środa, 10 sierpnia 2016

Opowiadanie IX, Rozdział II "Żegnaj, Bello cz. 2"



Nastał nowy dzień. Spośród wszystkich przyjaciół, którzy wyruszyli pomóc Nikki, jako pierwsza obudziła się Lacey. Podniosła się i zerknęła na półkę, na której postawiła figurkę swojej ulubienicy. Chwyciła ją do dłoni i pogładziła palcem.
- Dzień dobry, Nikki – powiedziała i odstawiła ją na bok. Pomału ubrała się i doprowadziła do porządku.
Następnie opuściła pomieszczenie, w którym spała, i ruszyła w stronę kajuty Girelii. Nie minęła nikogo. Na korytarzu było zupełnie pusto. Gdy była na miejscu, zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zrobiła to ponownie i jeszcze raz. Za trzecim razem, postanowiła nacisnąć klamkę i wejść do środka.
- Śpi pani? – zapytała, spoglądając na kobietę, leżącą w dziwnej pozie. – Coś się stało?
Lacey podeszła do kobiety i spojrzała w jej martwe oczy. Teraz wiedziała, co się wydarzyło. Na statku był morderca. Młoda czarodziejka obudziła pozostałych krzykiem.
Minęło kilkanaście sekund, a do kajuty wpadła Sophia oraz Nef. Oni pierwsi zerwali się na nogi. Tuż za nimi pojawiła się Bella, a na samym końcu Harwin.
- Co jest? – zapytała korsarka.
- Girelia… nie żyje – oznajmiła. – Ktoś ją zamordował.
- Ślady na szyi wskazują, że ktoś skręcił jej kark – Powiedział Nef, przyglądając się znakom widocznym na ciele kobiety. – Poza tym, ma rozcięty palec. Musiała się skaleczyć.
- Albo broniła się i ktoś drasnął ją ostrzem – dodała Bella. – Co teraz zrobimy?
- Elyse chciała, żebym ją odczarowała. Musimy urządzić jej pogrzeb – Lacey nachyliła się nad zamordowaną i przykryła ją kocem. – Miałam jej pomóc, więc znajdziemy tego, kto to zrobił.
- Razem z wilczkiem się tym zajmę – powiedziała Sophia, komentując jej pomysł. – Przesłuchamy wszystkich na statku i znajdziemy sprawcę – po tych słowach, opuściła kajutę. W jej ślady poszli Harwin i Bella.
- Lacey, muszę mieć pewność – Nef zaczepił dziewczynę. – Chcę zobaczyć figurkę Nikki.
- Po co Ci ona?
- Sophia powiedziała, że przesłucha wszystkich. Nie przesłucha tylko jednej: Nikki. My musimy to zrobić.
- Ale ona cały czas była na półce – czarodziejka zaczęła bronić złodziejki. – Jest zaklęta. Przecież nie można się z tego uwolnić.
- To zależy od tego, jak bardzo się próbuje – Nef za wszelką cenę chciał sprawdzić swoje przypuszczenia. Jeśli figurka zniknęłaby, byłoby jasne, że Nikki uwolniła się sama i zaatakowała kobietę.
- Zgoda, chodźmy – odparła Lacey i poprowadziła Nefa za sobą.
Po przybyciu na miejsce, czarodziejka odetchnęła z ulgą. Figurka stała na swoim miejscu. Nef chwycił ją i zaczął oglądać.
- Jednak się myliłem – powiedział, wpatrując się w kamienną twarz złodziejki. – Ale z nią jest coś nie tak. Dla pewności rzucę zaklęcie ochronne – skinął dłonią, a statuetkę ogarnęła jasna poświata, która po pewnym czasie zniknęła. – Nie wiem kim trzeba być, żeby uwolnić się zarazem z petryfikacji i tej ochrony.

 
Minęło kilka godzin, a w tym czasie wydarzyły się dwie rzeczy. Girelia została oddana morzu. Nieznajomi pożegnali ją tak jak należano uczynić. Drugą sytuacją było rozpoczęcie śledztwa mającego na celu wykrycie mordercy.
Sophia natychmiast po pogrzebie przystąpiła do poszukiwań winowajcy. Nie mogła pozwolić na to, że po jej statku pałęta się zbrodniarz. Zamierzała razem z Bellą przepytać każdego na statku. Bez wyjątku.
Przesłuchanie każdej osoby niewiele pomogło i zajęło dość dużo czasu. Nikt nie przyznał się do popełnionego czynu oraz nikt nie widział nic podejrzanego. Korsarka postanowiła jednak przeszukać cały statek od masztu po kil. Trafili na trop w jednej ze skrzyń.
- Czy to krew? – zapytała Bella, wpatrując się w sztylet, który trzymała Sophia. Na czubku ostrza była widoczna niewielkich rozmiarów plamka. Nie musiała jednak czekać na odpowiedź. Czuła, że to krew. – Sophia… Do kogo należy ten kufer?
- Już ja z nią pogadam! – krzyknęła i wybiegła z kajuty. – Dziś popływa sobie z rekinami!
- Ale kto!? – Bella ruszyła za nią. Ledwo za nią nadążała. Podążyła za nią aż na pokład, do miejsca, gdzie znajdował się ster. Stał za nim syn korsarki, a obok niego Bree.
- Ty! – Sophia podeszła do niej i złapała za gardło. – Odpowiesz za to!
Dziewczyna chwyciła dłońmi za jej rękę i próbowała się uwolnić. Bezskutecznie. Collin puścił ster i oderwał matkę od przyjaciółki.
- Co ty wyprawiasz, matko? Co się dzieje? – zapytał.
- Chcesz wiedzieć? To ona zabiła tą wiedźmę – Sophia pokazała im sztylet.
- Nic nie zrobiłam. Przysięgam! – oczy Bree zrobiły się szklane i ta zaczęła płakać. Zdaniem Belli nie mogła tego zrobić. Nie wyglądała na taką. Nie miała nawet motywu.
- Sophia, najpierw sprawdźmy, czy ta krew należy do Girelii – odparła Bella, wyrywając z dłoni sztylet. – Lacey! – krzyknęła, a czarodziejka zaraz pojawiła się obok nich. – Sprawdź mi, czy to ta sama krew, co na kocu.
Lacey odebrała sztylet, a do drugiej dłoni przywołała koc, którym przykryta była wiedźma. Znajdowało się na nim kilka zaschniętych kropli krwi. Wykorzystując swoją magiczną moc, czarodziejka potwierdziła zgodność, co bardzo ucieszyło Sophię. Dla niej był to wystarczający dowód na to, że dziewczyna dokonała morderstwa.
- Panowie! – krzyknęła korsarka do członków swojej załogi. – Zaprowadźcie Bree do pustej kajuty, przywiążcie ją do słupa i niech jeden jej pilnuje. Zajmę się nią po tym wszystkim – tak podsumowała swoje śledztwo i spojrzała na Bellę. – Dziś będziemy spać bezpiecznie – rzuciła i zniknęła jej z oczu.
Minęło kilka dni od ostatnich wydarzeń. Bree dalej była uwięziona, Bella cały czas rozmyślała nad niewinnością dziewczyny, a Lacey nie mogła się doczekać ponownego spotkania z Nikki.
W końcu udało im się dopłynąć do celu. Była to niewielka wysepka, porośnięta drzewami. Piraci zakotwiczyli statek niedaleko i przygotowali szalupę do opuszczenia.
Podczas, gdy Lacey i pozostali rozmawiali na górze z Sophią, coś wydzarzyło się pod pokładem. Figurka, w którą zostaje zamieniona Nikki zaczęła drżeć, aż w końcu otoczył ją fioletowy dym.
- W końcu na miejscu – odparła Nikki, która dopiero co uwolniła się z „więzienia” i wyszła z pomieszczenia. Skierowała się do kajuty, gdzie przetrzymywana była Bree.
Strażnik, widząc złodziejkę, chwycił za szablę, jednak Nikki uspokoiła go, dzięki zaklęciu. Mężczyzna zatrzymał się w miejscu i nie wykonywał żadnych ruchów.
- Grzeczny chłopiec – wyszeptała do niego i weszła do pomieszczenia z więźniem. Ściągnęła z jej ust knebel i uśmiechnęła się do niej troskliwie. – Wybacz, ale to musiało na kogoś paść.
- Kim jesteś? – zapytała się Bree.
- Osobą, która niedługo zdobędzie to, o czym od zawsze marzyła – Nikki kucnęła i wpatrzyła się w oczy dziewczyny. – Widzisz, zaczęło się to od pewnej obietnicy, którą sobie złożyłam i zamierzam jej dotrzymać. Po drodze zabiję każdego, kto mi w tym przeszkodzi, a zacznę od Sophii. Powiem Ci, że niedługo będziesz wolna. Oj tak. Przygotowałam Wam zaskakującą niespodziankę – skinęła dłonią, a Bree natychmiast zasnęła. Nikki podniosła się i rozpłynęła się w powietrzu w postaci czarnego dymu, który przeniknął przez szczeliny drzwi i wymknął się spod pokładu, głównym wejściem.
Wszyscy zwrócili uwagę na dym, który zaczął kierować się w stronę wyspy.
- Co u licha? – zapytała, zdezorientowana korsarka. – Co to?
- Mówiłem! To ona! – krzyknął Nefi i razem z grupą ruszył pod pokład po swoje rzeczy. Lacey zauważyła, że figurka zniknęła, więc to mogło oznaczać, że ktoś mógł ją wykraść i właśnie ten ktoś uciekł na wyspę.
- Płynę z Wami – rzuciła Sophia, gdy Bella i pozostali załadowali się do szalupy. – Muszę wiedzieć, co to jest.
Blondynka spojrzała na pozostałych. Nikt nie był przeciwko temu pomysłowi. Skinęła Sophii głową, co było potwierdzeniem dołączenia się do nich.
Gdy wszyscy znaleźli się w szalupie, zaczęli płynąć w stronę wyspy. Nie mieli czasu do stracenia, więc ta podróż poszła im bardzo sprawnie. Wychodząc na brzeg, Lacey zbliżyła się do Belli i Nefa.
- Nie mam figurki – poinformowała ich. – Ktoś ją ukradł.
Te słowa słyszała jeszcze korsarka. Podeszła do nich i wtrąciła się do rozmowy.
- Nie dość, że mam na statku mordercę, to jeszcze złodziej gdzieś się kręci. Co to za statuetka o której mówisz?
- Yyyy… potrzebna jest mi do rzucenia pewnego zaklęcia. Ma magiczne właściwości – odparła młoda czarodziejka, tłumacząc się z tego faktu.
- Coś kręcisz, Elyse – Sophia przeszyła Lacey wzrokiem, w sposób w jaki miałaby zaraz zabić. – Mówicie prawdę.
- Musimy jej powiedzieć. Powinna poznać prawdę – odparł Nef, spoglądając na obie przyjaciółki.
- Ehh… - westchnęła Bella. – Mam nadzieję, że nam to wybaczysz. Płynęła z nami jeszcze dodatkowa osoba.
- Kto? – zapytała rudowłosa.
- Nikki… Ale nie wściekaj się. Przez cały ten czas była zamieniona w figurkę.
- Co?! – poziom zdenerwowania Sophii osiągnął szczyt. – Jakim prawem sprowadzacie mi tą wywłokę na statek?! Poza tym, ona chyba umarła…
- Tego nie wiemy – Lacey zaczęła wyjaśniać jej całą historię ze znalezieniem Nikki w lesie. Sophia nie mogła uwierzyć, że jej rywalka od tak wróciła.
- To w takim razie, kto jest winny temu wszystkiemu?
- Zapewne jest ktoś trzeci – wyraziła swoje zdanie Bella, ale gdy spojrzała na Nefa, ten tylko pokręcił głową. – Co?
- To Nikki. Nie wiem jak, ale to ona za tym wszystkim stoi – wyjaśnił. – Od kiedy rozmawiałem z nią w nocy, zdałem sobie sprawę, że to nie jest ta sama osoba. Prawdziwa Nikki nie była miła.
- Taaa… to była prawdziwa suka – dodała Sophia, a spojrzenia wszystkich wylądowały na niej. – Co? Nienawidziłyśmy się. Róbcie co chcecie, ja się w to nie mieszam. Idę na statek.
Nikt z grupy nie miał zamiaru jej zatrzymywać. Chyba nikt nie przepadał za nią tak, by mieć ochotę z nią współpracować. Może to i dobrze, że sobie poszła.
Harwin i Nef ruszyli jako pierwsi w stronę centrum wyspy, a Lacey z Bellą wpatrywały się w odchodzącą Sophię. Gdy kobieta była już przy szalupie, zaczepiła ją wilkołaczka.
- I tak wiele dla nas zrobiłaś. Dzię… - nie dokończyła, bo zdanie przerwał jej głośny wybuch.
Kilkaset metrów przed nimi, na wodzie, unosił się statek, który w ciągu jednej chwili rozleciał się na miliony małych kawałków. Jego szczątki dotarły nawet do plaży, na której znajdowały się kobiety. Jeden z nich, przeleciał kilka centymetrów od twarzy Lacey. Dziewczyny stały nieruchomo, wpatrując w to co się wydarzyło. Harwin i Nef natychmiast zawrócili, a Sophia zaczęła głośno krzyczeć. Jako pierwszy dobiegł do niej Gryf.
- Nie! Collin! – krzyczała, próbując wyrwać się z uścisku Harwina. Mężczyzna starał się odciągnąć ją od brzegu, lecz kobieta zbytnio się opierała. Cała grupa, po raz pierwszy, widziała płaczącą Sophię. Historia zatoczyła koło. Znów straciła dziecko, ale tym razem na dobre.
- Zostaw ją, Harwin – rzuciła do ukochanego Bella. Nie była z tego zadowolona. Powinna zostać i pocieszać kobietę, ale trzeba było wyjaśnić tą sprawę. – Nie pomożemy jej, a musimy powstrzymać tego, kto jest za to odpowiedzialny.
Pozostawiając korsarkę na plaży, Bella, Gryf, Nef oraz Lacey ruszyli do centrum wyspy, gdzie mieli się spotkać z Nikki. A może kimś znacznie potężniejszym? Nie mieli pojęcia z kim dane im będzie się zmierzyć. Pewna była tylko jedna rzecz: doznają szoku, gdy odkryją prawdę.
Po kilkunastu minutach udało im się dotrzeć do jaskini, mieszczącej się w jednej z gór. Droga do jej wnętrza była jednak zablokowana. Była to magiczna ściana, będąca barierą, nieprzepuszczającą nic do wewnątrz, ani na zewnątrz.
Nef zbliżył się do niej i zaczął się jej przyglądać. Zaniepokoiła go jej moc.
- Nikki nie mogła być do tego zdolna. Jedyne co potrafiła to czasem wyczarować niezbyt zgrabną kulę ognia – zwrócił się do pozostałych i wyciągnął dłonie w stronę magicznej ściany. – To kolejny dowód na to, że to nie jest prawdziwa Nikki. No chyba, że w zaświatach zdobywa się super moc.
Mag zebrał wszystkie myśli i skupił się na barierze, którą chciał zdjąć. Był zdolny w swojej dziedzinie, jednak nie na tyle zdolny, by zniszczyć to, co pozostawiła Nikki. Bariera otworzyła się na chwilę, a gdy Nef zaprzestał, pojawiła się ponownie.
- Nie wejdziemy tam? – zapytał Harwin.
- My nie, ale wy tak – odparł Nef. – Dopóki skupiam się na tym, nie pojawi się ponownie, dlatego wy przejdziecie, a ja tu zostanę. Dacie radę?
- Pewnie – Lacey podeszła do niego i uśmiechnęła się. – Załatwimy, co mamy załatwić i wracamy do karczmy – powiedziała i jako pierwsza przekroczyła dziurę w barierze. Kolejny był Harwin, a na końcu Bella. Byli już coraz bliżej Nikki i rozwikłania jej tajemnicy.
Aby każdy mógł widzieć, gdzie stąpa, Lacey przywołała trzy pochodnie, którymi podzieliła się z przyjaciółmi. Szli tak głównym korytarzem, aż znaleźli się w miejscu, gdzie korytarz dzielił się na trzy. Widzieli ją. Nikki stała i przyglądała się każdemu przejściu.
- Hej! Stój! – krzyknęła Lacey, zaczynając biec w jej kierunku.
Nikki odwróciła się. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Nie sądziła, że grupa przebije się przez barierę. Wyciągnęła zza pasa jakąś fiolkę i cisnęła ją w podłogę. Wokół pojawiło się tyle dymu, że nikt nie widział co znajduje się na wyciągnięcie ręki przed nim. Gdy tylko dym opadł, Harwin, Bella oraz Lacey zauważyli brak złodziejki. Musiała uciec którymś korytarzem.
- Idę lewym, Lacey weźmie prawy, a Harwin środkowy – Bella rozdzieliła zadania i nikt nie miał co do tego pretensji. Wszyscy natychmiast rzucili się do biegu.
Gryf oraz czarodziejka biegli różnymi korytarzami, które w pewnym momencie połączyły się, dlatego od tego momentu szukali Nikki razem. Natomiast Bella miała wrażenie, że cały czas kręci się w kółko, jednak miała pewność, że Nikki udała się tym właśnie korytarzem. Czuła jej zapach.
Po pewnym czasie, udało jej się dotrzeć do pieczary, gdzie na środku znajdował się wielki kocioł, a wszędzie znajdowały się jakieś posągi. Obok kotła stała Nikki. Bella dokładnie przyglądała się temu co robi. Najpierw odkorkowała fiolkę i wlała do kotła krew Girelii. To samo zrobiła z puklem włosów druida, którego zamordowała.
- Jeszcze tylko jeden… - powiedziała do siebie, wpatrując się w wywar. – No chodź, Bello. Myślisz, że Cię nie wyczułam?
Blondynka wyszła z cienia i zaczęła zbliżać się do złodziejki.
- Dlaczego uciekłaś? Przecież bym Ci pomogła – rzuciła Bella, nie odrywając od niej wzroku. – Kto jest z Tobą?
- Jestem tu sama – Nikki zaśmiała się. – Jeśli chodzi Ci o to, jak się wydostałam z figurki, odpowiedź jest banalna. Lacey rzuca słabe zaklęcia. Udowodniła to, gdy chciała otoczyć karczmę ciernistym murem. Mamusia musiała jej pomóc.
- Skąd o tym wiesz? Nie było Cię wtedy – w tym momencie, Bella zdała sobie sprawę, że Nef miał rację. To nie jest ta sama Nikki. - Kim jesteś? – zapytała zrzucając swoją czerwoną pelerynę. Jej oczy zaczęły świecić się na żółto.
- Chcesz walczyć? Zaczynajmy – Nikki wyciągnęła dłoń w jej kierunku i cisnęła błyskawicą.
Belli udało się odskoczyć, przy okazji zamieniając się w wilka. Zawyła głośno i zaczęła biec w kierunku przeciwniczki. Gdy była blisko, Nikki teleportowała się w inne miejsce. Bawiły się tak przez krótszą chwilę, aż Bella zaczęła być tym zmęczona. Przez ten czas, złodziejka cały czas rzucała w nią kulami ognia lub innymi pociskami.
W końcu jeden z nich trafił wilczycę, która padła na ziemię. Nikki zbliżyła się do zwierzęcia, które zaczęło z powrotem powracać do swej człowieczej formy.
- Pobudka, kochanie – Nikki uśmiechnęła się tryumfalnie. – Chcesz mi w czymś przeszkodzić, dziecko?
- Nie wiem, co planujesz, ale czuję, że to coś złego. Zniszczę Cię, kimkolwiek jesteś – zagroziła dziewczyna, opierając się na swoich ramionach.
- Chcesz wiedzieć, kim jestem? Bardzo proszę – Nikki skinęła głową, a jej ciało zaczęło być okrywane fioletowym dymem.
Bella wpatrywała się w odsłaniającą się sylwetkę postaci, którą miała przed sobą. Gdy tylko mgła opadła, przeżyła ogromne zaskoczenie. Nie sądziła, że kiedykolwiek spotka się z tą osobą.
- Mama?! – odparła zaskoczona, wpatrując się w Ellę. – Ale jak? Ty umarłaś.
- Zdziwiona? – wiedźma uśmiechnęła się i kucnęła przy córce. – Opowiedziałabym Ci wszystko, ale nie wiem od czego tu zacząć.
- Jakim sposobem ty żyjesz? Umarłaś mi na rękach.
- O tak! Zaczęło się to od tej naszej podróży do tego okropnego wymiaru – Ella wzdrygnęła się i położyła dłoń na nodze córki. – Przenosząc nas z powrotem do karczmy, wydarzył się wypadek z kryształem. Musiałam go jakoś scalić, żebyśmy to przeżyli, więc poświęciłam swoją moc. Prawdą jest, że byłam z nią tak związana, że zniszczyło to część mnie, doprowadzając mnie do śmierci. Pozostała we mnie tylko maleńka cząstka magii, którą wykorzystałam tuż przed pojawieniem się przed karczmą. Zamieniłam się ciałem z tą kelnerką. Gerda czy Gretel…Nieważne. Ważne było, że przeżyłam.
- Więc wtedy umarła Gretel – przerwała jej Bella. – Przez ten cały czas to byłaś ty?
- Tak. Byłam bliżej Ciebie, niż sądziłaś – Ella posłała jej uśmiech. – Ale był jeden minus całej tej sytuacji. Nie miałam w sobie magii, dlatego postanowiłam ją odzyskać. Przez ten cały czas, szukałam sposobu, ale udało mi się wykonać tylko małe kroczki. Jak wiesz, lubię osiągać możliwie najwyższy cel. Wtedy trafiłam na wzmiankę o tej wyspie. Są tu ogromne pokłady magii. Potrzebowałam tylko zaklęcia które przeniesie tą moc na mnie. Wszystko rozpędziło się dzięki Elyse. Głupia… Myślała, że odzyska córeczkę, ale skończyła jako kupka prochu. Potem, gdy tylko Elyse poświęciła się, postanowiłam działać i zacząć plan. Zabiłam tego twojego druida. Zapytasz pewnie, dlaczego Nikki? Hmmm… Jej powrót z zaświatów był idealnym tematem, który zaprzątał wasze głowy. Zamiast skupiać się na mnie, myśleliście o Nikki. Poza tym, zawsze chciałam zobaczyć jak to jest być w jej skórze.
- To wiele wyjaśnia. Zgodziłaś się tak łatwo na petryfikację, bo potrafiłaś się z tego uwolnić – wszystko zaczynało się rozjaśniać. – To ty zabiłaś Girelię i wrobiłaś w to Bree. To ty zniszczyłaś statek i zabiłaś całą załogę! Jesteś potworem!
- Nie, Bello – Ella podniosła się i zaczęła krążyć, wokół córki. – Szkoda tylko, że ta ruda z wami popłynęła. Też mogłaby zginąć.
- Po co Ci to wszystko? Moc nie jest najważniejsza – Bella była jeszcze obolała uderzeniem zaklęcia. Chciała się podnieść, ale nie miała wystarczająco sił.
- Bo moc to władza, córeczko. Kiedyś się o tym przekonasz. A teraz wybacz, Lacey ma ostatni składnik: prochy Elyse – zaśmiała się tryumfalnie i uderzyła Bellę zaklęciem, powodując, że ta straciła przytomność.
W tym samym czasie, Harwin i Lacey postanowili zawrócić i udać się do miejsca, gdzie ostatni raz widzieli Bellę. Będąc już na miejscu i wchodząc do lewego korytarza, poczuli gwałtowną silę, która ich odepchnęła. Oboje wylądowali na ziemi.
- Co się stało? – Lacey zaczęła podnosić się i spojrzała na kobietę stojącą przed nimi.
- Kto to? – zapytał Gryf, wpatrując się w nieznajomą.
- Twoja przyszła teściowa – oznajmiła czarodziejka. – Myślałam, że nie żyjesz? Gdzie Nikki i Bella? – zwróciła się do Elli.
- Bella odpoczywa, a Nikki to ja – wiedźma posłała jej sztuczny uśmiech. – To znaczy, podszywałam się pod Nikki przez cały ten czas. Nie mówmy już o tym. Masz coś co należy do mnie.
- Niby co?
- Prochy twojej matki – Ella wyciągnęła dłoń do przodu i, po chwili, pojawiła się w niej fiolka z prochami Elyse. – Dziękuję.
Lacey oraz Harwin zdążyli się już podnieść. Dziewczyna nie wierzyła, że kobieta tak łatwo ją okradła.
- Oddaj mi to! – krzyknęła Lacey, a Harwin wyciągnął łuk i napiął strzałę.
- Uuuu, rycerzyk chce się bawić. No dalej, strzel do mnie – Ella rozłożyła ręce na boki, jakby chciała aby Gryf ją zabił. – Zrób to dla Belli, skoro tak ją kochasz. Powiem Ci jednak, że w żadnym wypadku nie zgodzę się na ten związek. Prędzej wymorduję Twoją rodzinę.
Gryf nie wytrzymał i puścił strzałę. Wolał walczyć honorowo, ale z czarownicą nie miałby szans. Cały czas widział ten tajemniczy uśmieszek Elli. Coś było w nim dziwnego.
Kilka cali od twarzy kobiety, strzała zatrzymała się w powietrzu. To było pewne, że ona coś planuje.
- Niegrzeczny chłopczyk. Chciałeś kogoś zabić, zgoda, ale może zmienimy cel, co? – kiwnęła dłonią, a strzała obróciła się w stronę Lacey i zaczęła znów lecieć.
Dziewczyna nie zdążyła zareagować, więc strzała przebiła jej lewe płuco. Padła na ziemię, a z rany na jej piersi zaczynała płynąć krew.
- Powodzenia, zięciu – dodała Ella i zniknęła w chmurze fioletowego dymu.
Kiedy to wiedźma zajęta była kradzieżą prochów Elyse, Bella odzyskała przytomność. Przez pierwsze chwile nie miała pojęcia co się dzieje. Głowa bolała ją, jakby ktoś uderzył ją młotem. Powoli podniosła się i doszła do siebie. Słyszała czyjś krzyk. Krzyk Harwina był bardzo niewyraźny, ale wiedziała, że to on. Wzywał pomocy. Bella rzuciła się w korytarz, z którego dochodziło wołanie. Niedługo potem znalazła się na miejscu. Zobaczyła klęczącego Gryfa, trzymającego na swoich kolanach ranną Lacey. Blondynka podbiegła do niech i kucnęła przy przyjaciółce.
- Ona to zrobiła? Moja matka? – zapytała, gładząc czarodziejkę po policzku. Harwin tylko przytaknął. – Nie daruję jej tego. Nie zniszczy mojego życia. Trzymaj się, Lacey.
- Tylko nie zrób czegoś głupiego – ostrzegł ją ukochany. – Ona pewnie tego pragnie.
- Zrobię to co będzie konieczne, by ją powstrzymać – podniosła się i zaczęła wracać tam, gdzie widziała Ellę po raz ostatni. Tam rozstrzygnie się finał tej historii.
Idąc korytarzem, Bella przypomniała sobie o czymś. O prezencie, jaki dostała od Sophii. Jeśli to co mówią jest prawdą, jest szansa na uratowanie Lacey, ale cena jest bardzo wysoka. Bella była gotowa ją zapłacić. Wyciągnęła sztylet i przystawiła go sobie do ust.
- Lacey…Lacey…Lacey…- wyszeptała, po czym go schowała. Nie wiedziała, czy będzie do tego zdolna, ale życie jej przyjaciółki było dla niej najważniejsze.
W końcu, Bella dotarła na miejsce i zauważyła, że jej matka już prawie rzuciła zaklęcie. Z wnętrza kotła wydobywał się niebieski promień, który uderzał w sklepienie jaskini. Postanowiła jej przerwać. Podbiegła do niej i odepchnęła ją od kotła.
- Ty głupia dziewucho! – krzyknęła Ella. – Jestem już tak blisko, a ty mi chcesz to przerwać? Po tym, co dla Ciebie zrobiłam?
- A co zrobiłaś?! – Bella uniosła się. W końcu ma okazje powiedzieć matce to, co czuje. – Przez te wszystkie lata szykowałaś mnie do małżeństwa, które podniesie rangę naszej rodziny. Nie podobało Ci się, że miałam to gdzieś. Dlatego zamieniłaś Philipa w wilka, a potem nasłałaś tego łowcę, by go zabił! Zabijałaś i krzywdziłaś ludzi, chcąc tej mocy, która jest niczym. Powiedz mi, jakby magia przestała istnieć, kim byś była? Ja staram się pomagać potrzebującym, wspieram ich, daję im ciepłe ubranie i dobre słowo. Taką mnie zapamiętają, a Ciebie? Bez mocy jesteś nikim, matko!
- Uspokój się, bo pożałujesz tych słów. Zawsze byłaś nieznośna i nieposłuszna, a ja chciałam dla Ciebie dobrze.
- Dobrze? – Bella zaśmiała się. – Sprawiłaś, że cierpiałam i cierpię nadal. Lacey umiera, a ja nie pozwolę na więcej śmierci – sięgnęła do pasa i wyciągnęła z niego sztylet. Uniosła go do góry.
- Chcesz mnie zabić? – Ella skupiła swój wzrok na broni. Nie sądziła, że córka jest na tyle odważna, żeby to zrobić. – Ale to się kłóci z tym, co powiedziałaś. Przecież nie chcesz więcej śmierci.
- Twoja będzie ostatnia – Bella mocno zaciskała dłoń na rękojeści. Bała się tego zrobić, ale żeby to wszystko zatrzymać, było to konieczne.
- No dalej! Zrób to – Ella rozłożyła ręce na boki i czekała na atak. – Nic mnie tak nie ucieszy, jak Twoja przemiana. Zabijesz mnie i będzie Ci to towarzyszyło do końca życia. Będziesz taka jak ja. Najgorszy jest pierwszy krok, potem zabijanie przychodzi Ci łatwiej. Zrób to!
Bella cała się trzęsła. Z jednej strony chciała uratować Lacey, ale nie wiedziała, czy historia sztyletu jest prawdziwa.  Patrząc na to inaczej, nie mogła tego zrobić. To była jej matka, mimo że postępowała niewłaściwie. Kim by się stała, gdyby ją zabiła. Przez całe życie zależało jej, żeby ludzie widzieli w niej dobrą osobę, a teraz ma zadecydować czy w jej sercu zagości mrok. Rozpłakała się i cisnęła sztylet na ziemię, padając na kolana.
- Grzeczna dziewczynka – Ella nachyliła się nad nią i pogładziła ją po policzku. – Gdy tylko zdobędę tą moc, będzi…
Kobieta nie dokończyła. Bella spojrzała na matkę i zobaczyła ostrze sztyletu wystające z jej piersi. Z ust wiedźmy poleciała krew, po czym padła na ziemię. Blondynka uniosła wzrok i ujrzała rudowłosą znajomą. Sophia stała i z wściekłością wpatrywała się w zwłoki Elli.
Bella nie wiedziała, czy ma ją znienawidzić za zamordowanie matki, czy podziękować jej za podjęcie tej decyzji. Podniosła się i, nie mówiąc nic korsarce, zaczęła biec do korytarza, z którego tu przyszła. Do Lacey. Musiała sprawdzić, czy się udało.
Gdy tylko znalazła się w jaskini z trzema korytarzami, ujrzała swoją przyjaciółkę przytulającą Harwina.
- Ty żyjesz! – krzyknęła Bella i rzuciła się na przyjaciół. – Lacey, ty żyjesz!
- Nawet nie wiem jak… - czarodziejka odsłoniła zakrwawioną koszulę i pokazała miejsce, w które wbiła się strzała. – Nie ma po tym śladu.
- To dzięki Sophii – wyjaśniła wilkołaczka. – Zabiła moją matkę sztyletem, który odebrał jej życie i przywrócił Tobie.
Przyjaciółki obejmowały się tak jeszcze przez chwilę, po czym Bella spojrzała na Harwina.
- Cieszę się, że jesteś cała – uśmiechnął się do niej, wycierając palcem łzę, która płynęła po jej policzku. – Jak się czujesz?
- Chcę z tym skończyć, Harwinie – odparła obejmując go. Patrzyła się prosto w jego oczy. – Pragnę odpocząć od tych wszystkich przygód, ciernistych murów, rudych korsarek i wariatek z obsesją na punkcie mocy. Wyjedźmy gdzieś.
- Jak sobie życzysz, Bello – posłał jej ciepły uśmiech, po czym pocałował ją namiętnie.
***********10 lat później***********
W niewielkim dworku, znajdującym się niedaleko Geldern, zawsze było głośno. Było to miejsce, które tętniło życiem. Gospodarze często miewali gości, a nawet jeśli ich nie było to byli przygotowani, żeby ich mieć. Właścicielem tego domostwa był młody mężczyzna z rodu Vance, którego obecnie nie można było spotkać. Jego żona przyjmowała wszystkich gości, gdy jej mąż wyruszał na wyprawy.
- Nie biegajcie! – krzyknęła Bella, uspokajając dwójkę małych chłopców. – Felixie, Garibaldzie… - spojrzała w oczy swoim synom. Pierwszy miał 8 lat, natomiast drugi był o rok młodszy. – Bądźcie grzeczni. Nie chcę po raz kolejny kupować wazonu na kwaity. Przypomnijcie mi… To byłby już siedemnasty?
- Może… - odparł Felix i klepnął brata w ramię. – Berek! – rzucił się w stronę drzwi i zniknął gdzieś w ogrodzie. Garibald poszedł w jego ślady.
- Chłopcy! – ich matka krzyknęła po raz kolejny i wzruszyła tylko ramionami. Nie była w stanie zapanować nad swoimi synami.
Bella postanowiła nie uganiać się za chłopcami i zająć się swoimi sprawami. Przypomniała sobie o liście, który dziś otrzymała, ale nie odpieczętowała go jeszcze. Ruszyła do salonu, gdzie na fotelu siedziała mała, pięcioletnia dziewczyna o długich blond włosach.
- Co robisz, kochanie? – Bella dosiadła się do córki, patrząc jak ta czesze lalkę.
- Ładnie, mamusiu? – zapytała, pokazując lalkę matce. Bella podniosła się i podeszła do najbliższej szafki, z której wyciągnęła jakiś kawałek materiału. – Proszę, to dla niej – wręczyła go córce.
- Co to? – zapytała dziewczynka.
- Czerwona pelerynka dla lalki. Uszyłam ją dziś rano – wyjaśniła Bella i pomogła założyć ją zabawce. – Ma już jakieś imię?
- Dziękuję – Catherine uściskała mamę i spojrzała na lalkę, starając się wymyślić jak ją nazwać. Myślała dość długo, aż wpadła na pewien pomysł. – To czerwony kapturek!
- Cudownie, skarbie – Bella pocałowała córkę i odeszła w stronę biurka. – Pobaw się sama.
Kobieta sięgnęła po list leżący na blacie i rozpieczętowała go. Była to wiadomość od starego przyjaciela. Brzmiała następująco:
„Witaj, Bello.
Wybacz, że dawno nie pisałem, ale przez te obowiązki z dziećmi nie mam na nic czasu i zaniedbuję naszą przyjaźń. Uwierzysz, że moje bliźniaki mają już trzy lata? Jeszcze trochę, a chłopcy mnie przerosną.
Dalej pracuję w straży, ale częściej mnie można spotkać na zamku niż przechadzającego się po ulicach. Stryj Matthew wstawił się za mną i dzięki temu awansowałem. On sam znalazł nową żonę i mają już dwie córki w wieku Waszych synów. Właściwie, co słychać u Gryfa? Dalej zajmuje się tą sprawą? Gdybym jeszcze mógł jakoś pomóc, pisz.
W następnym roku zamierzam odwiedzić rodzinę w Silden, więc mam nadzieję, że moglibyśmy wpaść do Was.
Czekam na wiadomość od Ciebie.
Pozdrawiam,
Charles (dla Ciebie Charlie)
Ps. Zapomniałbym. Do listu dołączyłem przepis na ulubione cisto mojej mamy, o które tak prosiłaś – kakaowe. Jestem ciekaw, czy Ci zasmakuje, bo z tego co pamiętam uwielbiasz wszystkie, byle by były w nich jakieś owoce.„
Bella uśmiechała się cały czas, czytając list od Charliego. Tęskniła za nim. Wyciągnęła czysty pergamin i zaczęła pisać odpowiedź. Po kilkunastu minutach była gotowa, jednak blondynka nie zamierzała jej teraz wysłać. Musiała zająć się inną, ważniejszą sprawą. Udała się do kuchni, gdzie zaczepiła gosposię i jej pomocnicę.
- Kolacja gotowa? – zapytała kobiety, przyglądając się temu, co znajdowało się w garach.
- Pani… Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze – odparła otyła kucharka, wymachując na boki drewnianą łyżką. – Pan Vance będzie zadowolony jak zawsze – uśmiechnęła się i powróciła do gotowania.
Bella przytaknęła i wyszła do głównego korytarza we dworku i zatrzymała trójkę swoich dzieci, zbiegających ze schodów.
- Stać! Koniec biegania. Idźcie natychmiast przed dom i wypatrujcie ojca – nakazała, po czym spojrzała na swoich synów. - Tylko, żeby mi żaden do błota nie wskoczył.
- Dobrze, mamo – odparli bez entuzjazmu i razem z siostrą wybiegli na werandę.
Kobieta poszła w ich ślady, jednak przed tym, przejrzała się w lustrze, sprawdzając każdy detal swej cery.
Nadjeżdżał. Dzieci wypatrzyły go jako pierwsze i zerwały się do biegu. Jechał na białym ogierze, wraz z kilkoma innymi mężczyznami u boku. Gdy był już blisko domu, zeskoczył z konia i kucnął, aby objąć biegnące dzieci. Cała trójka wtuliła się w niego. Powitanie ojca z dziećmi trwało dłuższą chwilę, po czym podniósł się i wziął córkę na ręce. Szedł w stronę dworku. Do żony. Gdy tylko wszedł na werandę, postawił córkę na ziemi i podszedł do Belli.
- Witaj, kochanie – pocałował ją i objął. Ona wtuliła się w niego, ściskając go mocno.
- Tęskniliśmy, Harwinie – odparła, po czym zaprowadziła go do jadalni, gdzie czekała na nich kolacja.
W trakcie kolacji, Gryf postanowił obdarować swoją rodzinę prezentami. Synom dał dwa drewniane miecze, córce nową lalkę, a żonie naszyjnik z czerwonym kryształem. Gdy tylko dzieci odbiegły od stołu, by bawić się nowymi zabawkami, Bella chwyciła męża za rękę. Miała poważną minę, jakby coś ją trapiło.
- I jak? Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała, wpatrując się w jego oczy.
- Niestety bez zmian, Bello. Obawiam się najgorszego.
- Nawet tego nie mów – kobieta zaczęła płakać. – Minęło pięć lat, od kiedy ostatni raz widzieliśmy Lacey. Nie daje żadnego znaku życia.
- Trzeba być dobrej wiary, najdroższa – objął ją i pocałował w czoło. – Będę próbował do skutku. Nawet jeśli musiałbym poprosić Sophię o pomoc.
- Nie! Jej w to nie mieszaj – Bella oderwała się od męża i otarła łzy. – Nienawidzi nas od momentu, gdy sprowadziliśmy moją matkę na jej statek, przez co straciła statek, załogę i syna.
- Jak zechcesz – pocałował ją jeszcze raz i wstał od stołu.
- Zaczekaj – Bella pociągnęła go za ramię i mężczyzna z powrotem usiadł. – Chcę Ci coś jeszcze powiedzieć. To będzie dobra wiadomość.
- O co chodzi? – zapytał, wpatrując się w jej piękne, błękitne oczy.
Kobieta sięgnęła po jego prawą dłoń i położyła na swoim brzuchu. Uśmiechnęła się i kiwnęła twierdząco głową.
- Spodziewam się kolejnego dziecka – powiedziała, a Harwin pocałował ją namiętnie w usta.
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem – odparła i odwzajemniła pocałunek. – Ja Ciebie też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz