środa, 22 czerwca 2016

Opowiadanie VIII, Rozdział III "Lacey poznaje przeszłość cz. 3"



Gryf i Bella ruszyli w stronę karczmy. Mieli nadzieję, że uda im się jak najszybciej dotrzeć do Lacey i Nefa. Jednak nie mogło być za łatwo. Za każdym razem, gdy ktoś chce zrobić coś dobrze, jego przeciwnik staje mu na drodze. W ich przypadku była to Elyse, która pojawiła się przed nimi na środku drogi.
- Czego tu szukacie, kochani? – zapytała.
- Złaź nam z drogi, wiedźmo – rzuciła Bella i ruszyła w stronę kobiety.
Matka Lacey wyciągnęła dłoń przed siebie i zatrzymała Bellę w miejscu. Jakieś pnącza owinęły się jej wokół nóg. Harwin sięgnął po miecz i, gdy tylko spojrzał na czarownicę, zdziwił się bardzo. Zamiast jednej Elyse, wpatrywały się w niego trzy identyczne kopie kobiety. Skierował miecz w ich stronę i wpatrywał się na jej kolejne kroki.
- Myślisz, że mnie zabijesz, rycerzyku? – zaśmiała się pierwsza i wszystkie zaczęły powoli iść w jego kierunku. – Tylko…
- …nie popełnij… - odparła druga kopia.
- …błędu. Nie chcesz chyba, żeby Bella zginęła, co? – zakończyła ostatnia.
- Czego ty chcesz? – rzucił Gryf, nie odrywając wzroku od środkowej kopii.
- Chcę Was – odpowiedziała i skinęła dłonią, sprawiając, że dwie fałszywe kopie zniknęły, a ją i Bellę z Harwinem przeteleportowano w jakieś nieznane bliżej miejsce.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Opowiadanie VIII, Rozdział II "Lacey poznaje przeszłość cz. 2"



****************Trzydzieści kilka lat temu*****************
W jednym z miast Myrthany, w sierocińcu, znajdowała się mała dziewczynka. Stała przy oknie, płakała i wpatrywała się w szalejącą za oknem burzę. Nikt nie wiedział, skąd dokładnie pochodzi, kto ją tu zostawił, ani kim są jej rodzice. Była po prostu kolejną sierotą. Jednak była inna, niż reszta dzieci. Ta konkretna dziewczynka posiadała coś, o czym mogły marzyć inne sieroty. Miała w sobie moc, której nie rozumiała.
Moc ta objawiała się zawsze w momentach, najmniej do tego odpowiednich. Z tego też powodu, dziewczynka była wyśmiewana przez pozostałych.
- Potwór! Wiedźma! Czarownica! – słyszała to codziennie i, z każdym kolejnym słowem, jej smutek rósł, aż do tego stopnia, że wybuchała płaczem.
Płacząc lub będąc pod wpływem innych silnych emocji, dziewczynka wywoływała różne zjawiska pogodowe. Dzisiejszego dnia była to burza.
- Elyse, uspokój się – dziewczynka usłyszała głos swojej ulubionej opiekunki, Mirandy. – Oni już nie będą.
- Zawsze tak mówisz, a oni ciągle to robią! – wykrzyczała i, w tym samym momencie, w ziemię uderzył piorun. – Jestem dziwolągiem!
- Nie jesteś, kochanie – kobieta zaczęła gładzić ją po głowie, przytulając ją do siebie. – No już…
- Nie! – Elyse wyrwała się jej i rzuciła się do ucieczki.
Kobieta ruszyła za nią. Nie mogła pozwolić by kilkuletnie dziecko opuściło sierociniec samo i to jeszcze w taką pogodę. Goniła ją po wszystkich korytarzach, nie mogąc jej złapać, aż w końcu dziewczynka wybiegła na zewnątrz.
Miranda również to zrobiła. Otworzyła główne drzwi i zobaczyła jak Elyse biegnie w stronę klifu.
- Uważaj! – kobieta ruszyła za nią, prawie depcząc jej po piętach. Mimo to, dziewczynka była trochę szybsza od niej. – Elyse, zatrzymaj się! – krzyknęła, gdy zielonooka mieszkanka sierocińca stanęła nad przepaścią. Miranda zaczęła powoli się do niej zbliżać.
- Nie wrócę tam! – wyrzuciła z siebie mała. Płakała. – Nie chcę być już więcej potworem!
- Nie będziesz nim i nigdy nie byłaś, kochana – kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku Elyse. – Chwyć mnie. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Elyse spojrzała z płaczem na opiekunkę i złapała ją za dłoń. Była zbyt młoda by zrozumieć to, co się dzieje wokół niej. Pragnęła tylko bliskości. Kogoś, kto zrozumiałby ją i wyjaśnił jej wiele rzeczy. Kimś takim była dla niej Miranda. Kobieta, jako jedna z nielicznych, starała się zbliżyć do niej i pomóc jej w odnalezieniu się w społeczeństwie. Dziewczynka musiała być bardzo szczęśliwa, mając przy sobie kogoś takiego. Niestety to, co dobre szybko się kończy.
Wraz z chwilą, gdy Elyse dotknęła dłoni kobiety, z chmur, które wisiały nad nimi, wystrzelił piorun, który trafił w Mirandę.
Elyse nic nie było. Jakimś sposobem była na to odporna. Spojrzała na spaloną opiekunkę i przeniosła wzrok na sierociniec, skąd usłyszała przeraźliwe krzyki innych dzieci. Jej koszmar dopiero się zaczynał.