wtorek, 26 marca 2013

Opowiadanie II, Rozdział VII "Zakończenie?"

*****************4 lata po opuszczeniu karczmy*****************
W końcu nastał dzień, na który mieszkańcy Silden czekali już od miesięcy. Jedna z mieszkanek postanowiła urządzić przyjęcie urodzinowe. Każdy był podekscytowany nadchodzącym wydarzeniem, bowiem było to pierwsze przyjęcie urodzinowe, które kiedykolwiek zorganizowała jubilatka. Mimo, że większość miasteczka przygotowała się na zabawę, tylko część z nich zostało zaproszonych.
Od samego rana, obok jednego z domów zaczęto stawiać wielki namiot. Od czasu do czasu, kręciła się obok niego jubilatka, pilnując, aby wszystko było jak najbardziej idealne. W pewnym momencie, do namiotu wbiegł Charlie.
-Mamo!- Zawołał.- Mam listę wszystkich gości, którzy zaakceptowali twoje zaproszenie.
-Świetnie.- Nikki podbiegła do syna i chwyciła listę.- Hm. Chyba nikogo nie zabraknie.
-Otóż jedna osoba zrezygnowała.- Odpowiedział chłopiec.- Pani Amanda jest w zbyt ciężkim stanie, aby przyjść.
-Cóż, choruje już od ponad miesiąca.-Stwierdziła kobieta. Z jej twarzy zniknął uśmiech.- Mam tylko nadzieję, że wyzdrowieje.
-Na pewno. Wczoraj przyjechała jej wnuczka, pamiętasz ją? Powiedziała, żebym zrobił sobie wolne.- Piętnastolatek skierował się do wyjścia, lecz w pewnym momencie zatrzymał się.- Pani Amanda powiedziała, abyś do niej jeszcze dziś zajrzała.
-Dobrze. Odwiedzę ją.- Odpowiedziała Nikki i powróciła do nadzorowania przygotowań.
Minęło wiele godzin, aż wszystko było przygotowane i późnym popołudniem zaczęli zbierać się goście. Nikki ubrana w białą, smukłą suknię z długimi rękawami, stała przy wejściu do namiotu i witała się z każdą zaproszoną osobą. Wśród gości byli: Emma ze swoim mężem i dwójką dzieci, Olivia również z mężem, Belgar, który miesiąc wcześniej powrócił do Silden, zarządca miasta oraz jego żona, brat Nikki- James z żoną Theresą i dziećmi- Benjaminem i Alexandrą oraz wielu innych. Powitania i składanie życzeń nie trwały dość długo i w końcu wszyscy zasiedli do stołów. Nikki siedziała przy stole, stojącym na podwyższeniu, żeby każdy mógł dokładnie widzieć jubilatkę. Obok kobiety siedział jej mąż, a tuż obok Charlie. W pewnym momencie, była złodziejka wstała i poprosiła o chwilę uwagi.
-Dziękuję wszystkim za przybycie na to wspaniałe przyjęcie!- Zaczęła swoją przemowę.- Wielu z was, na pewno się zdziwiło, gdy dowiedzieliście się, że urządzam to przyjęcie urodzinowe. Nigdy nie przepadałam za urodzinami, lecz odkąd tu wróciłam, rozpoczęłam zupełnie nowe życie. Długo nad tym myślałam, aż w końcu zdecydowałam się, abyście razem ze mną świętowali ten dzień.- Nagle rozległy się oklaski.- Z całego serca wam dziękuję. Kto by kiedyś przypuszczał, że spotkamy się tutaj na moich urodzinach? To moje dwudzieste…- W pomieszczeniu zaległa głucha cisza. Wszyscy byli zdziwieni wypowiedzią Nikki.-… piąte.- Dokończyła jubilatka, lecz reakcja gości, nadal była identyczna.- Dobrze, trzydzieste, ale to moje ostatnie słowo.- Zaśmiała się i uniosła kielich z winem.- Za dzisiejsze przyjęcie!
Wszyscy wznieśli toast i zaczęło się prawdziwe przyjęcie. Część osób od razu zaczęło tańczyć, w rytm muzyki granej przez muzyków. Pozostali zabrali się do spożywania przygotowanego jedzenia.
Po chwili, Charlie przysunął się do matki.
-I tak każdy wie, że kończysz dziś 35 lat.- Powiedział.- Nie musiałaś ukrywać tego przed wszystkimi.
-A niby skąd oni to wiedzą?- Zapytała.
-Kazałaś mi wypisać zaproszenia i wszystko w nich zamieścić.
Nikki zdziwiła się odpowiedzią.
-Chodziło mi o datę i miejsce przyjęcia. No dobrze.- Westchnęła.- Wróćmy do przyjęcia.
Wszyscy bawili się w najlepsze. Nikt nie sądziłby, że może stać się coś złego. W pewnym momencie, do namiotu wbiegła Bella- wnuczka pani Amandy. Podbiegła do Charliego, który zajęty był rozmową ze swoim kuzynem Benjaminem.
-Gdzie twoja matka?- Zapytała dość nerwowo.
-Tańczy ze swoim mężem. Tam.- Wskazał chłopiec.
Bella natychmiast przerwała zabawę Nikki.
-Musisz ze mną iść!
-Coś się stało?- Zapytała była złodziejka.
-Moja babcia. Jest z nią coraz gorzej. Chce się z tobą zobaczyć.
Nikki zaniepokoiła się sytuacją i razem z dziewczyną opuściła przyjęcie i skierowała się do domu pani Amandy. Gdy obie znalazły się już w środku, Nikki zobaczyła swoją sąsiadkę leżącą w łóżku.
-Pani Amando, wszystko w porządku?- Zapytała Nikki, dotykając jej dłoni. Niestety kobieta nie odpowiadała. Bella podeszła do babci i nachyliła się nad nią.
-Tylko nie to!- Wykrzyknęła.- Ona nie żyje!- Dziewczyna zaczęła płakać.
Nikki była tak bardzo wstrząśnięta tą sytuacją, tak bardzo, że nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Podeszła do Belli i objęła ją ramieniem.
-Bardzo ci współczuję, moja droga.- Powiedziała.- Chcesz, abym z tobą została?
-Nie. Idź do swoich gości. Chce pobyć trochę sama.
Nikki zostawiła płaczącą dziewczynę i udała się do namiotu, w którym miało miejsce przyjęcie. Podeszła do muzyków i nakazała im przestać grać.
-Wybaczcie, że przerywam wam tą zabawę, ale mam bardzo ważną wiadomość do przekazania.- Zaczęła Nikki.- Przed chwilą, dowiedziałam się, że jedna z mieszkanek naszego miasteczka, nasza sąsiadka, pani Amanda, w wyniku ciężkiej choroby, opuściła nas.
Wszyscy przyjęli tą informację ze smutkiem i zaczęli cicho, między sobą, rozmawiać. Na twarzach wielu osób pojawiło się przerażenie.
-Jako, że taka sytuacja miała miejsce, postanowiłam o zakończeniu przyjęcia. Przepraszam was wszystkich. Myślę, że mnie zrozumiecie.
Tak jak powiedziała Nikki, tak się stało. W przeciągu kilku minut, namiot był pusty. Była złodziejka podeszła do swojego męża i Belgara, rozmawiających na temat śmierci sąsiadki.
-Nadal nie mogę w to wierzyć.- Powiedział Belgar.- Że też musiało się to stać akurat dzisiaj?
-Tak, to straszne.- Odpowiedział Brian.
-Kochanie, może odprowadzisz Belgara?- Zapytała Nikki.- Nie będzie przecież sam o tej porze wracał.
Brian zgodził się i razem z myśliwym udał się w kierunku chaty mężczyzny. Gdy Nikki miała już powrócić do domu, podbiegła do niej Bella. W dłoniach trzymała drewniany kuferek.
-To dla ciebie.- Powiedziała.
-Nie potrzeba mi prezentów. Przynajmniej nie po tym, co się wydarzyło.
-To od mojej babci. Przed śmiercią, powiedziała mi, abyś to koniecznie otrzymała.
-Ale co to jest?- Zapytała Nikki, odbierając kuferek.
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedziała cicho Bella.- Wiem tylko, że w środku jest list. Musisz go przeczytać.
Nikki natychmiast udała się do swojego domu. Usiadła przy stole i otworzyła skrzyneczkę. Zaczęła przeglądać wszystko, co się w niej znajdowało. W końcu, miała się dowiedzieć prawdy, która będzie miała tragiczne konsekwencje.
W tym samym czasie, gdy Nikki zaznajamiała się z otrzymanym podarunkiem, jej mąż- Brian, wracał do domu. Po paru minutach, gdy otworzył drzwi, zobaczył ,siedzącą przy stole, żonę, która w jednej dłoni trzymała jakieś papiery, natomiast w drugiej trzymała kielich z winem.
-Coś się stało? Nadal myślisz o pani Amandzie?- Zapytał.
-Jak mogłeś?- Powiedziała cicho.
-Co?
-Wiem o wszystkim. O tobie, Korshaan, mojej babci i amulecie. Jak mogłeś to zrobić?!-Krzyknęła.
-Nikki, nie wiem o czym ty mówisz.
-Nie wiesz?! Przestań kłamać!- Nikki bardziej podniosła głos.- Dlaczego to robiłeś? Byliśmy przecież tacy szczęśliwi.- Uroniła kilka łez, które otarła po chwili swoimi dłońmi.
-Ja tylko…- Zaczął Brian.
-Tylko co?- Przerwała mu Nikki.- Jakiś obcy facet obiecał ci, nie wiadomo ile kasy, za to że przyniesiesz dla niego amulet mojej babci! Amulet, o którego istnieniu nie miałam nawet pojęcia!
-Naprawdę?- Zapytał zdziwiony Brian.
-Przeczytaj to sobie!- Kobieta rzuciła przed niego stary dziennik.- Moja babcia dokładnie opisała, co się stało z amuletem. Po tym jak opuściła Kolonię Karną, wróciła do Myrthany. Potem, z jakimś czarnym magiem, wybrała się na Korshaan. W momencie, gdy była w połowie drogi na tą wyspę, wyrzuciła amulet za burtę, ale on później cały czas do niej wracał. Nie mam pojęcia jak, ale nigdy nie mogła się go pozbyć. I w tym momencie, pojawia się pani Amanda. Gdy moja babcia wróciła do Silden, spotkała ją. Miała nadzieję, że jeśli go komuś odda na przechowanie, pech, który wisiał nad amuletem, opuści ją. I tak się stało. Moja babcia, w końcu była szczęśliwa. Razem z Amandą zawarły umowę, w której to amulet miał być strzeżony przez Amandę i w odpowiednim momencie przekazany mojej matce lub mnie samej. Nie spodziewałeś się tego?
-Nikki, wybacz mi, ale ja nie miałem pojęcia.- Zaczął cicho Brian.
-Teraz mnie przepraszasz?! Myślisz, że to wystarczy. Nawet po tym, jak próbowałeś mnie zabić. To koniec, Brian. To się musi teraz skończyć.- Nikki wstała i udała się w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Po strażników. Oni muszą zrobić z tobą porządek.
Brian gwałtownie wstał i podbiegł do Nikki. Chwycił ją za rękę i przycisnął do ściany. Jego ręce znalazły się na szyi kobiety.
-Co ty wyprawiasz?- Zapytała przerażona.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Jego dłonie powoli się zaciskały, a Nikki nie mogła uwolnić się z jego uścisku. W pewnym momencie, Brian rozluźnił dłonie, a jego żona zdążyła uciec. Mężczyzna zrozumiał, że to nie jest wyjście z sytuacji. Nadal istniała część niego, która naprawdę kochała Nikki. Brian oparł się o ścianę i zsunął się na podłogę.
W tej samej chwili, Nikki wybiegła z domu i skierowała się do stajni, w której znajdował się koń. Kobieta dosiadła go i popędziła w kierunku strażnicy. Niestety, w momencie, gdy miała skręcić w jedną z uliczek, na drogę wyskoczył jakiś obcy mężczyzna, który wystraszył konia. Zwierzę stanęło na tylnych kopytach, a sama Nikki wylądowała na ziemi. Niestety, ale przy upadku, uderzyła głową o dość duży głaz. Straciła przytomność.
Tak. Życie pełne jest przykrych zdarzeń, które przytrafiają się nam w najmniej oczekiwanych momentach. Nie zawsze kończą się one tragicznie, lecz ciągle pojawia się jedno i to samo pytanie: Czy przeżyjemy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz