piątek, 29 listopada 2013

Opowiadanie IV, Rozdział III "Witaj w Myrtanie"



Bella, w końcu, postawiła swoją stopę na ziemiach Myrtany. Podróż statkiem, trwająca ponad trzy tygodnie, bardzo ją wyczerpała. Kiedy wyszła na brzeg, rozejrzała się po porcie.
- A więc tak wygląda Vengard.- pomyślała i ruszyła przed siebie.
Mijając domy rybaków oraz targ rybny, Bella znalazła się na uliczce, prowadzącej wprost na plac główny miasta. Było już bardzo wcześnie, dlatego na ulicach nie było większego ruchu. Dziewczyna w czerwonej pelerynie, zaczęła podziwiać architekturę miasta, cały czas myśląc o domu, który zostawiła. W końcu, udaje jej się dostać na targ, gdzie sprzedawcy dopiero otwierali swoje stragany.
Bella podeszła do jednego z nich i zaczęła przeglądać produkty na sprzedaż. Znajdowały się tam różnego rodzaje książki i przedmioty magiczne.
-Ranny ptaszek z panienki.- odezwał się sprzedawca w turbanie, najprawdopodobniej pochodzący z Varantu.- Szukasz czegoś?
- Tylko się rozglądam. Dopiero co przypłynęłam na kontynent.- odezwała się dziewczyna i wzięła do ręki pewną książkę.
Mężczyzna popatrzył na księgę, a następnie spojrzał na Bellę.
- „Zmiennokształtni”, moja droga.
- Słucham?
- Ta książka jest o zmiennokształtnych. Chcesz ją?
Bella, przez chwilę, zastanawiała się, lecz ostatecznie zadecydowała o kupnie dzieła. Odchodząc od stoiska, sprzedawca życzył dziewczynie miłej lektury.


Przez następną godzinę, Bella spędzała czas na spacerowaniu po mieście i podziwianiu jego cudownych budowli. Kiedy zbliżyła się do jednej z bram miejskich, zaczepił ją pewien młodzieniec.
- Witaj, czerwona pelerynko.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny.- Widzę, że jesteś tu nowa.
- Skąd to wiesz?
- Nie zapomniałbym tak pięknej dziewczyny.- chwycił jej dłoń i ucałował.- Na imię mi Arthur.
- Miło mi ciebie poznać, Arthurze. Jestem Bella.
- Bello, mogę cię zapytać, co robisz w tych stronach?
- Dziś rano przypłynęłam tu prosto z Arganii. Jestem podróżniczką.
- Więc mamy dziś gościa z bardzo daleka. Co teraz zamierzasz?
- Chciałabym się dostać do Silden. Tam mam rodzinę.- dziewczyna rozejrzała się dookoła.- Nie wiesz, gdzie mogę wynająć konia lub jakikolwiek inny transport?
Chłopak zaśmiał się.
- Czy wiem? Owszem, jednak niczego nie musisz szukać. Możesz wyruszyć razem z nami do Montery, a stamtąd do Silden niedaleka już droga.
- Naprawdę?- Bella ucieszyła się z propozycji Arthura.- Jesteś taki miły. Obawiam się, że nie mam wystarczająco dużo złota, aby ci zapłacić.
-Nie musisz mi za nic płacić, Bello. Będę zadowolony, jeśli będziesz nam towarzyszyć.- dziewczyna odwzajemniła uśmiech chłopaka i udała się razem z nim do jego przyjaciół, czekających za bramami miasta. Bella zajęła miejsce na wozie, natomiast Arthur jechał na swoim koniu tuż obok, od czasu do czasu, rozmawiając z dziewczyną.
Krajobraz pól oraz lasów Myrtany zachwycił dziewczynę. Piękno tych miejsc sprawiało, że Bella zapominała o przykrych wydarzeniach sprzed kilku tygodni. Jednak w tym wszystkim, jedno wydawało jej się dziwne. Zdawało się jej, że od czasu, gdy opuściła stolicę, obserwuje ją wilk o czarno- szarej sierści. Może to zmęczenie wywołane tak długim pobytem na statku, albo po prostu jakieś zwierzę upatrzyło sobie grupę wędrowców za źródło pokarmu.
Po paru godzinach podróży, Bella wraz ze swoimi towarzyszami znalazła się na rozstaju dróg.
- My jedziemy na północ, natomiast jeśli udasz się na zachód dostaniesz się do Trelis, Geldern czy Silden.- Arthur zatrzymał się przed wozem i zaczął tłumaczyć drogę nowej znajomej.- Ta droga do Silden jest dłuższa, jednak jeśli chcesz, niedaleko jest karczma, w której możesz się zatrzymać.
Bella zamyśliła się i podjęła decyzję.
- Zatrzymam się w karczmie.- odparła i zeskoczyła z wozu, zabierając swoje rzeczy.- Myślę, że to będzie najlepszy pomysł.
- Żałuję, że nie dotrzymasz nam towarzystwa.- Arthur zeskoczył z konia i podszedł do dziewczyny.- Przyjemnością było cię poznać, Bello.
- Dziękuję ci za miłe pogawędki i podwiezienie mnie tutaj. Do zobaczenia, Arthurze.- dodała i odeszła w kierunku karczmy.
Kiedy chłopak, wraz ze swoimi towarzyszami, udał się w swoją stronę, Bella zauważyła, że wilk, który ją obserwował przez ten cały czas, wyszedł zza drzew i zaczął iść w jej stronę. Przestraszona dziewczyna przyśpieszyła kroki. Zwierzę zrobiło to samo, powodując to że Bella zaczęła biec.
W pewnym momencie, Bella odwróciła się i widząc wilka, który natychmiast zatrzymał się i uciekł do lasu, zwolniła tempo. Nie zdała sobie sprawy, że już była na miejscu. Karczma znajdowała się zaledwie kilkanaście metrów od niej. Był to wysoki, trzypiętrowy budynek, przed którym znajdował się niewielki plac oraz mały cmentarzyk, położony na uboczu. Na cmentarzu tym nie było pusto. Znajdowała się tam pewna kobieta. Bella nie widziała jej twarzy, gdyż nieznajoma stała tyłem. Zbliżyła się do niej.
- Czyj to grób?- zapytała.
- Jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochałam.- odpowiedziała kobieta, kładąc czerwony kwiat na grobie.
Nieznajoma skierowała się do stajni, natomiast Bella udała się do karczmy. Główna izba tawerny to olbrzymi pokój, pełen stołów i ław, z oknami przepuszczającymi niewiele światła. Oświetlany jest zwłaszcza przez pochodnie, zawieszone na ścianach i na drewnianych kolumnach. Na ścianach wiszą futra i stare uzbrojenie. Za długą ladą znajdują się szafki pełne alkoholów oraz naczyń. Właśnie tam, Bella skierowała się na początku.
-Dzień dobry.- powiedziała cicho.- Chciałabym wynająć pokój na jeden dzień.
Karczmarz zlustrował nieznajomą i wyciągnął spod lady klucz.
- Przed chwilą, zwolnił się pokój numer osiem. Trzydzieści sztuk złota za noc. Odpowiada panience?
- Tak, oczywiście.- dziewczyna odebrała klucz i udała się do swojego pokoju, gdzie natychmiast zasnęła.
Obudziła się o świcie. Zeszła do głównego pomieszczenia karczmy i zakupiła niewielki prowiant na drogę. Wyruszyła natychmiast w nieznanym kierunku.
Śpiewy ptaków oraz szum lasu sprawiały, że Bella coraz bardziej zapominała o przykrościach, jakie ją spotkały. Szła i podziwiała zachwycające ją widoki, rozmyślając nad swoją przyszłością. Po paru godzinach nieustannego marszu, Bella postanowiła odpocząć i zeszła z gościńca, wkraczając do lasu. Od razu, znalazła niewielką polanę, przez którą przepływał niewielki strumyk. Usiadła na jego brzegu i wyjęła z torby jabłko, które zaczęła jeść.
- Nieuzbrojona dama w takim lesie?- odezwał się starczy głos.- Czy to aby nie niebezpieczne?
Bella podniosła się i ujrzała, po drugiej stronie strumyka, siwego mężczyznę w zielonych szatach, wspierającego się o pokaźną laskę.
- Kim pan jest?- zapytała, nieco przestraszona.
- Spokojnie, moje dziecko. – nieznajomy zbliżył się i usiadł na wielkim głazie.- Nie zrobię ci krzywdy. Jestem tu, aby ci pomóc.
- Ale w czym chce pan mi pomóc?
- Widzę, że nie masz żadnej broni przy sobie. To bardzo nierozważne zapuszczać się tu samemu. Dokąd zmierzasz?
- Silden.- odparła Bella i, z powrotem, usiadła na trawie.- Jest pan magiem?
- Tak, można mnie tak określić, choć wołałbym stwierdzenie „druid”.
- Ach tak! Czytałam kiedyś o was. To cudowne, być tak blisko natury. Obcować z nią.
Mężczyzna odwrócił się i zaczął iść powoli w kierunku drzew.
- Chodź za mną, dziecko.- dodał.
Bella, nie wiedziała, czy ma ufać nieznajomemu, jednak coś powiedziało jej, że ma za nim podążyć. Tak też zrobiła. Po kilkunastu minutach wędrówki, druid przyprowadził dziewczynę na polanę, na której znajdowała się jego chata. Był to niewielki, drewniany domek, wokół którego rozciągnięty był, zniszczony już, płotek.
- To jedyne miejsce w tej okolicy, gdzie możesz czuć się bezpieczna, Bello.- powiedział mężczyzna, siadając na ławce przy płocie.
- Skąd zna pan moje imię?- zapytała zdziwiona Bella.
- Skąd?- druid zamyślił się.- To długa historia. Niedługo się wszystkiego dowiesz.
- Nie potrafię pana zrozumieć. Zaprasza pan obcą dziewczynę i mówi, że chce jej pomóc. Po co to wszystko? Nie obawia się pan nieznajomych?
- Widzisz, moje dziecko, jestem już dość stary i życie nauczyło mnie rozróżniać ludzi dobrych od złych. Idąc tu, zapewne zauważyłaś biały proch rozsypany wokół mojej polany. To zaklęcie ochronne, które przepuszcza tylko osoby o czystych sercach. Wiem, że jesteś dobra, Bello.
- To wszystko jest bardzo ciekawe, ale chciałabym dowiedzieć się dlaczego pan mnie tu sprowadził.- dziewczyna usiadła obok druida i obserwowała motyle, latające nad rosnącymi wokół kwiatami.
- Czuję, że jesteś wyjątkowa. Jesteś jedną z nas. Twoje przeznaczenie to las. On potrzebuje opieki.
- Las jest zagrożony?
- Tak jak my wszyscy. Zło nigdy nie śpi. Próbuje się dostać do nas, każdą możliwą drogą. Wsłuchaj się w głos zwierząt. One ci wszystko powiedzą.
- Bardzo chciałabym pomóc, ale niestety muszę dostać się do Silden. Moja babcia czeka na…- zdanie przerwał jej druid.
- Amanda o wszystkim wie. To ona poinformowała mnie o twoim talencie.
- Babcia? Ale jakim talencie?
- Nigdy nie zauważyłaś, że rośliny i zwierzęta zachowują się w twoim otoczeniu inaczej, gdy jesteś sama? Niech zgadnę, zwierzęta nie są już takie płochliwe i podchodzą do ciebie, tak?
- Skąd pan to wie?
- Jestem druidem. Potrafię wyczuć pokrewną duszą.- mężczyzna wstał i zaczął przechadzać się pomiędzy niewielkimi drzewkami.- Chciałbym, abyś tu została. Nauczę cię wielu rzeczy, między innymi rozmowy z lasem i ze zwierzętami. To ty o tym zdecydujesz, czy chcesz tu zostać czy nie. Jaka jest twoja decyzja?
Bella spojrzała na druida, a potem swój wzrok skupiła na zwierzętach, które zaczęły wyłaniać się zza drzew. Nie wiedziała co ma zrobić: zgodzić się na propozycję, czy ruszyć w dalszą drogę?
- Przecież babcia o wszystkim wie.- pomyślała.- Chyba nie będzie zła, gdy zostanę tu na dłużej.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i wstała.
- Zgadzam się.- powiedziała.
Tak oto zaczął się kolejny rozdział w życiu Belli. Przez następne dni i tygodnie, młoda dziewczyna była szkolona przez druida. Poznawała las od początku, wgłębiała się w jego historię, tak jak jeszcze nikt się nie wgłębiał oraz robiła pierwsze kroki w rozmowie ze zwierzętami. Każdego dnia, Bella siadała na ogromnym głazie na środku polany i medytowała, wsłuchując się w szum drzew. To właśnie wtedy, czuła się szczęśliwa i zapominała o przykrych wydarzeniach na Wyspach Południowych.
Przygotowując ją do dalszej wędrówki, druid postanowił zaznajomić dziewczynę z łukiem oraz sztyletem. Jako, że Bella nigdy nie używała żadnej broni, nauka szła jej opornie.
- Pamiętaj! Użycie ich to ostateczność.- tak mawiał mężczyzna, w czasie każdego ćwiczenia.
W końcu po kilku miesiącach ciężkiej pracy, Bella poznała podstawy łucznictwa i posługiwania się sztyletem.
- Jesteś gotowa, Bello.- powiedział druid, kładąc swoją dłoń na ramieniu uczennicy.- Możesz ruszać w dalszą drogę.
- Dziękuję ci za wszystko.- dziewczyna objęła swojego mistrza.- Niedługo będę z powrotem i będziesz musiał nauczyć mnie przyrządzania tych mikstur, które robisz całymi dniami.
- Oczywiście, choć zaczniesz od zbierania ziół, potem alchemia.
Bella uśmiechnęła się i pożegnała z druidem, odchodząc w kierunku Silden.
Podróż Belli do miasta narodzin jej matki obyła się bez problemów. Po ponad tygodniu podróży, dziewczyna, po raz pierwszy, postawiła swoją stopę w Silden.
- Jak tu pięknie.- pomyślała i zaczęła iść wzdłuż ulicy, przyglądając się tutejszym budynkom. W pewnym momencie, usłyszała znajomy głos.
- Bella! Bella!
Dziewczyna spojrzała naprzeciw siebie i ujrzała, stojącą pod swoim domem, Amandę. Natychmiast do niej podbiegła i uściskała ją.
-Bella! Tak się cieszę, że przyjechałaś.- powiedziała pani Amanda, ściskając Bellę.
-Też się cieszę, babciu. Zamierzam zostać na dłużej.
- Chodź do środka. Nie widziałam cię od ponad siedmiu lat!- chwytając wnuczkę za rękę, Amanda zaprowadziła ją do swojego domu, gdzie razem spoczęły przy niewielkim stoliku, znajdującym się w pomieszczeniu kuchennym.- Na długo przyjechałaś?- dodała, patrząc się z ciekawością na dziewczynę.
- Chyba na zawsze. Uciekłam z domu.- Bella pochyliła głowę, a staruszka chwyciła ją za dłoń.
- To przez matkę? Znów cię do czegoś zmuszała?
- Tak. Chciała, żebym wyszła za kogoś, kogo nie kocham. Miałam uciec razem z Philipem, ale matka nam przeszkodziła. Ona go …- dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła płakać. Amanda wyciągnęła, z szufladki, chusteczkę i podała ją wnuczce. Kiedy Bella ochłonęła, dokończyła zdanie.- Zabiła go jak jakieś zwierzę. On nie był niczemu winny.
- Ella nie jest już tą samą osobą, którą była kiedyś. Pewne wydarzenie zmieniło ją, i to bardzo. Tamtego dnia straciłam córkę, której już nie będę mogła odzyskać.
Bella uśmiechnęła się do babci.
- Zapomnijmy o tym. Jestem tu, by rozpocząć nowe życie. Powiedz mi, co u ciebie słychać?
- A co mogłoby się u mnie zmienić, Bello? Życie w Silden jest bardzo spokojne. Czas tu płynie powoli. Choć ostatnio zrobiło się znacznie ciekawiej.
- Cóż takiego mogło cię zainteresować?
- Jedna z naszych byłych mieszkanek powróciła do miasta. Nie była tu zbyt lubiana, dlatego wygnaliśmy ją. Powiem ci, że odkąd zamieszkała tutaj, jest tu trochę weselej.
Chwile spędzone z Amandą bardzo pomogły Belli w zapomnieniu o trudach, jakie przeszła przez ostatnie miesiące. Babcia i wnuczka rozmawiały ze sobą jeszcze jakiś czas, dzieląc się wspólnymi wspomnieniami. Nie ominięto również tematu druida, który nauczał Bellę. Amanda nie ukrywała tego, że to ona powiadomiła mężczyznę o swojej wnuczce.
Następnego dnia, Bella postanowiła o dalszej podróży i obiecała, że niedługo odwiedzi Silden z powrotem. Opuszczając miasteczko, zauważyła wilka, który obserwował ją od momentu pojawienia się jej na kontynencie. Nie skupiła na nim swojej uwagi i udała się w kierunku Geldern, na koniu pożyczonym od Amandy.
Dwa miesiące później, Bella zawitała w Silden ponownie. Tym razem postanowiła zostać tu na dłużej. Pierwszego dnia pobytu, dziewczyna otrzymała od swojej babci kartkę z wypisanymi miksturami, które ma kupić w sklepie Nikki. Poprosiła ona wnuczkę o zrobienie zakupów, na co ta chętnie się zgodziła. W taki oto sposób, Bella po raz pierwszy spotkała byłą złodziejkę. Nie opowiem wam o tym, co wydarzyło się wtedy w sklepie alchemicznym, gdyż zostało już to opowiedziane. Przejdźmy do innego wydarzenia, które miało miejsce następnego dnia.
Kiedy Amanda wraz ze swoją wnuczką przygotowywała śniadanie, odwiedził ich stary, znajomy druid.
- Co cię do mnie sprowadza, przyjacielu?- zapytała Amanda, kiedy jej gość zajął miejsce przy stoliku.
- Właściwie to przybyłem tu na prośbę Belli.- mężczyzna spojrzał na swoją uczennicę.- W czym potrzebujesz pomocy?
Dziewczyna zbliżyła się do stolika.
- Chodzi o moją matkę.- zaczęła.- Czuję, że próbuje ustalić, gdzie się obecnie znajduję. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz.
- Wcześniej cię chroniłem. Będąc na mojej polanie, żadna nieczysta magia nie mogła się na nią przedostać. Teraz jesteś bezbronna.
- Czyli nie ma sposobu, bym się przed nią ukryła? Muszę stale zmieniać miejsce swojego pobytu?
- Nie.- druid oparł się o swoją laskę.- Jest pewna mikstura. Jej działanie polega na tym, że osoba, która ją spożyje, nie może zostać wyśledzona za pomocą czarów. Staje się odporna na te zaklęcie.
- No dobrze.- odparła Bella.- Znając życie, wszystko ma swoją cenę.
- Po pierwsze, eliksir nie daje trwałego efektu, więc trzeba go spożywać raz na miesiąc. Po drugie, maskuje on tylko przed jedną, konkretną osobą. Po trzecie, składniki są trudno dostępne, a przyrządzenie mikstury wymaga wiele pracy i dużych umiejętności. Znam tylko dwie osoby, które mogłyby go przygotować, z czego jedna już nie żyje.
- A kto jest tą drugą?- wtrąciła się Amanda.
- Wasza sąsiadka.
- Świetnie.- Bella uśmiechnęła się i skierowała się do drzwi wyjściowych.
- Zaczekaj!- zawołał druid.- Jest jeszcze jedna rzecz. Jednym ze składników jest włos osoby, przed którą chcesz się zamaskować, więc jeśli takiego nie posiadasz, będziesz zmuszona uciekać.
Bella podeszła do szafki, na której stała jej torba i wyciągnęła z niej swój dziennik. Otworzyła go na jednej ze stron i pokazała zawartość babci oraz druidowi.
- Kiedy teleportowała mnie do mojego pokoju, pociągnęłam ją za włosy. Dopiero na statku zauważyłam, że kilka pojedynczych włosów przyczepiło się do mojej peleryny. Nie wiem, co mnie zmusiło do zatrzymania tego, ale teraz cieszę się, że to zrobiłam.
- W takim razie, nie trać czasu.- odparł mężczyzna.- Idź do Nikki. Powołaj się na mnie. Niech zrobi to na mój koszt.
Bella natychmiast wybiega z domu, by jak najszybciej dotrzeć do sklepu byłej złodziejki.
- Dzień dobry!- zawołała, gdy weszła do środka.- Jest tu pani?
- Jestem, jestem.- odezwał się damski głos. Zza półek z miksturami, wyszła Nikki.- Mówiłam ci Bello, żebyś mówiła do mnie po imieniu.
- Oczywiście, Nikki. Mam do ciebie sprawę.
- To musi być coś poważnego, bo wyglądasz jakby goniło cię stado wilków.- kobieta zaśmiała się.- O co chodzi?
- Potrzebuję eliksiru. Możliwie jak najwięcej sztuk.
- Co to za eliksir?- Nikki spojrzała pytająco na dziewczynę.
- Jakiś maskujący. Nie wiem jak się nazywa. Maskuje on osobę przed namierzeniem jej za pomocą magii. Wiesz o co chodzi?
- Oczywiście. Kto ci o nim powiedział?
- Mój znajomy druid. Powinnaś go znać, bo kazał mi się na siebie powołać. Pokryje on wszystkie koszty.
- Skoro tak.- kobieta oparła się o ladę i spojrzała Belli prosto w oczy.- A przed kim chcesz się tak ukrywać?
- Matką. Może kiedyś ci o tym opowiem.- dziewczyna wyciągnęła z dziennika kilka włosów rodzicielki i przekazała je właścicielce sklepu.- Oto one. Liczę, że przygotujesz to, o co cię prosiłam.
- Niczego się nie obawiaj. Przygotowanie jednej fiolki zajmie dużo czasu, więc radziłabym abyś znalazła jakiś tymczasowy sposób na ukrycie się przed matką.
- Co proponujesz?
- Nie wiem, może zmień wygląd? Pofarbuj sobie włosy, czy coś takiego.
Bella obróciła się w kierunku lustra wiszącego na ścianie po lewej. Zobaczyła w nim młodą dziewczynę o długich, blond włosach.
- Masz rację. Masz jakieś farby do włosów u siebie?
- Chcesz kolor rudy czy czarny? Mam jeszcze zielony, ale wątpię, że go wybierzesz. Kiedyś, gdy miałam 14 lat, razem z moją przyjaciółką Dylan, pofarbowałyśmy sobie włosy na zielono i straszyłyśmy chłopaków kąpiących się w rzece. To były czasy.- Nikki zamknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie.
- Niech będzie czarny.- oparła Belli i odebrała zamówienie. Następnie, opuściła sklep i skierowała się do domku babci. Jednak, gdy miała już wejść do środka, zauważyła druida, oddalającego się w kierunku lasku.
- Hej! Idziesz już?- zapytała, gdy dogoniła już swego nauczyciela.
- Las na mnie czeka. Nikki przygotuje dla ciebie miksturę?
- Tak, zgodziła się. Dziękuję jeszcze raz za pomoc.
- Nie dziękuj, Bello. Podziękujesz mi później.
W pewnym momencie, oboje zauważyli tego samego wilka, który przez cały czas śledził Bellę. Zwierzę wyszło zza drzew i usiadło na trawie, wpatrując się w dwójkę rozmawiających ze sobą ludzi.
- Powiedz mi, dlaczego ten wilk zawsze za mną chodzi?- Bella była już nieco zdenerwowana faktem, że nie zna jeszcze odpowiedzi na swoje pytanie.
- To przeznaczenie, moja droga. Niewielu z nas ma ten zaszczyt, zbliżyć się tak bardzo do natury. Ten wilk chce ci coś przekazać, dlatego podróżuje za tobą. Jednak minie wiele czasu, zanim go dobrze zrozumiesz.
Druid sięgnął do kieszeni i wyjął z niej wisiorek w kształcie wilka.
- To ci pomoże.- powiedział, zakładając go na szyję swojej uczennicy.- To symbol Dzieci Księżyca.
- Kim są Dzieci Księżyca?- zapytała, dokładnie przyglądając się wisiorkowi.
- To osoby, które otrzymały największy dar. Dar, którym jest bycie wśród zwierząt, będąc jednym z nich. Jest to najwyższy stopień kontaktu z naturą i życzę ci, abyś go osiągnęła.- uśmiechnął się do dziewczyny i odszedł do lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz