piątek, 29 marca 2013

Dodatek: Ciekawostki

Na początku, ciekawostki o Nikki:
-Nie lubi swojego pełnego imienia.
-Gdziekolwiek pojedzie, musi kupić tam sztylet- uwielbia je.
-Dzień w karczmie zaczyna od wysłuchania najświeższych plotek, a następnie, spędza czas przy dobrym winie, czytając książkę.
-Ma słabość do mężczyzn o blond włosach.
-Nie lubi, gdy ktoś rozmawia na temat jej wieku.
-Nie cierpi magii, a zwłaszcza teleportacji.
-Kiedyś miała pewien epizod z piratami. Nikomu nigdy o nim nie opowiadała.
-Nikki miała śmiertelnego wroga. Była nim kobieta o imieniu Sophia.
-Nigdy nie przepadała za karczmą „Śnięta Pirania”.
-Woli sztylety od mieczy i broni dystansowej.
-Czego najbardziej obawia się Nikki? Starości oraz samotności.
-Największe pragnienie Nikki to znalezienie prawdziwej miłości.
-Nie przepada za sukniami. Zawsze nosi spodnie. Wyjątkiem były jej 35. urodziny.
-Ma swoją ukrytą kryjówkę, gdzie chowa swoje łupy.
-W ciągu swojego życia, naprawdę kochała tylko dwóch mężczyzn. Niestety, oboje nie żyją.
-Uwielbia być w centrum uwagi.
-Jest wegetarianką (Czy w tych czasach było takie określenie?), mimo to robi najlepszą pieczeń z królika w całym Silden.
-Nie przepada za dziećmi, poza jednym- swoim synem.
-Uważa, że gdyby nie swój wygląd, nie osiągnęłaby wiele.
-Nie potrafi dokładnie określić liczby mężczyzn, których uwiodła i oszukała.
-Nikki opuszcza karczmę w dniu swoich urodzin.
-Uważa, że miłość to najpotężniejsza magia, która złamie nawet największe zaklęcie.

Teraz, parę ciekawostek o opowiadaniach i postaciach, które ostatecznie zostały zmienione:
-Nikki, od samego początku do końca, miała być negatywną postacią, przesiąknięta, od głowy do stóp, złem. Postanowiłam, że wyda się sympatyczniejsza, będąc, po części, po stronie tych „dobrych”.
-Charlie miał nigdy nie istnieć. Nikki miała stracić dziecko na początku swojej ciąży.
-Miał pojawić się wątek z matką Nikki, w którym okazuje się, że ona żyje. Porzuciłam to, ponieważ skoro raz pisałam, że nie żyje to nie powinnam budzić jej do życia.
-Tak samo było z Masonem, który miał odwiedzić Nikki zupełnie odmieniony. Nigdy w żadnym opowiadaniu nie wspomniałam o tym, co stało się z Masonem w Bakareshu, dlatego też zostawiłam sobie otwartą furtkę, z której nie skorzystałam.
-Początkowo, Nikki miała mieć siostrę, brutalnie zamordowaną, przez Victora- przywódcę gildii złodziei. Postanowiłam, zamienić ją na bliską przyjaciółkę Nikki.
-Alternatywne zakończenia? Były trzy. Pierwsze- te właściwe. Drugie- Nikki przeżywa wypadek i konfrontuje się z Brianem. Trzecie- Nikki przeżywa wypadek i opuszcza Silden.
-Zmiany w epilogu do pierwszego opowiadania(tego, w którym ukazana jest przeszłość Nikki do momentu przybycia do karczmy.) Oto one: Nikki miała mieć kolejnego syna z Brianem, lecz biorąc pod uwagę jej stosunek do dzieci, zrezygnowałam z tego. Nikki miała nie mieć swojego sklepu alchemicznego. Nowy dom Nikki, miał zostać wybudowany dzięki pomocy Briana. W oryginale, Nikki sama organizuje budowę domu, a potem spotyka przyszłego męża.
-Nikki miała okazję umrzeć już kilka razy, lecz pozwoliłam jej jeszcze pożyć. Przykłady śmierci, o które otarła się Nikki: tajemnicza choroba, utonięcie, pogrzebanie żywcem lub otrucie.
-Oprócz śmierci, myślałam jeszcze nad jednym sposobem pożegnania Nikki. Miało mieć to miejsce, podczas jednej z akcji w Karczmie „Śnięta Pirania”. Będąc na jednej z wypraw, Nikki zostaje uprowadzona w tajemniczych okolicznościach. Jej dalsze losy, miały nie być znane. Jedyną rzeczą, jaką miała po sobie pozostawić, był jej ulubiony sztylet, pozostawiony w miejscu porwania.
-Początkowo, ojciec Charliego miał być nieznany. Oprócz Masona, zastanawiałam się nad Victorem oraz innymi mężczyznami z przeszłości Nikki.

czwartek, 28 marca 2013

Dodatek oraz zapowiedź

Cześć :)
Mam nadzieję, że ostatni rozdział podobał się wam. Jakiś czas temu, postanowiłam, aby nie porzucać Nikki, dlatego też pojawi się przynajmniej jeszcze jedno opowiadanie o niej. Czego będzie dotyczyło? O tym później. Najpierw chciałabym zaprezentować ogólną chronologię życia Nikki. Są tam wymienione najważniejsze momenty, na tych mniej ważnych, nie skupiłam się. Oto ono:

Życie Nikki od narodzin, aż do śmierci:
-Lata 0-6: narodziny, śmierć matki, przyjazd Dylan do Silden- jedynej, prawdziwej przyjaciółki;
-Lata 7-15: spokojne życie, poznanie Masona;
-Rok 16: śmierć Dylan i rozpoczęcie śledztwa w tej sprawie, przystąpienie do Gildii Złodziei, poznanie Victora- przywódcy gildii, zatrzymanie śledztwa;
-Rok 18: poznanie prawdy o swojej przyjaciółce, złożenie przysięgi zemsty na Victorze;
-Rok 19: zaręczyny z Masonem, śmierć ojca, wyprawa do Bakareshu;
-Rok 20: śmierć Masona, poznanie nowych znajomych, w tym Bane’a,  w więzieniu w Ishtar, narodziny Charliego;
-Lata 21-24: wychowywanie Charliego i pojedyncze wyprawy;
-Rok 25: opuszczenie Silden, wyprawa na Varant;
-Lata 25-27: nieznanie nikomu przygody Nikki;
-Lata 28-31: pobyt w Karczmie „Śnięta Pirania”- wydarzenia z tego okresu zostały przedstawione na forum GMP;
-Lata 31-35: powrót do Silden, małżeństwo i śmierć.

Powrócę teraz do kolejnego opowiadania o Nikki. Wypisałam kilka punktów na ten temat. Oto one:
-Czas akcji obejmuje lata, między opuszczeniem Silden przez Nikki, a przybyciem do karczmy „Śnięta Pirania”.
-Tematyka będzie dotyczyła piratów.
-Opowiadanie przedstawi nieznany dotąd epizod z życia Nikki.
-Nikki spodoba się pewnemu mężczyźnie. Ktoś nie będzie z tego zadowolony.
-Dojdzie do konfrontacji między Nikki a kimś wysoko postawionym, w hierarchii piratów.
-Pojawi się porównanie do jednej z bajek.
-Opowiadanie będzie liczyło 3 rozdziały.

środa, 27 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział VIII "Pożegnanie"

Witajcie. Znacie mnie już od dawna, ale dopiero teraz zostałam dopuszczona do głosu. Każdy musiał czekać na swoją kolej, a moja teraz nadeszła. O, przepraszam, że się nie przedstawiłam. Jestem Nikki i zamierzam wam opowiedzieć o pewnym zdarzeniu. Dość nieprzyjemnym, mogłoby się wydawać.
Otóż, zacznę od tego, że jechałam konno i nie uwierzycie, co się wydarzyło. Miałam wypadek. Gdyby tego było mało, uderzyłam głową o kamień. Cóż mam powiedzieć, to był pechowy dzień. Część sąsiadów usłyszało jakiś hałas, więc porzucili domowe obowiązki i wyszli na zewnątrz, w celu sprawdzenia, co się stało. Lecz gdy zobaczyli mnie, leżącą na ziemi, stało się coś dziwnego. Wszyscy zastygli w bezruchu, gapiąc się na mnie. I nagle…
-Na Innosa!- Wykrzyknęła Emma.
… rozpętało się piekło.
-Zawołajcie medyka!- Krzyczeli, podbiegając do mnie.
-Nikki! Słyszysz mnie?- Spytał Belgar, sprawdzając czy żyję.
Tak. Nagle wszyscy zaczęli się martwić. Doprawdy wzruszające, ale bezużyteczne. Moment przed dotarciem medyka, usłyszałam czyjś głos.
-Nie martw się, Nikki. Wyjdziesz z tego. Nic ci nie będzie.
Oh, Olivia znów się pomyliła, a chwilę później, było po wszystkim. Wśród tłumu sąsiadów, wydałam ostatnie tchnienie. Przynajmniej, umarłam tak jak żyłam, będąc w samym centrum zainteresowania.
Kilka dni po mojej śmierci, moja rodzina i przyjaciele, zebrali się w moim domu, aby ostatecznie się ze mną pożegnać. Przybyli tylko ci, co naprawdę byli mi bliscy: Emma, Olivia, Belgar, Charlie oraz mój brat James z żoną i dziećmi. Wszyscy zajęli miejsce przy okrągłym stole, a na jego środku ustawili urnę z moimi prochami. Przez dłuższy czas, nikt nic nie mówił. W końcu odezwał się mój syn.
-Może porozmawiamy o mamie?- Zapytał.- Powspominajmy jakieś miłe wydarzenia, z nią związane.
-Miłe?- Zapytał James.- To zajmie nam, co najwyżej, pięć minut. Co dalej?
-Uspokój się, James.- Zwrócił mu uwagę Belgar.- Każdy dobrze wie, że nie przepadałeś za swoją siostrą, ale okaż jej trochę szacunku. Ona nie żyje.
-W takim razie, ty zacznij.- Odpowiedział mu mój brat.
-O czym by tu opowiedzieć?- Zaczął zastanawiać się myśliwy.- Wiem! Historia, którą opowiem, zupełnie zmieniła moje podejście do Nikki.
**********************************
Wydarzyło się to rok przed tym, jak wyrzuciliśmy ją z miasta. Pamiętacie zapewne, że wtedy miałem bardzo ciężki okres. Moja ciężka choroba nie pozwalała mi wykonywać codziennych obowiązków. Wszyscy pomagaliście mi, lecz to Nikki pomogła mi najbardziej.
Działo się to tego dnia, gdy ty, Emmo zajmowałaś się mną. Zapewne pamiętasz, że wtedy odwiedziła nas Nikki.
-Witajcie. Jak się czuje nasz pacjent?- Zapytała, wchodząc do mojego domu.
-Bywało lepiej.- Odpowiedziałem.- Wybacz, Nikki, ale nie mam ochoty na odwiedziny. Niedługo muszę udać się do medyka.
-Pojedziesz do niego sam? W takim stanie?
-Zawiozę go.- Wtrąciłaś się wtedy Emmo.
-Ja mogę to zrobić. Mogę cię wyręczyć, moja droga.
-Naprawdę? Chcesz to zrobić, Nikki?
-Oczywiście.- Odpowiedziała nasza przyjaciółka i usiadła na brzegu łóżka, na którym leżałem.- Możesz wracać do domu.
-Dzięki.- Uśmiechnęłaś się Emmo i wyszłaś.
Przed dłuższy moment, rozmawialiśmy z Nikki o różnych sprawach. W pewnym momencie, wstała i kazała mi się ubierać. Byłem zdziwiony, bo dopiero po południu miałem być u medyka.
-Muszę załatwić coś po drodze.- Tak to uzasadniła.
Po dwugodzinnej podróży, znaleźliśmy się w Geldern. Od razu, zaciągnęła mnie do jakiejś karczmy. Protestowałem, lecz była bardzo przekonywująca.
Gdy weszliśmy do tawerny, jakiś męski głos zawołał:
-Patrzcie! To Nikki!
Wszyscy odwrócili się w naszą stronę i powitali nas głośnym okrzykiem.
-Witajcie!- Odpowiedziała im, Nikki.
-Byłaś już tu?- Zapytałem.
-Tylko kilka razy.- Uśmiechnęła się i podeszliśmy do barku.- Poproszę dwa razy najlepsze wino jakie macie.
-Nikki, ja nie mogę pić w takim stanie. Za godzinę muszę być u medyka.- Odpowiedziałem.
-To nie marnujmy czasu.
-Jestem dość poważnie chory.
-Widać nie dość poważnie, żeby być w stanie podróżować konno.
- Nikki, nie marnujmy tu czasu i zawieź mnie do medyka. Jestem…
-… poważnie chory.- Dokończyła za mnie.- Słyszałam to już.
-Więc czego oczekujesz?
-Chcę, abyś sam dawał sobie radę z chorobą. Musisz walczyć.
-Staram się, najlepiej jak mogę.
-Głupota.- Stwierdziła.- Nie znam silniejszej osoby od ciebie. Bijesz mnie o głowę, a to jest komplement. I to ogromny.
Nagle coś w sobie poczułem. Coś czego od dawna mi brakowało. Nikki chwyciła mnie za ramiona i powiedziała:
-Może przesadziłam z tą karczmą, ale chciałam wyprowadzić cię z domu. Walcz z tą chorobą! Jesteś Belgar, syn najlepszego myśliwego, jakiegokolwiek znałam.
Tego mi właśnie trzeba było. Podniesienia na duchu. Nikki tego dokonała. W tym samym momencie, chwyciłem za kielich wina i wypiłem do dna.
**********************************
-Resztę już znacie.- Powiedział Belgar.- Wyzdrowiałem w przeciągu miesiąca.
-Dała ci to, czego chciałeś.- Stwierdziła Olivia, śmiejąc się.- Punkt dla niej.
-Nigdy nie pozwoliłem jej o tym zapomnieć.- Odpowiedział myśliwy.- Zawsze upierała się, że to wino pokonało tą chorobę.
Wszyscy zaśmiali się. Atmosfera w pomieszczeniu znacznie się poprawiła.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek do ciebie przyszła, aby ci pomóc.- Odparła Olivia.
-Tobie nigdy nie pomogła?- Zapytał Belgar.
Olivia uśmiechnęła się.
-To nie była pomoc.- Odpowiedziała.- Jednak jest to jedne z moich ulubionych wspomnień o Nikki.
**********************************
Kilka lat temu, gdy powróciła do Silden, poszłyśmy razem do karczmy. Nie przepadałyśmy za sobą, lecz była jedyną wolną osobą, tego wieczora. Chciałyśmy odpocząć od codziennego życia i oczywiście poznać ciekawych mężczyzn.
Gdy weszłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsce przy stoliku, podszedł do nas barman, który trzymał na tacy kielich z winem.
-To dla pań. Od tamtego mężczyzny.- Powiedział i wskazał na jednego z bywalców owej karczmy.
Nikki, od razu, chwyciła za kielich, z nadzieją, że skosztuje wina.
-To wino jest dla tej pani.- Powiedział i wskazał na mnie.
Wyrwałam kielich z dłoni Nikki i uśmiechnęłam się tryumfalnie do niej.
-Cóż, nie dziwię się.- Powiedziała w końcu.- Tu jest za ciemno. Nikt nie zdążył się na mnie napatrzeć.
-Moja droga, Nikki. Nie bierz tego do siebie. Jesteśmy po prostu inne.
-Oczywiście. Niektórzy lubią piękne brunetki, takie jak ja, a niektórzy to.- Stwierdziła, wskazując na mnie.
-Nie bądź wredna, Nikki. Obie jesteśmy piękne.- Wzięłam kolejny łyk wina.- Chociaż  ja jestem chyba trochę bardziej.
-To tylko jeden facet. Założę się, że bardziej spodobałabym się większości mężczyzn w tej karczmie.
-Naprawdę myślisz, że jesteś ładniejsza ode mnie?- Zapytałam, odstawiając kielich z winem.
-Powiem tak, mam więcej tego, co podoba się mężczyznom.- Powiedziała, uśmiechając się do każdego, kto obok niej przechodził.
-Tak? Ja mam wino, które temu przeczy.
-To tylko jeden kielich.- Odpowiedziała.- Zapewne najtańsze wino.
-To i tak lepiej od ciebie.- Uśmiechnęłam się.
-No dobrze. Załóżmy się. Ta, która będzie częściej obdarowywana winem, przez mężczyzn wygrywa. Będziemy zbierać podpisy. Jeśli zdobędziesz, więcej- w co wątpię- przyznam ci rację.
-Zgoda. Niech tak będzie.- Powiedziałam, dopijając wino.- Za godzinę spotkamy się tutaj.
W tym momencie, rozdzieliłyśmy się. Szło mi całkiem dobrze. Po upływie ustalonego czasu, wróciłam do naszego stolika. Nikki już tam na mnie czekała.
-Patrz i płacz, Olivio.- Powiedziała, kładąc przede mną kartkę w połowie zapisaną podpisami.
-No cóż. Zrobiłabym to, ale…- Wyjęłam z kieszeni swoją listę i położyłam obok jej. Na mojej było dwa razy więcej podpisów. Nikki była bardzo zdziwiona.
-Chyba powinnam coś powiedzieć, ale to mówi samo za siebie. Wybacz mi teraz, ale obiecałam, że pogadam dłużej z facetem numer 12.- Uśmiechnęłam się do niej i odeszłam.
Minęło kilka godzin, gdy znów ją spotkałam. Wróciła do swojego domu, a właściwie siedziała na ławce, przed nim.
-Co ty sobie myślisz?! Czemu mnie zostawiłaś w karczmie?!- Zapytałam, gdy, od razu, ją zobaczyłam.
-Wybacz mi, Olivio. Chciałam pobyć trochę sama.- Powiedziała, wpatrując się w gwieździste niebo.
-Dlaczego?- Zapytałam i usiadłam obok.- Nie mów, że jesteś przygnębiona z powodu przegranego zakładu.
-To nie przygnębienie, tylko zaskoczenie. To bardzo szybko mija.
-Ale co?
-Moja młodość. Im bardziej próbuję ją zatrzymać, tym bardziej wymyka mi się z rąk. Nic nie może tego powstrzymać.
-Daj spokój, Nikki.- Chwyciłam ją za dłoń.- Jesteś cudowna i zawsze taka będziesz.
-W tym tkwi, problem. Nie zestarzeję się, Olivio.
-O czym ty znowu mówisz?
-Odkąd byłam dzieckiem, zawsze wiedziałam, że nie dożyję czterdziestu lat.- Jej wzrok zatrzymał się na mnie.
-To śmieszne.
-Ale prawdziwe.- Dokończyła.
-Nikki, to tylko twoje wymysły. Może coś ci się kiedyś przyśniło.
-Nie. To nic złego, Olivio. Właściwie uważam, że to dar. Zdziwi cię na pewno fakt, że doceniam wszystko, co mam, bardziej niż każdy inny. Nigdy nie spodziewałam się, że moje życie minie tak szybko.
-Wiesz co?- Wstałam i chwyciłam ją za rękę.- Kiedyś śniło mi się, że razem, za 30 lat, będziemy pić wino w tutejszych karczmach, a mężczyźni nadal będą się za nami oglądać.
-Skoro tak mówisz.- Powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
Później poszłyśmy do mnie i razem wypiłyśmy butelkę wina.
**********************************
-Czy to nie dziwne? Wiedziała, że młodo umrze.- Stwierdziła Emma.
-To uświadomiło mi, że niewiele o niej wiedzieliśmy.- Odpowiedziała Olivia.- Choć jej słabość do mężczyzn nadal została. Kiedyś widziałam jak pisze list miłosny, który nie był adresowany do jej męża.
-Moja mama nigdy nie miała żadnego kochanka.- Wtrącił się Charlie.
-Jak to udowodnisz? Widziałam przecież list.
Gdy mój syn, chciał pokazać dowód Olivii, do drzwi mojego domu ktoś zapukał.
-Kto to może być?- Zdziwiła się Theresa- żona mojego brata i podeszła do drzwi.
Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna, z krótką jasną bródką. Miał na sobie zbroję z Wysp Południowych.
-Witam wszystkich.- Powiedział i uśmiechnął się do Charliego, który natychmiast do niego podbiegł i uściskał go.
-Witaj wujku Matthew.- Odpowiedział i nakazał mężczyźnie usiąść przy stole.- To jest mój wujek. Brat mojego zmarłego ojca.- Przedstawił go wszystkim.
-Mam nadzieję, że zastałem twoją matkę, Charlie. Zbyt późno dostałem zaproszenie na jej urodziny.
-Niestety, ale Nikki nie może z tobą rozmawiać.- Odparł James.
-Dlaczego? Gdzie ona jest?
-Tutaj.- Olivia wskazała na urnę stojącą na stole.
-Nikki nie żyje?- Zapytał zdziwiony.
Wszyscy zebrani w pokoju, wytłumaczyli jak zginęłam. Matthew był bardzo poruszony historią.
-A co się stało z jej mężem?
-Jak wróciłem do domu, już go nie było.- Odpowiedział mój syn.- Na stole leżały różne papiery, z których dowiedzieliśmy się całej prawdy o nim. Prawdopodobnie uciekł, jak najdalej stąd.
Jeszcze przez kilkanaście minut, wszyscy rozmawiali o mojej śmierci. W pewnym momencie, Olivia przypomniała Charliemu ich wcześniejszą rozmowę.
-Wracając do tego, o czym rozmawialiśmy. Masz dowody, na to, że Nikki nie miała kochanka?
Chłopiec podszedł do jednej z szafek i wyjął z niej drewniany kuferek. Otworzył go i wyciągnął kilkadziesiąt zapisanych kartek.
-Czy tak wyglądał ten list, który znalazła pani?- Powiedział, pokazując jedną z kartek.
Olivia potwierdziła skinieniem głowy.
-To nie był jej kochanek.- Kontynuował mój syn.- Miał na imię Bane. Zginął jakiś czas, przed tym jak wróciła do Silden. Pisała do niego listy, których nigdy nie wysyłała, dlatego, że on był…
-… jej prawdziwą miłością.- Dokończyła Emma.
-A ty skąd wiesz?- Zapytała Olivia.
-Chyba nadszedł czas, abym ja coś powiedziała o Nikki.
**********************************
Nigdy nikomu tego nie mówiłam. Moje spotkanie z Nikki miało miejsce dwa lata, po tym jak opuściła Silden. Odwiedziłam ją w jakiejś karczmie, w której mieszkała. Dowiedziałam się u karczmarza, jaki pokój zajmuje i zapukałam do drzwi. Gdy mi otworzyła, była bardzo zdziwiona.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Czego chcesz?
-Chciałabym z tobą porozmawiać, ale lepiej będzie jak wejdziemy do środka.
-No dobrze.- Odpowiedziała i wpuściła mnie do swojego pokoju.
Gdy weszłam, okazało się, że Nikki nie była sama. Przy stole siedział wysoki i umięśniony mężczyzna. Miał długie, jasne włosy, z kilkoma siwymi kosmykami oraz krótką brodę wokół ust. Ubrany był w lnianą koszulę i podobne spodnie, na których nałożona była ćwiekowana, skórzana zbroja.
-Witam.- Powiedziałam do niego.
Odpowiedział mi i uśmiechnął się.
-To jest Emma. Moja znajoma z Silden.- Przedstawiła mnie, Nikki.
-Miło mi poznać. Jestem przyjacielem Nikki. Na imię mi Bane.- Uścisnęłam mu dłoń i usiadłam przy stole, naprzeciwko niego.
-Co cię tu sprowadza, Emmo?- Zapytała w końcu, Nikki.- Czyżbyście za mną zatęsknili w Silden?
-To osobista sprawa.- Powiedziałam cicho i spojrzałam na Bane’a.- Chciałabym porozmawiać z tobą w cztery oczy.
-Jeśli chcecie, to mogę wyjść.- Powiedział mężczyzna, wstając.
-Nie. Nie wychodź.- Nikki chwyciła go za rękę i ściągnęła z powrotem na krzesło.- Emmo, jeśli chcesz ze mną porozmawiać na jakiś bardzo prywatny temat, to możesz śmiało mówić. Ufam Bane’owi i zaręczam za niego, że nie zdradzi nikomu naszej rozmowy. Prawda, Bane?
-Oczywiście.- Odparł i uśmiechnął się .
-Dobrze. Może od razu skupię się na celu mojej wizyty.- Stwierdziłam i przeszłam do opisywania mojego problemu.- Nikki, zapewne pamiętasz to, co zawsze pragnęłam osiągnąć, lecz nie dane mi było tego otrzymać. Przyjechałam tu po to, aby dowiedzieć się, czy możesz coś na to poradzić?
-Chyba nie mówisz o tym, że nie możesz mieć dzieci?
Spuściłam głowę i odpowiedziałam twierdząco.
-Widzisz, Bane, jakie ludzie mają tragedie.- Zwróciła się do przyjaciela.- Na szczęście, nam nic takiego się nie przytrafia.
Nagle, ja oraz Bane spojrzeliśmy na Nikki, z dość wielkim zdziwieniem. Zauważyła, że coś jest nie tak i natychmiast się poprawiła.
-O, nie!- Zaprzeczyła.- Nie zrozumcie tego źle. Na szczęście, nie jestem w ciąży i nigdy nie zamierzam być. Wracając do twojej prośby, Emmo. Wymagasz ode mnie niemożliwego. Nie jestem w stanie ci pomóc.
-Przecież znasz się na tych różnych miksturach.
-Aż tak zdolna nie jestem.- Stwierdziła Nikki i wyjęła z torby jakąś książkę i zaczęła ją przeglądać.
-Przecież masz tą zdolność po swojej babce. Ona potrafiła wszystko. Na pewno, istnieje jakaś mikstura na mój problem.
Nikki zatrzymała się na pewnej stronie i przysunęła książkę bliżej mnie.
-Ta mikstura może ci pomóc.- Powiedziała wskazując na jedną z kartek.- Niestety, przygotowałam ją kiedyś dla mojej kuzynki, która ma identyczny problem, lecz na niej nie zadziałał. Nie chcę rozbić ci fałszywych nadziei, ale szanse powodzenia są nikłe.
-Rozumiem, ale i tak chcę tego spróbować.
-To twoja decyzja. Jest tylko jeden problem. Ten eliksir jest dość drogi.
-O to się nie martw. Zapłacę każdą cenę.
-Nie musisz nic płacić.- Odparł Bane, który siedział do tej pory cicho.- Nikki zrobi to za darmo. W ramach przyjaźni.
-Co?- Zapytała zdziwiona złodziejka. Wybacz mi, Emmo, ale muszę porozmawiać z Bane’m na osobności.
Oboje wyszli za drzwi, myśląc, że nie usłyszę ich rozmowy. Tak jednak nie było. Słyszałam każde ich słowo.
-W ramach przyjaźni?!- Nikki była lekko zdenerwowana.- Niby jakiej przyjaźni?
-Wybacz, nie sądziłem, że tak gwałtownie zareagujesz.- Odparł, bardzo spokojnie, Bane.- Sądzę jednak, że nie powinnaś brać od niej zapłaty. Przejechała taki kawał drogi.
-Nie mam zamiaru jej niczego darować. Zwłaszcza po tym, co razem z tą bandą mi zrobiła.
-A co ci zrobili?
-Wygnali mnie z Silden!- Krzyknęła.- To przez nich musiałam wyjechać z miasta. To przez nich musiałam, przez cały rok, tułać się po Varancie i w końcu trafiłam do tej okropnej karczmy.
-Okropnej?- Zapytał zdziwiony.- Jeśli uważasz tą karczmę za okropną, to dlaczego nadal tu jesteś?
-Tylko ze względu na ciebie, Bane.- Nikki uspokoiła się.- Gdyby nie ty, dawno już bym opuściła to miejsce.
Nic później już nie mówili. Gdy wrócili do pokoju, zauważyłam, że trzymali się zza rękę.
-Nie musisz nic płacić, Emmo.- Odparła Nikki i podeszła do kufra stojącego przy łóżku. Wyjęła z niego butelkę z miksturą i podała ją mnie.- Masz szczęście, że został mi jeden. Kobieta, która to zamówiła nie zgłosiła się. Jej strata.- Dodała.
-Tak ci dziękuję, Nikki.- Powiedziałam, ściskając ją.- Będę ci dłużna do końca życia.
Następnie pożegnałam się z Bane’m i razem z Nikki udałam się do wyjścia. Po drodze do stajni, zamieniłyśmy kilka zdań.
-On nie jest tylko przyjacielem. To ktoś więcej. Widzę, że bardzo go kochasz.- Odparłam.
-Skąd to wiesz?
-Tego nie da się nie zauważyć. Od bardzo dawna, nie widziałam cię takiej szczęśliwej. Mam nadzieję, że on czuje do ciebie to samo?
-Na pewno.- Odparła.
Po chwili, weszłyśmy razem do stajni i gdy dosiadłam już swojego konia, Nikki poprosiła mnie jeszcze o to, abym nigdy nie wyjawiła tego, że razem rozmawiałyśmy. Obiecałam to jej i odjechałam.
**********************************
-Nigdy nie widziałam kogoś tak zakochanego.- Mówiła dalej Emma.- Ona, bez przerwy, była w niego wpatrzona.
-Szkoda, że tak to się skończyło.- Odparł cicho Charlie.
-Pomijając ten temat. Co się teraz stanie z tobą Charlie?- Zapytał Matthew.
-Będę musiał zamieszkać u rodziny.
-Na pewno, nie u mnie!- Wykrzyknął James.- Już kiedyś u nas mieszkałeś.
-Jeśli go nie chcecie, ja mogę się nim zaopiekować.- Zaproponował Matthew.
-Naprawdę? Zrobiłbyś to wujku?- Charlie był zaskoczony propozycją. Zresztą jak każdy.
-To twoja decyzja. Zrobisz jak uważasz.
W taki oto sposób, Charlie postanowił razem z bratem Masona, opuścić Silden i udać się na Wyspy Południowe. Po chwili, wszyscy powrócili do wcześniejszego tematu. Moi najbliżsi wspominali mnie jeszcze przez długi czas, aż w końcu musiał nadejść moment, aby się ze mną ostatecznie pożegnać. Mój syn poprosił, aby rozsypać moje prochy w miejscach, związanych ze mną. Tak też się stało. Emma, Belgar, Olivia i Charlie rozdzielili moje prochy miedzy siebie.
-Dlaczego w ogóle chciała, abyśmy rozsypali jej prochy?- Zapytał Belgar.
-Kiedyś poprosiła mnie, o to.- Odpowiedział Charlie.- Nie chciała, aby ktoś wyczytał z nagrobka, ile ma lat. Jak sami wiecie, moja matka nie lubiła tego tematu.
-Może powinniśmy coś powiedzieć, zanim to zrobimy?- Zaproponowała Olivia.
-Świetny pomysł.- Potwierdziła Emma.- Niech każdy powie jedno słowo określające Nikki. Tylko jedno.
-To trochę ciężko opisać osobę jednym określeniem.- Stwierdził Belgar.- No dobrze, zacznę pierwszy. Nikki była najodważniejszą kobietą jaką znałem.
-Była też najlepszą matką, jaką mogłem mieć.- Odparł Charlie.
Emma przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Była także zjawiskowo piękna.- Powiedziała.
Pozostała tylko Olivia, która nie mogła wymyśleć czegoś odpowiedniego.
-Olivio.- Zaczął Belgar.- Jakie są twoje ostatnie słowa dla Nikki?
W końcu, dziewczyna odparła:
-Nikki była jedyna w swoim rodzaju.
Wszyscy uśmiechnęli się delikatnie.
- A więc już czas.- Odparł mój syn i cała czwórka, rozdzieliła się w różnych kierunkach.
I tak oto, Silden stało się ostatecznym miejscem mojego pochówku. Moje prochy zostały rozsypane wśród drzew, które dawały mi cień, przy wodospadzie, który podziwiałam, przy rzece, która mnie zawsze uspokajała oraz na łąkach, po których spacerowałam. Kiedy moi bliscy zakończyli pożegnania, powoli czułam jak na zawsze opuszczam ten świat. Opuszczam to wszystko, co było mi bliskie. To, co osobno było takie zwykłe, ale w połączeniu tworzyło moje życie. Życie, które było jedyne w swoim rodzaju. Powiem wam coś. Wcale nie jest tak trudno umrzeć, gdy wiesz, jak żyłeś. A ja żyłam. Oh, jak ja żyłam!

wtorek, 26 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział VII "Zakończenie?"

*****************4 lata po opuszczeniu karczmy*****************
W końcu nastał dzień, na który mieszkańcy Silden czekali już od miesięcy. Jedna z mieszkanek postanowiła urządzić przyjęcie urodzinowe. Każdy był podekscytowany nadchodzącym wydarzeniem, bowiem było to pierwsze przyjęcie urodzinowe, które kiedykolwiek zorganizowała jubilatka. Mimo, że większość miasteczka przygotowała się na zabawę, tylko część z nich zostało zaproszonych.
Od samego rana, obok jednego z domów zaczęto stawiać wielki namiot. Od czasu do czasu, kręciła się obok niego jubilatka, pilnując, aby wszystko było jak najbardziej idealne. W pewnym momencie, do namiotu wbiegł Charlie.
-Mamo!- Zawołał.- Mam listę wszystkich gości, którzy zaakceptowali twoje zaproszenie.
-Świetnie.- Nikki podbiegła do syna i chwyciła listę.- Hm. Chyba nikogo nie zabraknie.
-Otóż jedna osoba zrezygnowała.- Odpowiedział chłopiec.- Pani Amanda jest w zbyt ciężkim stanie, aby przyjść.
-Cóż, choruje już od ponad miesiąca.-Stwierdziła kobieta. Z jej twarzy zniknął uśmiech.- Mam tylko nadzieję, że wyzdrowieje.
-Na pewno. Wczoraj przyjechała jej wnuczka, pamiętasz ją? Powiedziała, żebym zrobił sobie wolne.- Piętnastolatek skierował się do wyjścia, lecz w pewnym momencie zatrzymał się.- Pani Amanda powiedziała, abyś do niej jeszcze dziś zajrzała.
-Dobrze. Odwiedzę ją.- Odpowiedziała Nikki i powróciła do nadzorowania przygotowań.
Minęło wiele godzin, aż wszystko było przygotowane i późnym popołudniem zaczęli zbierać się goście. Nikki ubrana w białą, smukłą suknię z długimi rękawami, stała przy wejściu do namiotu i witała się z każdą zaproszoną osobą. Wśród gości byli: Emma ze swoim mężem i dwójką dzieci, Olivia również z mężem, Belgar, który miesiąc wcześniej powrócił do Silden, zarządca miasta oraz jego żona, brat Nikki- James z żoną Theresą i dziećmi- Benjaminem i Alexandrą oraz wielu innych. Powitania i składanie życzeń nie trwały dość długo i w końcu wszyscy zasiedli do stołów. Nikki siedziała przy stole, stojącym na podwyższeniu, żeby każdy mógł dokładnie widzieć jubilatkę. Obok kobiety siedział jej mąż, a tuż obok Charlie. W pewnym momencie, była złodziejka wstała i poprosiła o chwilę uwagi.
-Dziękuję wszystkim za przybycie na to wspaniałe przyjęcie!- Zaczęła swoją przemowę.- Wielu z was, na pewno się zdziwiło, gdy dowiedzieliście się, że urządzam to przyjęcie urodzinowe. Nigdy nie przepadałam za urodzinami, lecz odkąd tu wróciłam, rozpoczęłam zupełnie nowe życie. Długo nad tym myślałam, aż w końcu zdecydowałam się, abyście razem ze mną świętowali ten dzień.- Nagle rozległy się oklaski.- Z całego serca wam dziękuję. Kto by kiedyś przypuszczał, że spotkamy się tutaj na moich urodzinach? To moje dwudzieste…- W pomieszczeniu zaległa głucha cisza. Wszyscy byli zdziwieni wypowiedzią Nikki.-… piąte.- Dokończyła jubilatka, lecz reakcja gości, nadal była identyczna.- Dobrze, trzydzieste, ale to moje ostatnie słowo.- Zaśmiała się i uniosła kielich z winem.- Za dzisiejsze przyjęcie!
Wszyscy wznieśli toast i zaczęło się prawdziwe przyjęcie. Część osób od razu zaczęło tańczyć, w rytm muzyki granej przez muzyków. Pozostali zabrali się do spożywania przygotowanego jedzenia.
Po chwili, Charlie przysunął się do matki.
-I tak każdy wie, że kończysz dziś 35 lat.- Powiedział.- Nie musiałaś ukrywać tego przed wszystkimi.
-A niby skąd oni to wiedzą?- Zapytała.
-Kazałaś mi wypisać zaproszenia i wszystko w nich zamieścić.
Nikki zdziwiła się odpowiedzią.
-Chodziło mi o datę i miejsce przyjęcia. No dobrze.- Westchnęła.- Wróćmy do przyjęcia.
Wszyscy bawili się w najlepsze. Nikt nie sądziłby, że może stać się coś złego. W pewnym momencie, do namiotu wbiegła Bella- wnuczka pani Amandy. Podbiegła do Charliego, który zajęty był rozmową ze swoim kuzynem Benjaminem.
-Gdzie twoja matka?- Zapytała dość nerwowo.
-Tańczy ze swoim mężem. Tam.- Wskazał chłopiec.
Bella natychmiast przerwała zabawę Nikki.
-Musisz ze mną iść!
-Coś się stało?- Zapytała była złodziejka.
-Moja babcia. Jest z nią coraz gorzej. Chce się z tobą zobaczyć.
Nikki zaniepokoiła się sytuacją i razem z dziewczyną opuściła przyjęcie i skierowała się do domu pani Amandy. Gdy obie znalazły się już w środku, Nikki zobaczyła swoją sąsiadkę leżącą w łóżku.
-Pani Amando, wszystko w porządku?- Zapytała Nikki, dotykając jej dłoni. Niestety kobieta nie odpowiadała. Bella podeszła do babci i nachyliła się nad nią.
-Tylko nie to!- Wykrzyknęła.- Ona nie żyje!- Dziewczyna zaczęła płakać.
Nikki była tak bardzo wstrząśnięta tą sytuacją, tak bardzo, że nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Podeszła do Belli i objęła ją ramieniem.
-Bardzo ci współczuję, moja droga.- Powiedziała.- Chcesz, abym z tobą została?
-Nie. Idź do swoich gości. Chce pobyć trochę sama.
Nikki zostawiła płaczącą dziewczynę i udała się do namiotu, w którym miało miejsce przyjęcie. Podeszła do muzyków i nakazała im przestać grać.
-Wybaczcie, że przerywam wam tą zabawę, ale mam bardzo ważną wiadomość do przekazania.- Zaczęła Nikki.- Przed chwilą, dowiedziałam się, że jedna z mieszkanek naszego miasteczka, nasza sąsiadka, pani Amanda, w wyniku ciężkiej choroby, opuściła nas.
Wszyscy przyjęli tą informację ze smutkiem i zaczęli cicho, między sobą, rozmawiać. Na twarzach wielu osób pojawiło się przerażenie.
-Jako, że taka sytuacja miała miejsce, postanowiłam o zakończeniu przyjęcia. Przepraszam was wszystkich. Myślę, że mnie zrozumiecie.
Tak jak powiedziała Nikki, tak się stało. W przeciągu kilku minut, namiot był pusty. Była złodziejka podeszła do swojego męża i Belgara, rozmawiających na temat śmierci sąsiadki.
-Nadal nie mogę w to wierzyć.- Powiedział Belgar.- Że też musiało się to stać akurat dzisiaj?
-Tak, to straszne.- Odpowiedział Brian.
-Kochanie, może odprowadzisz Belgara?- Zapytała Nikki.- Nie będzie przecież sam o tej porze wracał.
Brian zgodził się i razem z myśliwym udał się w kierunku chaty mężczyzny. Gdy Nikki miała już powrócić do domu, podbiegła do niej Bella. W dłoniach trzymała drewniany kuferek.
-To dla ciebie.- Powiedziała.
-Nie potrzeba mi prezentów. Przynajmniej nie po tym, co się wydarzyło.
-To od mojej babci. Przed śmiercią, powiedziała mi, abyś to koniecznie otrzymała.
-Ale co to jest?- Zapytała Nikki, odbierając kuferek.
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedziała cicho Bella.- Wiem tylko, że w środku jest list. Musisz go przeczytać.
Nikki natychmiast udała się do swojego domu. Usiadła przy stole i otworzyła skrzyneczkę. Zaczęła przeglądać wszystko, co się w niej znajdowało. W końcu, miała się dowiedzieć prawdy, która będzie miała tragiczne konsekwencje.
W tym samym czasie, gdy Nikki zaznajamiała się z otrzymanym podarunkiem, jej mąż- Brian, wracał do domu. Po paru minutach, gdy otworzył drzwi, zobaczył ,siedzącą przy stole, żonę, która w jednej dłoni trzymała jakieś papiery, natomiast w drugiej trzymała kielich z winem.
-Coś się stało? Nadal myślisz o pani Amandzie?- Zapytał.
-Jak mogłeś?- Powiedziała cicho.
-Co?
-Wiem o wszystkim. O tobie, Korshaan, mojej babci i amulecie. Jak mogłeś to zrobić?!-Krzyknęła.
-Nikki, nie wiem o czym ty mówisz.
-Nie wiesz?! Przestań kłamać!- Nikki bardziej podniosła głos.- Dlaczego to robiłeś? Byliśmy przecież tacy szczęśliwi.- Uroniła kilka łez, które otarła po chwili swoimi dłońmi.
-Ja tylko…- Zaczął Brian.
-Tylko co?- Przerwała mu Nikki.- Jakiś obcy facet obiecał ci, nie wiadomo ile kasy, za to że przyniesiesz dla niego amulet mojej babci! Amulet, o którego istnieniu nie miałam nawet pojęcia!
-Naprawdę?- Zapytał zdziwiony Brian.
-Przeczytaj to sobie!- Kobieta rzuciła przed niego stary dziennik.- Moja babcia dokładnie opisała, co się stało z amuletem. Po tym jak opuściła Kolonię Karną, wróciła do Myrthany. Potem, z jakimś czarnym magiem, wybrała się na Korshaan. W momencie, gdy była w połowie drogi na tą wyspę, wyrzuciła amulet za burtę, ale on później cały czas do niej wracał. Nie mam pojęcia jak, ale nigdy nie mogła się go pozbyć. I w tym momencie, pojawia się pani Amanda. Gdy moja babcia wróciła do Silden, spotkała ją. Miała nadzieję, że jeśli go komuś odda na przechowanie, pech, który wisiał nad amuletem, opuści ją. I tak się stało. Moja babcia, w końcu była szczęśliwa. Razem z Amandą zawarły umowę, w której to amulet miał być strzeżony przez Amandę i w odpowiednim momencie przekazany mojej matce lub mnie samej. Nie spodziewałeś się tego?
-Nikki, wybacz mi, ale ja nie miałem pojęcia.- Zaczął cicho Brian.
-Teraz mnie przepraszasz?! Myślisz, że to wystarczy. Nawet po tym, jak próbowałeś mnie zabić. To koniec, Brian. To się musi teraz skończyć.- Nikki wstała i udała się w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Po strażników. Oni muszą zrobić z tobą porządek.
Brian gwałtownie wstał i podbiegł do Nikki. Chwycił ją za rękę i przycisnął do ściany. Jego ręce znalazły się na szyi kobiety.
-Co ty wyprawiasz?- Zapytała przerażona.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Jego dłonie powoli się zaciskały, a Nikki nie mogła uwolnić się z jego uścisku. W pewnym momencie, Brian rozluźnił dłonie, a jego żona zdążyła uciec. Mężczyzna zrozumiał, że to nie jest wyjście z sytuacji. Nadal istniała część niego, która naprawdę kochała Nikki. Brian oparł się o ścianę i zsunął się na podłogę.
W tej samej chwili, Nikki wybiegła z domu i skierowała się do stajni, w której znajdował się koń. Kobieta dosiadła go i popędziła w kierunku strażnicy. Niestety, w momencie, gdy miała skręcić w jedną z uliczek, na drogę wyskoczył jakiś obcy mężczyzna, który wystraszył konia. Zwierzę stanęło na tylnych kopytach, a sama Nikki wylądowała na ziemi. Niestety, ale przy upadku, uderzyła głową o dość duży głaz. Straciła przytomność.
Tak. Życie pełne jest przykrych zdarzeń, które przytrafiają się nam w najmniej oczekiwanych momentach. Nie zawsze kończą się one tragicznie, lecz ciągle pojawia się jedno i to samo pytanie: Czy przeżyjemy?

poniedziałek, 25 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział VI "Samotność"

Amanda. Cóż mam o niej powiedzieć? W każdym mieście i wiosce znajdzie się jakaś wścibska kobieta, która za wszelką cenę, chce dowiedzieć się wszystkiego o życiu swoich sąsiadów. Tym kimś w Silden jest pani Amanda. Jednakże nie zawsze taka była. Jej charakter zmienił się tuż po wczesnej śmierci męża. Utrzymanie całego domu i dwójki dzieci spadło na jej barki. Ledwo wiązała koniec z końcem. Sytuacja poprawiła się nieco, po ślubie córki, która wyjechała z mężem na Wyspy Południowe. Pomimo, że Amanda bardzo dobrze radziła sobie z domem, spotkała ją kolejna tragedia. Jej syn został zamordowany. Została sama. Córka, której bardzo dawno nie widziała, odwróciła się od niej. Jedyną osobą, na którą może liczyć pani Amanda jest jej wnuczka- Bella.
*****************3 lata po opuszczeniu karczmy*****************
Od ostatnich wydarzeń minęło ponad półtora roku. W życiu mieszkańców Silden wiele się zmieniło. Emma, razem z mężem, popadła w kłopoty finansowe. Olivia i Mat- syn właściciela jednego ze sklepów alchemicznych w Geldern, który czasami pracował dla Nikki, pobrali się i zamieszkali tuż obok byłej złodziejki. Belgar opuścił Silden i wyruszył w nieznanym dla nikogo kierunku. Natomiast pani Amanda, za namową Charliego, zaczęła prowadzić własne śledztwo w sprawie męża Nikki. A co wydarzyło się u Nikki? Zaczęła mieć problemy z dorastającym synem. Pomiędzy nią, a czternastolatkiem nigdy nie dochodziło do większych kłótni.
Pewnego wczesnego ranka, pani Amanda wyszła na ganek własnego domu. Było cicho i spokojnie. Kobieta zaczęła rozglądać się wokoło, a jej wzrok zawsze zatrzymywał się na domach swoich najlepszych sąsiadek. Przypominała sobie najlepsze chwile jakie ze sobą spędzili. Jej rozmyślania przerwał czyjś głos. Amanda obejrzała się i zobaczyła Charliego.
-Nie przeszkadzam.- Zapytał chłopiec.
-Nie, oczywiście, że nie. Co tu robisz, tak wcześnie?
-Śledziłem mojego ojczyma. Wyszedł jakąś godzinę temu z domu. Niestety, ale go zgubiłem.
-Ciekawe. Co on może szykować?- Kobieta zamyśliła się.- Próbowałeś przeszukać jego dokumenty?
-Tak i to bardzo dawno temu. Wiem tylko, że teraz trzyma je gdzieś poza domem.
-Dobrze, Charlie. Wracaj do domu. Postaram się dziś czegoś dowiedzieć.
Chłopiec opuścił werandę i wrócił do swojego domu. W tym samym czasie, pani Amanda usiadła na ławeczce i zaczęła rozmyślać nad możliwościami poznania tajemnicy męża Nikki.
Kilka godzin później, do drzwi Amandy zapukał pewien mężczyzna. Natychmiast otworzyła i powitała go z uśmiechem.
-Przesyłka dla pani.- Powiedział mężczyzna i podał kobiecie list.
-Dziękuję. Nie spodziewałam się, że tak szybko dostarczycie.- Odpowiedziała pani Amanda, otwierając wiadomość.
-Polecam się na przyszłość.- Odkrzyknął nieznajomy, będąc już na głównej ulicy.
Kobieta wróciła do domu i usiadła przy stole. List, który otrzymała bardzo ją zasmucił. Była to odpowiedź jej wnuczki Belli, na zaproszenie pani Amandy. Dziewczyna odmówiła kobiecie. Resztę dnia, pani Amanda spędziła samotnie w domu. Porzuciła wszystko, co zaplanowała na dzisiejszy dzień. Wieczorem, kobieta usiadła na fotelu i wpatrując się w palący się w kominku ogień, nalała sobie wina do kielicha. Pijąc je, od czasu do czasu, zastanawiała się nad tym, czy jest jeszcze komuś potrzebna. Poprosiła, więc o jakiś znak, na potwierdzenie jej myśli.
Wtem, Amanda usłyszała czyjeś kroki na werandzie.
-Pani Amando? Jest pani tutaj?- Zapytał damski głos. Kobieta, od razu ,go poznała. Był to głos Nikki.- Zostawiła pani otwarte drzwi na noc.- Była złodziejka weszła do środka i zobaczyła swoją sąsiadkę z kieliszkiem wina.
-No proszę! Pije pani wino i nawet mnie pani nie zaprosiła?- Zapytała Nikki.
-Zostaw mnie samą, Nikki.- Odpowiedziała kobieta.
-Coś się stało? Może mi pani wszystko powiedzieć.
Z początku, pani Amanda nie chciała nic powiedzieć, jednak po chwili zmieniła zdanie.
-Minęło dokładnie 15 lat odkąd mój syn zginął i zostałam sama. Bez nikogo z kim mogłabym spędzić trochę czasu.- Kobieta była bardzo przygnębiona.- Została mi tylko wnuczka, która i tak rzadko mnie odwiedza.
Nikki chwyciła stojące przy drzwiach krzesło i ustawiła je obok fotelu, na którym siedziała pani Amanda.
-Tak. Pamiętam tą zbrodnię.- Powiedziała Nikki siadając na krześle.- Straciłam wtedy ojca. Jakiś czas temu, próbowałam pocieszyć Olivię. Też bardzo przeżywała śmierć brata.
-Nikki, ja straciłam swoje dziecko. To coś innego.
-Wiem dokładnie, co pani czuje. To jest to samo uczucie.- Nikki chwyciła kobietę za rękę.
-Skąd możesz to wiedzieć? Miałaś kiedyś drugie dziecko?
-Nie, ale chodziło mi o Charliego.- Odpowiedziała była złodziejka.
-O czym tu mówisz?- Zapytała zdziwiona Amanda.
-Kiedy opuściłam Silden, musiałam go z kimś zostawić. Nie mogłam go wziąć ze sobą.
Nagle pani Amanda wstała i niemal zaczęła krzyczeć na sąsiadkę.
-Jak śmiesz! Ty swoje dziecko oddałaś, ja straciłam. Jak śmiesz w ogóle to porównywać!
-Oddałam Charliego, żeby go chronić.
-A niby przed kim?!
-Przede mną.
W pomieszczeniu zaległa cisza. Pani Amanda usiadła z powrotem w fotelu.
-Nie chciałam, aby poszedł w moje ślady.- Kontynuowała Nikki.- Mój brat i jego żona lepiej by go wychowali. Musiałam się pogodzić z tym, że nie będę mogła być jego prawdziwą mamą.
-Nikki, wybacz mi.- Zaczęła cicho Amanda.- Nie wiedziałam, że to cię skłoniło do takiej decyzji.
-Musiałam zrobić wszystko, aby chronić swoje dziecko. Tak zrobiłaby prawdziwa matka.
Minęło trochę czasu, zanim Nikki opuściła dom pani Amandy. Gdy kobieta w końcu została sama, podeszła do szafy i wyjęła z niej szkatułę, w której znajdował się pewien amulet. Amanda wyjęła go i przyjrzała się jemu dokładnie. „Zgodnie z obietnicą, oddam to twojej wnuczce, ale muszę najpierw wyjaśnić sprawę jej męża.”- Pomyślała i z powrotem go schowała.
Kilka dni później, pani Amanda odwiedziła Nikki w jej sklepie. Była złodziejka zajęta była pisaniem listu. Gdy zobaczyła swoją sąsiadkę, natychmiast przerwała pisanie i schowała list do szuflady.
-Witaj, Nikki. Co tam piszesz?- Zapytała z ogromną ciekawością.
-Nic takiego. List do starego przyjaciela.
-Aha, rozumiem. Wracając do tego, po co tu przyszłam. Potrzebuję pewnych mikstur, oto lista.
-Dobrze. Zaraz je przyniosę. Przechowuję je w piwnicy. Proszę na mnie zaczekać.
Nikki opuściła pomieszczenie, a pani Amanda natychmiast zajrzała do szuflady, do której właścicielka sklepu schowała list.
-No proszę. Jednak wcale się nie zmieniłaś, Nikki.- Powiedziała czytając list.
-To nieładnie tak czytać czyjeś listy.- Odpowiedziała Olivia, która dopiero teraz ujawniła swoją obecność w pomieszczeniu. Dziewczyna wyszła zza regałów stojących na tyle sklepu.
-Olivia! Wystraszyłaś mnie. Zapomniałam, że tutaj pracujesz.
-Niech pani odłoży ten list, tam gdzie jego miejsce.
Kobieta zrobiła tak jak powiedziała Olivia.
-Nie ciekawi cię, co w nim jest?- Zapytała pani Amanda.
Olivia zająknęła się.
-Aha! Ty wiesz, o czym ona pisze!
-Dobrze, dobrze. Wiem, ale proszę nikomu nie mówić.- Odparła dziewczyna. Była pełna obaw, że straci pracę, jeśli Nikki się dowie.
-To będzie nasza mała tajemnica.- Uśmiechnęła się kobieta. Po chwili, wróciła Nikki i przekazała Amandzie mikstury, która zapłaciła za nie i natychmiast wyszła.
Wychodząc ze sklepu, Amanda natknęła się na Charliego. Chłopiec wyglądał na zadowolonego.
-A co się stało, że jesteś taki szczęśliwy?- Zapytała kobieta.
-Dowiedziałem się pewnej rzeczy o moim ojczymie.- Odpowiedział czternastolatek, nie kryjąc radości.
-Opowiadaj!- Zachęciła go Amanda.- Co wiesz?
-Wczoraj poszedłem za nim do jego kryjówki, niedaleko stąd, w jaskini. Gdy wyszedł, zakradłem się tam.
-I co tam znalazłeś?
-Niestety, ale większość jest w niezrozumianym dla mnie języku.- Charlie podał sąsiadce dziennik, który znalazł w kryjówce ojczyma. Amanda zaczęła dokładnie go studiować.
-Muszę mu się lepiej przyjrzeć, chłopcze. Postaram się coś rozszyfrować.- Kobieta opuściła Charliego i wróciła do swojego domu. Położyła dziennik na stole i zaczęła przeglądać kartki. Nagle, jej oczom ukazał się krótki tekst, w znanym dla niej języku. Fragment głosił:” Jest ostatni dzień lata. Jutro wypływam na kontynent. Za wszelką cenę muszę odnaleźć Nikki. Dostałem informacje, że przebywa w pewnej karczmie niedaleko …(nieczytelny tekst)… obiecał, że dostanę tyle złota ile zechcę. (nieczytelny tekst) … zabiję i odzyskam amulet.” Amanda była zaszokowana tym, co przeczytała i natychmiast, schowała dziennik w swojej szafie.
Kilka godzin później, gdy Charlie powrócił do domu, zastał Nikki siedzącą na fotelu w jednym z pokoi.
-Gdzie znowu byłeś?!- Krzyknęła.
-Nieważne! Jestem na tyle dorosły, że mogę chodzić, gdzie i kiedy mi się podoba. To nie twoja sprawa!
Kobieta wstała i podeszła do syna.
-Jak ty się wyrażasz do własnej matki!
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie, tak samo jak kiedyś, jaw ogóle nie obchodziłem ciebie.
-Nie znasz prawdy, więc nie wiesz dlaczego tak zrobiłam!
-Bardzo dobrze wiem!- Chłopiec wbiegł na schody i zniknął na górze.- Wolałaś podróżować po świecie, niż się mną zajmować!
Nikki była bardzo poruszona słowami, jakie wypowiedział jej syn.
-Masz zakaz wychodzenia z domu, Charlie.- Krzyknęła.- Na cały tydzień!

niedziela, 24 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział V "Córka zarządcy"

Olivia- 27-letnia córka zarządcy Silden. To bardzo miła i sympatyczna dziewczyna, lecz nieco rozpieszczona. Od zawsze miała to co chciała, lecz tylko jednego nie mogła zdobyć- męża. Mimo, że tak wielu mężczyzn kręciło się przy niej, żaden nie był wystarczająco interesujący dla Olivii. Zanim Nikki opuściła Silden, Olivia była jej największym wrogiem. Bez przerwy walczyły ze sobą o względy mężczyzn, lecz wygrana zwykle była po stronie Olivii, której atutem nie był tylko wygląd, lecz także wiek. Jest ona bowiem o 5 lat młodsza od Nikki. Cóż mam jeszcze powiedzieć? To na razie wszystko.
*****************Rok i 5 miesięcy po opuszczeniu karczmy*****************
Wieczór. W domu zarządcy miasta, Olivia rozpaliła ogień w kominku i usiadła na fotelu, znajdującym się obok. W dłoniach trzymała książkę, którą zwykle czytała o tej porze. Od czasu do czasu, przyglądała się też płomieniom, które przypominały jej o pewnej tragedii, która miała miejsce 15 lat temu. Siedząc tak w fotelu, wyglądała jak posąg. Jej smutna twarz sprawiała wrażenie, jakby wszelka radość opuściła ją i nigdy nie miała już powrócić. Tak było każdego wieczora.
Wtem do pokoju weszła, wyglądająca na około 50 lat, kobieta, trzymając w rękach tacę, na której znajdowała się filiżanka i dzbanek.
-Proszę, moja droga.- Powiedziała, stawiając tacę na stoliczku.
-Dziękuję, mamo.- Olivia sięgnęła po filiżankę i nalała sobie herbaty, po czym wzięła jeden łyk.- Wiesz, że dzisiaj jest rocznica.- Powiedziała przygnębionym głosem.- Dokładnie 15 lat temu zginął Pavel.
-Mi też jest z tym ciężko, córeczko.- Kobieta przykucnęła przy fotelu i ścisnęła dłoń dziewczyny.- Jednak trzeba żyć dalej. Nic nam go nie wróci.
-A wszystko przez to, że zostawiłam tą świecę w jego pokoju.- Olivia zaczęła płakać.
-Nie mów tak! To nie twoja wina. Nigdy więcej nie obwiniaj się za jego śmierć.
Dziewczyna odstawiła filiżankę i wstała. Podeszła do kominka i wrzuciła jedno polano drewna.
-Nic na to nie poradzę.- Odezwała się.- Zostanie to w moim sercu, aż umrę.
-Nie martw się.- Powiedziała matka dziewczyny, poklepując ją po ramieniu.- Myślę, że musisz w końcu z kimś o tym porozmawiać. Może jutro odwiedzisz Emmę?
-Chyba tak zrobię. Dziękuję ci.- Olivia przytuliła matkę, która chwilę później opuściła pomieszczenie, zostawiając córkę samą. Dziewczyna usiadła ponownie na fotelu i wróciła do czytania książki. Po dwóch godzinach, gdy płomień w kominku zgasł, Olivia usnęła. Obudziła się dopiero rano.
Tak jak zaproponowała jej matka, Olivia udała się do jednej ze swoich przyjaciółek- Emmy. Niestety, kobieta miała zbyt dużo obowiązków na głowie, aby poświęcić parę chwil córce zarządcy Silden. Dlatego też, dziewczyna skierowała się do domu pani Amandy- 61-letniej sąsiadki Nikki. Zapukała do drzwi, lecz znów jej propozycja rozmowy została odrzucona. Pani Amanda nie czuła się najlepiej. Przeprosiła dziewczynę i zamknęła drzwi. Pozostała więc ostatnia osoba, z którą mogłaby pogawędzić. Nikki!
-Dlaczego zawsze ona?- Pomyślała dziewczyna. Jej niechęć do byłej złodziejki nadal była wyczuwalna, jednak trochę osłabła po powrocie Nikki do Silden.
Olivia udała się do jej sklepu, który okazał się być zamknięty. Dziewczyna poczuła lekką ulgę na sercu. Gdy już miała się zawrócić, z domu wyszedł Charlie.
-Dzień dobry. Pani do mamy?- Zapytał.
-Tak. Nie ma jej?
-Wyszła. Powinna być za godzinę. Mam jej coś przekazać jak wróci?
-Nie, nie trzeba. Dziękuję za informację, Charlie.
Olivia pożegnała się z chłopcem i postanowiła pójść na spacer. Jako miejsce docelowe wybrała skraj lasu, niedaleko wodospadu. Kiedy była już na miejscu, usiadła nad rzeczką i wpatrywała się w wodę. Jej rozmyślenia przerwał szelest, dobiegający zza krzewów. Olivia odwróciła się i, po chwili, zauważyła wychodzącą z lasu Nikki. Tak jak w przypadku spotkania się Nikki z Emmą i Belgarem, miała ona na sobie swoją brązową pelerynę z kapturem, a w dłoniach trzymała koszyk z ziołami.
-Witaj, Olivio.- Powiedziała, delikatnie się uśmiechając.- Co tutaj robisz?
-Chciałam pobyć trochę w samotności. Szukałam  kogoś do rozmowy, lecz każdy był czymś zajęty. Byłam nawet u ciebie.
-A o czym chciałaś porozmawiać?- Zapytała Nikki, siadając obok dziewczyny.
-Pamiętasz to, co wydarzyło się 15 lat temu?
-Ach, to! Cały czas o tym myślisz?- Właścicielka sklepu alchemicznego objęła ramieniem Olivię.- Nie powinnaś zamartwiać się takimi rzeczami. To może mieć negatywny wpływ na twoje zdrowie.
-Ale z roku na rok czuję się coraz gorzej.- Odpowiedziała cicho dziewczyna.- Czuję się winna za śmierć mojego brata.
-Współczuję ci, ale musisz o tym zapomnieć.
-Zapomnieć? Tego nie da się zapomnieć. Nawet nie wiesz jak się czuję.
-Jednak wiem. Pamiętasz Masona?- Zapytała Nikki.- Przez cały czas czułam się winna jego śmierci. Jakbym nie wyjechała do Bakareshu, Mason nie szukałby mnie i nadal by żył. Wiele lat minęło zanim pogodziłam się z jego śmiercią.- Kobieta na chwilę zamilkła. W tym czasie, Olivia uważnie przyglądała się przyjaciółce.- Dwa lata temu też kogoś straciłam.- Zaczęła dalej Nikki.- Trochę obwiniałam się o jego śmierć, lecz uświadomiłam sobie, że nie ma to sensu. I tak, nic go nie przywróci. Pogodziłam się z tym.
-Wybacz mi, Nikki. Nie wiedziałam, że tyle przeszłaś.
-Nic nie szkodzi, moja droga.- Nikki chwyciła dłoń dziewczyny, po czym wstała.- A teraz chodź. Zapraszam cię do siebie.
Obie kobiety wróciły razem do Silden, gdzie wstąpiły do sklepu Nikki. Olivia cały czas nie była w najlepszym nastroju. Była złodziejka sięgnęła po pewną miksturę z półki i podała ją dziewczynie.
-Co to jest? Jakiś eliksir?- Zapytała Olivia, która wolała unikać wszelkiego rodzaju magii i alchemii. Za bardzo bała się ich skutków.
-Myślisz, że cię otruję? Nie. To zwykłe wino.- Nikki wyjęła spod lady dwa kielichy i otworzyła butelkę.- Właściwie nie takie zwykłe, pochodzi ono z Korshaan. Moja babcia, która kiedyś tam była, przywiozła je.- Kobieta po chwili nalała wina do kielichów.- Twoje zdrowie, Olivio.
Napiły się i obie spoczęły przy stoliku, znajdującym się przy oknie. Olivia, przez dłuższą chwilę, wpatrywała się w pusty kielich.
-Kiedyś myślałam, że nie dam rady.- Zaczęła Nikki.- Śmierć mojego ojca i Masona, w tak krótkim czasie, spowodowała, że postanowiłam odciąć się od całego świata. Dobrze, że pogodziłam się z tym, inaczej nie byłoby mnie tutaj.
-O czym ty mówisz?
-Nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale chciałam sobie zrobić krzywdę. Na szczęście był ktoś przy mnie i dzięki temu, że z nią porozmawiałam, uświadomiłam sobie, że nie ma to sensu.- Nikki chwyciła dłoń Olivii.- Dlatego ja teraz chcę ci pomóc. Pomóc w tym, abyś nigdy więcej nie myślała o tym.
-Dziękuję ci.- Wyszeptała Olivia.- W tak ciężkim dla mnie okresie, cieszę się, że mogę z kimś porozmawiać. Z kimś takim jak ty.
Nikki uśmiechnęła się i ponownie nalała wina do kielichów.
-Wiem, co może ci pomóc!- Wybuchnęła nagle Nikki.
-Co takiego?
-Musisz się czymś zająć. Znajdź jakieś hobby, pracę lub coś takiego. Najlepiej, aby nie przypominało ci brata. Mów, co lubisz robić?
Olivia zaczęła się zastanawiać.
-Właściwie to nie wiem. Całe życie byłam wyręczana. Nigdy nie pracowałam. Zawsze miałam to, co chciałam. Nie wiem czy nadaję się do czegokolwiek?
-Na pewno coś ci znajdziemy.- Odrzekła Nikki i wyszła przed sklep. Po chwili, zawołała Olivię.- Emma mi wspominała, że potrzebują kogoś w młynie.
-Żartujesz sobie, Nikki? Mam przerzucać worki? Poza tym cała się ubrudzę.
-To może poszukamy czegoś u rybaków?
-Nie będę spędzała całych dni w tym smrodzie!- Wykrzyknęła Olivia.- Widzisz. Do niczego się nie nadaję.
Nikki nie odpowiedziała. Pogrążona była we własnych myślach. Po jakimś czasie, zaczęła:
-Wiem! Możesz pracować u mnie jako sprzedawca. Przyda mi się ktoś do pomocy.
-Naprawdę?- Dziewczyna uścisnęła byłą złodziejkę.- Jesteś wspaniała. Kiedy mogę zacząć?
-Hm.- Zamyśliła się Nikki.- Może jutro rano? Będę musiała wybrać się po pewne zioła, które rosną dość daleko stąd. Przydałoby się, aby ktoś otworzył sklep.
-Pewnie. Możesz na mnie liczyć.
Kobiety rozmawiały jeszcze ze sobą jakiś czas. Nikki oprowadziła Olivię po pomieszczeniu i wytłumaczyła, co gdzie leży.
- Bardzo się zmieniłaś, odkąd wróciłaś do Silden.- Powiedziała nagle Olivia, uśmiechając się do byłej złodziejki. Nikki odwzajemniła uśmiech i kontynuowała zapoznawanie Olivii ze sklepem.
Następnego ranka, Olivia zjawiła się w swoim nowym miejscu pracy. Nikki już na nią czekała, chcąc jak najszybciej wyruszyć w podróż. Podziękowała Olivii za przyjście i opuściła sklep. Gdy Nikki zniknęła, Olivia zaczęła rozglądać się dokładnie. Podeszła do lady i, z czystej ciekawości, zajrzała do szuflady. W środku znalazła niedokończony list, który natychmiast zaczęła czytać. Była bardzo zdziwiona jego treścią. Okazało się, że był to list miłosny.
-Nikki, czy to prawda?- Pomyślała.- Naprawdę masz kochanka?- Tak szybko jak wyjęła list, schowała go i wróciła do swoich obowiązków.

sobota, 23 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział IV "Łowca"

Belgar- jeden z myśliwych, zamieszkujących Silden, a właściwie jego obrzeża. Jego ojciec był bardzo szanowaną i powszechnie lubianą osobą, ze względu na swoje myśliwskie osiągnięcia. Belgar, tak samo jak jego ojciec, zna lasy okalające Silden, jak mało kto. Przeważnie nie przychodzi do miasta, lecz wyjątkiem są takie sytuacje jak: sprzedaż tego, co upolował lub spotkania z niektórymi mieszkańcami- Emmą i Olivią oraz ze swoim najlepszym przyjacielem Jamesem- bratem Nikki. Jest on człowiekiem bardzo spokojnym i nie skorym do bójek. W przeszłości, Belgar był zainteresowany Nikki. Jej brat próbował ich kiedyś zeswatać, lecz nie udało się to. To chyba wszystko, co trzeba o nim wiedzieć. Powróćmy do opowieści.
********************Rok po opuszczeniu karczmy********************
Nastał świt. O tej porze większość mieszkańców jeszcze śpi. Jednym z nielicznych jest właśnie Belgar. Dzień w dzień wyrusza na polowanie do pobliskich lasów. Podczas jednej z takich wypraw przeżył cos czego nigdy nie zapomni. Zdarzyło się to pewnego słonecznego ranka. Belgar, trzymając napięty łuk, obserwował stado jeleni. Gdy już miał wypuścić strzałę, usłyszał czyjeś głosy dobiegające z doliny, znajdującej się niedaleko. Mężczyzna zrezygnował z polowania i podkradł się do miejsca, skąd dobiegał hałas. Zauważył, że w pobliżu jaskini paliło się ognisko, wokół którego porozwalane były różne przedmioty. Pierwszą myślą jaka pojawiła się Belgarowi w głowie byli bandyci, lecz niestety było to coś gorszego. Z jaskini wyszła dwójka orków i usiadła wokół paleniska.
-Gdzie on jest?!- Krzyknął jeden z orków. – Miał być tu wcześniej!
-Czekaj Tharok! W pobliżu mieszkają Morry! Musi uważać!- Odkrzyknął Umbras.
Ich rozmowa trwała, aż do momentu przyłączenia się trzeciego towarzysza i nie była za bardzo interesująca. W momencie, gdy Belgar chciał już wrócić do polowania, zauważył, trzeciego orka niosącego upolowanego jelenia.
-Nareszcie!- Krzyknął Tharok.- Dawaj go tutaj, Barrock! Jestem głodny!
-Nie krzycz, bo nic ci nie zostawię!
-Cisza!- Krzyknął Umbras.- Czujecie to? Nie jesteśmy tu sami.
W tym momencie, Belgar zdał sobie sprawę, że orkowie wiedzą o jego obecności. Zaczął się wycofywać, lecz nieprzyjaciele zauważyli go.
-Tam jest! Łapcie go!
Pościg za myśliwym zaczął się. Mężczyzna uciekał, co sił w nogach, jednak orkowie nie byli wcale tacy wolni, jak myślał Belgar. Na szczęście udało mu się ich zgubić. Ukrył się w niewielkim zagłębieniu na pobliskiej polanie, w nadziei, że nie znajdą go tutaj.
Nasłuchując, czy nikt się nie zbliża, Belgar postanowił wyjrzeć z ukrycia. W polu widzenia nie widział żadnego orka. Podniósł się i otrzepał z ziemi i, gdy chciał wrócić do Silden, usłyszał szelest dobiegający z zarośli. Myśliwy wyjął łuk i wycelował w poruszające się krzewy. Ku jego zaskoczeniu, z zarośli wyszła Nikki. Ubrana była w białą, delikatną koszulę, skórzaną kamizelkę oraz spodnie. Miała na sobie brązową pelerynę z kapturem, a w dłoni trzymała koszyk, wypełniony różnego rodzaju ziołami.
-Wystraszyłam cię, Belgarze? – Zapytała i uśmiechnęła się delikatnie.
-Na Innosa! Nikki, cieszę się, że to ty. Musimy się ukryć. Natychmiast!
-Ukryć? A co się stało?
-Orkowie! To się stało! Trójka zwiadowców. Mają obóz niedaleko. Musimy zawołać straże.
Nikki była lekko przerażona informacją.
-Orkowie? W tych lasach? Co oni mogą tutaj robić?
-Nie mam pojęcia.- Mężczyzna chwycił kobietę za rękę.- Chodźmy.- Pobiegli razem w kierunku Silden.
Niestety, gdy już mieli wyjść z lasu, przed nimi pojawił się ork.
-A gdzie się wybieracie, Morry?- Zapytał, śmiejąc się głośno i trzymając swój topór skierowany na parę.
-No i co my teraz zrobimy?- Szepnął Belgar do Nikki.
-Cicho!- Krzyknęli dwaj orkowie, stojący tuż za nimi.- Tharok, zwiąż ich.
Gdy ork podszedł do Nikki, chcąc ją związać, kobieta wyciągnęła zza pasa fiolkę i szybkim ruchem rozbiła ją o kamień. W ciągu kilku sekund, miejsce, w którym się znajdowali, pokryła gęsta mgła. Orkowie byli zdezorientowani.
-Uciekaj!- Krzyknęła Nikki i po chwili, razem z Belgarem, znalazła się na polanie, znajdującej się przy wodospadzie.
-Uf.- Westchnął myśliwy.- Gdyby nie ty, to było by po nas.
-Nie ma sprawy. Musimy ostrzec straż.
Nagle, kilka centymetrów od twarzy Nikki przeleciał bełt. To znów byli orkowie.
-Schyl się!- Krzyknął Belgar, pociągając do ziemi przyjaciółkę.
-Musimy albo uciec do Silden, albo walczyć.- Stwierdziła Nikki.- Co wybierasz?
-Masz przy sobie jakąś broń?- Zapytał.
-Nigdzie się bez niej nie ruszam.- Powiedziała, uśmiechając się.
Belgar wyciągnął łuk i wycelował w orka z kuszą, stojącego na dużym głazie. Jako, że nie był on kiepskim łucznikiem, nie chybił, a przeciwnik padł.
-A gdzie pozostała dwójka?- Zapytała Nikki, ściskając w dłoniach sztylety.
-Zaraz się okaże.
Tak, jak powiedział Belgar, tak się stało. Umbras i Barrock wybiegli zza pagórka. Myśliwy wyciągnął swój jednoręczny miecz, którego rzadko używał i skierował go ku biegnącemu, w jego stronę, Umbrasowi. W tym czasie, Nikki pobiegła w kierunku wodospadu i zatrzymała się nad brzegiem jeziorka.
-I tak cię złapię!- Wykrzyknął Barrock, biegnąc za byłą złodziejką.
-Może i jestem słabsza, ale za to zwinniejsza i sprytniejsza.
-Zaraz to sprawdzimy.- Ork był już kilka kroków od Nikki i zamachnął swoim toporem. Kobiecie udało  się odskoczyć, lecz przeciwnik jednym wielkim krokiem znalazł się tuż przed nią. W momencie, gdy już miał uderzyć, poczuł ostrze w swoim ciele. To Belgar, po rozprawieniu się z Umbrasem, zaatakował go. Ork padł martwy.
-Dziękuję.- Odparła Nikki, wstając z ziemi.
-Ty też mi wcześniej pomogłaś.
Kobieta uśmiechnęła się i razem z myśliwym skierowała się do miasta.
Gdy Nikki, wróciła do domu, natychmiast otworzyła swój sklep. Wypakowała z koszyka wszystkie zebrane zioła i zaczęła je selekcjonować. Wtem do pomieszczenia wszedł Brian- mąż kobiety.
-Czemu nie było ciebie tak długo?- Zapytał.
-Miałam niewielki problem, ale razem z Belgarem uporaliśmy się z nim.
-Belgarem?! Miałaś się z nim nie spotykać i z resztą tej bandy!- Brian wybuchnął, co bardzo zdziwiło Nikki.- Wyrzucili ciebie z miasta i myślisz, że są dla ciebie mili, bo wybaczyli tobie. Nie! Oni szukają zemsty!
-Gadasz głupstwa, kochanie. Oni już dawno o tym zapomnieli. Poza tym, ja się zmieniłam.
-Widzę, że nic do ciebie nie dociera, ale pamiętaj, żeby mieć oczy i uszy szeroko otwarte.- Mężczyzna pocałował żonę w policzek i opuścił sklep. Nikki powróciła do swojej pracy.
Kilka godzin później, do sklepu przyszedł Belgar. Zastał on Nikki siedzącą przy ladzie i piszącą jakieś notatki lub list.
-Witaj, Nikki. Potrzebuję paru mikstur.
-Witaj.- Kobieta wstała i schowała do szuflady, leżące na ladzie, notatki.- Pewnie, jakich potrzebujesz?
-Muszę mieć jakąś skuteczną truciznę. Jaką polecasz?
-Truciznę? A co lub kogo chcesz otruć? – Zapytała właścicielka sklepu, ze zdziwieniem.
-To na polne bestie. Zawsze jak wytępię wszystkie, one jak zwykle powracają. Podchodzą coraz bliżej mojej chaty!
-Wiem co ci pomoże.- Nikki poszła na tył sklepu i sięgnęła po dwie buteleczki.- Nie jest to trucizna, lecz jeśli tym spryskasz trawę, drzewa lub co innego, polne bestie już się nie pojawią. One nie lubią tego zapachu.
-Świetnie. Mam nadzieję, że nie wystraszy to innej zwierzyny.
-Bez obaw. Moje mikstury są wysokiej jakości. Nie musisz się o nic martwić.
-W takim razie, wezmę je.- Mężczyzna podał przyjaciółce złote monety.- Wiesz, gdyby nie ty, pewnie mnie by już tu nie było.
-Oj, daj spokój. Nie zrobiłam nic wielkiego.
-Zrobiłaś i dziękuję ci za to.- Myśliwy uśmiechnął się.- Bardzo się zmieniłaś, odkąd wróciłaś do Silden.
Nikki odwzajemniła uśmiech, wyszła zza lady i objęła mężczyznę.
-Zawsze służę pomocą. Wiem, że to trochę dziwnie brzmi w moich ustach, ale jestem to komuś winna. Obiecałam, że nigdy więcej nie powrócę do przeszłości.
-Trzymam za ciebie kciuki.-Belgar jeszcze raz podziękował za wszystko i opuścił sklep, a Nikki powróciła do swojej pracy.
W tym samym czasie, w pomieszczeniu znajdującym  się dokładnie nad sklepem, Charlie przeszukiwał regał z książkami. Razem z nim był jego kuzyn Benjamin- 18-letni syn Jamesa.
-Myślisz, że tu coś znajdziesz?- Zapytał Ben.
-Muszę dowiedzieć się, co knuje mój ojczym.- Odpowiedział dwunastolatek.- Muszę go zdemaskować.
-Wydaje mi się, że jesteś zbyt podejrzliwy.
-Nie! Nie chcę skończyć jako sierota. Mówiłem ci już, że widziałem go parę miesięcy temu, jak rozmawiał z jakimś zakapturzonym facetem.
-Niech ci będzie.- Westchnął Benjamin i wyszedł na korytarz, a Charlie dalej szukał ukrytych notatek schowanych gdzieś w książkach.
-Mam!- Krzyknął chłopiec, wyjmując z książki kilka wolnych kartek. Ben przybiegł natychmiast.
-Co to jest?- Zapytał, wskazując palcem na pożółkły papier.- Czy to mapa?
-Tak. Coś tu jest napisane.
-Korshaan?- Przeczytał ze zdziwieniem osiemnastolatek.- Czy to nie jedna z Wysp Południowych?
-Chyba tak. Sprawdźmy następne kartki. Może czegoś się dowiemy.
Gdy zaczęli szukać czegoś więcej, do pokoju wszedł Brian. W momencie, gdy zobaczył chłopaków, przeglądających jego własność, bardzo się zdenerwował i wyrwał im z rąk, wszystkie kartki.
-Czego wy tu szukacie?!- Krzyknął.
-Niczego.- Odpowiedział cicho Charlie.- Szukaliśmy książek do czytania.
-Wynoście się stąd i żebym was znów tu nie widział!
Chłopcy opuścili pomieszczenie i wyszli na zewnątrz.
-Więc jesteś w tym samym miejscu, w którym byłeś.- Westchnął Ben.
-Niekoniecznie.- Odparł Charlie.- Zanim nas wyrzucił, na jednej z kartek, zauważyłem szkic, przedstawiający jakiś amulet. Obok niego widniał napis: „Znaleźć za wszelką cenę. Nawet jeśli miałbyś kogoś zabić.”

piątek, 22 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział III "Nowy sąsiad"

Brian. Cóż mogę o nim powiedzieć? To bardzo pewny siebie i zarozumiały mężczyzna. Nigdy nie lubi, gdy ktoś go krytykuje, dlatego ludzie starają się go unikać. Razem z Nikki i Masonem należał kiedyś do Gildii Złodziei. W momencie, gdy Nikki na zawsze opuściła gildię, Brian postanowił zostawić za sobą kontynent i udał się na Wyspy Południowe. Czego tam szukał? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, lecz bardziej obawiałabym się, dlaczego wrócił?

********************6 miesięcy po opuszczeniu karczmy********************

W Silden, mijał kolejny zwykły dzień. Nikki zajmowała się przyrządzaniem mikstur w swoim sklepie. Mimo, że była to długa i męcząca praca, kobieta ją lubiła. Swoje umiejętności alchemiczne odziedziczyła po babce, dzięki której zawdzięcza też imię. Każdy w najbliższej okolicy wie, że mikstury przyrządzane kiedyś przez babcię Nicollette, a teraz przez jej wnuczkę, są bardzo wysokiej jakości, dlatego też Nikki nie mogła narzekać na brak klientów.
Pewnego popołudnia, odwiedził ją Brian. Nie było to zaskoczeniem dla kobiety, gdyż odkąd zamieszkał on w Silden, przygodzi do niej codziennie.
-Witaj Nikki.- Powiedział wchodząc do sklepu.
-Cześć. Potrzebujesz czegoś?- Zapytała Nikki, podchodząc do lady.
-Owszem. Potrzebuję ciebie.- Odparł i zza pleców wyciągnął czerwony kwiat.- Będziesz miała czas wolny, po południu?
-To dla mnie? Dziękuję.- Była złodziejka uśmiechnęła się i odebrała podarunek.- Tak. Myślę, że tak. Znów chcesz mnie gdzieś zabrać?
-To niespodzianka. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Pewnie tak.- Odparła kobieta cichym głosem.- Wiesz co, Brian. Nie zrozum mnie źle, ale nic z tego nie będzie.
-Słucham?
-Te nasze spotkania, podarunki od ciebie. Wybacz, ale nie jestem gotowa na kolejny związek i wątpię, czy kiedykolwiek będę.
-Rozumiem cię.- Powiedział spokojnie mężczyzna i chwycił Nikki za dłoń.- Zrozum tylko, że chce dla ciebie jak najlepiej. Gdy codziennie cię widzę, jesteś smutna, jakby spotkało cię coś złego. Jeśli coś cię dręczy, pozbądź się tego. Chcę ci tylko pomóc. Chcę, aby powróciła ta Nikki, z czasów, gdy bez przerwy się uśmiechała.
-Tak już nigdy nie będzie. To jest już przeszłość.
-Pamiętaj tylko, że zawsze będę blisko ciebie.- Mężczyzna odwrócił się i wyszedł. Nikki przez chwilę patrzyła na odchodzącego przyjaciela.
„Może masz rację. Może powinnam zacząć wszystko od nowa.”- Pomyślała i, gdy chciała powrócić do warzenia mikstur, do sklepu weszła młoda blondynka.
-Dzień dobry.- Powiedziała.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
Dziewczyna wyjęła z kieszeni kartkę i podała ją Nikki.
-To od mojej babci. Mieszka tuż obok. Potrzebuje ona tych mikstur.
-Jesteś wnuczką pani Amandy?- Zapytała Nikki, spoglądając na kartkę.
-Tak. Jestem Bella.- Z twarzy dziewczyny nie znikał wielki uśmiech.- Dostanę tę mikstury?
-Oczywiście. Zaraz je przyniosę.
Gdy właścicielka sklepu, szukała odpowiednich mikstur, Bella zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Jej uwagę przykuł obraz, wiszący na lewej ścianie. Kiedy chciała podejść i przyjrzeć się niemu, potknęła się o jakiś przedmiot leżący na ziemi. Podniosła go i położyła na ladzie. Był to sztylet.
Gdy Nikki powróciła, zauważyła leżącą na blacie broń. Przyjrzała się jej dokładnie i zapytała.
-Skąd to się tu wzięło?
-Leżał tutaj na podłodze.- Odpowiedziała Bella.- Należy do pani?
-Nie.- Nikki zamyśliła się.- Ale znam jego właściciela.
Była złodziejka, przez moment oglądała jeszcze sztylet i postanowiła schować go do szuflady. Bella odebrała zamówione mikstury i, gdy chciała opuścić sklep, zatrzymała ją Nikki.
-Wierzysz w to, że każdy kiedyś będzie szczęśliwy? Mimo, że czyjeś dotychczasowe życie nie należało do najszczęśliwszych. - Zapytała.
-Szczęście jest tak blisko nas, że czasami go nie dostrzegamy.- Odpowiedziała Bella, odwracając się do sprzedawczyni.- Nie ważne, co było kiedyś. Ważne jest, co robimy teraz. Nie wygląda mi pani, na bardzo szczęśliwą?
-Bo nie jestem. Wszystko, co miałam- straciłam. Wszystkich, których kochałam- również straciłam. Pozostał mi tylko syn i ten sklep.
-Nie ma pani przyjaciół?
-Chyba..- Nikki zamyśliła się.- … nie. Przynajmniej takie mam wrażenie.
-A ten mężczyzna, który często panią odwiedza, to nie przyjaciel?
Była złodziejka nie odpowiedziała. Przez cały czas, myślała o swoim życiu i oczywiście o Brianie. „Co mam robić?”- Pomyślała.-„ Nie chcę być sama w przyszłości.”
Gdy Nikki pogrążyła się w myślach, Bella zdała sobie sprawę, że zbyt dużo czasu poświęciła na rozmowę z właścicielką sklepu i natychmiast udała się do wyjścia.
-Zaczekaj!- Krzyknęła Nikki. Bella odwróciła się. Właścicielka sklepu podeszła do dziewczyny.- Czy były w twoim życiu chwile, o których chciałabyś zapomnieć?- Zapytała.
-Owszem, ale czemu pani pyta?
-Nie chodzi mi o zwykłe sytuacje, zdarzające się co dzień. Czy cierpiałaś kiedyś z powodu miłości?
Wielki uśmiech na twarzy Belli zniknął. W jednej chwili, z wesołej i szczęśliwej dziewczyny, zamieniła się w pełną smutku osobę.
-Nie chciałabym do tego wracać.- Odpowiedziała cicho, a Nikki położyła swoją dłoń, na jej ramieniu.
-Byłam kilka razy w takiej sytuacji. Potrzebowałam pomocy.- Zaczęła mówić.- Mam coś dla ciebie.- Kobieta wyjęła z kieszeni malutką fiolkę i podała ją Belli.- „Jedna kropla tego płynu połączona z jedną kroplą własnej krwi, sprawi, że twoje troski znikną natychmiast.” Otrzymałam to kiedyś od pewnego mężczyzny, gdy byłam w bardzo ciężkim stanie. Nie odważyłam się tego użyć. Jeśli przyrządzisz to według instrukcji i wypijesz, twoje problemy znikną.
Bella zaczęła przyglądać się otrzymanemu specyfikowi.
-Pamiętaj tylko, że wszystko ma swoje konsekwencje. Magia oraz alchemia też.- Dodała na koniec Nikki i pożegnała się z Bellą.
Minął tydzień. Od tamtego czasu, Brian nie wstępował do domu Nikki. Kobieta zaczęła zastanawiać się nad tym, aby nie porozmawiać z przyjacielem. Po dłuższym namyśle, postanowiła zajrzeć do mężczyzny. Niestety, dom był pusty. „Czyżby wyprowadził się bez pożegnania?”- Pomyślała była złodziejka i wróciła do siebie.
-Masz list.- Powiedział Charlie, podając przesyłkę matce, gdy ta weszła do domu. Nikki otworzyła go i zaczęła czytać.
-Od kogo?- Zapytał syn kobiety.
-Od Briana. Chce się teraz spotkać.
-Zostaw go. Wydaje mi się dziwny.- Charlie usiadł przy stole i zaczął jeść, przygotowany wcześniej, obiad.- Na twoim miejscu unikałbym go.
-Brian nie jest groźny.- Odpowiedziała spokojnie Nikki.- Znam go od dawna.
-Jak chcesz.- Dodał chłopiec, przeżuwając kolejny kawałek mięsa.- Tylko później nie mów, że cię nie ostrzegałem.
Nikki zostawiła syna samego i udała się do swojego sklepu. Odłożyła list na ladę i zaczęła przygotowywać mikstury. Podczas pracy, cały czas myślała o liście, który otrzymała. W pewnym momencie, odłożyła wszystko i podeszła do lady, by ponownie przyjrzeć się listowi. „Dziś wieczorem. Pod wodospadem. Jeśli nie przyjdziesz, już nigdy się nie zobaczymy. Brian”- Tak brzmiała jego treść. Nikki postanowiła przyjść na ostatnie spotkanie z dawnym przyjacielem.
Tego samego dnia, wieczorem, była złodziejka przyszła na umówione miejsce. Brian czekał już na przyjaciółkę.
-Zdecydowałaś! Świetnie!- Podszedł i uściskał ją.- Chciałem z tobą porozmawiać.
-O czym, Brian?- Zapytała Nikki i przy okazji oddała sztylet, który znalazła Bella.
-O tobie, o mnie, o nas.
-Mówiłam ci to już. Nie potrafię już kogoś pokochać.- Kobieta posmutniała.- Tyle się wydarzyło. My nie możemy być razem.
-Chyba nigdy nie zmienisz zdania, ale chcę ci tylko powiedzieć jedną rzecz. Odkąd cię poznałem, zakochałem się w tobie. Nie byłem w stanie, wyznać ci tego, bo byłaś wtedy z Masonem. Nie zrobiłbym tego, własnemu przyjacielowi.- Mężczyzna chwycił dłońmi twarz Nikki.- Kocham cię i zawszę będę, nawet jeśli mnie odrzucisz.
Nikki nie odpowiedziała. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, które delikatnie otarł Brian.
-Zależy mi na tobie.- Kontynuował.- Nie chcę, żebyś spędziła resztę życia sama.
Nagle była  złodziejka odpowiedziała.
-Skąd wiesz, czego się najbardziej boję? Skąd wiesz, że najbardziej na świecie obawiam się samotności?
-Bo cię kocham, Nikki i obiecuję ci, że nigdy więcej nie będziesz sama.
Brian spojrzał swojej miłości prosto w oczy, po czym delikatnie pocałował ją. Nikki, będąc bardzo zmieszana sytuacją, odwzajemniła pocałunek.
-Rozumiem, że to oznacza tak.- Odrzekł mężczyzna, uśmiechając się. Nikki kiwnęła twierdząco i razem udali się z powrotem do Silden.
Co wydarzyło się potem? Mogę długo o tym opowiadać. Brian wprowadził się do swojej ukochanej i jej syna. Chłopiec nie był za bardzo zadowolony z nowego domownika, lecz obiecał matce, że będzie się starał go polubić. Miesiąc po wprowadzeniu się Briana do Nikki, mężczyzna oświadczył się byłej złodziejce i wkrótce odbył się ślub. I żyli długo i szczęśliwie? Na pewno nie Charlie. Właśnie! Jeśli mówimy już o chłopcu, powróćmy jeszcze do naszej opowieści.
Kilka dni po ślubie Nikki i Briana, Charlie samotnie spacerował wzdłuż rzeki. Zastanawiał się nad wieloma rzeczami. Nic nie zakłócało jego rozmyślań. W pewnym momencie, zauważył dwójkę mężczyzn rozmawiających ze sobą, na skraju lasu. Charlie podszedł w ich kierunku i przyczaił się w pobliskich zaroślach. Dopiero teraz zauważył, że jednym z mężczyzn jest Brian. Chłopiec zaczął ich podsłuchiwać.
-Wszystko idzie zgodnie z twoim planem.- Powiedział Brian.- Musi minąć jeszcze sporo czasu, zanim wszystko dokończymy.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnę.- Odpowiedział zakapturzony nieznajomy.- Nawet nie wyobrażasz sobie, co mógłbym zrobić, aby zemścić się na rodzinie Nikki. Ona musi za to wszystko zapłacić.
Charlie, po tym co usłyszał, wstał i ostrożnie wycofał się. Postanowił, że dowie się więcej o tym, o czym dokładnie rozmawiał jego ojczym.

czwartek, 21 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział II "Ukryty talent"

Emma- żona tutejszego młynarza oraz matka bliźniąt. Jej życie nie jest zbytnio ciekawe. Urodziła się i wychowała w Silden. Tu poznała swojego przyszłego męża oraz tutaj przyszły na świat jej dzieci. Emma nigdy nie podróżowała, nawet tego nie lubiła. Jej wyprawy ograniczały się do wyjazdów do Geldern- najbliższego miasta, słynącego z handlu. A co można powiedzieć jeszcze o samej Emmie? Jest to bardzo spokojna kobieta, zawsze obiektywnie patrząca na wszystko, co ją otacza. To osoba, która lubi pomagać innym. Zawsze chętnie wysłucha i udzieli rad. Hm… To chyba wszystko, co chciałam przekazać. Wracajmy więc do naszej opowieści.


********************4 miesiące po opuszczeniu karczmy********************

-Kochanie, wychodzę. Idę spotkać się z Olivią.- Powiedziała Emma. Jej słowa skierowane były do męża.- Postaram się wrócić za dwie godziny.
Gdy kobieta opuściła swój dom, przeszła przez niewielki mostek i skierowała się do lasu. Po kilku minutach marszu, znalazła się na niewielkiej polanie, z której podziwiać można cudowny widok na Silden. Emma zbliżyła się do krzaków i wyciągnęła z nich, ukrytą skrzynię. Otworzyła ją i wyjęła drewniany stojak oraz płótno. Ustawiła sztalugę i umiejscowiła płótno, po czym zaczęła szkicować. Przez pierwszą godzinę była sama. Towarzyszyły jej tylko przelatujące obok ptaki oraz, skaczące wśród koron drzew, wiewiórki. Skupienie Emmy na malowaniu przerwał szelest dobiegający zza zarośli. Na wszelki wypadek, Emma nosiła przy sobie sztylet, dzięki któremu mogłaby się obronić. Wyjęła go i skierowała w kierunku krzaków. Gdy już miała rzucić nożem, na polanę weszła Nikki. Ubrana była w białą, delikatną koszulę, skórzaną kamizelkę oraz ciemne, także skórzane, spodnie. Miała na sobie brązową pelerynę z kapturem, a w dłoni trzymała koszyk, wypełniony różnego rodzaju ziołami.
-Chyba ci nie przeszkadzam, Emma?- Powiedziała, uśmiechając się do przyjaciółki.
-Ach, to ty Nikki! Wystraszyłaś mnie trochę.- Kobieta odłożyła sztylet i oparła się o swoją sztalugę.- Myślałam, że to jakieś zwierzę.
-Aż tak źle wyglądam?- Zażartowała Nikki i podeszła do sąsiadki.- Nie sądziłam, że znów cię zobaczę poza granicami miasta. Malujesz obraz?- Zapytała spoglądając na dzieło Emmy.
-To nic wielkiego! Takie tam malowanie.- Powiedziała, po czym zasłoniła płótno przed Nikki.
-Nie chowaj tego.- Odpowiedziała była złodziejka.- Jest cudowny.
-Podoba ci się?
-Oczywiście. Z chęcią, bym nawet go kupiła, jak go skończysz.
-Chcesz go kupić? Nikt jeszcze nie zaproponował mi tego.
-Dziewczyno, masz ich więcej?!- Odkrzyknęła Nikki.- Pokaż mi je.
Emma podeszła do kufra, z którego wyciągnęła sztalugę i wyjęła z niego pięć niewielkich obrazów.
-I jak? Co o nich sądzisz?- Zapytała.
-Nie wiedziałam, że masz taki talent.- Odpowiedziała Nikki.- Czemu nikomu ich jeszcze nie pokazałaś?
Emma zesmutniała i usiadła na dużym głazie, znajdującym się tuż obok.
-Mój mąż tego nie pochwala.- Powiedziała cichym głosem.- Uważa, że powinnam zająć się domem i rodziną.
-Przecież się nimi doskonale opiekujesz.- Odpowiedziała Nikki, ściskając przyjaciółkę za rękę.- Powiem ci coś. Pomogę ci je sprzedać. Niech każdy zobaczy jaki masz talent. Nawet twój mąż.
-Ale on zabronił mi malować. Będzie zły.
-Wezmę to na siebie. Zapominasz chyba, że kiedyś wam pomogłam. Twój mąż nie sprzeciwi się mi.
-Naprawdę?- Emma wstała i uścisnęła Nikki.- Dziękuję ci. Dziękuję ci z całego serca.
-Podziękujesz mi później. A teraz  wybacz mi, muszę wracać do swojego sklepu. Przyjdź do mnie później.- Była złodziejka pożegnała się i odeszła. W tym czasie,  Emma schowała swoje obrazy i przybory do kufra i udała się z powrotem do domu.
Gdy dobiegło już południe, żona młynarza, zgodnie z obietnicą, odwiedziła Nikki. Skierowała się do sklepu alchemicznego byłej złodziejki. Kiedy Emma weszła do środka, rozejrzała się. Jej oczom ukazała się drewniana lada, na której ustawionych było kilka fiolek. Po prawej stronie, przy ścianie, znajdował się stół alchemiczny, a dalszą część pomieszczenia zajmowały wysokie regały z gotowymi już miksturami.
-Nikki? Jesteś tu?- Zapytała Emma, rozglądając się za przyjaciółką. Niestety nie usłyszała odpowiedzi.
Kiedy postanowiła wyjść, zza drzwi znajdujących się po lewej stronie wyszła Nikki, a tuż za nią jej syn Charlie.
-Nie, Charlie. Nie pozwalam ci z nimi iść.
-Ale, mamo. Nie chce mi się tutaj samemu siedzieć.- Chłopiec był bardzo zdenerwowany i, kiedy Nikki zauważyła stojącą przy drzwiach Emmę, pociągnął matkę za rękę.- Jak się nie zgodzisz, to ucieknę.
-Charlie!- Nikki niemal krzyknęła na syna.- Jestem twoją matką i to, co powiem, ma być przez ciebie zrobione. Bez żadnych wymówek!
-Mam już ciebie dosyć!- Odkrzyknął chłopiec i wrócił z powrotem do domu.
Nikki odwróciła się do Emmy i uśmiechnęła się.
-Cieszę się, że przyszłaś, Emmo i bardzo cię przepraszam, za to czego byłaś, przed chwilą, świadkiem.
-Nie ma sprawy. Pewnie to samo czeka mnie w przyszłości.
-Mam nadzieję, że nie.- Odpowiedziała Nikki.- Może teraz porozmawiamy o twoich obrazach? Wejdziesz do środka? Nie będziemy chyba omawiać takich spraw w sklepie?
Kobiety przeszły do części mieszkalnej i zajęły miejsce przy stole. Ich rozmowa nie trwała długo. Nikki obiecała, że rozprowadzi obrazy wśród swoich znajomych, a oni ocenią je dokładniej.
-Dziękuję ci, Nikki.- Powiedziała na zakończenie Emma.- Bardzo się zmieniłaś, odkąd wróciłaś do Silden.
Nikki uśmiechnęła się, a Emma opuściła dom koleżanki i udała się do siebie. Przez całą drogę powrotną rozmyślała, o swoim talencie. Nigdy nie przypuszczała, że ktoś mógłby docenić jej obrazy. Jej rozmyślania przerwała rozmowa dwóch kobiet. Emma zaczęła się im przyglądać. Była to pani Amanda oraz młoda, nieznana jej młoda dziewczyna o blond włosach.
-Bella! Tak się cieszę, że przyjechałaś.- Powiedziała pani Amanda, ściskając dziewczynę.
-Też się cieszę, babciu. Zamierzam zostać na dłużej.
Gdy Emma minęła kobiety i znalazła się pod swoim domem, przystanęła na chwilę. Myślała teraz o tym, jak mąż zareaguje na jej wieść. Na szczęście, miała oparcie w Nikki, dzięki czemu nie bała się wyznać prawdy.
Co się potem wydarzyło w życiu Emmy? Jej mąż zaakceptował jej pasję, choć nie przyszło to łatwo. Obrazy namalowane przez Emmę spodobały się znajomym Nikki i zostały przez nich zakupione. Mimo, że Emma odniosła sukces, zrezygnowała z malowania dla złota, gdyż nie przynosiło jej to takiej satysfakcji jakiej oczekiwała. Dlatego też powróciła do malowania w miejscu, gdzie kochała to robić- na polanę, na której spotkała Nikki.
Powróćmy jeszcze do Nikki. Po tym jak Emma opuściła jej sklep, postanowiła jeszcze raz porozmawiać z synem. Zastała go w swoim pokoju, siedzącego na łóżku. Jedenastolatek nadal był wściekły na matkę.
-Ciągle jesteś zły?- Zapytała Nikki, siadając obok niego.
Chłopiec nic nie odpowiedział. Wstał i podszedł do okna.
-Dlaczego zawsze zabraniasz mi robić to co chcę?- Zapytał.
-Charlie, martwię się o ciebie. Jesteś jeszcze za mały, żeby opuszczać samemu miasto.
-Nie jestem mały!- Krzyknął chłopiec.- Potrafię się obronić.
-Obronić? Ale w jaki sposób? Przecież ani ja, ani ciotka Cindy, nie uczyłyśmy ciebie obrony.
-Zapominasz, że kiedyś byłem sam w karczmie, mamo.- Odrzekł chłopiec.- Myślisz, że bym tego nie wykorzystał? Umiem posłużyć się sztyletem.
-Co?! Kto cię tego nauczył?- Nikki wstała z łóżka i podeszła do syna.
-Obiecałem mu, że nie powiem, a ja dotrzymuję tajemnic.
-No cóż, mogę się tylko domyślać kto to był.
-W takim razie, mogę iść?
-Charlie, obiecuję ci, że za 4 lata będziesz mógł pójść z nimi na polowanie, ale teraz zostań w domu.- Nikki podeszła do jedenastolatka i kucnęła przed nim.
-Skoro tak chcesz.- Odparł chłopiec, opuszczając głowę.
Kobieta przytuliła swojego syna i razem z nim, zeszła na dół do pomieszczenia służącego za magazyn.
-Pomóż mi, przenieść te skrzynki z butelkami do sklepu.- Zaproponowała i podniosła jedną z nich. W pewnym momencie, Charlie zadał dość trudne pytanie swojej matce.
-Czemu on ciebie nie odwiedza? Pokłóciłaś się z Banem?
Nikki zatrzymała się. Była zaskoczona pytaniem syna, które sprawiło, że dawny ból powrócił.
-Nie, Charlie, to nie tak.- Odpowiedziała cicho.- To bardzo długa historia. On…
-Dzień dobry.- Przerwał głos, dobiegający ze sklepu.
-Później dokończymy tą rozmowę, synku. A teraz zanieśmy te fiolki.
Charlie jako pierwszy wszedł do pomieszczenia, gdzie zobaczył wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę. Tuż za nim weszła Nikki. Gdy spojrzała na nieznajomego, skrzyneczka wypadła jej z ręki, a wszystkie buteleczki pobiły się.
-Witaj, Nikki. Jestem aż tak straszny?- Powiedział mężczyzna, uśmiechając się delikatnie.
-Co ty tu robisz? Nie widziałam ciebie od czasów, kiedy opuściłam gildię.- Zapytała, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.- Myślałam, że na zawsze opuściłeś kontynent, Brian.
-Pewne sprawy zmusiły mnie do powrotu.- Mężczyzna zaczął się rozglądać po sklepie.- Całkiem nieźle się tu urządziłaś.
-Dzięki. Jak długo zamierzasz zostać w Silden?
-Dość długo. Myślę, że tu zamieszkam.- Brian podszedł do Charliego i kucnął przed nim.- Ty pewnie jesteś synem Masona, tak?
-Tak, to prawda.- Odpowiedział chłopiec.
-Miło mi ciebie poznać. Sądzę, że się jakoś dogadamy?
Chłopak zauważył dziwny błysk w oku nieznajomego. Miał wtedy przeczucie, że owy mężczyzna nie ma dobrych zamiarów. „O czym on do mnie mówi?”- Pomyślał i oddalił się.
-Wybacz. Nie jest zbyt rozmowny.- Powiedziała Nikki.
-Nic nie szkodzi. Też kiedyś taki byłem.- Mężczyzna uśmiechnął się i wyjrzał przez okno.-  Przepraszam, ale śpieszę się. Mam jeszcze do załatwienia kilka spraw. Przyjdę do ciebie jutro.- Uścisnął dawną przyjaciółkę, pożegnał się i wyszedł. Przez dłuższy czas, Nikki stała w oknie i przyglądała się odchodzącemu mężczyźnie.

środa, 20 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział I "Powrót"

Silden to bardzo spokojne i ciche miasteczko. Każdy dzień jest tutaj taki sam. Dzieci biegają po podwórku, mężczyźni zajmują się swoimi sprawami, a kobiety pracują w domu i ogrodzie. Nic nadzwyczajnego.
Pewnego dnia, pani Amanda- sześćdziesięcioletnia kobieta, zauważyła, że na pustej działce, obok jej domu, zaczyna się jakaś budowa. Amanda, znana była z tego, że była bardzo ciekawska, do tego stopnia, że odważyłaby się włamać do czyjegoś domu, w poszukiwaniu informacji. Dlatego też, postanowiła dowiedzieć się wszystkiego o budynku, który miał stanąć obok. Niestety, nie udało się jej tego osiągnąć. Z dnia na dzień, była coraz bardziej zdenerwowana faktem, że nic nie wie. Oczywiście, do momentu, gdy budowa została zakończona. Oczom wszystkich sąsiadów, ukazał się nieduży piętrowy dom, z przybudowanym niewielkim pomieszczeniem. Wszystko było jasne. W Silden miała  pojawić się nowa rodzina, tylko dlaczego jeszcze się nie pokazała.
Następnego dnia, pani Amanda wyszła na ganek, tak jak to robiła każdego dnia, i zaczęła rozglądać się wokoło. Wszystko było takie jak zawsze, z jednym wyjątkiem. Przed nowo wybudowanym domem, znajdowała się czarnowłosa kobieta, która zajęta była przygotowywaniem niewielkiego ogródka pod uprawę. Przez chwilę, Amanda wpatrywała się w sąsiadkę, lecz gdy uświadomiła sobie, kim jest owa nieznajoma, natychmiast pobiegła w kierunku młyna. Tam zastała dwie kobiety i mężczyznę. Młodsza kobieta, wyglądająca na około 26 lat, była blondynką, natomiast starsza, miała 37 lat i była, dość szczupłą, szatynką. Mężczyzna, który był myśliwym, liczył 33 lata.
-Coś się stało, pani Amando?- Zapytała Emma, starsza kobieta.- Wygląda pani, jakby ktoś panią gonił.
-Nie uwierzycie, kto wrócił.- Odpowiedziała, przytrzymując się ramienia Belgara- myśliwego.- Sami spójrzcie.- Wskazała na pracującą w oddali kobietę.
-To niemożliwe!- Odkrzyknęła blondynka o imieniu Olivia.- Chyba musimy złożyć jej wizytę.- Zaproponowała i cała czwórka udała się w kierunku „starej” znajomej.
Gdy byli już na miejscu, wszyscy ze zdziwieniem przyglądali się kobiecie. Po chwili, Olivia zaczęła mówić:
-Nikki, to naprawdę ty?- Zapytała, a kobieta, do której było kierowane to pytanie, podniosła się i uśmiechnęła.
-A znasz kogoś innego, w moim wieku, z taką urodą?
„No tak. Nasza Nikki powróciła.”- Pomyślała pani Amanda.
-Co ty tu w ogóle robisz?- Tym razem pytanie zadał myśliwy.
-Zakończyłam wszystkie swoje sprawy i postanowiłam wrócić. Chyba nie macie nic przeciwko?
-Chyba nie.- Odpowiedziała Emma, spoglądając na pozostałą trójkę.
-Świetnie! W takim razie, wracam do pracy.- Nikki powróciła do przekopywania grządek i sadzenia ziół.
-Chyba o czymś zapominasz, Nikki.- Zaczęła Amanda.- Nie pamiętasz okoliczności, w jakich opuściłaś Silden?
-A więc tego chcecie?!- Wybuchnęła Nikki.- Chcecie, abym znów odeszła. Może wam przypomnę, jak to wyglądało.

******************************

Byłam wtedy w domu i zajmowałam się moim pięcioletnim synem. Przez okno zauważyłam, że wasza czwórka, idzie w kierunku mojego dawnego domu, dlatego też wyszłam na zewnątrz. I co na mnie czekało? Wyzwiska i bezpodstawne oskarżenia!
-Tyle czasu znosiliśmy twoje zachowanie, Nikki, ale tym razem czara się przelała.- Tak się wtedy do mnie pani zwróciła, Amando.- Mamy już ciebie dosyć.
-O czym wy mówicie?
-Emma wszystko nam opowiedziała.- Stwierdziła Olivia i objęła płaczącą Emmę.- Jak się poznaje czyjś sekret, to ukrywa go się w tajemnicy, prawda? A co ty zrobiłaś? Próbujesz ją szantażować!
-Szantaż? Chyba nie wiesz, co to słowo oznacza. Nigdy nie próbowałam posłużyć się czyjąś tajemnicą!
-O nie, Nikki. Tak nie będziemy rozmawiać!- Krzyknął Belgar.- Podjęliśmy decyzję. Chcemy, żebyś jak najszybciej opuściła miasto, bo jeśli nie…
-To co?
-Postaramy się, żeby każda osoba, w najbliższej okolicy wiedziała, co ty wyprawiasz.- Powiedziała pani Amanda.- Od dnia dzisiejszego, nie będziemy się do ciebie odzywać, będziesz dla nas niewidoczna! To będzie koniec z porannymi rozmowami z tobą i naszymi spotkaniami u Olivii. Aha, jeśli chciałabyś kiedyś nas przeprosić, nie trudź się. Nigdy ci nie wybaczymy.

******************************

-Wygnaliście mnie wtedy z miasta! Zapomnieliście?
Nikt nie odpowiedział na pytanie, zadane przez Nikki. Po chwili, pani Amanda zaczęła mówić.
-Po co wróciłaś? Chciałaś się nam sprzeciwić?
-Nie mam zamiaru niczego robić. Chcę po prostu zamieszkać w miejscu, gdzie dorastałam. Razem z moim synem. Nawet jeśli nie będziecie się do mnie odzywać, będzie mi wtedy wszystko jedno.
-Naprawdę? Nie chcesz się na nas mścić?
-Dlaczego miałabym to robić? Mieliście wtedy rację. Byłam, kim byłam. Nie zmienię tego, ale dzięki temu, że opuściłam Silden, trafiłam w miejsce, które sprawiło, że jestem inna. Miejsce, w którym poznałam kogoś, dzięki komu stałam się kimś, kogo wcześniej nie znaliście.- Nikki podeszła do zebranej czwórki i, wpatrując się im prosto w oczy, powiedziała.- A teraz, zostawcie mnie w spokoju. Nie mam ochoty z wami rozmawiać.
Pani Amanda, Olivia i Emma natychmiast odeszły, natomiast Belgar zwrócił się z pytaniem do swojej starej znajomej.
-Ostatnie pytanie i już znikam. Ta przybudówka, przy twoim domu. Co to takiego?
Nikki uśmiechnęła się delikatnie i otrzepując kawałki ziemi z ubrania, odpowiedziała:
-To będzie sklep. Mój własny sklep alchemiczny.- Po tych słowach powróciła do sadzenia ziół, a myśliwy oddalił się.

wtorek, 19 marca 2013

Opowiadanie II, Prolog

Witam. Zapraszam do lektury kolejnego opowiadania, które tym razem będzie dotyczyło wydarzeń, które nastąpiły po tym, jak Nikki opuściła wcześniej wspomnianą karczmę. Kolejne rozdziały będą pojawiały się codziennie. Zapraszam :)

_________________________________________________________

-Charlie! Wracaj do domu! Robi się już ciemno!- Krzyknęła kobieta o blond włosach, wypatrując kogoś, wśród tłumu biegających dzieci. Po chwili, jedenastoletni chłopiec pojawił się przed blondynką i razem udali się do niewielkiego, drewnianego domku.
-Przygotuj się do kolacji. Będzie za piętnaście minut.- Powiedziała kobieta, wchodząc do głównego pomieszczenia. Chłopiec udał się na piętro i, po upłynięciu wyznaczonego czasu, zszedł do pokoju z niewielkim stolikiem.
-Smacznego, Charlie. Mam nadzieję, że ci smakuje.
-Tak, ciociu Cindy.- Odpowiedział jedenastolatek i powrócił do jedzenia.
Przez dłuższą chwilę, było cicho. Nikt się nie odzywał. Za oknem, słychać było gwałtowny wiatr, poruszający gałęziami drzew, które stukały o ściany domu. W końcu, Cindy zaczęła mówić.
-Może jutro wyślemy list do mamy? Dawno nie mieliśmy z nią kontaktu.
-Jak chcesz.- Stwierdził, bez entuzjazmu.- Chyba jeszcze o nas nie zapomniała?
-Czemu tak mówisz? Mama o tobie nigdy nie zapomni. Kocha cię.
-Tylko, jakoś tą miłość dziwnie okazuje. Praktycznie nie mam z nią kontaktu.
-Oj, przestań. Twoja mama musi dużo pracować, żebyś wszystko miał.
-Ona za bardzo skupia się na pieniądzach, niż na mnie!- Chłopiec krzyknął i odszedł od stołu. Cindy przyglądała się swojemu siostrzeńcowi i, kiedy chciała coś mu odpowiedzieć, usłyszała pukanie do drzwi.
-Kto to może być?- Zapytała głośno.
-Na pewno, nie mama. – Odpowiedział Charlie i razem z ciotką udał się do drzwi. Gdy je otworzył, oboje byli zdziwieni widokiem. Ich oczom ukazała się Nikki.
-Witajcie.- Powiedziała, uśmiechając się.- Wróciłam na dobre.
-Jak to? Nie wrócisz już do karczmy?- Zapytała Cindy, po tym jak, razem z Charliem, powitała Nikki.
-Nie.- Odpowiedziała stanowczo złodziejka, siadając przy stoliku.- To już zamknięty rozdział. Teraz mam inne plany.- Zwróciła się do swojego syna, uśmiechając się.- Wrócimy do Silden i tam zamieszkamy, kochanie.
-W końcu!- Odburknął chłopak.- Mam już dość tego śniegu i gór.
-W takim razie, idź spać do swojego pokoju. Wyjeżdżamy jutro rano.
-Rano?- Zapytała zdziwiona Cindy.- Nie zostaniesz tu na kilka dni?
-Przykro mi, ale nie mogę.
Kiedy Charlie opuścił pomieszczenie, Cindy zaczęła przyglądać się swojej kuzynce. Zauważyła, że coś się w niej zmieniło, dlatego też postanowiła zapytać o przyczynę zmiany nastroju.
-Widzę, że coś się z tobą stało, Nikki. Dlaczego opuściłaś karczmę?
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Czy to wina tego mężczyzny, o którym opowiadał mi Charlie? Jak mu było na imię?- Zaczęła się zastanawiać.- Coś na „B”, tak?
Na samą myśl o mężczyźnie, którego wspomniała Cindy, Nikki zaczęła płakać. Kuzynka podeszła do złodziejki, i przytuliła ją.
-Co się stało, Nikki?- Zapytała.
-Tu nie chodzi o Bane’a . On… - Kobieta nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Cały czas, z jej oczu, płynęły łzy.- … nie żyje.- Dokończyła.
-Tak mi przykro, moja droga.- Pocieszyła ją Cindy.- I to dlatego opuściłaś karczmę?
-Nie. Śmierć Bane’a nie ma z tym nic wspólnego. Opowiem ci wszystko, od samego początku.
Cindy podała kuzynce, zrobioną przed chwilą herbatę i zaczęła słuchać jej opowieści.
-Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy otworzyłam jeden z listów, adresowany do mnie.
-Co w nim było?- Przerwała Cindy.
-Był to list z pogróżkami. Ktoś żądał ode mnie 30 000 sztuk złota, a w zamian nie zdradzi mojego sekretu.
-Sekretu? Jakiego? I kto cię, w ogóle szantażował?
-To był Victor. Były przywódca gildii złodziei, do której należałam.- Nikki wyjęła z torby list i podała go kuzynce. Cindy przeczytała go na głos.
- „Wiem co zrobiłaś. Robi mi się od tego niedobrze. Jeśli chcesz, abym milczał zapłać 30 000 sztuk złota. V.” Nikki, co ty ukrywasz?
Złodziejka, z niechęcią, patrzyła się prosto w oczy Cindy.
-Chodzi o twoją matkę.- Odpowiedziała.- To on ją przetrzymywał.
-Co?- Kobieta wstała i zaczęła nerwowo chodzić wokół stołu.- Dlaczego to przede mną ukrywałaś?
-Chroniłam cię. On jest niebezpieczny.- Nikki cały czas wpatrywała się w Cindy. Po chwili, powróciła do kontynuowania opowieści.- Może dokończę to, co zaczęłam. Dwa tygodnie temu, pojawił się w karczmie i zażądał złota. Oczywiście, nie dałam mu go, ale on tego nie zaakceptował. Uderzył mnie i powiedział: „Jeśli nie mogę mieć twojego złoto, to będę mieć ciebie.”- W tym momencie, Nikki zaczęła płakać. Stojąca obok Cindy, podeszła do niej i ponownie przytuliła.- Chciał mnie znów skrzywdzić, tak jak to zrobił kiedyś.
-Już dobrze, Nikki. Dobrze, że zdążyłaś uciec. Tutaj cię nie znajdzie.
-Cindy, ty nie wiesz wszystkiego! On nie żyje! Ja go zamordowałam!- Złodziejka znów wybuchła płaczem.
-Na Innosa! Coś ty zrobiła?!
-Kiedy Victor próbował mnie skrzywdzić, do mojego pokoju wpadł jeden z moich przyjaciół. Usłyszał jakieś krzyki i pomyślał, że coś się dzieje. Gdy Victor go zobaczył, nawiązała się walka.  Na szczęście, nic się nie stało mojemu przyjacielowi. Ogłuszył on Victora, a kiedy ten leżał na ziemi, ja naskoczyłam na niego i wbiłam mu sztylet w serce.
-Co się działo potem?
-Minęło kilka dni, zanim się uspokoiłam. Wszystko toczyło się jak najlepiej. Niestety, do pewnego momentu. Może uznasz mnie za wariatkę, ale ja go wciąż wszędzie widziałam!
-Kogo? Victora?
-Nie, Bane’a.- Odpowiedziała Nikki, ocierając łzy.- Wciąż nie mogę o nim zapomnieć. Ja go nadal kocham.
-A wiec to prawda. Charlie miał rację.- Cindy odsunęła krzesło, stojące obok i usiadła na nim.- Kiedy pierwszy raz do mnie przyjechał, opowiedział mi o was. Zacytuję go: „Mama nigdy na nikogo tak wcześniej nie patrzyła. Ona się chyba zakochała.”
Złodziejka uśmiechnęła się, wstała i podeszła do okna.
-Musiałam opuścić karczmę, bo mam zbyt dużo wspomnień z karczmy, dotyczących Bane’a. Nie byłam w stanie tam przebywać. To koniec.
-Dobrze, że w końcu pozbyłaś się tego ciężaru.- Cindy podeszła do kuzynki i dotknęła jej ramienia.- Mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego Victor cię szantażował? Przecież to ty mogłaś go wydać.
-To nie chodzi o jej porwanie, Cindy, tylko o jej śmierć. To ja przyczyniałam się do tego. To ja podałam jej truciznę, gdy mnie o to poprosiła.- Nikki z trudem wyznała całą prawdę. Z niecierpliwością czekała na odpowiedź kuzynki. Cindy przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Była wściekła, że dowiaduje się tego, właśnie teraz.
-Przygotuję rzeczy Charlie’go. Wyjeżdżacie z samego rana.- Powiedziała ze stanowczością i opuściła pomieszczenie.
Następnego dnia, Nikki i Charlie wyjechali z Klanu Wilka. Niestety, Cindy nie wybaczyła Nikki i nie dane im było pogodzić się w przyszłości. Kiedy złodziejka ze swoim synem opuszczała Nordmar, zaczęła myśleć o swoich ostatnich chwilach w karczmie. Znajdowała się wtedy, na pobliskim cmentarzu i rozmawiała, jak zwykle, z Bane’m. Dość często tam przychodziła i zawsze była tam sama. Ostatniego dnia, zmieniło się to. Zaczepiła ją młoda dziewczyna o długich, blond włosach i błękitnych oczach.
- Czyj to grób?- Zapytała.
-Jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochałam.- Odpowiedziała Nikki, kładąc czerwony kwiat na grobie ukochanego. Po chwili, udała się do stajni, skąd wyjechała na swoim koniu, w kierunku Nordmaru. W tym samym czasie, młoda dziewczyna weszła do karczmy.