niedziela, 29 grudnia 2013

Zagubione Fragmenty: II. "Tak to się zaczęło, cz.2"


- Nikki! Wstawaj! - zawołał głos Bane’a, który nachylił się nad, leżącą na ziemi, dziewczyną.- Słyszysz mnie?
Złodziejka delikatnie otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę.
- Co się stało? - zapytała, podnosząc się. - Gdzie jesteśmy?
- Zostaliśmy zaatakowani przez bandytów. W ruinach, urządzili zasadzkę na podróżników takich jak my - Bane powstał i podszedł do drewnianych drzwi.- Zabrali naszą broń oraz pieniądze.
- Co teraz zrobimy?
- Musimy się stąd jakoś wydostać, Nikki - mężczyzna przyjrzał się drzwiom.- Myślę, że dałoby się je wyważyć porządnym kopniakiem. Problem w tym, czy pilnuje nas wielu strażników.
Nagle, małe okienko w drzwiach otworzyło się i odezwał się czyjś głos.
- Więc to ty jesteś ta Nikki?- zapytał, spoglądając na dziewczynę.
- Nie - skłamała i odwróciła się do ściany.
- To ona – powiedział do kogoś stojącego obok i drzwi natychmiast otworzyły się. Do środka weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn, którzy podeszli do Bane’a i przyłożyli miecze do jego szyi. Jako trzeci, wszedł bandyta, który rozmawiał z Nikki. Był to wysoki jegomość, o wąskiej twarzy i krótkim zaroście. Podszedł do złodziejki i chwycił ją za ramię.
- Zapraszam ciebie do pokoju obok - rzekł z lekkim uśmieszkiem.- Tam porozmawiamy poważnie.
- Zostaw mnie! - krzyknęła Nikki i zaczęła się wyrywać z uścisku.- Nigdzie nie idę!
- Jesteś głuchy? - wtrącił się Bane.- Ona nie chce z tobą iść.
Bandyta zignorował mężczyznę i wyciągnął dziewczynę z celi, a następnie zawlókł ją do pomieszczenia znajdującego się obok. Dwójka pilnująca najemnika odsunęła miecze od jego szyi i opuściła celę.
- Miłego pobytu – dodał na koniec, jeden z nich.

czwartek, 26 grudnia 2013

Coś na święta.

Cześć. Święta już się kończą, jednak mój kolega, Bane, przygotował pewną świąteczną  niespodziankę, którą chciałabym się z wami podzielić. Opowiadanie skupia się na świętach obchodzonych w karczmie, które zostały zmienione tak, aby pasowały do tego uniwersum. Zapraszam do ciekawej lektury.
Blog Bane'a

wtorek, 24 grudnia 2013

Porozmawiajmy z... Nikki!


Cześć. Z okazji świąt, mam dla was prezent. Jest nim wywiad z Nikki i nie będzie to jedyna taka rozmowa. Cykl wywiadów będzie obejmował wszystkie ważniejsze postacie z moich opowiadań, jak i te od innych osób (jeśli się zgodzą, oczywiście). Zatem zapraszam do czytania i Wesołych Świąt!
*******************************

- Witam wszystkich, dziś pierwsza rozmowa z Nikki! Miło, że zgodziłaś się na rozmowę.

A miałam wybór?- śmieje się.- A tak na poważnie, to dziękuję, że zostałam wybrana jako pierwsza.
- Dobrze, przejdźmy do rozmowy. Wiele osób zapewne by się chciało dowiedzieć czegoś o twojej przeszłości. Możesz nam opowiedzieć coś o swoim życiu, zanim trafiłaś do Gildii Złodziei?
Nie różniło się ono bardzo od życia innych mieszkańców. Miałam swoje obowiązki, które musiałam wykonywać. Głównie należało do nich gotowanie, sprzątanie i zajmowanie się przydomowym ogrodem. Oczywiście, było też wiele czasu na spędzanie czasu z rówieśnikami, jednak nie miałam go tak dużo jak inni, z tego względu, że w moim domu nie było matki.
- Mogłabyś coś o niej opowiedzieć? Niewiele o niej wiemy. Jedynie to, że zmarła podczas twoich narodzin.
Tak jak sami wiecie, nie znałam jej. Wszystko co o niej wiem pochodzi z opowieści mojego ojca i brata. Słyszałam, że była podobna do mnie, choć tylko z wyglądu. Nie wiem po kim odziedziczyłam charakter.- śmieje się.- Zawsze pomagała potrzebującym. Była miła, uśmiechnięta. Wszyscy ją kochali. Wiem, że bardzo pragnęła mieć córkę. Czasami myślę o tym, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby wtedy nie umarła. Myślę, że to brak matki przyczynił się, po części, do tego, że zostałam złodziejką.
- Bardzo ci współczuję, Nikki. Przejdźmy do innego tematu. Chciałabym pomówić z tobą o twoim synu- Charlie’m. Wiele musiałaś dla niego poświęcić, prawda?
Tak. Wszystko, co robiłam, robiłam z myślą o nim. Chciałam go chronić przed ludźmi, którzy mi zagrażali. To, czym się zajmowałam niosło ze sobą spore ryzyko, więc wolałam nie mieszać w to Charliego. Niektórzy nie odważyliby się zostawić dziecka, a ja zrobiłam to tylko dla niego, bo kocham go bardziej niż pozostałe ważne dla mnie osoby.
- Z tego, co wiemy, nie lubiłaś dzieci. Nigdy nie myślałaś, żeby założyć nową rodzinę? Mieć przynajmniej jeszcze jedno dziecko?
O nie! Masz rację z tym, że nie przepadałam za dziećmi. One tylko jedzą i płaczą i znów jedzą, a potem znów płaczą. Nie chciałam mieć więcej dzieci. Nawet Charlie nie był planowany.
Kiedy związałam się z Bane’m, zastanawiałam się nad tym, czy kiedykolwiek mnie poprosi o rękę. Myślałam tylko o ślubie i niczym więcej. Dziecko nie byłoby nam potrzebne do szczęścia. Chociaż gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym wszystko, aby Bane nie zszedł wtedy pod karczmę. Byłabym w stanie mieć z nim dziecko.
- A dlaczego Bane? Co jest w nim takiego specjalnego? Jak wszyscy wiemy, to dzięki niemu zmieniłaś się.
Był trochę podobny do Masona- z wyglądu, jak i z charakteru. Polubiłam go, podczas pewnej wyprawy. Potem były kolejne przygody i nasze relacje zacieśniały się, aż do pewnego cudownego momentu w karczmie, kiedy wyznał, że mnie kocha. Nigdy tego nie zapomnę. Uwielbiałam jego uśmiech, głos, a także jego dotyk. Był kimś, kogo potrzebowałam, szukałam przez tyle lat. Musiałam znaleźć w kimś oparcie. W chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w karczmie, zdałam sobie sprawę, że jest mi bardzo bliski. Nie widzieliśmy się wtedy przed bardzo długi czas.
- To cudowne. Współczuję ci, że tak to się wszystko skończyło. Cały czas dziwi mnie jedna rzecz. Wybaczyłaś Bane’owi zamordowanie Masona, a potem się z nim związałaś. Wiele osób nie zrobiłoby tego, gdyby dowiedzieli się, że ich przyjaciel zabił kogoś kogo kochali.
To była trudna decyzja. Do karczmy przybyłam 8 lat po śmierci Masona, więc po części pogodziłam się z jego śmiercią. Kiedy dowiedziałam się prawdy, stare rany zostały rozdrapane i chciałam zabić Bane’a. Jednak coś mnie cały czas powstrzymywało. Był wtedy moim bliskim przyjacielem. Oprócz Charliego i mojej kuzynki, nie miałam nikogo, z kim mogłam tak naprawdę porozmawiać. Nie chciałam tracić kolejnej osoby, dlatego mu wybaczyłam.
- Przejdźmy do czegoś weselszego. Zawsze chciałam zadać ci to pytanie: Jak ty to robisz, że jesteś taka piękna? Wszyscy się za tobą zawsze oglądają.
Nic wielkiego. Widocznie mam najlepsze geny, jakie mogłam otrzymać. Poza tym, staram się zdrowo odżywiać. Nie jem mięsa, uwielbiam owoce i warzywa oraz dużo podróżuję, co wpływa na moją kondycję fizyczną. Miło mi, że tak uważasz. Dziękuję.
- Powiedz mi tak szczerze, jak do tego wszystkiego doszłaś? Można powiedzieć, że miałaś wszystko. Złoto, rodzinę, wiele cennych umiejętności, a także miłość.
Nie, miłości nigdy na stałe nie zdobyłam. Chyba to była cena za to, że powodziło mi się w życiu w pozostałych dziedzinach. Od czasu śmierci Masona, myślałam, że uda mi się wypełnić tą pustkę, okradając innych i zbierając wszelkie kosztowności. Stos złota rósł, a ja ciągle nie mogłam o nim zapomnieć.
- Rozumiem, że te złoto nadal gdzieś jest? Może zdradzisz nam, gdzie znajduje się twoja kryjówka?
Oh! Czyż to nie jest największa i najciekawsza tajemnica?- śmieje się.- Nie zdradzę wam tego. Może komuś uda się kiedyś je odnaleźć? Będziecie zaskoczeni tym, gdzie to wszystko się znajduje.
- Oby. Przejdźmy do ostatniego tematu. Ostatnio, wystąpiłaś gościnnie w historii Belli. Możesz nam coś opowiedzieć o samej Belli oraz o wydarzeniach mających tam miejsce?
Bella to cudowna dziewczyna. Miła, uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Ze względu na swój charakter, nie miała szans zostać moją przyjaciółką, ale polubiłam ją. Ona ma za dobre serce do tego świata. Pamiętam jej twarz, kiedy zobaczyła, co stało się z myśliwymi w Silden. To było okropne. Chyba nigdy wcześniej nie miała do czynienia z czymś takim. Myliłam się, co do niej, tylko w jednej kwestii. Myślałam, że jest to zwykła, słaba dziewczyna, ale to co się stało wtedy w lesie, uświadomiło mi, że byłam w błędzie.
- Jakaś mała rada dla Belli?
Nie daj się zabić, dziewczyno.
- Może zdradzisz nam coś, czego możemy oczekiwać, po ostatniej części historii Belli?
Na pewno będzie ciekawie, bo pojawię się ja.- śmieje się.- Ta część pokaże to, co działo się z Bellą, podczas moich ostatnich dni życia. Pojawi się kilka znajomych postaci, jak i te całkiem nieznane.
- Dziękuję ci za poświęcony czas.
Dziękuję.

niedziela, 22 grudnia 2013

Opowiadanie IV, Rozdział IV "Polowanie na wilka"


Po otrzymaniu amuletu, przez druida, Bella postanowiła wyruszyć w swoją kolejną podroż po Myrtanie. Powróciła do rodzinnego miasta swojej matki, dopiero po pięciu tygodniach. Kiedy znalazła się w Silden, od razu rzuciło się jej w oczy dziwne poruszenie mieszkańców. Natychmiast pobiegła do domu swojej babci.
- Już jestem!- krzyknęła i rzuciła swoją torbę na podłogę.- Co się dzieje w mieście?
Amanda wyszła z pomieszczenia kuchennego i podeszła do wnuczki.
- Jak zwykle podczas pełni, musimy chronić miasto.- wyjaśniła kobieta.
- Przed kim?- zapytała ze zdziwieniem Bella.
- Od jakichś trzech miesięcy, ta okolica jest terroryzowana przez wilka-zabójcę. W czasie każdej pełni, przychodzi tutaj i zabija nasze zwierzęta. Na szczęście, jeszcze żadnemu z nas nic nie zrobił.
- To straszne.- dziewczyna usiadła na krześle, stojącym w ciasnym korytarzyku. Dlaczego straże nic z tym nie zrobią? Jeden wilk to chyba nie problem?
- To nie jest zwykły wilk. To bestia.- kobieta westchnęła głośno i powróciła do pomieszczenia, z którego wyszła.- Wieczorem pomożesz mi zaryglować wszystkie drzwi i okna.
- Dobrze, babciu.- odpowiedziała Bella i udała się do swojego pokoju.
Kilka godzin później, dziewczyna postanowiła pospacerować po miasteczku, zanim nie zostanie uwięziona w domu, na całą noc. Gdy wyszła na zewnątrz, zauważyła Nikki, która przyglądała się swojemu sklepikowi.
- Coś się stało?- zapytała młoda dziewczyna.
Zamyślona Nikki nie zareagowała na pytanie. W momencie, gdy Bella podeszła do niej, była złodziejka odezwała się.
- Zabiłabym tego wilka własnymi dłońmi. Przez niego, nie mogę wyruszyć na zbieranie ziół.
- Chyba nie jest tak źle. Pełnia minie i wilk zniknie.
- Nie znasz go, Bello. Jeszcze przez dzień lub dwa, czai się w okolicy, z nadzieją, że dorwie jakiś smakowity kąsek.- Nikki podeszła do drzwi sklepu alchemicznego i zamknęła je na klucz.- Mogłabym się go pozbyć już za pierwszym razem. Wystarczyłoby podłożyć mu jakieś mięso, nafaszerowane trucizną.
- Dlaczego tak nie zrobicie?
- Zapytaj się tego bufona-zarządcę miasta. On tu o wszystkim decyduje.- zdenerwowana kobieta podeszła do Belli i uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za ramiona.- Lepiej ukryj się wieczorem. Nasza straż jest za głupia, by pozbyć  się jednego wilka. Słyszałam, że brat Belgara ma wyruszyć ze swoimi myśliwymi na wyprawę. Może oni coś zrobią.
Właścicielka sklepu oddaliła się, zostawiając Bellę pod swoim domem. Dziewczyna spojrzała na amulet, który dostała jakiś czas temu.

piątek, 20 grudnia 2013

Coś nadchodzi

Witam :)
W najbliższym czasie, szykują się aż 3 ważne wydarzenia, z czego jednym jest premiera kolejnego rozdziału opowiadania o Belli. Co do pozostałych dwóch, to mogę wam coś doradzić: obserwujcie mojego bloga w dniach 24.12 oraz 01.01.
Podzielę się również z wami paroma informacjami dotyczącymi opowiadania o Belli. Oto one:
- Rozdział rozpocznie się kilka tygodni po wydarzeniach z poprzedniej części.
- Dużo, ale to bardzo dużo wilka. Można powiedzieć, że to taki "wilczy" rozdział.
- Nikki odegra tu większą rolę, w porównaniu z jej poprzednim wystąpieniem.
- Wiele razy, podczas sesji w Śniętej Piranii, pisałam o pewnej masakrze w Silden. Tu zostanie to wyjaśnione.
- Bella zyska kompana, z którym wyruszy w kolejną podróż.

sobota, 14 grudnia 2013

Zagubione Fragmenty: II. "Tak to się zaczęło, cz.1"


Dawno, dawno temu, wydarzyła się pewna historia, która zmieniła relacje pomiędzy dwiema osobami. Historia ta, rozpoczęła się dość zwyczajnie. Mężczyzna, który stale podróżował, szukając jakiejkolwiek pracy, natknął się na pewną kobietę, która poprosiła go o pomoc. Wydarzyło się to na drodze pomiędzy Monterą, a Vengardem.
Bane, bo tak miał na imię ten mężczyzna, jechał konno w kierunku Montery, kiedy na drodze natknął się na kobietę o blond włosach, mającą problem ze swoim wozem. Zatrzymał się i zszedł z konia.
- Coś się stało?- zapytał.- Może mógłbym pomóc?
Dziewczyna spojrzała na nieznajomego i westchnęła głośno.
- O wróżko chrzestna, mam same kłopoty! Jak widzisz, uleciało mi koło i próbuję je założyć, z powrotem. Niestety, nie udaje mi się to.
- Zaraz coś na to poradzę.- Bane podszedł do wozu, uniósł jego lewą stronę, a blondynka włożyła koło na miejsce.
- Dziękuję.- odparła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.- Cieszę się, że na ciebie trafiłam. Szkoda, że nie ma więcej takich osób, które, z chęcią, pomagałyby innym.
- Jest wielu takich. Widać, nie dane było ci ich poznać.
- Niestety nie.- dziewczyna wsiadła do wozu. W tym samym czasie, Bane dosiadł swojego konia. Jadąc w kierunku miasta, zaczęli ze sobą rozmawiać.
- Dokąd tak właściwie zmierzasz?- odparł mężczyzna.
- Do Montery. Poszukuję kogoś, kto wykonałby dla mnie pewne zlecenie.
- A co to za zlecenie?
- Chcę zniszczyć zło, które kiedyś mnie skrzywdziło. Tym złem jest pewna dziewczyna. Okropny charakter. Nic nie jest w stanie jej pomóc.
- A gdybym to ja się tym zajął?
- Naprawdę?!- dziewczyna była nieco zaskoczona propozycją Bane’a.- Nie chcę cię narażać, ale ona jest bardzo niebezpieczna. Zniszczyła moje życie, dlatego pragnę uchronić innych przed nią.
- To dobrze, że chcesz pomóc innym.- mężczyzna zamyślił się.- Wiesz co, pomogę ci.
- Wróżko chrzestna, dziękuję! Tylko mam niewiele złota, aby ci zapłacić.
- Wezmę tyle, ile mi dasz.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poprowadziła Bane’a, aż do swojej chaty, na skraju lasu.
- Zaczekaj na mnie tutaj. Zaraz coś przyniosę.- powiedziała i weszła do swojego domu.