środa, 31 sierpnia 2016

Opowiadanie X "Podróż wspomnień"



Minęło kilka dni od ostatnich świąt spędzonych w Śniętej Piranii. Nikki przez wszystkie te dni zachwycała się prezentem otrzymanym od Bane’a: futrem z wilczych skór. Nie przepadała za zimą, a podarunek był idealny na te mrozy. Postanowiła jak najszybciej je wypróbować, gdy tylko śnieg przestanie padać.
- Złap mnie! – krzyknęła Nikki, przemierzając biały las na koniu. Tuż za nią był Bane, który dosiadał Szarlotki. – Jestem szybsza!
W pewnym momencie, zatrzymała się przy ruinach jakiegoś budynku i zeskoczyła na ziemię. Śniegu było po kolana i powoli znów zaczynało padać. Złodziejka oparła się o mur i wpatrywała w nadjeżdżającego kochanka. Najemnik podjechał i zeskoczył z klaczy i zbliżył do kobiety. Objął ją w talii i pocałował namiętnie w usta. Złodziejka złączyła swoje dłonie wokół jego szyi i odwzajemniała pocałunki.
- Chodź do środka – oderwała się od niego i zaczęła ciągnąć go za rękę, w stronę pozostałości po jakimś budynku, który jeszcze miał jakiś dach.
 - Ale tu i teraz? – zapytał, idąc jej śladami. – Może wrócimy do karczmy i tam dokończymy?
- Nie! Mam ochotę teraz – znajdowali się na środku jakiego placu, który ewidentnie był wcześniej częścią większej posiadłości. Teraz nie było tu dachu. Śnieg coraz bardziej dawał o sobie znać. Szli powoli, wpatrując się w mały, murowany domek.
W pewnym momencie, usłyszeli jakby coś się zawalało i poczuli, że ziemia pod nimi zapada się. Oboje spadli do średniej wielkości pomieszczenia, które wcześniej było piwnicą. Nikki wylądowała na stercie cegieł, które zawaliły się pod nimi, natomiast Bane tuż obok niej. On podniósł się jako pierwszy i spojrzał na, podnoszącą się z cegieł, kobietę.
- Wszystko dobrze? – zapytał, podciągając się do złodziejki, która w pewnym momencie złapała się za kostkę.
- Cholera! Chyba nie – dotykając stopy, czuła ogromny ból.
- Dasz radę wstać? – mężczyzna podniósł się i złapał Nikki za rękę. Podciągnął ją do siebie, lecz ta nie była w stanie postawić uszkodzonej nogi na ziemi.
Pomógł jej dotrzeć do ściany i usiadła na ziemi opierając się o nią. Bane wyszedł na środek pomieszczenia i spojrzał do góry, na dziurę, którą się tu dostali. To była wysoka piwniczka. Miała może z cztery metry wysokości. Nie było szansy na wydostanie się stąd. Żadnej drabiny, mebli czy czegokolwiek, co mogłoby im pomóc.
- Chyba mamy problem – odparł wpatrując się w Nikki.
- Co jest?
- Nie widzę możliwości ucieczki stąd – mężczyzna przyłożył dwa palce do ust i gwizdnął. – Ale mam pomysł – tuż nad nim pojawiła się Szarlotka. – Wróć do karczmy i wezwij pomoc! – krzyknął, po czym koń zniknął z pola widzenia.
- Mamy liczyć na konia? – oburzyła się złodziejka. – Wiesz, może byś się sam jakoś stąd wydostał. Wykorzystaj te cegły.
- Jest ich za mało, a Szarlotka jest całkiem mądra – Bane zbliżył się do kobiety i usiadł obok niej. – Oby się tylko bardziej nie rozpadało – dodał, patrząc jak płatki śniegu wpadają do piwnicy.
Minęła godzina, a pogoda tylko się pogorszyła. Nikki zaczęła to odczuwać. Zawsze miała niższą granicę tolerancji na zimno. Oparła głowę o ramię Bane’a i wpatrywała się w rosnącą kupkę śniegu na środku pomieszczenia. Mężczyzna mógł wyczuć, że delikatnie drży. Objął ją.
- Nie siedźmy tu tak cicho – zaproponował. – Opowiedz coś. Myślę, że jak ktoś będzie nas szukał to usłyszy nasze głosy.
- Zgoda – złodziejka kiwnęła głową i zaczęła zastanawiać się nad historią, którą mogłaby się z nim podzielić. – Mam już. Pamiętasz jak odwiedził mnie mój bratanek?

środa, 10 sierpnia 2016

Opowiadanie IX, Rozdział II "Żegnaj, Bello cz. 2"



Nastał nowy dzień. Spośród wszystkich przyjaciół, którzy wyruszyli pomóc Nikki, jako pierwsza obudziła się Lacey. Podniosła się i zerknęła na półkę, na której postawiła figurkę swojej ulubienicy. Chwyciła ją do dłoni i pogładziła palcem.
- Dzień dobry, Nikki – powiedziała i odstawiła ją na bok. Pomału ubrała się i doprowadziła do porządku.
Następnie opuściła pomieszczenie, w którym spała, i ruszyła w stronę kajuty Girelii. Nie minęła nikogo. Na korytarzu było zupełnie pusto. Gdy była na miejscu, zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zrobiła to ponownie i jeszcze raz. Za trzecim razem, postanowiła nacisnąć klamkę i wejść do środka.
- Śpi pani? – zapytała, spoglądając na kobietę, leżącą w dziwnej pozie. – Coś się stało?
Lacey podeszła do kobiety i spojrzała w jej martwe oczy. Teraz wiedziała, co się wydarzyło. Na statku był morderca. Młoda czarodziejka obudziła pozostałych krzykiem.
Minęło kilkanaście sekund, a do kajuty wpadła Sophia oraz Nef. Oni pierwsi zerwali się na nogi. Tuż za nimi pojawiła się Bella, a na samym końcu Harwin.
- Co jest? – zapytała korsarka.
- Girelia… nie żyje – oznajmiła. – Ktoś ją zamordował.
- Ślady na szyi wskazują, że ktoś skręcił jej kark – Powiedział Nef, przyglądając się znakom widocznym na ciele kobiety. – Poza tym, ma rozcięty palec. Musiała się skaleczyć.
- Albo broniła się i ktoś drasnął ją ostrzem – dodała Bella. – Co teraz zrobimy?
- Elyse chciała, żebym ją odczarowała. Musimy urządzić jej pogrzeb – Lacey nachyliła się nad zamordowaną i przykryła ją kocem. – Miałam jej pomóc, więc znajdziemy tego, kto to zrobił.
- Razem z wilczkiem się tym zajmę – powiedziała Sophia, komentując jej pomysł. – Przesłuchamy wszystkich na statku i znajdziemy sprawcę – po tych słowach, opuściła kajutę. W jej ślady poszli Harwin i Bella.
- Lacey, muszę mieć pewność – Nef zaczepił dziewczynę. – Chcę zobaczyć figurkę Nikki.
- Po co Ci ona?
- Sophia powiedziała, że przesłucha wszystkich. Nie przesłucha tylko jednej: Nikki. My musimy to zrobić.
- Ale ona cały czas była na półce – czarodziejka zaczęła bronić złodziejki. – Jest zaklęta. Przecież nie można się z tego uwolnić.
- To zależy od tego, jak bardzo się próbuje – Nef za wszelką cenę chciał sprawdzić swoje przypuszczenia. Jeśli figurka zniknęłaby, byłoby jasne, że Nikki uwolniła się sama i zaatakowała kobietę.
- Zgoda, chodźmy – odparła Lacey i poprowadziła Nefa za sobą.
Po przybyciu na miejsce, czarodziejka odetchnęła z ulgą. Figurka stała na swoim miejscu. Nef chwycił ją i zaczął oglądać.
- Jednak się myliłem – powiedział, wpatrując się w kamienną twarz złodziejki. – Ale z nią jest coś nie tak. Dla pewności rzucę zaklęcie ochronne – skinął dłonią, a statuetkę ogarnęła jasna poświata, która po pewnym czasie zniknęła. – Nie wiem kim trzeba być, żeby uwolnić się zarazem z petryfikacji i tej ochrony.