To był kolejny,
zwykły dzień w Thorniarze, który Bella spędziła w rodzinnym domu. Po licznych
przygodach na Khorinis, dziewczyna postanowiła zrobić sobie dłuższą przerwę od
podróży i wróciła do ojca. Tęskniła za nim. I to bardzo. Więź jaka łączyła ją z
ojcem była idealnym przykładem prawidłowej relacji ojca z córką. Bella zawsze
mogła poprosić go o radę, pocieszenie czy zwykłą przysługę.
Podczas
śniadania, Bella miała okazję opowiedzieć ojcu o wszystkich swoich przygodach.
Za każdym razem, gdy pojawiała się w domu, mówiła ciągle o tych samych
wydarzeniach, mimo, że Leopold słyszał je już wielokrotnie.
- I wtedy druid
poprosił mnie o dbanie o okolicę – powiedziała, popijając herbatę. – Wyjechał
gdzieś na południe i tyle go widziałam.
- Rozumiem, że
jesteś bezpieczna w tej chacie, w samym centrum lasu? – zapytał.
- Oczywiście,
ojcze – rzekła, odstawiając kubek na stół. – Druid otoczył swój dom magiczną
barierą, która pozwalała przekroczyć ją tylko osobom o czystym sercu. Poza tym,
zwierzęta mi pomagają.
- Nie ufałbym
magii, moja droga. Sama wiesz, jak to się skończyło dla matki.
W pomieszczeniu
zapadł ponury nastrój. Mimo, że miłość między Leopoldem a Ellą wygasła kilka
lat po ślubie, to mężczyzna ciągle za nią tęsknił. Życie w ich niewielkim
dworku może i było kiedyś mniej znośne, z uwagi na stałą kontrolę Elli, lecz
teraz zrobiło się w nim prawie pusto. Raz na jakiś czas przyjeżdżała Bella, jej
siostra rzadko odwiedzała ojca, ze względu na trójkę dzieci, natomiast brat
dziewczyny rzadko bywał w domu. Na co dzień, Leopold mógł odezwać się tylko do
synowej, gosposi i chłopca, który zajmuje się ogrodem.