sobota, 30 sierpnia 2014

Opowiadanie V, Rozdział II "Zemsta"





- Jak długo tu mieszkasz? – zapytała Ella, rozglądając się po wnętrzu chaty Girelii, która mieściła się daleko od miasta, w najciemniejszym lesie. W jej wnętrzu, unosił się zapach suszonych ziół, na półkach pełno było różnych mikstur i ksiąg, a pod oknem stał duży stół alchemiczny.
- Odkąd pamiętam – odparła Girelia, przyrządzając przy stole jakieś mikstury. – Moja matka urodziła mnie tutaj i nigdy się stąd nie ruszam, poza wyprawami do miasta.
- A kim był twój ojciec? – córka Amandy zaczęła chodzić po pomieszczeniu i dotykać różnych, dziwnych przedmiotów.
- Nie znałam go. Pewnie poznał moją matkę w jakiejś tawernie, spędził z nią noc i tyle go widziała.
- Przykro mi – powiedziała Ella, wpatrując się w to, jak jej nowa znajoma siatkuje zioła. – Nie zastanawiało cię nigdy, co twój ojciec robi w życiu? Czy ma rodzinę?
- Ależ oczywiście! – dziewczyna odłożyła nóż i spojrzała na Ellę. – On nie żyje, a jego rodzina mieszka w Stewark i powodzi im się całkiem dobrze.
- Zabiłaś go?! – dziewczyna była zaskoczona tym, co powiedziała jej Girelia.
- Chciałabym, ale to byłoby zbyt łatwe – podniosła się ze stołka i sięgnęła po książkę z półki. Otworzyła ją na jednej ze stron. – Mój ojciec zmarł zanim dowiedziałam się o jego życiu. Jedyne czego pragnę teraz to zemsty za to, że porzucił moją matkę. Przez tyle lat żyłam z myślą, że gdyby nie zostawił wtedy mojej matki, żyłabym spokojnie na jakimś dworze i zajadała się pysznościami, przygotowanymi przez mojego osobistego kucharza.
- W jaki sposób chcesz się zemścić? – Ella przysiadła na ławie stojącej pod oknem i oparła się łokciem o stół.
- Zwykła klątwa nic więcej – wyjaśniła Girelia. – Mój ojciec, oprócz mnie, ma jeszcze jedną córkę. Planuję rzucić na nią klątwę, która pogrąży ją w wiecznym śnie, przypominającym stan śmierci.
- Śmierć tej dziewczyny jest tym czego pragniesz najbardziej? Na twoim miejscu zrobiłabym coś więcej. Zemsta musi być widowiskowa.
Girelia zaśmiała się.
- W takim razie, co byś zrobiła? – zapytała.
- Niech pomyślę – Ella zaczęła zastanawiać się nad możliwościami. – Gdyby możliwe były podróże w czasie, cofnęłabym się do chwili, gdy twój ojciec poznaje swoją przyszłą żonę i nie dopuściłabym do ich spotkania. Wtedy istniałoby duże prawdopodobieństwo, że ożeniłby się z twoją matką i miałabyś wszystko to, co teraz ma ta dziewczyna.
Girelia spojrzała na Ellę ze zdziwieniem. Nie spodziewała się, że usłyszy takie słowa z jej ust.
- Podróże w czasie to zbyt mroczna i niebezpieczna magia na możliwości największych magów stąpających po tym świecie. Jeden błąd może decydować o twoim być albo nie być.
- Więc one są możliwe?
- Teoretycznie tak, jednak nikt nigdy nie rzucił takiego zaklęcia.
W tym momencie, Ella zaczęła myśleć o tym, co by było gdyby udało jej się rzucić takie zaklęcie i pozbyłaby się wcześniej dziewczyny, która ją poniżyła.
- Widzę, że zemsta płynie również w twoich żyłach – Girelia przyjrzała się nowej znajomej. – Myślałaś o tym, co chcesz jej zrobić?
- Chcę tylko jednego – Ella podniosła się i wyjrzała przez okno. – Chcę, aby została ośmieszona przed całym miastem. Niech poczuje to, co ja czułam.
- Chyba wiem jak ci pomóc – Girelia uśmiechnęła się do dziewczyny i otworzyła księgę na pewnej stronie. – W przeciągu tygodnia, twoja zemsta się ziści.
Ella odwzajemniła uśmiech.
Siedem dni później, gdy obie dziewczyny wyruszyły do miasta, by Ella w końcu mogła dopełnić swojej zemsty, odnalazły właściwy dom i zakradły się pod jego bramę.
- Mam nadzieję, że to zadziała – odparła Ella, spoglądając na kosz pełen jabłek, który trzymała jej nowa przyjaciółka.
- Jeśli zje jabłko to zaklęcie ją dotknie. Musimy znaleźć sposób by jej to wcisnąć – Girelia rozejrzała się po okolicy. W pewnym momencie, zauważyła, że drzwi domostwa otwierają się i wychodzi z niej młoda dziewczyna. – To ona? – zapytała.
Ella przyjrzała jej się uważnie. Pamiętała tamten moment, jakby to było wczoraj. Na widok dziewczyny skrzywiła się i przytaknęła.
- Dobrze. Ukryj się gdzieś – zaproponowała Girelia. – Możliwe, że może Cię poznać, a wtedy nici z twojej zemsty.
Córka Amandy pobiegła w dół uliczki i schowała się za ogrodzeniem. Stała w takim miejscu, by mogła widzieć jak najwięcej. W tym samym czasie, jej nowa przyjaciółka zbliżyła się do wysokiego płotu i krzyknęła do dziewczyny, która przed chwilą opuściła dom. Jasnowłosa kobieta zbliżyła się do Girelii i spojrzała na kosz pełen jabłek, który trzymała.
- Sprzedajesz je? – zapytała.
- Tak. Może zechce panienka skosztować? – wyciągnęła owoc z koszyka i podała go dziewczynie. – Rosną w moim sadzie, daleko od miasta. Wszyscy chwalą sobie ich smak.
Córka lorda nie zastanawiała się długo i chwyciła jabłko, które natychmiast ugryzła.
W tym samym momencie, Ella obserwowała wszystko z daleka. Kiedy ujrzała, jak jasnowłosa dziewczyna bierze kęs jabłka, uśmiechnęła się i podskoczyła z radości, przez co wpadła na dwójkę mężczyzn, którzy przechodzili obok. Starszy wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat, natomiast młodszy miał prawdopodobnie niecałe dwadzieścia.
- Przepraszam bardzo – odpowiedziała Ella, gdy spojrzała na mężczyzn. – Nie zauważyłam panów.
- Nic się nie stało – odparł młodszy. – Czekasz tu na kogoś?
Młoda czarownica zająknęła się. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. W końcu, udało jej się wydusić parę słów.
- Moja siostra sprzedaje jabłka. Właśnie częstuje tamtą dziewczynę – wskazała palcem na blondynkę.
Po chwili, dołączyła do nie Girelia.
- Ello, musimy już wracać – odparła, wpatrując się w nieznajomych. – Rodzice będą się niecierpliwić.
- W porządku – spojrzała na dwójkę młodzieńców i ukłoniła się w ich kierunku. – Jeszcze raz przepraszam – dodała i ruszyły obie w stronę bram miasta.
- Też chciałem jabłko! – wykrzyknął starszy mężczyzna.
- Może Cynthia się z tobą podzieli? – odezwał się młodszy.
- Chyba nie znasz naszej siostry, Leopoldzie – zaśmiał się i razem z bratem udał się do domu.
Minęło kilka dni zanim dziewczyny dowiedziały się o skutkach zemsty Elli. Girelia wpadła do chaty, z wielkim uśmiechem na twarzy, i rzuciła na podłogę kosz pełen ziół.
- Udało się! – zawołała. – Nasza panienka skompromitowała się przed wszystkimi!
Ella wybiegła z pokoju obok i rzuciła się w ramiona Girelii.
- Opowiadaj! Wszystko!
- Król zorganizował jakiś bal w zamku i zaprosił wielu lordów, w tym lorda Paraza z dziećmi. W pewnym momencie, nasza blond włosa dama zaczęła gadać wszystko to, co przyszło jej na myśl. Obrażała każdego, o kim pomyślała! Niestety została wyprowadzona przez ojca, zanim przybył król, więc najciekawsze się nie wydarzyło. Nawet teraz zachowuje się jak ktoś zupełnie inny.
- Dobre i to – odparła Ella, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. – Normalnego życia teraz mieć nie będzie. Zemsta się dokonała.
Wieczorem tego samego dnia, zadowolona Ella błąkała się bez celu po chacie Girelii. Najbardziej na świecie była ciekawa miejsca, do którego przyjaciółka zabroniła jej wchodzić. Był to niewielki pokoik zamykany na klucz. Szczęśliwie dla młodej czarownicy, były one otwarte, więc wykorzystując chwilę, Ella wśliznęła się do środka.
- Pokój, jak każdy inny – pomyślała, rozglądając się po jego wnętrzu. Kilka regałów z książkami, kolejny stół alchemiczny i stolik z kryształową kulą na środku. Spoglądając na przedmiot znajdujący   stole, Ella zadała sobie jedno pytanie. – Czyżby Girelia potrafiła wróżyć? – zapytała głośno.
- Oczywiście – odezwała się głos zza jej pleców. Girelia podeszła do stolika i usiadła przy nim. – Od urodzenia mam moc jasnowidzenia.
- Jasnowidzenie? – zapytała zdziwiona. – Możesz mnie tego nauczyć?
- Nie. Tego nie da się nauczyć, moja droga. Z tym trzeba się urodzić.
Ella dosiadła się do stolika i skupiła wzrok na kuli.
- Przepraszam, że tak tu weszłam, ale drzwi były otwarte. Mogłabyś mi coś przewidzieć?
- Owszem, jednak niczego nie można być pewnym. Obrazy, które widzę są tylko częścią ogromnej układanki, której części interpretowane nieodpowiednio mogą przynieść odwrotny skutek – wyjaśniła jej i dotknęła dłonią kuli. – Dotknij jej.
Ella wyciągnęła dłoń i wraz z momentem zetknięcia się opuszków palców z kryształem, poczuła ogromną energię przepływającą przez nią. Tysiące obrazów zaczęło przelatywać jej przed oczami. Widziała siebie na swoim ślubie, blondynkę w czerwonej pelerynie, z którą kłóci się przed jakąś karczmą, a także czarnowłosą kobietę, która spada z konia, uderzając przy tym głową o kamień. To były tylko nieliczne z obrazów, które widziała Ella. Kiedy się ocknęła, leżała na ziemi. Girelia klęczała nad nią i próbowała porozumieć się z nią.
- Ella! Słyszysz mnie?! – krzyczała.
- Tak – odparła cicho młoda dziewczyna. – Dlaczego tak krzyczysz?
- Byłaś nieprzytomna przez kilkanaście minut. Myślałam, że coś poważnego się tobie stało.
- Kilkanaście minut? Wydawało mi się, że minęło kilka sekund.
- Widocznie twoja moc wpłynęła jakoś na moje wizje. Widziałaś coś?
Ella nie odpowiedziała. Podniosła głowę i położyła na niej obie dłonie.
- Ella, widziałaś coś?! – Girelia potrząsnęła przyjaciółką, która podniosła wzrok i spojrzała na czarownicę.
- Swoją przyszłość – odparła Ella. – Widziałam całą swoją przyszłość.
Od momentu, gdy dziewczyna zobaczyła swoją przyszłość, zaczęła dążyć do tego, aby wszystkie wizje sprawdziły się. Większość dotyczyła jej późniejszego życia, jednak brały one swój początek od jednego, bardzo ważnego wydarzenia. Był nim ślub Elli i Leopolda.
- Od tego muszę zacząć – pomyślała. – On jest moją przepustką do wyższych sfer.
Następnego dnia, Ella przyczaiła się pod domem Leopolda, wyczekując momentu, gdy wyjdzie na zewnątrz. Kiedy już do tego doszło, za wszelką cenę, starała się przebywać w jego otoczeniu. Robiła to tak długo, aż młodzieniec podszedł do niej i rozpoczął rozmowę. Z początku ich pogawędki były krótkie, lecz z czasem wydłużały się, a Leopold i Ella stali się sobie bliżsi. Tak bliscy, że pewnego dnia Leopold poprosił przyjaciółkę o spotkanie na plaży, gdzie wyznał jej miłość. Z racji tego, że dzieliła ich bariera społeczna, kochankowie musieli nadal pozostać w ukryciu.
Dni i tygodnie mijały, a Ella nadal nie otrzymała swojego pierścionka zaręczynowego. Podczas jednego z ich spotkań postanowiła zapytać o to Leopolda.
- Kochanie, co dalej z nami będzie? Mamy przez całe życie ukrywać się przed resztą świata – ścisnęła jego dłoń. – Powiedzmy o tym twojemu ojcu.
- On się nie zgodzi – odparł młodzieniec. – Nigdy nie pozwoliłby na zmieszanie szlacheckiej krwi z krwią jakiejś farmerki.
- Wiesz, że nie jestem zwykłą farmerką. Twój ojciec polubiłby moje zdolności, gdyby w jakiś sposób byłyby mu użyteczne.
Mężczyzna spojrzał wymownie na ukochaną i zgodził się niechętnie na przedstawienie Elli jego ojcu.
Stało się to dwa dni później. Gdy lord Paraz zobaczył młodą dziewczynę, nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jego najmłodszy syn, chce poślubić prostą wieśniaczkę.
- Nie zgadzam się na żadne twoje wymysły – wykrzyknął, uderzając pięścią w stół. – Weźmiesz za żonę dziewczynę z porządnego rodu.
- Kocham ją, a ona mnie – odparł Leopold, ściskając dłoń Elli. – Poza tym, mam dwóch starszych braci, których możesz „dobrze” ożenić. Chcę tylko być szczęśliwy z Ellą.
- Mój synu – zaczął lord Paraz. – Jesteś zbyt młody, żeby wiedzieć cokolwiek o szczęściu i prawdziwej miłości. To wszystko przychodzi z wiekiem. Skąd wiesz, czy ona będzie ci wierna do śmierci? – wskazał palcem na dziewczynę. – Dała ci tylko puste słowo? Dam ci jedną radę. Kierowanie się sercem jest bardzo niebezpieczne.
- Naprawdę nie ma niczego, co pozwoliłoby panu zgodzić się na nasz związek? – Ella postanowiła sama zadbać o swoją przyszłość, widząc, że zmierza to w złym kierunku.
- Ha! – zaśmiał się ojciec Leopolda. – Myślisz, że byłabyś w stanie zrobić coś, dzięki czemu zmieniłbym decyzję? Nie masz takiej mocy! Jesteś tylko słabą wieśniaczką!
Ella nie zareagowała na obrazę. Zbliżyła się do lorda i uśmiechnęła delikatnie.
- Powiedz, czego pragniesz, mój lordzie, a zrobię to.
- A jeśli to się nie uda?
- Będziesz mógł mnie zabić – odparła dziewczyna. W jej oczach widać było pewność siebie, która utwierdziła Paraza, że Ella nie kłamie.
- Ello, co ty wyprawiasz? – zaniepokoił się Leopold. – Możesz przez to zginąć!
- Nie boję się – powiedziała spokojnym głosem, wpatrując się w ukochanego. Następnie spojrzała na jego ojca. – Co mam zrobić? – zapytała.
- Hmmm – zamyślił się. – Nie tak dawno spotkała mnie pewna przykrość. Moja córka oszalała, straciła rozum lub coś podobnego. Wielu mądrych próbowało już swoich sił, lecz bez rezultatów. Chcę abyś sprawiła, że moja ukochana córka do mnie wróci.
Ella była zaskoczona prośbą mężczyzny, jednak nie dała tego poznać po sobie. Jej plan zemsty był na nic! Teraz będzie musiała wszystko odkręcić.
- Jak sobie życzysz, mój lordzie – odparła i wraz z Leopoldem opuściła posiadłość rodziny Mills.
Z chwilą gdy sama wróciła do domu, Ella podbiegła do stołu alchemicznego i wyciągnęła księgę w poszukiwaniu antidotum na czar, który rzuciła na siostrę ukochanego. Przekładała kartkę za kartką, jednak nigdzie nie mogła znaleźć tego, czego potrzebowała.
- Girelia! – krzyknęła, odrzucając księgę na bok. – Chodź tu! Szybko!
Gdy zjawiła się młoda czarownica, Ella podbiegła do niej i złapała ją za ramiona.
- Jak mogę cofnąć urok, który rzuciłyśmy na tą flądrę?
- Chcesz to cofnąć? Dlaczego? – dziewczyna była zdziwiona zachowaniem przyjaciółki. Wcześniej niczego tak nie pragnęła jak zemsty, a teraz chce wszystko naprawić.
- Jak jej pomogę, dostanę to czego pragnę – wyjaśniła krótko. - To nie czas na opowiadanie całej historii. Wiesz jak to odwrócić?
- Oczywiście – przytaknęła Girelia i podeszła do oszklonej gabloty. – Jad żmii, oczy ścierwojada, skrzydła krwiopijcy… - wyliczała cicho pod nosem. – Mam! Łza bogini – podała Elli niewielką fiolkę wypełnioną błękitnym płynem.
- To pomoże?
- Łza bogini odczyni każdą klątwę, każdy urok i każde zaklęcie. Przywróci wszystko do pierwotnego stanu.
- Dziękuję. Wiele tobie zawdzięczam – Ella uścisnęła ją i wybiegła, czym prędzej, z chaty.
Girelia podążyła za nią wzrokiem, zastanawiając się co ją jeszcze może spotkać ze strony znajomej z Myrthany.
Minęło wiele tygodni, aż w chacie Girelii ponownie zjawiła się Ella. Pierwsze, co rzuciło się w oczy blondynce, był strój dziewczyny. Nie była to błękitna suknia z wieloma łatami, jaką zapamiętała, lecz piękna, fioletowa kreacja z długimi rękawami i złotymi zdobieniami. Na szyi miała skromny naszyjnik z białym kamieniem, a na palcu znajdowała się obrączka.
- Witaj, przyjaciółko – powiedziała Ella, ściskając znajomą. – Udało się! Jestem żoną Leopolda!
- Właśnie widzę – odparła dziewczyna, przyglądając się każdemu calowi jej stroju. – Wnioskuję, że twoja nowa siostra ma się dobrze.
- Niestety tak. Zanim podałam jej antidotum, rzuciłam na nią czar zapomnienia, aby nie pamiętała naszego pierwszego spotkania w Silden – Ella otrzepała trochę kurzu ze stołka i usiadła na nim. – W końcu mam to, czego pragnęłam.
- Moje gratulacje – Girelia oparła się o stół i wpatrzona w przyjaciółkę zapytała. – Co teraz zamierzasz? Czego dotyczyła kolejna wizja?
Ella uśmiechnęła na samą myśl o swojej przyszłości.
- Muszę urodzić trójkę dzieci i je wychować – wyznała. – Do czasu, aż moja młodsza córka nie osiągnie siedmiu lat, nic nie zdziałam. Będę miała dużo czasu na poukładanie wszystkich obrazów w głowie, a kiedy będę już gotowa, nie będzie istniała siła zdolna mnie powstrzymać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz