Nastał nowy dzień.
Spośród wszystkich przyjaciół, którzy wyruszyli pomóc Nikki, jako pierwsza
obudziła się Lacey. Podniosła się i zerknęła na półkę, na której postawiła
figurkę swojej ulubienicy. Chwyciła ją do dłoni i pogładziła palcem.
- Dzień dobry,
Nikki – powiedziała i odstawiła ją na bok. Pomału ubrała się i doprowadziła do
porządku.
Następnie opuściła
pomieszczenie, w którym spała, i ruszyła w stronę kajuty Girelii. Nie minęła
nikogo. Na korytarzu było zupełnie pusto. Gdy była na miejscu, zapukała do
drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zrobiła to ponownie i jeszcze raz. Za trzecim
razem, postanowiła nacisnąć klamkę i wejść do środka.
- Śpi pani? –
zapytała, spoglądając na kobietę, leżącą w dziwnej pozie. – Coś się stało?
Lacey podeszła do
kobiety i spojrzała w jej martwe oczy. Teraz wiedziała, co się wydarzyło. Na
statku był morderca. Młoda czarodziejka obudziła pozostałych krzykiem.
Minęło kilkanaście
sekund, a do kajuty wpadła Sophia oraz Nef. Oni pierwsi zerwali się na nogi.
Tuż za nimi pojawiła się Bella, a na samym końcu Harwin.
- Co jest? –
zapytała korsarka.
- Girelia… nie
żyje – oznajmiła. – Ktoś ją zamordował.
- Ślady na szyi
wskazują, że ktoś skręcił jej kark – Powiedział Nef, przyglądając się znakom
widocznym na ciele kobiety. – Poza tym, ma rozcięty palec. Musiała się
skaleczyć.
- Albo broniła się
i ktoś drasnął ją ostrzem – dodała Bella. – Co teraz zrobimy?
- Elyse chciała,
żebym ją odczarowała. Musimy urządzić jej pogrzeb – Lacey nachyliła się nad
zamordowaną i przykryła ją kocem. – Miałam jej pomóc, więc znajdziemy tego, kto
to zrobił.
- Razem z
wilczkiem się tym zajmę – powiedziała Sophia, komentując jej pomysł. –
Przesłuchamy wszystkich na statku i znajdziemy sprawcę – po tych słowach,
opuściła kajutę. W jej ślady poszli Harwin i Bella.
- Lacey, muszę
mieć pewność – Nef zaczepił dziewczynę. – Chcę zobaczyć figurkę Nikki.
- Po co Ci ona?
- Sophia
powiedziała, że przesłucha wszystkich. Nie przesłucha tylko jednej: Nikki. My
musimy to zrobić.
- Ale ona cały
czas była na półce – czarodziejka zaczęła bronić złodziejki. – Jest zaklęta.
Przecież nie można się z tego uwolnić.
- To zależy od
tego, jak bardzo się próbuje – Nef za wszelką cenę chciał sprawdzić swoje
przypuszczenia. Jeśli figurka zniknęłaby, byłoby jasne, że Nikki uwolniła się
sama i zaatakowała kobietę.
- Zgoda, chodźmy –
odparła Lacey i poprowadziła Nefa za sobą.
Po przybyciu na
miejsce, czarodziejka odetchnęła z ulgą. Figurka stała na swoim miejscu. Nef
chwycił ją i zaczął oglądać.
- Jednak się
myliłem – powiedział, wpatrując się w kamienną twarz złodziejki. – Ale z nią
jest coś nie tak. Dla pewności rzucę zaklęcie ochronne – skinął dłonią, a
statuetkę ogarnęła jasna poświata, która po pewnym czasie zniknęła. – Nie wiem
kim trzeba być, żeby uwolnić się zarazem z petryfikacji i tej ochrony.
Minęło kilka
godzin, a w tym czasie wydarzyły się dwie rzeczy. Girelia została oddana morzu.
Nieznajomi pożegnali ją tak jak należano uczynić. Drugą sytuacją było
rozpoczęcie śledztwa mającego na celu wykrycie mordercy.
Sophia natychmiast
po pogrzebie przystąpiła do poszukiwań winowajcy. Nie mogła pozwolić na to, że
po jej statku pałęta się zbrodniarz. Zamierzała razem z Bellą przepytać każdego
na statku. Bez wyjątku.
Przesłuchanie
każdej osoby niewiele pomogło i zajęło dość dużo czasu. Nikt nie przyznał się
do popełnionego czynu oraz nikt nie widział nic podejrzanego. Korsarka
postanowiła jednak przeszukać cały statek od masztu po kil. Trafili na trop w
jednej ze skrzyń.
- Czy to krew? –
zapytała Bella, wpatrując się w sztylet, który trzymała Sophia. Na czubku
ostrza była widoczna niewielkich rozmiarów plamka. Nie musiała jednak czekać na
odpowiedź. Czuła, że to krew. – Sophia… Do kogo należy ten kufer?
- Już ja z nią
pogadam! – krzyknęła i wybiegła z kajuty. – Dziś popływa sobie z rekinami!
- Ale kto!? –
Bella ruszyła za nią. Ledwo za nią nadążała. Podążyła za nią aż na pokład, do
miejsca, gdzie znajdował się ster. Stał za nim syn korsarki, a obok niego Bree.
- Ty! – Sophia
podeszła do niej i złapała za gardło. – Odpowiesz za to!
Dziewczyna
chwyciła dłońmi za jej rękę i próbowała się uwolnić. Bezskutecznie. Collin puścił
ster i oderwał matkę od przyjaciółki.
- Co ty
wyprawiasz, matko? Co się dzieje? – zapytał.
- Chcesz wiedzieć?
To ona zabiła tą wiedźmę – Sophia pokazała im sztylet.
- Nic nie
zrobiłam. Przysięgam! – oczy Bree zrobiły się szklane i ta zaczęła płakać.
Zdaniem Belli nie mogła tego zrobić. Nie wyglądała na taką. Nie miała nawet
motywu.
- Sophia, najpierw
sprawdźmy, czy ta krew należy do Girelii – odparła Bella, wyrywając z dłoni
sztylet. – Lacey! – krzyknęła, a czarodziejka zaraz pojawiła się obok nich. –
Sprawdź mi, czy to ta sama krew, co na kocu.
Lacey odebrała
sztylet, a do drugiej dłoni przywołała koc, którym przykryta była wiedźma.
Znajdowało się na nim kilka zaschniętych kropli krwi. Wykorzystując swoją
magiczną moc, czarodziejka potwierdziła zgodność, co bardzo ucieszyło Sophię.
Dla niej był to wystarczający dowód na to, że dziewczyna dokonała morderstwa.
- Panowie! –
krzyknęła korsarka do członków swojej załogi. – Zaprowadźcie Bree do pustej
kajuty, przywiążcie ją do słupa i niech jeden jej pilnuje. Zajmę się nią po tym
wszystkim – tak podsumowała swoje śledztwo i spojrzała na Bellę. – Dziś
będziemy spać bezpiecznie – rzuciła i zniknęła jej z oczu.
Minęło kilka dni
od ostatnich wydarzeń. Bree dalej była uwięziona, Bella cały czas rozmyślała
nad niewinnością dziewczyny, a Lacey nie mogła się doczekać ponownego spotkania
z Nikki.
W końcu udało im
się dopłynąć do celu. Była to niewielka wysepka, porośnięta drzewami. Piraci
zakotwiczyli statek niedaleko i przygotowali szalupę do opuszczenia.
Podczas, gdy Lacey
i pozostali rozmawiali na górze z Sophią, coś wydzarzyło się pod pokładem.
Figurka, w którą zostaje zamieniona Nikki zaczęła drżeć, aż w końcu otoczył ją
fioletowy dym.
- W końcu na
miejscu – odparła Nikki, która dopiero co uwolniła się z „więzienia” i wyszła z
pomieszczenia. Skierowała się do kajuty, gdzie przetrzymywana była Bree.
Strażnik, widząc
złodziejkę, chwycił za szablę, jednak Nikki uspokoiła go, dzięki zaklęciu.
Mężczyzna zatrzymał się w miejscu i nie wykonywał żadnych ruchów.
- Grzeczny chłopiec
– wyszeptała do niego i weszła do pomieszczenia z więźniem. Ściągnęła z jej ust
knebel i uśmiechnęła się do niej troskliwie. – Wybacz, ale to musiało na kogoś
paść.
- Kim jesteś? –
zapytała się Bree.
- Osobą, która
niedługo zdobędzie to, o czym od zawsze marzyła – Nikki kucnęła i wpatrzyła się
w oczy dziewczyny. – Widzisz, zaczęło się to od pewnej obietnicy, którą sobie
złożyłam i zamierzam jej dotrzymać. Po drodze zabiję każdego, kto mi w tym
przeszkodzi, a zacznę od Sophii. Powiem Ci, że niedługo będziesz wolna. Oj tak.
Przygotowałam Wam zaskakującą niespodziankę – skinęła dłonią, a Bree
natychmiast zasnęła. Nikki podniosła się i rozpłynęła się w powietrzu w postaci
czarnego dymu, który przeniknął przez szczeliny drzwi i wymknął się spod
pokładu, głównym wejściem.
Wszyscy zwrócili
uwagę na dym, który zaczął kierować się w stronę wyspy.
- Co u licha? –
zapytała, zdezorientowana korsarka. – Co to?
- Mówiłem! To ona!
– krzyknął Nefi i razem z grupą ruszył pod pokład po swoje rzeczy. Lacey
zauważyła, że figurka zniknęła, więc to mogło oznaczać, że ktoś mógł ją wykraść
i właśnie ten ktoś uciekł na wyspę.
- Płynę z Wami –
rzuciła Sophia, gdy Bella i pozostali załadowali się do szalupy. – Muszę
wiedzieć, co to jest.
Blondynka
spojrzała na pozostałych. Nikt nie był przeciwko temu pomysłowi. Skinęła Sophii
głową, co było potwierdzeniem dołączenia się do nich.
Gdy wszyscy
znaleźli się w szalupie, zaczęli płynąć w stronę wyspy. Nie mieli czasu do
stracenia, więc ta podróż poszła im bardzo sprawnie. Wychodząc na brzeg, Lacey
zbliżyła się do Belli i Nefa.
- Nie mam figurki
– poinformowała ich. – Ktoś ją ukradł.
Te słowa słyszała
jeszcze korsarka. Podeszła do nich i wtrąciła się do rozmowy.
- Nie dość, że mam
na statku mordercę, to jeszcze złodziej gdzieś się kręci. Co to za statuetka o
której mówisz?
- Yyyy… potrzebna
jest mi do rzucenia pewnego zaklęcia. Ma magiczne właściwości – odparła młoda
czarodziejka, tłumacząc się z tego faktu.
- Coś kręcisz,
Elyse – Sophia przeszyła Lacey wzrokiem, w sposób w jaki miałaby zaraz zabić. –
Mówicie prawdę.
- Musimy jej
powiedzieć. Powinna poznać prawdę – odparł Nef, spoglądając na obie
przyjaciółki.
- Ehh… -
westchnęła Bella. – Mam nadzieję, że nam to wybaczysz. Płynęła z nami jeszcze
dodatkowa osoba.
- Kto? – zapytała
rudowłosa.
- Nikki… Ale nie
wściekaj się. Przez cały ten czas była zamieniona w figurkę.
- Co?! – poziom
zdenerwowania Sophii osiągnął szczyt. – Jakim prawem sprowadzacie mi tą wywłokę
na statek?! Poza tym, ona chyba umarła…
- Tego nie wiemy –
Lacey zaczęła wyjaśniać jej całą historię ze znalezieniem Nikki w lesie. Sophia
nie mogła uwierzyć, że jej rywalka od tak wróciła.
- To w takim
razie, kto jest winny temu wszystkiemu?
- Zapewne jest
ktoś trzeci – wyraziła swoje zdanie Bella, ale gdy spojrzała na Nefa, ten tylko
pokręcił głową. – Co?
- To Nikki. Nie
wiem jak, ale to ona za tym wszystkim stoi – wyjaśnił. – Od kiedy rozmawiałem z
nią w nocy, zdałem sobie sprawę, że to nie jest ta sama osoba. Prawdziwa Nikki
nie była miła.
- Taaa… to była
prawdziwa suka – dodała Sophia, a spojrzenia wszystkich wylądowały na niej. –
Co? Nienawidziłyśmy się. Róbcie co chcecie, ja się w to nie mieszam. Idę na
statek.
Nikt z grupy nie
miał zamiaru jej zatrzymywać. Chyba nikt nie przepadał za nią tak, by mieć
ochotę z nią współpracować. Może to i dobrze, że sobie poszła.
Harwin i Nef
ruszyli jako pierwsi w stronę centrum wyspy, a Lacey z Bellą wpatrywały się w
odchodzącą Sophię. Gdy kobieta była już przy szalupie, zaczepiła ją
wilkołaczka.
- I tak wiele dla
nas zrobiłaś. Dzię… - nie dokończyła, bo zdanie przerwał jej głośny wybuch.
Kilkaset metrów
przed nimi, na wodzie, unosił się statek, który w ciągu jednej chwili rozleciał
się na miliony małych kawałków. Jego szczątki dotarły nawet do plaży, na której
znajdowały się kobiety. Jeden z nich, przeleciał kilka centymetrów od twarzy
Lacey. Dziewczyny stały nieruchomo, wpatrując w to co się wydarzyło. Harwin i
Nef natychmiast zawrócili, a Sophia zaczęła głośno krzyczeć. Jako pierwszy
dobiegł do niej Gryf.
- Nie! Collin! –
krzyczała, próbując wyrwać się z uścisku Harwina. Mężczyzna starał się
odciągnąć ją od brzegu, lecz kobieta zbytnio się opierała. Cała grupa, po raz
pierwszy, widziała płaczącą Sophię. Historia zatoczyła koło. Znów straciła
dziecko, ale tym razem na dobre.
- Zostaw ją,
Harwin – rzuciła do ukochanego Bella. Nie była z tego zadowolona. Powinna
zostać i pocieszać kobietę, ale trzeba było wyjaśnić tą sprawę. – Nie pomożemy
jej, a musimy powstrzymać tego, kto jest za to odpowiedzialny.
Pozostawiając
korsarkę na plaży, Bella, Gryf, Nef oraz Lacey ruszyli do centrum wyspy, gdzie
mieli się spotkać z Nikki. A może kimś znacznie potężniejszym? Nie mieli
pojęcia z kim dane im będzie się zmierzyć. Pewna była tylko jedna rzecz:
doznają szoku, gdy odkryją prawdę.
Po kilkunastu
minutach udało im się dotrzeć do jaskini, mieszczącej się w jednej z gór. Droga
do jej wnętrza była jednak zablokowana. Była to magiczna ściana, będąca
barierą, nieprzepuszczającą nic do wewnątrz, ani na zewnątrz.
Nef zbliżył się do
niej i zaczął się jej przyglądać. Zaniepokoiła go jej moc.
- Nikki nie mogła
być do tego zdolna. Jedyne co potrafiła to czasem wyczarować niezbyt zgrabną
kulę ognia – zwrócił się do pozostałych i wyciągnął dłonie w stronę magicznej
ściany. – To kolejny dowód na to, że to nie jest prawdziwa Nikki. No chyba, że
w zaświatach zdobywa się super moc.
Mag zebrał
wszystkie myśli i skupił się na barierze, którą chciał zdjąć. Był zdolny w
swojej dziedzinie, jednak nie na tyle zdolny, by zniszczyć to, co pozostawiła
Nikki. Bariera otworzyła się na chwilę, a gdy Nef zaprzestał, pojawiła się
ponownie.
- Nie wejdziemy
tam? – zapytał Harwin.
- My nie, ale wy
tak – odparł Nef. – Dopóki skupiam się na tym, nie pojawi się ponownie, dlatego
wy przejdziecie, a ja tu zostanę. Dacie radę?
- Pewnie – Lacey
podeszła do niego i uśmiechnęła się. – Załatwimy, co mamy załatwić i wracamy do
karczmy – powiedziała i jako pierwsza przekroczyła dziurę w barierze. Kolejny
był Harwin, a na końcu Bella. Byli już coraz bliżej Nikki i rozwikłania jej
tajemnicy.
Aby każdy mógł
widzieć, gdzie stąpa, Lacey przywołała trzy pochodnie, którymi podzieliła się z
przyjaciółmi. Szli tak głównym korytarzem, aż znaleźli się w miejscu, gdzie
korytarz dzielił się na trzy. Widzieli ją. Nikki stała i przyglądała się
każdemu przejściu.
- Hej! Stój! –
krzyknęła Lacey, zaczynając biec w jej kierunku.
Nikki odwróciła
się. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Nie sądziła, że grupa przebije się
przez barierę. Wyciągnęła zza pasa jakąś fiolkę i cisnęła ją w podłogę. Wokół
pojawiło się tyle dymu, że nikt nie widział co znajduje się na wyciągnięcie
ręki przed nim. Gdy tylko dym opadł, Harwin, Bella oraz Lacey zauważyli brak
złodziejki. Musiała uciec którymś korytarzem.
- Idę lewym, Lacey
weźmie prawy, a Harwin środkowy – Bella rozdzieliła zadania i nikt nie miał co
do tego pretensji. Wszyscy natychmiast rzucili się do biegu.
Gryf oraz
czarodziejka biegli różnymi korytarzami, które w pewnym momencie połączyły się,
dlatego od tego momentu szukali Nikki razem. Natomiast Bella miała wrażenie, że
cały czas kręci się w kółko, jednak miała pewność, że Nikki udała się tym
właśnie korytarzem. Czuła jej zapach.
Po pewnym czasie,
udało jej się dotrzeć do pieczary, gdzie na środku znajdował się wielki kocioł,
a wszędzie znajdowały się jakieś posągi. Obok kotła stała Nikki. Bella
dokładnie przyglądała się temu co robi. Najpierw odkorkowała fiolkę i wlała do
kotła krew Girelii. To samo zrobiła z puklem włosów druida, którego
zamordowała.
- Jeszcze tylko
jeden… - powiedziała do siebie, wpatrując się w wywar. – No chodź, Bello.
Myślisz, że Cię nie wyczułam?
Blondynka wyszła z
cienia i zaczęła zbliżać się do złodziejki.
- Dlaczego
uciekłaś? Przecież bym Ci pomogła – rzuciła Bella, nie odrywając od niej
wzroku. – Kto jest z Tobą?
- Jestem tu sama –
Nikki zaśmiała się. – Jeśli chodzi Ci o to, jak się wydostałam z figurki,
odpowiedź jest banalna. Lacey rzuca słabe zaklęcia. Udowodniła to, gdy chciała
otoczyć karczmę ciernistym murem. Mamusia musiała jej pomóc.
- Skąd o tym
wiesz? Nie było Cię wtedy – w tym momencie, Bella zdała sobie sprawę, że Nef
miał rację. To nie jest ta sama Nikki. - Kim jesteś? – zapytała zrzucając swoją
czerwoną pelerynę. Jej oczy zaczęły świecić się na żółto.
- Chcesz walczyć?
Zaczynajmy – Nikki wyciągnęła dłoń w jej kierunku i cisnęła błyskawicą.
Belli udało się
odskoczyć, przy okazji zamieniając się w wilka. Zawyła głośno i zaczęła biec w
kierunku przeciwniczki. Gdy była blisko, Nikki teleportowała się w inne
miejsce. Bawiły się tak przez krótszą chwilę, aż Bella zaczęła być tym
zmęczona. Przez ten czas, złodziejka cały czas rzucała w nią kulami ognia lub
innymi pociskami.
W końcu jeden z
nich trafił wilczycę, która padła na ziemię. Nikki zbliżyła się do zwierzęcia,
które zaczęło z powrotem powracać do swej człowieczej formy.
- Pobudka,
kochanie – Nikki uśmiechnęła się tryumfalnie. – Chcesz mi w czymś przeszkodzić,
dziecko?
- Nie wiem, co
planujesz, ale czuję, że to coś złego. Zniszczę Cię, kimkolwiek jesteś –
zagroziła dziewczyna, opierając się na swoich ramionach.
- Chcesz wiedzieć,
kim jestem? Bardzo proszę – Nikki skinęła głową, a jej ciało zaczęło być
okrywane fioletowym dymem.
Bella wpatrywała
się w odsłaniającą się sylwetkę postaci, którą miała przed sobą. Gdy tylko mgła
opadła, przeżyła ogromne zaskoczenie. Nie sądziła, że kiedykolwiek spotka się z
tą osobą.
- Mama?! – odparła
zaskoczona, wpatrując się w Ellę. – Ale jak? Ty umarłaś.
- Zdziwiona? –
wiedźma uśmiechnęła się i kucnęła przy córce. – Opowiedziałabym Ci wszystko,
ale nie wiem od czego tu zacząć.
- Jakim sposobem
ty żyjesz? Umarłaś mi na rękach.
- O tak! Zaczęło
się to od tej naszej podróży do tego okropnego wymiaru – Ella wzdrygnęła się i
położyła dłoń na nodze córki. – Przenosząc nas z powrotem do karczmy, wydarzył
się wypadek z kryształem. Musiałam go jakoś scalić, żebyśmy to przeżyli, więc
poświęciłam swoją moc. Prawdą jest, że byłam z nią tak związana, że zniszczyło
to część mnie, doprowadzając mnie do śmierci. Pozostała we mnie tylko maleńka
cząstka magii, którą wykorzystałam tuż przed pojawieniem się przed karczmą.
Zamieniłam się ciałem z tą kelnerką. Gerda czy Gretel…Nieważne. Ważne było, że
przeżyłam.
- Więc wtedy
umarła Gretel – przerwała jej Bella. – Przez ten cały czas to byłaś ty?
- Tak. Byłam
bliżej Ciebie, niż sądziłaś – Ella posłała jej uśmiech. – Ale był jeden minus
całej tej sytuacji. Nie miałam w sobie magii, dlatego postanowiłam ją odzyskać.
Przez ten cały czas, szukałam sposobu, ale udało mi się wykonać tylko małe
kroczki. Jak wiesz, lubię osiągać możliwie najwyższy cel. Wtedy trafiłam na
wzmiankę o tej wyspie. Są tu ogromne pokłady magii. Potrzebowałam tylko
zaklęcia które przeniesie tą moc na mnie. Wszystko rozpędziło się dzięki Elyse.
Głupia… Myślała, że odzyska córeczkę, ale skończyła jako kupka prochu. Potem,
gdy tylko Elyse poświęciła się, postanowiłam działać i zacząć plan. Zabiłam
tego twojego druida. Zapytasz pewnie, dlaczego Nikki? Hmmm… Jej powrót z
zaświatów był idealnym tematem, który zaprzątał wasze głowy. Zamiast skupiać
się na mnie, myśleliście o Nikki. Poza tym, zawsze chciałam zobaczyć jak to
jest być w jej skórze.
- To wiele
wyjaśnia. Zgodziłaś się tak łatwo na petryfikację, bo potrafiłaś się z tego
uwolnić – wszystko zaczynało się rozjaśniać. – To ty zabiłaś Girelię i wrobiłaś
w to Bree. To ty zniszczyłaś statek i zabiłaś całą załogę! Jesteś potworem!
- Nie, Bello –
Ella podniosła się i zaczęła krążyć, wokół córki. – Szkoda tylko, że ta ruda z
wami popłynęła. Też mogłaby zginąć.
- Po co Ci to
wszystko? Moc nie jest najważniejsza – Bella była jeszcze obolała uderzeniem
zaklęcia. Chciała się podnieść, ale nie miała wystarczająco sił.
- Bo moc to
władza, córeczko. Kiedyś się o tym przekonasz. A teraz wybacz, Lacey ma ostatni
składnik: prochy Elyse – zaśmiała się tryumfalnie i uderzyła Bellę zaklęciem,
powodując, że ta straciła przytomność.
W tym samym
czasie, Harwin i Lacey postanowili zawrócić i udać się do miejsca, gdzie
ostatni raz widzieli Bellę. Będąc już na miejscu i wchodząc do lewego
korytarza, poczuli gwałtowną silę, która ich odepchnęła. Oboje wylądowali na
ziemi.
- Co się stało? –
Lacey zaczęła podnosić się i spojrzała na kobietę stojącą przed nimi.
- Kto to? –
zapytał Gryf, wpatrując się w nieznajomą.
- Twoja przyszła
teściowa – oznajmiła czarodziejka. – Myślałam, że nie żyjesz? Gdzie Nikki i
Bella? – zwróciła się do Elli.
- Bella odpoczywa,
a Nikki to ja – wiedźma posłała jej sztuczny uśmiech. – To znaczy, podszywałam
się pod Nikki przez cały ten czas. Nie mówmy już o tym. Masz coś co należy do
mnie.
- Niby co?
- Prochy twojej
matki – Ella wyciągnęła dłoń do przodu i, po chwili, pojawiła się w niej fiolka
z prochami Elyse. – Dziękuję.
Lacey oraz Harwin
zdążyli się już podnieść. Dziewczyna nie wierzyła, że kobieta tak łatwo ją
okradła.
- Oddaj mi to! –
krzyknęła Lacey, a Harwin wyciągnął łuk i napiął strzałę.
- Uuuu, rycerzyk
chce się bawić. No dalej, strzel do mnie – Ella rozłożyła ręce na boki, jakby
chciała aby Gryf ją zabił. – Zrób to dla Belli, skoro tak ją kochasz. Powiem Ci
jednak, że w żadnym wypadku nie zgodzę się na ten związek. Prędzej wymorduję
Twoją rodzinę.
Gryf nie wytrzymał
i puścił strzałę. Wolał walczyć honorowo, ale z czarownicą nie miałby szans.
Cały czas widział ten tajemniczy uśmieszek Elli. Coś było w nim dziwnego.
Kilka cali od
twarzy kobiety, strzała zatrzymała się w powietrzu. To było pewne, że ona coś
planuje.
- Niegrzeczny
chłopczyk. Chciałeś kogoś zabić, zgoda, ale może zmienimy cel, co? – kiwnęła
dłonią, a strzała obróciła się w stronę Lacey i zaczęła znów lecieć.
Dziewczyna nie
zdążyła zareagować, więc strzała przebiła jej lewe płuco. Padła na ziemię, a z
rany na jej piersi zaczynała płynąć krew.
- Powodzenia,
zięciu – dodała Ella i zniknęła w chmurze fioletowego dymu.
Kiedy to wiedźma
zajęta była kradzieżą prochów Elyse, Bella odzyskała przytomność. Przez pierwsze
chwile nie miała pojęcia co się dzieje. Głowa bolała ją, jakby ktoś uderzył ją
młotem. Powoli podniosła się i doszła do siebie. Słyszała czyjś krzyk. Krzyk
Harwina był bardzo niewyraźny, ale wiedziała, że to on. Wzywał pomocy. Bella
rzuciła się w korytarz, z którego dochodziło wołanie. Niedługo potem znalazła
się na miejscu. Zobaczyła klęczącego Gryfa, trzymającego na swoich kolanach
ranną Lacey. Blondynka podbiegła do niech i kucnęła przy przyjaciółce.
- Ona to zrobiła?
Moja matka? – zapytała, gładząc czarodziejkę po policzku. Harwin tylko
przytaknął. – Nie daruję jej tego. Nie zniszczy mojego życia. Trzymaj się,
Lacey.
- Tylko nie zrób
czegoś głupiego – ostrzegł ją ukochany. – Ona pewnie tego pragnie.
- Zrobię to co
będzie konieczne, by ją powstrzymać – podniosła się i zaczęła wracać tam, gdzie
widziała Ellę po raz ostatni. Tam rozstrzygnie się finał tej historii.
Idąc korytarzem,
Bella przypomniała sobie o czymś. O prezencie, jaki dostała od Sophii. Jeśli to
co mówią jest prawdą, jest szansa na uratowanie Lacey, ale cena jest bardzo
wysoka. Bella była gotowa ją zapłacić. Wyciągnęła sztylet i przystawiła go
sobie do ust.
-
Lacey…Lacey…Lacey…- wyszeptała, po czym go schowała. Nie wiedziała, czy będzie
do tego zdolna, ale życie jej przyjaciółki było dla niej najważniejsze.
W końcu, Bella
dotarła na miejsce i zauważyła, że jej matka już prawie rzuciła zaklęcie. Z
wnętrza kotła wydobywał się niebieski promień, który uderzał w sklepienie
jaskini. Postanowiła jej przerwać. Podbiegła do niej i odepchnęła ją od kotła.
- Ty głupia
dziewucho! – krzyknęła Ella. – Jestem już tak blisko, a ty mi chcesz to
przerwać? Po tym, co dla Ciebie zrobiłam?
- A co zrobiłaś?!
– Bella uniosła się. W końcu ma okazje powiedzieć matce to, co czuje. – Przez
te wszystkie lata szykowałaś mnie do małżeństwa, które podniesie rangę naszej
rodziny. Nie podobało Ci się, że miałam to gdzieś. Dlatego zamieniłaś Philipa w
wilka, a potem nasłałaś tego łowcę, by go zabił! Zabijałaś i krzywdziłaś ludzi,
chcąc tej mocy, która jest niczym. Powiedz mi, jakby magia przestała istnieć,
kim byś była? Ja staram się pomagać potrzebującym, wspieram ich, daję im ciepłe
ubranie i dobre słowo. Taką mnie zapamiętają, a Ciebie? Bez mocy jesteś nikim,
matko!
- Uspokój się, bo
pożałujesz tych słów. Zawsze byłaś nieznośna i nieposłuszna, a ja chciałam dla
Ciebie dobrze.
- Dobrze? – Bella
zaśmiała się. – Sprawiłaś, że cierpiałam i cierpię nadal. Lacey umiera, a ja
nie pozwolę na więcej śmierci – sięgnęła do pasa i wyciągnęła z niego sztylet.
Uniosła go do góry.
- Chcesz mnie
zabić? – Ella skupiła swój wzrok na broni. Nie sądziła, że córka jest na tyle
odważna, żeby to zrobić. – Ale to się kłóci z tym, co powiedziałaś. Przecież
nie chcesz więcej śmierci.
- Twoja będzie
ostatnia – Bella mocno zaciskała dłoń na rękojeści. Bała się tego zrobić, ale
żeby to wszystko zatrzymać, było to konieczne.
- No dalej! Zrób
to – Ella rozłożyła ręce na boki i czekała na atak. – Nic mnie tak nie ucieszy,
jak Twoja przemiana. Zabijesz mnie i będzie Ci to towarzyszyło do końca życia.
Będziesz taka jak ja. Najgorszy jest pierwszy krok, potem zabijanie przychodzi
Ci łatwiej. Zrób to!
Bella cała się
trzęsła. Z jednej strony chciała uratować Lacey, ale nie wiedziała, czy
historia sztyletu jest prawdziwa.
Patrząc na to inaczej, nie mogła tego zrobić. To była jej matka, mimo że
postępowała niewłaściwie. Kim by się stała, gdyby ją zabiła. Przez całe życie
zależało jej, żeby ludzie widzieli w niej dobrą osobę, a teraz ma zadecydować
czy w jej sercu zagości mrok. Rozpłakała się i cisnęła sztylet na ziemię,
padając na kolana.
- Grzeczna
dziewczynka – Ella nachyliła się nad nią i pogładziła ją po policzku. – Gdy
tylko zdobędę tą moc, będzi…
Kobieta nie
dokończyła. Bella spojrzała na matkę i zobaczyła ostrze sztyletu wystające z
jej piersi. Z ust wiedźmy poleciała krew, po czym padła na ziemię. Blondynka
uniosła wzrok i ujrzała rudowłosą znajomą. Sophia stała i z wściekłością
wpatrywała się w zwłoki Elli.
Bella nie
wiedziała, czy ma ją znienawidzić za zamordowanie matki, czy podziękować jej za
podjęcie tej decyzji. Podniosła się i, nie mówiąc nic korsarce, zaczęła biec do
korytarza, z którego tu przyszła. Do Lacey. Musiała sprawdzić, czy się udało.
Gdy tylko znalazła
się w jaskini z trzema korytarzami, ujrzała swoją przyjaciółkę przytulającą
Harwina.
- Ty żyjesz! –
krzyknęła Bella i rzuciła się na przyjaciół. – Lacey, ty żyjesz!
- Nawet nie wiem
jak… - czarodziejka odsłoniła zakrwawioną koszulę i pokazała miejsce, w które
wbiła się strzała. – Nie ma po tym śladu.
- To dzięki Sophii
– wyjaśniła wilkołaczka. – Zabiła moją matkę sztyletem, który odebrał jej życie
i przywrócił Tobie.
Przyjaciółki
obejmowały się tak jeszcze przez chwilę, po czym Bella spojrzała na Harwina.
- Cieszę się, że
jesteś cała – uśmiechnął się do niej, wycierając palcem łzę, która płynęła po
jej policzku. – Jak się czujesz?
- Chcę z tym
skończyć, Harwinie – odparła obejmując go. Patrzyła się prosto w jego oczy. –
Pragnę odpocząć od tych wszystkich przygód, ciernistych murów, rudych korsarek
i wariatek z obsesją na punkcie mocy. Wyjedźmy gdzieś.
- Jak sobie
życzysz, Bello – posłał jej ciepły uśmiech, po czym pocałował ją namiętnie.
***********10 lat
później***********
W niewielkim
dworku, znajdującym się niedaleko Geldern, zawsze było głośno. Było to miejsce,
które tętniło życiem. Gospodarze często miewali gości, a nawet jeśli ich nie
było to byli przygotowani, żeby ich mieć. Właścicielem tego domostwa był młody
mężczyzna z rodu Vance, którego obecnie nie można było spotkać. Jego żona
przyjmowała wszystkich gości, gdy jej mąż wyruszał na wyprawy.
- Nie biegajcie! –
krzyknęła Bella, uspokajając dwójkę małych chłopców. – Felixie, Garibaldzie… -
spojrzała w oczy swoim synom. Pierwszy miał 8 lat, natomiast drugi był o rok
młodszy. – Bądźcie grzeczni. Nie chcę po raz kolejny kupować wazonu na kwaity.
Przypomnijcie mi… To byłby już siedemnasty?
- Może… - odparł
Felix i klepnął brata w ramię. – Berek! – rzucił się w stronę drzwi i zniknął
gdzieś w ogrodzie. Garibald poszedł w jego ślady.
- Chłopcy! – ich
matka krzyknęła po raz kolejny i wzruszyła tylko ramionami. Nie była w stanie
zapanować nad swoimi synami.
Bella postanowiła
nie uganiać się za chłopcami i zająć się swoimi sprawami. Przypomniała sobie o
liście, który dziś otrzymała, ale nie odpieczętowała go jeszcze. Ruszyła do
salonu, gdzie na fotelu siedziała mała, pięcioletnia dziewczyna o długich blond
włosach.
- Co robisz,
kochanie? – Bella dosiadła się do córki, patrząc jak ta czesze lalkę.
- Ładnie, mamusiu?
– zapytała, pokazując lalkę matce. Bella podniosła się i podeszła do
najbliższej szafki, z której wyciągnęła jakiś kawałek materiału. – Proszę, to
dla niej – wręczyła go córce.
- Co to? – zapytała
dziewczynka.
- Czerwona
pelerynka dla lalki. Uszyłam ją dziś rano – wyjaśniła Bella i pomogła założyć
ją zabawce. – Ma już jakieś imię?
- Dziękuję –
Catherine uściskała mamę i spojrzała na lalkę, starając się wymyślić jak ją
nazwać. Myślała dość długo, aż wpadła na pewien pomysł. – To czerwony kapturek!
- Cudownie,
skarbie – Bella pocałowała córkę i odeszła w stronę biurka. – Pobaw się sama.
Kobieta sięgnęła
po list leżący na blacie i rozpieczętowała go. Była to wiadomość od starego
przyjaciela. Brzmiała następująco:
„Witaj, Bello.
Wybacz, że dawno
nie pisałem, ale przez te obowiązki z dziećmi nie mam na nic czasu i zaniedbuję
naszą przyjaźń. Uwierzysz, że moje bliźniaki mają już trzy lata? Jeszcze trochę,
a chłopcy mnie przerosną.
Dalej pracuję w
straży, ale częściej mnie można spotkać na zamku niż przechadzającego się po
ulicach. Stryj Matthew wstawił się za mną i dzięki temu awansowałem. On sam
znalazł nową żonę i mają już dwie córki w wieku Waszych synów. Właściwie, co
słychać u Gryfa? Dalej zajmuje się tą sprawą? Gdybym jeszcze mógł jakoś pomóc,
pisz.
W następnym roku
zamierzam odwiedzić rodzinę w Silden, więc mam nadzieję, że moglibyśmy wpaść do
Was.
Czekam na
wiadomość od Ciebie.
Pozdrawiam,
Charles (dla
Ciebie Charlie)
Ps. Zapomniałbym.
Do listu dołączyłem przepis na ulubione cisto mojej mamy, o które tak prosiłaś
– kakaowe. Jestem ciekaw, czy Ci zasmakuje, bo z tego co pamiętam uwielbiasz
wszystkie, byle by były w nich jakieś owoce.„
Bella uśmiechała
się cały czas, czytając list od Charliego. Tęskniła za nim. Wyciągnęła czysty
pergamin i zaczęła pisać odpowiedź. Po kilkunastu minutach była gotowa, jednak
blondynka nie zamierzała jej teraz wysłać. Musiała zająć się inną, ważniejszą
sprawą. Udała się do kuchni, gdzie zaczepiła gosposię i jej pomocnicę.
- Kolacja gotowa?
– zapytała kobiety, przyglądając się temu, co znajdowało się w garach.
- Pani… Proszę się
nie martwić. Wszystko będzie dobrze – odparła otyła kucharka, wymachując na
boki drewnianą łyżką. – Pan Vance będzie zadowolony jak zawsze – uśmiechnęła
się i powróciła do gotowania.
Bella przytaknęła
i wyszła do głównego korytarza we dworku i zatrzymała trójkę swoich dzieci,
zbiegających ze schodów.
- Stać! Koniec
biegania. Idźcie natychmiast przed dom i wypatrujcie ojca – nakazała, po czym
spojrzała na swoich synów. - Tylko, żeby mi żaden do błota nie wskoczył.
- Dobrze, mamo –
odparli bez entuzjazmu i razem z siostrą wybiegli na werandę.
Kobieta poszła w
ich ślady, jednak przed tym, przejrzała się w lustrze, sprawdzając każdy detal
swej cery.
Nadjeżdżał. Dzieci
wypatrzyły go jako pierwsze i zerwały się do biegu. Jechał na białym ogierze,
wraz z kilkoma innymi mężczyznami u boku. Gdy był już blisko domu, zeskoczył z
konia i kucnął, aby objąć biegnące dzieci. Cała trójka wtuliła się w niego.
Powitanie ojca z dziećmi trwało dłuższą chwilę, po czym podniósł się i wziął
córkę na ręce. Szedł w stronę dworku. Do żony. Gdy tylko wszedł na werandę,
postawił córkę na ziemi i podszedł do Belli.
- Witaj, kochanie –
pocałował ją i objął. Ona wtuliła się w niego, ściskając go mocno.
- Tęskniliśmy, Harwinie
– odparła, po czym zaprowadziła go do jadalni, gdzie czekała na nich kolacja.
W trakcie kolacji,
Gryf postanowił obdarować swoją rodzinę prezentami. Synom dał dwa drewniane
miecze, córce nową lalkę, a żonie naszyjnik z czerwonym kryształem. Gdy tylko
dzieci odbiegły od stołu, by bawić się nowymi zabawkami, Bella chwyciła męża za
rękę. Miała poważną minę, jakby coś ją trapiło.
- I jak?
Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała, wpatrując się w jego oczy.
- Niestety bez
zmian, Bello. Obawiam się najgorszego.
- Nawet tego nie
mów – kobieta zaczęła płakać. – Minęło pięć lat, od kiedy ostatni raz widzieliśmy
Lacey. Nie daje żadnego znaku życia.
- Trzeba być
dobrej wiary, najdroższa – objął ją i pocałował w czoło. – Będę próbował do
skutku. Nawet jeśli musiałbym poprosić Sophię o pomoc.
- Nie! Jej w to
nie mieszaj – Bella oderwała się od męża i otarła łzy. – Nienawidzi nas od
momentu, gdy sprowadziliśmy moją matkę na jej statek, przez co straciła statek,
załogę i syna.
- Jak zechcesz – pocałował
ją jeszcze raz i wstał od stołu.
- Zaczekaj – Bella
pociągnęła go za ramię i mężczyzna z powrotem usiadł. – Chcę Ci coś jeszcze
powiedzieć. To będzie dobra wiadomość.
- O co chodzi? –
zapytał, wpatrując się w jej piękne, błękitne oczy.
Kobieta sięgnęła po
jego prawą dłoń i położyła na swoim brzuchu. Uśmiechnęła się i kiwnęła
twierdząco głową.
- Spodziewam się
kolejnego dziecka – powiedziała, a Harwin pocałował ją namiętnie w usta.
- Kocham Cię,
wiesz?
- Wiem – odparła i
odwzajemniła pocałunek. – Ja Ciebie też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz