-
Jak długo tu mieszkasz? – zapytała Ella, rozglądając się po wnętrzu chaty
Girelii, która mieściła się daleko od miasta, w najciemniejszym lesie. W jej
wnętrzu, unosił się zapach suszonych ziół, na półkach pełno było różnych
mikstur i ksiąg, a pod oknem stał duży stół alchemiczny.
-
Odkąd pamiętam – odparła Girelia, przyrządzając przy stole jakieś mikstury. –
Moja matka urodziła mnie tutaj i nigdy się stąd nie ruszam, poza wyprawami do
miasta.
-
A kim był twój ojciec? – córka Amandy zaczęła chodzić po pomieszczeniu i dotykać
różnych, dziwnych przedmiotów.
-
Nie znałam go. Pewnie poznał moją matkę w jakiejś tawernie, spędził z nią noc i
tyle go widziała.
-
Przykro mi – powiedziała Ella, wpatrując się w to, jak jej nowa znajoma
siatkuje zioła. – Nie zastanawiało cię nigdy, co twój ojciec robi w życiu? Czy
ma rodzinę?
-
Ależ oczywiście! – dziewczyna odłożyła nóż i spojrzała na Ellę. – On nie żyje,
a jego rodzina mieszka w Stewark i powodzi im się całkiem dobrze.
-
Zabiłaś go?! – dziewczyna była zaskoczona tym, co powiedziała jej Girelia.
-
Chciałabym, ale to byłoby zbyt łatwe – podniosła się ze stołka i sięgnęła po
książkę z półki. Otworzyła ją na jednej ze stron. – Mój ojciec zmarł zanim
dowiedziałam się o jego życiu. Jedyne czego pragnę teraz to zemsty za to, że
porzucił moją matkę. Przez tyle lat żyłam z myślą, że gdyby nie zostawił wtedy
mojej matki, żyłabym spokojnie na jakimś dworze i zajadała się pysznościami,
przygotowanymi przez mojego osobistego kucharza.
-
W jaki sposób chcesz się zemścić? – Ella przysiadła na ławie stojącej pod oknem
i oparła się łokciem o stół.
-
Zwykła klątwa nic więcej – wyjaśniła Girelia. – Mój ojciec, oprócz mnie, ma
jeszcze jedną córkę. Planuję rzucić na nią klątwę, która pogrąży ją w wiecznym
śnie, przypominającym stan śmierci.
-
Śmierć tej dziewczyny jest tym czego pragniesz najbardziej? Na twoim miejscu
zrobiłabym coś więcej. Zemsta musi być widowiskowa.
Girelia
zaśmiała się.
-
W takim razie, co byś zrobiła? – zapytała.
-
Niech pomyślę – Ella zaczęła zastanawiać się nad możliwościami. – Gdyby możliwe
były podróże w czasie, cofnęłabym się do chwili, gdy twój ojciec poznaje swoją
przyszłą żonę i nie dopuściłabym do ich spotkania. Wtedy istniałoby duże
prawdopodobieństwo, że ożeniłby się z twoją matką i miałabyś wszystko to, co
teraz ma ta dziewczyna.
Girelia
spojrzała na Ellę ze zdziwieniem. Nie spodziewała się, że usłyszy takie słowa z
jej ust.
-
Podróże w czasie to zbyt mroczna i niebezpieczna magia na możliwości największych
magów stąpających po tym świecie. Jeden błąd może decydować o twoim być albo
nie być.
-
Więc one są możliwe?
-
Teoretycznie tak, jednak nikt nigdy nie rzucił takiego zaklęcia.
W
tym momencie, Ella zaczęła myśleć o tym, co by było gdyby udało jej się rzucić
takie zaklęcie i pozbyłaby się wcześniej dziewczyny, która ją poniżyła.
-
Widzę, że zemsta płynie również w twoich żyłach – Girelia przyjrzała się nowej
znajomej. – Myślałaś o tym, co chcesz jej zrobić?
-
Chcę tylko jednego – Ella podniosła się i wyjrzała przez okno. – Chcę, aby
została ośmieszona przed całym miastem. Niech poczuje to, co ja czułam.
-
Chyba wiem jak ci pomóc – Girelia uśmiechnęła się do dziewczyny i otworzyła
księgę na pewnej stronie. – W przeciągu tygodnia, twoja zemsta się ziści.
Ella
odwzajemniła uśmiech.
Siedem
dni później, gdy obie dziewczyny wyruszyły do miasta, by Ella w końcu mogła
dopełnić swojej zemsty, odnalazły właściwy dom i zakradły się pod jego bramę.
-
Mam nadzieję, że to zadziała – odparła Ella, spoglądając na kosz pełen jabłek,
który trzymała jej nowa przyjaciółka.
-
Jeśli zje jabłko to zaklęcie ją dotknie. Musimy znaleźć sposób by jej to
wcisnąć – Girelia rozejrzała się po okolicy. W pewnym momencie, zauważyła, że
drzwi domostwa otwierają się i wychodzi z niej młoda dziewczyna. – To ona? –
zapytała.
Ella
przyjrzała jej się uważnie. Pamiętała tamten moment, jakby to było wczoraj. Na
widok dziewczyny skrzywiła się i przytaknęła.
-
Dobrze. Ukryj się gdzieś – zaproponowała Girelia. – Możliwe, że może Cię
poznać, a wtedy nici z twojej zemsty.
Córka
Amandy pobiegła w dół uliczki i schowała się za ogrodzeniem. Stała w takim
miejscu, by mogła widzieć jak najwięcej. W tym samym czasie, jej nowa
przyjaciółka zbliżyła się do wysokiego płotu i krzyknęła do dziewczyny, która
przed chwilą opuściła dom. Jasnowłosa kobieta zbliżyła się do Girelii i
spojrzała na kosz pełen jabłek, który trzymała.
-
Sprzedajesz je? – zapytała.
-
Tak. Może zechce panienka skosztować? – wyciągnęła owoc z koszyka i podała go
dziewczynie. – Rosną w moim sadzie, daleko od miasta. Wszyscy chwalą sobie ich
smak.
Córka
lorda nie zastanawiała się długo i chwyciła jabłko, które natychmiast ugryzła.
W
tym samym momencie, Ella obserwowała wszystko z daleka. Kiedy ujrzała, jak
jasnowłosa dziewczyna bierze kęs jabłka, uśmiechnęła się i podskoczyła z
radości, przez co wpadła na dwójkę mężczyzn, którzy przechodzili obok. Starszy
wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat, natomiast młodszy miał prawdopodobnie
niecałe dwadzieścia.
-
Przepraszam bardzo – odpowiedziała Ella, gdy spojrzała na mężczyzn. – Nie
zauważyłam panów.
-
Nic się nie stało – odparł młodszy. – Czekasz tu na kogoś?
Młoda
czarownica zająknęła się. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. W końcu, udało jej
się wydusić parę słów.
-
Moja siostra sprzedaje jabłka. Właśnie częstuje tamtą dziewczynę – wskazała
palcem na blondynkę.
Po
chwili, dołączyła do nie Girelia.
-
Ello, musimy już wracać – odparła, wpatrując się w nieznajomych. – Rodzice będą
się niecierpliwić.
-
W porządku – spojrzała na dwójkę młodzieńców i ukłoniła się w ich kierunku. –
Jeszcze raz przepraszam – dodała i ruszyły obie w stronę bram miasta.
-
Też chciałem jabłko! – wykrzyknął starszy mężczyzna.
-
Może Cynthia się z tobą podzieli? – odezwał się młodszy.
-
Chyba nie znasz naszej siostry, Leopoldzie – zaśmiał się i razem z bratem udał
się do domu.
Minęło
kilka dni zanim dziewczyny dowiedziały się o skutkach zemsty Elli. Girelia
wpadła do chaty, z wielkim uśmiechem na twarzy, i rzuciła na podłogę kosz pełen
ziół.
-
Udało się! – zawołała. – Nasza panienka skompromitowała się przed wszystkimi!
Ella
wybiegła z pokoju obok i rzuciła się w ramiona Girelii.
-
Opowiadaj! Wszystko!
-
Król zorganizował jakiś bal w zamku i zaprosił wielu lordów, w tym lorda Paraza
z dziećmi. W pewnym momencie, nasza blond włosa dama zaczęła gadać wszystko to,
co przyszło jej na myśl. Obrażała każdego, o kim pomyślała! Niestety została
wyprowadzona przez ojca, zanim przybył król, więc najciekawsze się nie
wydarzyło. Nawet teraz zachowuje się jak ktoś zupełnie inny.
-
Dobre i to – odparła Ella, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. – Normalnego
życia teraz mieć nie będzie. Zemsta się dokonała.
Wieczorem
tego samego dnia, zadowolona Ella błąkała się bez celu po chacie Girelii.
Najbardziej na świecie była ciekawa miejsca, do którego przyjaciółka zabroniła
jej wchodzić. Był to niewielki pokoik zamykany na klucz. Szczęśliwie dla młodej
czarownicy, były one otwarte, więc wykorzystując chwilę, Ella wśliznęła się do
środka.
-
Pokój, jak każdy inny – pomyślała, rozglądając się po jego wnętrzu. Kilka
regałów z książkami, kolejny stół alchemiczny i stolik z kryształową kulą na
środku. Spoglądając na przedmiot znajdujący
stole, Ella zadała sobie jedno pytanie. – Czyżby Girelia potrafiła
wróżyć? – zapytała głośno.
-
Oczywiście – odezwała się głos zza jej pleców. Girelia podeszła do stolika i
usiadła przy nim. – Od urodzenia mam moc jasnowidzenia.
-
Jasnowidzenie? – zapytała zdziwiona. – Możesz mnie tego nauczyć?
-
Nie. Tego nie da się nauczyć, moja droga. Z tym trzeba się urodzić.
Ella
dosiadła się do stolika i skupiła wzrok na kuli.
-
Przepraszam, że tak tu weszłam, ale drzwi były otwarte. Mogłabyś mi coś
przewidzieć?
-
Owszem, jednak niczego nie można być pewnym. Obrazy, które widzę są tylko
częścią ogromnej układanki, której części interpretowane nieodpowiednio mogą
przynieść odwrotny skutek – wyjaśniła jej i dotknęła dłonią kuli. – Dotknij
jej.
Ella
wyciągnęła dłoń i wraz z momentem zetknięcia się opuszków palców z kryształem,
poczuła ogromną energię przepływającą przez nią. Tysiące obrazów zaczęło
przelatywać jej przed oczami. Widziała siebie na swoim ślubie, blondynkę w
czerwonej pelerynie, z którą kłóci się przed jakąś karczmą, a także czarnowłosą
kobietę, która spada z konia, uderzając przy tym głową o kamień. To były tylko
nieliczne z obrazów, które widziała Ella. Kiedy się ocknęła, leżała na ziemi.
Girelia klęczała nad nią i próbowała porozumieć się z nią.
-
Ella! Słyszysz mnie?! – krzyczała.
-
Tak – odparła cicho młoda dziewczyna. – Dlaczego tak krzyczysz?
-
Byłaś nieprzytomna przez kilkanaście minut. Myślałam, że coś poważnego się
tobie stało.
-
Kilkanaście minut? Wydawało mi się, że minęło kilka sekund.
-
Widocznie twoja moc wpłynęła jakoś na moje wizje. Widziałaś coś?
Ella
nie odpowiedziała. Podniosła głowę i położyła na niej obie dłonie.
-
Ella, widziałaś coś?! – Girelia potrząsnęła przyjaciółką, która podniosła wzrok
i spojrzała na czarownicę.
-
Swoją przyszłość – odparła Ella. – Widziałam całą swoją przyszłość.
Od
momentu, gdy dziewczyna zobaczyła swoją przyszłość, zaczęła dążyć do tego, aby
wszystkie wizje sprawdziły się. Większość dotyczyła jej późniejszego życia,
jednak brały one swój początek od jednego, bardzo ważnego wydarzenia. Był nim
ślub Elli i Leopolda.
-
Od tego muszę zacząć – pomyślała. – On jest moją przepustką do wyższych sfer.
Następnego
dnia, Ella przyczaiła się pod domem Leopolda, wyczekując momentu, gdy wyjdzie
na zewnątrz. Kiedy już do tego doszło, za wszelką cenę, starała się przebywać w
jego otoczeniu. Robiła to tak długo, aż młodzieniec podszedł do niej i
rozpoczął rozmowę. Z początku ich pogawędki były krótkie, lecz z czasem
wydłużały się, a Leopold i Ella stali się sobie bliżsi. Tak bliscy, że pewnego
dnia Leopold poprosił przyjaciółkę o spotkanie na plaży, gdzie wyznał jej
miłość. Z racji tego, że dzieliła ich bariera społeczna, kochankowie musieli
nadal pozostać w ukryciu.
Dni
i tygodnie mijały, a Ella nadal nie otrzymała swojego pierścionka
zaręczynowego. Podczas jednego z ich spotkań postanowiła zapytać o to Leopolda.
-
Kochanie, co dalej z nami będzie? Mamy przez całe życie ukrywać się przed
resztą świata – ścisnęła jego dłoń. – Powiedzmy o tym twojemu ojcu.
-
On się nie zgodzi – odparł młodzieniec. – Nigdy nie pozwoliłby na zmieszanie
szlacheckiej krwi z krwią jakiejś farmerki.
-
Wiesz, że nie jestem zwykłą farmerką. Twój ojciec polubiłby moje zdolności, gdyby
w jakiś sposób byłyby mu użyteczne.
Mężczyzna
spojrzał wymownie na ukochaną i zgodził się niechętnie na przedstawienie Elli
jego ojcu.
Stało
się to dwa dni później. Gdy lord Paraz zobaczył młodą dziewczynę, nie chciał
dopuścić do siebie myśli, że jego najmłodszy syn, chce poślubić prostą
wieśniaczkę.
-
Nie zgadzam się na żadne twoje wymysły – wykrzyknął, uderzając pięścią w stół. –
Weźmiesz za żonę dziewczynę z porządnego rodu.
-
Kocham ją, a ona mnie – odparł Leopold, ściskając dłoń Elli. – Poza tym, mam
dwóch starszych braci, których możesz „dobrze” ożenić. Chcę tylko być
szczęśliwy z Ellą.
-
Mój synu – zaczął lord Paraz. – Jesteś zbyt młody, żeby wiedzieć cokolwiek o
szczęściu i prawdziwej miłości. To wszystko przychodzi z wiekiem. Skąd wiesz,
czy ona będzie ci wierna do śmierci? – wskazał palcem na dziewczynę. – Dała ci
tylko puste słowo? Dam ci jedną radę. Kierowanie się sercem jest bardzo
niebezpieczne.
-
Naprawdę nie ma niczego, co pozwoliłoby panu zgodzić się na nasz związek? –
Ella postanowiła sama zadbać o swoją przyszłość, widząc, że zmierza to w złym
kierunku.
-
Ha! – zaśmiał się ojciec Leopolda. – Myślisz, że byłabyś w stanie zrobić coś, dzięki
czemu zmieniłbym decyzję? Nie masz takiej mocy! Jesteś tylko słabą wieśniaczką!
Ella
nie zareagowała na obrazę. Zbliżyła się do lorda i uśmiechnęła delikatnie.
-
Powiedz, czego pragniesz, mój lordzie, a zrobię to.
-
A jeśli to się nie uda?
-
Będziesz mógł mnie zabić – odparła dziewczyna. W jej oczach widać było pewność
siebie, która utwierdziła Paraza, że Ella nie kłamie.
-
Ello, co ty wyprawiasz? – zaniepokoił się Leopold. – Możesz przez to zginąć!
-
Nie boję się – powiedziała spokojnym głosem, wpatrując się w ukochanego.
Następnie spojrzała na jego ojca. – Co mam zrobić? – zapytała.
-
Hmmm – zamyślił się. – Nie tak dawno spotkała mnie pewna przykrość. Moja córka
oszalała, straciła rozum lub coś podobnego. Wielu mądrych próbowało już swoich
sił, lecz bez rezultatów. Chcę abyś sprawiła, że moja ukochana córka do mnie
wróci.
Ella
była zaskoczona prośbą mężczyzny, jednak nie dała tego poznać po sobie. Jej
plan zemsty był na nic! Teraz będzie musiała wszystko odkręcić.
-
Jak sobie życzysz, mój lordzie – odparła i wraz z Leopoldem opuściła posiadłość
rodziny Mills.
Z
chwilą gdy sama wróciła do domu, Ella podbiegła do stołu alchemicznego i
wyciągnęła księgę w poszukiwaniu antidotum na czar, który rzuciła na siostrę ukochanego.
Przekładała kartkę za kartką, jednak nigdzie nie mogła znaleźć tego, czego
potrzebowała.
-
Girelia! – krzyknęła, odrzucając księgę na bok. – Chodź tu! Szybko!
Gdy
zjawiła się młoda czarownica, Ella podbiegła do niej i złapała ją za ramiona.
-
Jak mogę cofnąć urok, który rzuciłyśmy na tą flądrę?
-
Chcesz to cofnąć? Dlaczego? – dziewczyna była zdziwiona zachowaniem
przyjaciółki. Wcześniej niczego tak nie pragnęła jak zemsty, a teraz chce
wszystko naprawić.
-
Jak jej pomogę, dostanę to czego pragnę – wyjaśniła krótko. - To nie czas na
opowiadanie całej historii. Wiesz jak to odwrócić?
-
Oczywiście – przytaknęła Girelia i podeszła do oszklonej gabloty. – Jad żmii,
oczy ścierwojada, skrzydła krwiopijcy… - wyliczała cicho pod nosem. – Mam! Łza
bogini – podała Elli niewielką fiolkę wypełnioną błękitnym płynem.
-
To pomoże?
-
Łza bogini odczyni każdą klątwę, każdy urok i każde zaklęcie. Przywróci wszystko
do pierwotnego stanu.
-
Dziękuję. Wiele tobie zawdzięczam – Ella uścisnęła ją i wybiegła, czym prędzej,
z chaty.
Girelia
podążyła za nią wzrokiem, zastanawiając się co ją jeszcze może spotkać ze
strony znajomej z Myrthany.
Minęło
wiele tygodni, aż w chacie Girelii ponownie zjawiła się Ella. Pierwsze, co
rzuciło się w oczy blondynce, był strój dziewczyny. Nie była to błękitna suknia
z wieloma łatami, jaką zapamiętała, lecz piękna, fioletowa kreacja z długimi
rękawami i złotymi zdobieniami. Na szyi miała skromny naszyjnik z białym
kamieniem, a na palcu znajdowała się obrączka.
-
Witaj, przyjaciółko – powiedziała Ella, ściskając znajomą. – Udało się! Jestem
żoną Leopolda!
-
Właśnie widzę – odparła dziewczyna, przyglądając się każdemu calowi jej stroju.
– Wnioskuję, że twoja nowa siostra ma się dobrze.
-
Niestety tak. Zanim podałam jej antidotum, rzuciłam na nią czar zapomnienia, aby
nie pamiętała naszego pierwszego spotkania w Silden – Ella otrzepała trochę
kurzu ze stołka i usiadła na nim. – W końcu mam to, czego pragnęłam.
-
Moje gratulacje – Girelia oparła się o stół i wpatrzona w przyjaciółkę
zapytała. – Co teraz zamierzasz? Czego dotyczyła kolejna wizja?
Ella
uśmiechnęła na samą myśl o swojej przyszłości.
-
Muszę urodzić trójkę dzieci i je wychować – wyznała. – Do czasu, aż moja
młodsza córka nie osiągnie siedmiu lat, nic nie zdziałam. Będę miała dużo czasu
na poukładanie wszystkich obrazów w głowie, a kiedy będę już gotowa, nie będzie
istniała siła zdolna mnie powstrzymać.