje przypuszczenia. Jeśli figurka zniknęłaby, byłoby jasne, że Nikki uwolniła się sama i zaatakowała kobietę.
- Zgoda, chodźmy – odparła Lacey i poprowadziła Nefa za sobą.
Po przybyciu na miejsce, czarodziejka odetchnęła z ulgą. Figurka stała na swoim miejscu. Nef chwycił ją i zaczął oglądać.
- Jednak się myliłem – powiedział, wpatrując się w kamienną twarz złodziejki. – Ale z nią jest coś nie tak. Dla pewności rzucę zaklęcie ochronne – skinął dłonią, a statuetkę ogarnęła jasna poświata, która po pewnym czasie zniknęła. – Nie wiem kim trzeba być, żeby uwolnić się zarazem z petryfikacji i tej ochrony.

środa, 27 lipca 2016

Opowiadanie IX, Rozdział I "Żegnaj, Bello cz. 1"



W końcu wszyscy mogli odetchnąć. Zniknięcie ciernistego muru, który od jakiegoś czasu, otaczał karczmę sprawiło, że tawerna opustoszała. Pozostało zaledwie kilka osób – nie licząc oczywiście karczmarza i kelnerek.
Lacey postanowiła położyć się wcześniej i przemyśleć spokojnie wydarzenia, które miały miejsce niedawno. Nef pozostał na głównej sali, a Bella z Gryfem wybrali się na spacer. W końcu, coś między nimi zaiskrzyło i musieli spędzić trochę czasu razem. Od dawna, Bella potrzebowała kogoś takiego przy sobie. Wcześniej był przy niej Philip, potem dość dziwna relacja z niejakim Willem, a potem przyczepił się do niej jakiś Lucas. Potrzebowała teraz czegoś poważniejszego. Związku, w którym będzie panował spokój i nie będzie musiała radzić sobie z problemami sama.
Odeszli od karczmy o niecałą milę. Przez dłuższy czas, szli w milczeniu, zerkając na siebie. Był już wieczór, dlatego wiał już chłodny wiaterek. Okryta swoją czerwoną peleryną, Bella rozglądała się na boki, nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę.
- Gryfie… - zaczęła.
- Harwin – poprawił ją młody mężczyzna. – Mów mi Harwin. Lepiej brzmi. Przynajmniej w Twoich ustach.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zarumieniła delikatnie, co zauważył Gryf.
- Dobrze, Harwinie. Wiesz, wyciągnęłam Cię na ten spacer, bo chciałam z Tobą porozmawiać. W cztery oczy. O tym, co się wydarzyło.
- To było miłe – odparł, posyłając jej uśmiech.
- To okropne, że dopiero w obliczu niebezpieczeństwa, ludzie wyznają to co czują – zaczęła mówić, nie odrywając wzroku od swojego rozmówcy. – Mają tyle chwil, a wybierają tylko tą ostatnią.
- Nie ma w tym nic złego. Może boją się reakcji drugiej osoby?
- Właśnie, a ja się bałam, Harwinie – zatrzymała się i chwyciła go za obie dłonie. – Bałam się tego jak zareagujesz. Widzisz, zawsze trafiałam na dziwnych mężczyzn, poza Philipem oczywiście, ale mam już tego dość. Chcę spokoju i bycia z kimś, z kim będę szczęśliwa.
- Ja również tego pragnę, Bello – jego dłonie powędrowały na jej ramiona, po czym objął ją. Dziewczyna wtuliła się w niego. – I jeśli pozwolisz – oderwał się od niej i spojrzał jej głęboko w oczy. – Mogę Cię prosić o Twoją chustę? Będzie to symbol naszego uczucia, który z przyjemnością będę nosił, gdy wezmę udział w najbliższym turnieju.
- Chustę? – dziewczyna zaśmiała się i sięgnęła do kieszeni. – Jesteś taki uroczy, ale chyba muszę Cię zmartwić. Nie mam przy sobie żadnej chusty. Chyba, że wstążka się nada?
- Jak najbardziej.
Bella zdjęła kaptur z głowy i ściągnęła czerwoną wstążkę, która wiązała jej włosy w prosty kucyk.
- Miej ją zawsze przy sobie – odparła, wciskając ją do jego dłoni.
- Dziękuję, najdroższa – przywiązał ją sobie do pasa, po czym chwycił obie dłonie Belli i złożył na nich pocałunek.
Gdy tylko Harwin uniósł głowę, by spojrzeć ukochanej w oczy, zobaczył w jej spojrzeniu coś dziwnego.
- Słyszysz to? – zapytała go.
- Nie…
- Chodźmy! – krzyknęła i rzuciła się między zarośla.
- No tak. Wilczy słuch – rzekł Gryf, po czym udał się za Bellą. Zastanawiał się nad tym, co takiego mogła usłyszeć dziewczyna, co sprawiło, że musiała zacząć biec.
Biegli tak przez jakiś czas. W pewnym momencie, Gryf również zaczął słyszeć dźwięk, na który zareagowała blondynka. Był to kobiecy głos, wzywający pomocy.
Nie musieli długo biec, by do niej dotrzeć. A gdy tylko znaleźli się na miejscu zdarzenia, zastali przerażający widok. Stary druid miał dziurę w piersi, spowodowaną przez wystający konar drzewa, na który się nadział. Wokół było pełno krwi. Tuż obok leżała ciemnowłosa kobieta, zwrócona twarzą do ziemi. Krzyczała.
Gryf puścił Bellę i natychmiast do niej podbiegł i pomógł jej wstać. Dziewczyna, z kolei, zbliżyła się do druida i uklękła przy nim. Zamknęła mu oczy i uroniła kilka łez.
- Dziękuję za wszystko – powiedziała i podniosła się.
- Nic się Pani nie stało? – zapytał Gryf, pomagając wstać nieznajomej. – Wszystko w porządku?
- Tak. Chyba tak. Tylko noga mnie trochę boli – odpowiedziała, wskazując na zranioną łydkę. – Wyjdę z tego.
Gdy tylko Bella spojrzała na kobietę, przeżyła szok. Nie była to zwykła nieznajoma. Bella ją znała i to dość dobrze. Owa kobieta była ostatnią osobą, jakiej mogła się tu spodziewać, gdyż była obecna przy jej śmierci.
- Nikki? – zapytała ze zdziwieniem. – Ale jak?
- Bella? – Nikki odetchnęła głęboko i spojrzała na martwego druida. – Gdzie ja jestem?

środa, 22 czerwca 2016

Opowiadanie VIII, Rozdział III "Lacey poznaje przeszłość cz. 3"



Gryf i Bella ruszyli w stronę karczmy. Mieli nadzieję, że uda im się jak najszybciej dotrzeć do Lacey i Nefa. Jednak nie mogło być za łatwo. Za każdym razem, gdy ktoś chce zrobić coś dobrze, jego przeciwnik staje mu na drodze. W ich przypadku była to Elyse, która pojawiła się przed nimi na środku drogi.
- Czego tu szukacie, kochani? – zapytała.
- Złaź nam z drogi, wiedźmo – rzuciła Bella i ruszyła w stronę kobiety.
Matka Lacey wyciągnęła dłoń przed siebie i zatrzymała Bellę w miejscu. Jakieś pnącza owinęły się jej wokół nóg. Harwin sięgnął po miecz i, gdy tylko spojrzał na czarownicę, zdziwił się bardzo. Zamiast jednej Elyse, wpatrywały się w niego trzy identyczne kopie kobiety. Skierował miecz w ich stronę i wpatrywał się na jej kolejne kroki.
- Myślisz, że mnie zabijesz, rycerzyku? – zaśmiała się pierwsza i wszystkie zaczęły powoli iść w jego kierunku. – Tylko…
- …nie popełnij… - odparła druga kopia.
- …błędu. Nie chcesz chyba, żeby Bella zginęła, co? – zakończyła ostatnia.
- Czego ty chcesz? – rzucił Gryf, nie odrywając wzroku od środkowej kopii.
- Chcę Was – odpowiedziała i skinęła dłonią, sprawiając, że dwie fałszywe kopie zniknęły, a ją i Bellę z Harwinem przeteleportowano w jakieś nieznane bliżej miejsce.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Opowiadanie VIII, Rozdział II "Lacey poznaje przeszłość cz. 2"



****************Trzydzieści kilka lat temu*****************
W jednym z miast Myrthany, w sierocińcu, znajdowała się mała dziewczynka. Stała przy oknie, płakała i wpatrywała się w szalejącą za oknem burzę. Nikt nie wiedział, skąd dokładnie pochodzi, kto ją tu zostawił, ani kim są jej rodzice. Była po prostu kolejną sierotą. Jednak była inna, niż reszta dzieci. Ta konkretna dziewczynka posiadała coś, o czym mogły marzyć inne sieroty. Miała w sobie moc, której nie rozumiała.
Moc ta objawiała się zawsze w momentach, najmniej do tego odpowiednich. Z tego też powodu, dziewczynka była wyśmiewana przez pozostałych.
- Potwór! Wiedźma! Czarownica! – słyszała to codziennie i, z każdym kolejnym słowem, jej smutek rósł, aż do tego stopnia, że wybuchała płaczem.
Płacząc lub będąc pod wpływem innych silnych emocji, dziewczynka wywoływała różne zjawiska pogodowe. Dzisiejszego dnia była to burza.
- Elyse, uspokój się – dziewczynka usłyszała głos swojej ulubionej opiekunki, Mirandy. – Oni już nie będą.
- Zawsze tak mówisz, a oni ciągle to robią! – wykrzyczała i, w tym samym momencie, w ziemię uderzył piorun. – Jestem dziwolągiem!
- Nie jesteś, kochanie – kobieta zaczęła gładzić ją po głowie, przytulając ją do siebie. – No już…
- Nie! – Elyse wyrwała się jej i rzuciła się do ucieczki.
Kobieta ruszyła za nią. Nie mogła pozwolić by kilkuletnie dziecko opuściło sierociniec samo i to jeszcze w taką pogodę. Goniła ją po wszystkich korytarzach, nie mogąc jej złapać, aż w końcu dziewczynka wybiegła na zewnątrz.
Miranda również to zrobiła. Otworzyła główne drzwi i zobaczyła jak Elyse biegnie w stronę klifu.
- Uważaj! – kobieta ruszyła za nią, prawie depcząc jej po piętach. Mimo to, dziewczynka była trochę szybsza od niej. – Elyse, zatrzymaj się! – krzyknęła, gdy zielonooka mieszkanka sierocińca stanęła nad przepaścią. Miranda zaczęła powoli się do niej zbliżać.
- Nie wrócę tam! – wyrzuciła z siebie mała. Płakała. – Nie chcę być już więcej potworem!
- Nie będziesz nim i nigdy nie byłaś, kochana – kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku Elyse. – Chwyć mnie. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Elyse spojrzała z płaczem na opiekunkę i złapała ją za dłoń. Była zbyt młoda by zrozumieć to, co się dzieje wokół niej. Pragnęła tylko bliskości. Kogoś, kto zrozumiałby ją i wyjaśnił jej wiele rzeczy. Kimś takim była dla niej Miranda. Kobieta, jako jedna z nielicznych, starała się zbliżyć do niej i pomóc jej w odnalezieniu się w społeczeństwie. Dziewczynka musiała być bardzo szczęśliwa, mając przy sobie kogoś takiego. Niestety to, co dobre szybko się kończy.
Wraz z chwilą, gdy Elyse dotknęła dłoni kobiety, z chmur, które wisiały nad nimi, wystrzelił piorun, który trafił w Mirandę.
Elyse nic nie było. Jakimś sposobem była na to odporna. Spojrzała na spaloną opiekunkę i przeniosła wzrok na sierociniec, skąd usłyszała przeraźliwe krzyki innych dzieci. Jej koszmar dopiero się zaczynał.

piątek, 26 lutego 2016

Opowiadanie VIII, Rozdział I "Lacey poznaje przeszłość cz. 1"



****************Dwadzieścia kilka lat temu*****************
Pewien młody mężczyzna gnał na swym koniu, na ile starczyło mu tylko sił. Była burza. I to bardzo gwałtowna, bo takiej od lat tutaj nie widziano. Padał deszcz, trzaskały pioruny, jakby ktoś specjalnie sprowadził ten żywioł, by przeszkodzić jeźdźcowi w podróży.
Mężczyzna miał coś ze sobą. Było to owinięte w beżowy kocyk i, od czasu do czasu, poruszało się.
- Spokojnie – uspokoił zawiniątko zielonooki blondyn, cały czas patrząc na drogę. – Jesteśmy już prawie na miejscu.
Po pokonaniu kilku zakrętów, dotarł na miejsce. Przed mężczyzną oraz jego koniem znajdowało się teraz ogromne drzewo, wokół którego zbudowanych było kilkanaście chat.
- Tooshoo – szepnął do siebie i zszedł z konia, nie puszczając tego czegoś, zawiniętego w koc. – Będziesz tu bezpieczna, Aleen – mężczyzna odsłonił kocyk i spojrzał na twarz, dopiero co narodzonego, dziecka. Uśmiechnął się do niego i pogładził po policzku – Żegnaj.
Podszedł do drzwi jednej z chat i położył dziecko u progu. Przyjrzał się po raz ostatni dziewczynce i uderzył trzy razy w drzwi. Po trzecim razie, podbiegł szybko do konia, dosiadł go i pognał w kierunku, z którego tu przybył.
- Dalej, Szarlotka. Wracamy! – rzucił do konia.