sobota, 23 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział IV "Łowca"

Belgar- jeden z myśliwych, zamieszkujących Silden, a właściwie jego obrzeża. Jego ojciec był bardzo szanowaną i powszechnie lubianą osobą, ze względu na swoje myśliwskie osiągnięcia. Belgar, tak samo jak jego ojciec, zna lasy okalające Silden, jak mało kto. Przeważnie nie przychodzi do miasta, lecz wyjątkiem są takie sytuacje jak: sprzedaż tego, co upolował lub spotkania z niektórymi mieszkańcami- Emmą i Olivią oraz ze swoim najlepszym przyjacielem Jamesem- bratem Nikki. Jest on człowiekiem bardzo spokojnym i nie skorym do bójek. W przeszłości, Belgar był zainteresowany Nikki. Jej brat próbował ich kiedyś zeswatać, lecz nie udało się to. To chyba wszystko, co trzeba o nim wiedzieć. Powróćmy do opowieści.
********************Rok po opuszczeniu karczmy********************
Nastał świt. O tej porze większość mieszkańców jeszcze śpi. Jednym z nielicznych jest właśnie Belgar. Dzień w dzień wyrusza na polowanie do pobliskich lasów. Podczas jednej z takich wypraw przeżył cos czego nigdy nie zapomni. Zdarzyło się to pewnego słonecznego ranka. Belgar, trzymając napięty łuk, obserwował stado jeleni. Gdy już miał wypuścić strzałę, usłyszał czyjeś głosy dobiegające z doliny, znajdującej się niedaleko. Mężczyzna zrezygnował z polowania i podkradł się do miejsca, skąd dobiegał hałas. Zauważył, że w pobliżu jaskini paliło się ognisko, wokół którego porozwalane były różne przedmioty. Pierwszą myślą jaka pojawiła się Belgarowi w głowie byli bandyci, lecz niestety było to coś gorszego. Z jaskini wyszła dwójka orków i usiadła wokół paleniska.
-Gdzie on jest?!- Krzyknął jeden z orków. – Miał być tu wcześniej!
-Czekaj Tharok! W pobliżu mieszkają Morry! Musi uważać!- Odkrzyknął Umbras.
Ich rozmowa trwała, aż do momentu przyłączenia się trzeciego towarzysza i nie była za bardzo interesująca. W momencie, gdy Belgar chciał już wrócić do polowania, zauważył, trzeciego orka niosącego upolowanego jelenia.
-Nareszcie!- Krzyknął Tharok.- Dawaj go tutaj, Barrock! Jestem głodny!
-Nie krzycz, bo nic ci nie zostawię!
-Cisza!- Krzyknął Umbras.- Czujecie to? Nie jesteśmy tu sami.
W tym momencie, Belgar zdał sobie sprawę, że orkowie wiedzą o jego obecności. Zaczął się wycofywać, lecz nieprzyjaciele zauważyli go.
-Tam jest! Łapcie go!
Pościg za myśliwym zaczął się. Mężczyzna uciekał, co sił w nogach, jednak orkowie nie byli wcale tacy wolni, jak myślał Belgar. Na szczęście udało mu się ich zgubić. Ukrył się w niewielkim zagłębieniu na pobliskiej polanie, w nadziei, że nie znajdą go tutaj.
Nasłuchując, czy nikt się nie zbliża, Belgar postanowił wyjrzeć z ukrycia. W polu widzenia nie widział żadnego orka. Podniósł się i otrzepał z ziemi i, gdy chciał wrócić do Silden, usłyszał szelest dobiegający z zarośli. Myśliwy wyjął łuk i wycelował w poruszające się krzewy. Ku jego zaskoczeniu, z zarośli wyszła Nikki. Ubrana była w białą, delikatną koszulę, skórzaną kamizelkę oraz spodnie. Miała na sobie brązową pelerynę z kapturem, a w dłoni trzymała koszyk, wypełniony różnego rodzaju ziołami.
-Wystraszyłam cię, Belgarze? – Zapytała i uśmiechnęła się delikatnie.
-Na Innosa! Nikki, cieszę się, że to ty. Musimy się ukryć. Natychmiast!
-Ukryć? A co się stało?
-Orkowie! To się stało! Trójka zwiadowców. Mają obóz niedaleko. Musimy zawołać straże.
Nikki była lekko przerażona informacją.
-Orkowie? W tych lasach? Co oni mogą tutaj robić?
-Nie mam pojęcia.- Mężczyzna chwycił kobietę za rękę.- Chodźmy.- Pobiegli razem w kierunku Silden.
Niestety, gdy już mieli wyjść z lasu, przed nimi pojawił się ork.
-A gdzie się wybieracie, Morry?- Zapytał, śmiejąc się głośno i trzymając swój topór skierowany na parę.
-No i co my teraz zrobimy?- Szepnął Belgar do Nikki.
-Cicho!- Krzyknęli dwaj orkowie, stojący tuż za nimi.- Tharok, zwiąż ich.
Gdy ork podszedł do Nikki, chcąc ją związać, kobieta wyciągnęła zza pasa fiolkę i szybkim ruchem rozbiła ją o kamień. W ciągu kilku sekund, miejsce, w którym się znajdowali, pokryła gęsta mgła. Orkowie byli zdezorientowani.
-Uciekaj!- Krzyknęła Nikki i po chwili, razem z Belgarem, znalazła się na polanie, znajdującej się przy wodospadzie.
-Uf.- Westchnął myśliwy.- Gdyby nie ty, to było by po nas.
-Nie ma sprawy. Musimy ostrzec straż.
Nagle, kilka centymetrów od twarzy Nikki przeleciał bełt. To znów byli orkowie.
-Schyl się!- Krzyknął Belgar, pociągając do ziemi przyjaciółkę.
-Musimy albo uciec do Silden, albo walczyć.- Stwierdziła Nikki.- Co wybierasz?
-Masz przy sobie jakąś broń?- Zapytał.
-Nigdzie się bez niej nie ruszam.- Powiedziała, uśmiechając się.
Belgar wyciągnął łuk i wycelował w orka z kuszą, stojącego na dużym głazie. Jako, że nie był on kiepskim łucznikiem, nie chybił, a przeciwnik padł.
-A gdzie pozostała dwójka?- Zapytała Nikki, ściskając w dłoniach sztylety.
-Zaraz się okaże.
Tak, jak powiedział Belgar, tak się stało. Umbras i Barrock wybiegli zza pagórka. Myśliwy wyciągnął swój jednoręczny miecz, którego rzadko używał i skierował go ku biegnącemu, w jego stronę, Umbrasowi. W tym czasie, Nikki pobiegła w kierunku wodospadu i zatrzymała się nad brzegiem jeziorka.
-I tak cię złapię!- Wykrzyknął Barrock, biegnąc za byłą złodziejką.
-Może i jestem słabsza, ale za to zwinniejsza i sprytniejsza.
-Zaraz to sprawdzimy.- Ork był już kilka kroków od Nikki i zamachnął swoim toporem. Kobiecie udało  się odskoczyć, lecz przeciwnik jednym wielkim krokiem znalazł się tuż przed nią. W momencie, gdy już miał uderzyć, poczuł ostrze w swoim ciele. To Belgar, po rozprawieniu się z Umbrasem, zaatakował go. Ork padł martwy.
-Dziękuję.- Odparła Nikki, wstając z ziemi.
-Ty też mi wcześniej pomogłaś.
Kobieta uśmiechnęła się i razem z myśliwym skierowała się do miasta.
Gdy Nikki, wróciła do domu, natychmiast otworzyła swój sklep. Wypakowała z koszyka wszystkie zebrane zioła i zaczęła je selekcjonować. Wtem do pomieszczenia wszedł Brian- mąż kobiety.
-Czemu nie było ciebie tak długo?- Zapytał.
-Miałam niewielki problem, ale razem z Belgarem uporaliśmy się z nim.
-Belgarem?! Miałaś się z nim nie spotykać i z resztą tej bandy!- Brian wybuchnął, co bardzo zdziwiło Nikki.- Wyrzucili ciebie z miasta i myślisz, że są dla ciebie mili, bo wybaczyli tobie. Nie! Oni szukają zemsty!
-Gadasz głupstwa, kochanie. Oni już dawno o tym zapomnieli. Poza tym, ja się zmieniłam.
-Widzę, że nic do ciebie nie dociera, ale pamiętaj, żeby mieć oczy i uszy szeroko otwarte.- Mężczyzna pocałował żonę w policzek i opuścił sklep. Nikki powróciła do swojej pracy.
Kilka godzin później, do sklepu przyszedł Belgar. Zastał on Nikki siedzącą przy ladzie i piszącą jakieś notatki lub list.
-Witaj, Nikki. Potrzebuję paru mikstur.
-Witaj.- Kobieta wstała i schowała do szuflady, leżące na ladzie, notatki.- Pewnie, jakich potrzebujesz?
-Muszę mieć jakąś skuteczną truciznę. Jaką polecasz?
-Truciznę? A co lub kogo chcesz otruć? – Zapytała właścicielka sklepu, ze zdziwieniem.
-To na polne bestie. Zawsze jak wytępię wszystkie, one jak zwykle powracają. Podchodzą coraz bliżej mojej chaty!
-Wiem co ci pomoże.- Nikki poszła na tył sklepu i sięgnęła po dwie buteleczki.- Nie jest to trucizna, lecz jeśli tym spryskasz trawę, drzewa lub co innego, polne bestie już się nie pojawią. One nie lubią tego zapachu.
-Świetnie. Mam nadzieję, że nie wystraszy to innej zwierzyny.
-Bez obaw. Moje mikstury są wysokiej jakości. Nie musisz się o nic martwić.
-W takim razie, wezmę je.- Mężczyzna podał przyjaciółce złote monety.- Wiesz, gdyby nie ty, pewnie mnie by już tu nie było.
-Oj, daj spokój. Nie zrobiłam nic wielkiego.
-Zrobiłaś i dziękuję ci za to.- Myśliwy uśmiechnął się.- Bardzo się zmieniłaś, odkąd wróciłaś do Silden.
Nikki odwzajemniła uśmiech, wyszła zza lady i objęła mężczyznę.
-Zawsze służę pomocą. Wiem, że to trochę dziwnie brzmi w moich ustach, ale jestem to komuś winna. Obiecałam, że nigdy więcej nie powrócę do przeszłości.
-Trzymam za ciebie kciuki.-Belgar jeszcze raz podziękował za wszystko i opuścił sklep, a Nikki powróciła do swojej pracy.
W tym samym czasie, w pomieszczeniu znajdującym  się dokładnie nad sklepem, Charlie przeszukiwał regał z książkami. Razem z nim był jego kuzyn Benjamin- 18-letni syn Jamesa.
-Myślisz, że tu coś znajdziesz?- Zapytał Ben.
-Muszę dowiedzieć się, co knuje mój ojczym.- Odpowiedział dwunastolatek.- Muszę go zdemaskować.
-Wydaje mi się, że jesteś zbyt podejrzliwy.
-Nie! Nie chcę skończyć jako sierota. Mówiłem ci już, że widziałem go parę miesięcy temu, jak rozmawiał z jakimś zakapturzonym facetem.
-Niech ci będzie.- Westchnął Benjamin i wyszedł na korytarz, a Charlie dalej szukał ukrytych notatek schowanych gdzieś w książkach.
-Mam!- Krzyknął chłopiec, wyjmując z książki kilka wolnych kartek. Ben przybiegł natychmiast.
-Co to jest?- Zapytał, wskazując palcem na pożółkły papier.- Czy to mapa?
-Tak. Coś tu jest napisane.
-Korshaan?- Przeczytał ze zdziwieniem osiemnastolatek.- Czy to nie jedna z Wysp Południowych?
-Chyba tak. Sprawdźmy następne kartki. Może czegoś się dowiemy.
Gdy zaczęli szukać czegoś więcej, do pokoju wszedł Brian. W momencie, gdy zobaczył chłopaków, przeglądających jego własność, bardzo się zdenerwował i wyrwał im z rąk, wszystkie kartki.
-Czego wy tu szukacie?!- Krzyknął.
-Niczego.- Odpowiedział cicho Charlie.- Szukaliśmy książek do czytania.
-Wynoście się stąd i żebym was znów tu nie widział!
Chłopcy opuścili pomieszczenie i wyszli na zewnątrz.
-Więc jesteś w tym samym miejscu, w którym byłeś.- Westchnął Ben.
-Niekoniecznie.- Odparł Charlie.- Zanim nas wyrzucił, na jednej z kartek, zauważyłem szkic, przedstawiający jakiś amulet. Obok niego widniał napis: „Znaleźć za wszelką cenę. Nawet jeśli miałbyś kogoś zabić.”

1 komentarz: