czwartek, 21 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział II "Ukryty talent"

Emma- żona tutejszego młynarza oraz matka bliźniąt. Jej życie nie jest zbytnio ciekawe. Urodziła się i wychowała w Silden. Tu poznała swojego przyszłego męża oraz tutaj przyszły na świat jej dzieci. Emma nigdy nie podróżowała, nawet tego nie lubiła. Jej wyprawy ograniczały się do wyjazdów do Geldern- najbliższego miasta, słynącego z handlu. A co można powiedzieć jeszcze o samej Emmie? Jest to bardzo spokojna kobieta, zawsze obiektywnie patrząca na wszystko, co ją otacza. To osoba, która lubi pomagać innym. Zawsze chętnie wysłucha i udzieli rad. Hm… To chyba wszystko, co chciałam przekazać. Wracajmy więc do naszej opowieści.


********************4 miesiące po opuszczeniu karczmy********************

-Kochanie, wychodzę. Idę spotkać się z Olivią.- Powiedziała Emma. Jej słowa skierowane były do męża.- Postaram się wrócić za dwie godziny.
Gdy kobieta opuściła swój dom, przeszła przez niewielki mostek i skierowała się do lasu. Po kilku minutach marszu, znalazła się na niewielkiej polanie, z której podziwiać można cudowny widok na Silden. Emma zbliżyła się do krzaków i wyciągnęła z nich, ukrytą skrzynię. Otworzyła ją i wyjęła drewniany stojak oraz płótno. Ustawiła sztalugę i umiejscowiła płótno, po czym zaczęła szkicować. Przez pierwszą godzinę była sama. Towarzyszyły jej tylko przelatujące obok ptaki oraz, skaczące wśród koron drzew, wiewiórki. Skupienie Emmy na malowaniu przerwał szelest dobiegający zza zarośli. Na wszelki wypadek, Emma nosiła przy sobie sztylet, dzięki któremu mogłaby się obronić. Wyjęła go i skierowała w kierunku krzaków. Gdy już miała rzucić nożem, na polanę weszła Nikki. Ubrana była w białą, delikatną koszulę, skórzaną kamizelkę oraz ciemne, także skórzane, spodnie. Miała na sobie brązową pelerynę z kapturem, a w dłoni trzymała koszyk, wypełniony różnego rodzaju ziołami.
-Chyba ci nie przeszkadzam, Emma?- Powiedziała, uśmiechając się do przyjaciółki.
-Ach, to ty Nikki! Wystraszyłaś mnie trochę.- Kobieta odłożyła sztylet i oparła się o swoją sztalugę.- Myślałam, że to jakieś zwierzę.
-Aż tak źle wyglądam?- Zażartowała Nikki i podeszła do sąsiadki.- Nie sądziłam, że znów cię zobaczę poza granicami miasta. Malujesz obraz?- Zapytała spoglądając na dzieło Emmy.
-To nic wielkiego! Takie tam malowanie.- Powiedziała, po czym zasłoniła płótno przed Nikki.
-Nie chowaj tego.- Odpowiedziała była złodziejka.- Jest cudowny.
-Podoba ci się?
-Oczywiście. Z chęcią, bym nawet go kupiła, jak go skończysz.
-Chcesz go kupić? Nikt jeszcze nie zaproponował mi tego.
-Dziewczyno, masz ich więcej?!- Odkrzyknęła Nikki.- Pokaż mi je.
Emma podeszła do kufra, z którego wyciągnęła sztalugę i wyjęła z niego pięć niewielkich obrazów.
-I jak? Co o nich sądzisz?- Zapytała.
-Nie wiedziałam, że masz taki talent.- Odpowiedziała Nikki.- Czemu nikomu ich jeszcze nie pokazałaś?
Emma zesmutniała i usiadła na dużym głazie, znajdującym się tuż obok.
-Mój mąż tego nie pochwala.- Powiedziała cichym głosem.- Uważa, że powinnam zająć się domem i rodziną.
-Przecież się nimi doskonale opiekujesz.- Odpowiedziała Nikki, ściskając przyjaciółkę za rękę.- Powiem ci coś. Pomogę ci je sprzedać. Niech każdy zobaczy jaki masz talent. Nawet twój mąż.
-Ale on zabronił mi malować. Będzie zły.
-Wezmę to na siebie. Zapominasz chyba, że kiedyś wam pomogłam. Twój mąż nie sprzeciwi się mi.
-Naprawdę?- Emma wstała i uścisnęła Nikki.- Dziękuję ci. Dziękuję ci z całego serca.
-Podziękujesz mi później. A teraz  wybacz mi, muszę wracać do swojego sklepu. Przyjdź do mnie później.- Była złodziejka pożegnała się i odeszła. W tym czasie,  Emma schowała swoje obrazy i przybory do kufra i udała się z powrotem do domu.
Gdy dobiegło już południe, żona młynarza, zgodnie z obietnicą, odwiedziła Nikki. Skierowała się do sklepu alchemicznego byłej złodziejki. Kiedy Emma weszła do środka, rozejrzała się. Jej oczom ukazała się drewniana lada, na której ustawionych było kilka fiolek. Po prawej stronie, przy ścianie, znajdował się stół alchemiczny, a dalszą część pomieszczenia zajmowały wysokie regały z gotowymi już miksturami.
-Nikki? Jesteś tu?- Zapytała Emma, rozglądając się za przyjaciółką. Niestety nie usłyszała odpowiedzi.
Kiedy postanowiła wyjść, zza drzwi znajdujących się po lewej stronie wyszła Nikki, a tuż za nią jej syn Charlie.
-Nie, Charlie. Nie pozwalam ci z nimi iść.
-Ale, mamo. Nie chce mi się tutaj samemu siedzieć.- Chłopiec był bardzo zdenerwowany i, kiedy Nikki zauważyła stojącą przy drzwiach Emmę, pociągnął matkę za rękę.- Jak się nie zgodzisz, to ucieknę.
-Charlie!- Nikki niemal krzyknęła na syna.- Jestem twoją matką i to, co powiem, ma być przez ciebie zrobione. Bez żadnych wymówek!
-Mam już ciebie dosyć!- Odkrzyknął chłopiec i wrócił z powrotem do domu.
Nikki odwróciła się do Emmy i uśmiechnęła się.
-Cieszę się, że przyszłaś, Emmo i bardzo cię przepraszam, za to czego byłaś, przed chwilą, świadkiem.
-Nie ma sprawy. Pewnie to samo czeka mnie w przyszłości.
-Mam nadzieję, że nie.- Odpowiedziała Nikki.- Może teraz porozmawiamy o twoich obrazach? Wejdziesz do środka? Nie będziemy chyba omawiać takich spraw w sklepie?
Kobiety przeszły do części mieszkalnej i zajęły miejsce przy stole. Ich rozmowa nie trwała długo. Nikki obiecała, że rozprowadzi obrazy wśród swoich znajomych, a oni ocenią je dokładniej.
-Dziękuję ci, Nikki.- Powiedziała na zakończenie Emma.- Bardzo się zmieniłaś, odkąd wróciłaś do Silden.
Nikki uśmiechnęła się, a Emma opuściła dom koleżanki i udała się do siebie. Przez całą drogę powrotną rozmyślała, o swoim talencie. Nigdy nie przypuszczała, że ktoś mógłby docenić jej obrazy. Jej rozmyślania przerwała rozmowa dwóch kobiet. Emma zaczęła się im przyglądać. Była to pani Amanda oraz młoda, nieznana jej młoda dziewczyna o blond włosach.
-Bella! Tak się cieszę, że przyjechałaś.- Powiedziała pani Amanda, ściskając dziewczynę.
-Też się cieszę, babciu. Zamierzam zostać na dłużej.
Gdy Emma minęła kobiety i znalazła się pod swoim domem, przystanęła na chwilę. Myślała teraz o tym, jak mąż zareaguje na jej wieść. Na szczęście, miała oparcie w Nikki, dzięki czemu nie bała się wyznać prawdy.
Co się potem wydarzyło w życiu Emmy? Jej mąż zaakceptował jej pasję, choć nie przyszło to łatwo. Obrazy namalowane przez Emmę spodobały się znajomym Nikki i zostały przez nich zakupione. Mimo, że Emma odniosła sukces, zrezygnowała z malowania dla złota, gdyż nie przynosiło jej to takiej satysfakcji jakiej oczekiwała. Dlatego też powróciła do malowania w miejscu, gdzie kochała to robić- na polanę, na której spotkała Nikki.
Powróćmy jeszcze do Nikki. Po tym jak Emma opuściła jej sklep, postanowiła jeszcze raz porozmawiać z synem. Zastała go w swoim pokoju, siedzącego na łóżku. Jedenastolatek nadal był wściekły na matkę.
-Ciągle jesteś zły?- Zapytała Nikki, siadając obok niego.
Chłopiec nic nie odpowiedział. Wstał i podszedł do okna.
-Dlaczego zawsze zabraniasz mi robić to co chcę?- Zapytał.
-Charlie, martwię się o ciebie. Jesteś jeszcze za mały, żeby opuszczać samemu miasto.
-Nie jestem mały!- Krzyknął chłopiec.- Potrafię się obronić.
-Obronić? Ale w jaki sposób? Przecież ani ja, ani ciotka Cindy, nie uczyłyśmy ciebie obrony.
-Zapominasz, że kiedyś byłem sam w karczmie, mamo.- Odrzekł chłopiec.- Myślisz, że bym tego nie wykorzystał? Umiem posłużyć się sztyletem.
-Co?! Kto cię tego nauczył?- Nikki wstała z łóżka i podeszła do syna.
-Obiecałem mu, że nie powiem, a ja dotrzymuję tajemnic.
-No cóż, mogę się tylko domyślać kto to był.
-W takim razie, mogę iść?
-Charlie, obiecuję ci, że za 4 lata będziesz mógł pójść z nimi na polowanie, ale teraz zostań w domu.- Nikki podeszła do jedenastolatka i kucnęła przed nim.
-Skoro tak chcesz.- Odparł chłopiec, opuszczając głowę.
Kobieta przytuliła swojego syna i razem z nim, zeszła na dół do pomieszczenia służącego za magazyn.
-Pomóż mi, przenieść te skrzynki z butelkami do sklepu.- Zaproponowała i podniosła jedną z nich. W pewnym momencie, Charlie zadał dość trudne pytanie swojej matce.
-Czemu on ciebie nie odwiedza? Pokłóciłaś się z Banem?
Nikki zatrzymała się. Była zaskoczona pytaniem syna, które sprawiło, że dawny ból powrócił.
-Nie, Charlie, to nie tak.- Odpowiedziała cicho.- To bardzo długa historia. On…
-Dzień dobry.- Przerwał głos, dobiegający ze sklepu.
-Później dokończymy tą rozmowę, synku. A teraz zanieśmy te fiolki.
Charlie jako pierwszy wszedł do pomieszczenia, gdzie zobaczył wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę. Tuż za nim weszła Nikki. Gdy spojrzała na nieznajomego, skrzyneczka wypadła jej z ręki, a wszystkie buteleczki pobiły się.
-Witaj, Nikki. Jestem aż tak straszny?- Powiedział mężczyzna, uśmiechając się delikatnie.
-Co ty tu robisz? Nie widziałam ciebie od czasów, kiedy opuściłam gildię.- Zapytała, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.- Myślałam, że na zawsze opuściłeś kontynent, Brian.
-Pewne sprawy zmusiły mnie do powrotu.- Mężczyzna zaczął się rozglądać po sklepie.- Całkiem nieźle się tu urządziłaś.
-Dzięki. Jak długo zamierzasz zostać w Silden?
-Dość długo. Myślę, że tu zamieszkam.- Brian podszedł do Charliego i kucnął przed nim.- Ty pewnie jesteś synem Masona, tak?
-Tak, to prawda.- Odpowiedział chłopiec.
-Miło mi ciebie poznać. Sądzę, że się jakoś dogadamy?
Chłopak zauważył dziwny błysk w oku nieznajomego. Miał wtedy przeczucie, że owy mężczyzna nie ma dobrych zamiarów. „O czym on do mnie mówi?”- Pomyślał i oddalił się.
-Wybacz. Nie jest zbyt rozmowny.- Powiedziała Nikki.
-Nic nie szkodzi. Też kiedyś taki byłem.- Mężczyzna uśmiechnął się i wyjrzał przez okno.-  Przepraszam, ale śpieszę się. Mam jeszcze do załatwienia kilka spraw. Przyjdę do ciebie jutro.- Uścisnął dawną przyjaciółkę, pożegnał się i wyszedł. Przez dłuższy czas, Nikki stała w oknie i przyglądała się odchodzącemu mężczyźnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz