niedziela, 29 września 2013

Opowiadanie IV, Rozdział I "Poznajcie Bellę Mills"


Był późny wieczór. Na ulicach Thorniary nie było już nikogo, poza młodym chłopakiem, idącym w kierunku wielkiego domostwa. Przeskoczył przez ogrodzenie i podszedł pod jedno z okien. Zapukał w okiennice.
-Kto tam?- odezwał się dziewczęcy głos.
-To ja. Jeśli nie otworzysz, to zaraz chuchnę i dmuchnę i …
Dziewczyna otworzyła okno i uśmiechnęła się do chłopaka. To była Bella.
-Chuchniesz? Czy to nie jest aby z jakiejś baśni?
-Może.- chłopak chwycił dziewczynę za dłoń i spojrzał jej prosto w oczy.- Masz ochotę na spacer, najdroższa?
-Oczywiście, ale matka mi nie pozwoli. Znasz ją. Nie przepada za tobą.- uśmiech zniknął z twarzy Belli. Dziewczyna spuściła głowę.
-Z kim rozmawiasz, Bello?!- odezwał się damski głos, zza drzwi.- Otwórz! Natychmiast!
-Wybacz, ale muszę iść.- zwróciła się do ukochanego. Chłopak cały czas trzymał dziewczynę za rękę i nie pozwalał jej puścić.
-Daj całusa, bo inaczej nie puszczę.- odparł.
Bella uśmiechnęła się i nachyliła się nad mężczyzną. Pocałowała go delikatnie, a chłopak uwolnił jej rękę i odszedł. Dziewczyna zamknęła okiennice i podbiegła do drzwi, które natychmiast otworzyła.
-Coś się stało, matko?- zwróciła się do kobiety, która wkroczyła do jej pokoju.
-Ktoś tu był?- Ella zapytała ostrym głosem i przenikliwym spojrzeniem rozejrzała się po pokoju.- Myślałam, że z kimś rozmawiasz.
-Przecież jestem tu sama. Pewnie słyszałaś, jak czytałam sobie na głos.- Bella wskazała na książkę leżącą na łóżku.- Coś jeszcze?
-Nie.- kobieta wycofała się z pomieszczenia i dodała.- Nie zamykaj tych drzwi. Chcę mieć na ciebie oko.
-Dobrze, matko.- Bella położyła się, z powrotem, do łóżka i wznowiła czytanie książki.
**************
Ranek następnego dnia. Bella obudziła się i wstała z łóżka. Podeszła do okna i otworzyła je, wpuszczając do środka więcej światła.
-Jaki piękny dziś dzień.- pomyślała, rozglądając się po okolicy, z uśmiechem.
Bella wyciągnęła z szafy, jedną ze swoich, sukien i założyła ją na siebie. Kiedy usiadła przed lustrem, do pokoju weszła dziewczyna, w wieku około dwudziestu kilku lat. Uśmiechnęła się do Belli i uścisnęła ją.
-Jak tam, siostrzyczko? Gotowa na wielki dzień?
-Nie.- Bella odpowiedziała bez entuzjazmu, czesząc swoje włosy.- Nie mam ochoty jechać do lorda. Dlaczego matka musi się wtrącać akurat w moje życie?
-Mnie również nie podoba się to, co robi. Myślisz, że poślubiłam Toma, dlatego, że go kochałam?
-Nie kochałaś go, Amelio?
-Wtedy nie, ale z czasem zaczęłam coś czuć. Z tobą też tak będzie.
-Ale ja nie chce wychodzić za mąż!- krzyknęła, podnosząc się z krzesła.- Kocham Philipa. To z nim chcę spędzić resztę życia.
-Powiedz to matce.- dodała Amelia i pomogła siostrze zapleść warkocz. Następnie obie opuściły pokój i udały się do jadalni, gdzie znajdowali się już ich rodzice, brat oraz mąż Amelii.
Wszyscy siedzieli już przy wielkim, drewnianym stole. Ojciec oraz matka zajęli miejsca naprzeciw siebie, natomiast brat Belli po prawicy ojca, a Tom na wprost szwagra. Kiedy dziewczyny weszły do pomieszczenia, Amelia usiadła obok swojego męża, a Bella, niechętnie, między bratem, a matką.

Kiedy służba przyniosła posiłek, rodzina zaczęła jeść. W pewnej chwili, Ella- matka Belli, zwróciła się do córki.
-Załóż na siebie coś lepszego, moja droga. Po południu, będziemy gości Lorda Hardinga i jego syna. Musisz zrobić jak najlepsze wrażenie.
-Mówiłam ci to już kilka razy i powiem jeszcze raz: Nigdzie z tobą nie jadę, matko!- Bella odrzuciła widelec na talerz i spojrzała na rodzicielkę.- Nie zmusisz mnie, żebym była częścią tego twojego chorego planu. Co ty właściwie chcesz osiągnąć?
Kobieta uśmiechnęła się i dotknęła dłonią twarz córki.
-Robię to tylko po to, abyś była szczęśliwa. Niczego więcej nie pragnę.
-Głupota.- powiedziała, pod nosem, Bella i zaśmiała się cicho.
-Najdroższe, zjedzmy spokojnie śniadanie i nie rozpoczynajmy kolejnej kłótni.- głos zabrał pan domu, Leopold.- Daj już spokój Belli. Jak nie chce, to nie.
Ella spojrzała na męża ze złością, lecz zrobiła to tak, by żaden z członków rodziny nie zauważył jej reakcji. Bella uśmiechnęła się, gdy ojciec wstawił się za nią i podniosła się z krzesła.
-A ty dokąd, młoda damo?- zapytała Ella.
-Skończyłam już jeść, więc pójdę do Philipa.
-Chcesz się włóczyć z tym gnojkiem?
-Tak!- krzyknęła dziewczyna.- Nie będziesz rozkazywać, z kim mam się spotykać, a z kim nie!
Bella ruszyła w kierunku wyjścia z pomieszczenia, lecz matka, skinieniem dłoni, sprawiła, że nieznana siła zatrzymała dziewczynę w miejscu. Kobieta podeszła do córki.
-Myślisz, że pozwolę ci na niesubordynację? Jesteś moją córką i twój los należy do mnie! Każde odstępstwo, od tego co powiem, będzie surowo karane, zrozumiałaś?
-Nie boję się ciebie.- odparła i spojrzała matce prosto w oczy.- Do czego ty dążysz? Jaki masz w tym cel?
-Już ci mówiłam. Szczęście twoje, jak i całej rodziny.
-Nie wierzę ci. Jak zwykle kłamiesz. Pewnie zależy ci na złocie lub władzy, ale wiedz, że mnie do niczego nie zmusisz.- Bella zaśmiała się i ponownie zwróciła do matki.- Powiedz mi jeszcze, czy te twoje zachowanie spowodowane jest przez babcię? Nigdy nas nie odwiedza, ty też o niej nic nie mówisz. To chyba dziwne, prawda?
-Dosyć!- Ella krzyknęła tak głośno, aż reszta rodziny, siedząca nadal przy stole, podskoczyła.- Do czasu naszego wyjazdu, zostaniesz w swoim pokoju.
Kobieta ponownie skinęła dłonią, teleportując Bellę do jej pokoju, a następnie wróciła do stołu.
-Smacznego.- dodała, kontynuując śniadanie. Pozostali członkowie rodziny byli zaszokowani tym, czego byli świadkami, lecz żadne z nich nie odważyło się odezwać do Elli.
W chwili, gdy Bella pojawiła się w swoim pokoju, natychmiast podbiegła do drzwi. Ku jej zdziwieniu były one zamknięte od zewnątrz, tak samo jak okna.
-Wypuść mnie!- krzyknęła, lecz nikt nie zareagował.- Nie możesz mnie więzić cały czas!
W oczach Belli pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
-Nie chcę takiego życia.- powiedziała cicho pod nosem. Dziewczyna podeszła do swojego łóżka i rzuciła się na nie.
Minęło kilka godzin, gdy drzwi pokoju Belli otworzyły się. Do pomieszczenia weszła Ella, trzymając w dłoniach śnieżnobiałą suknię ze złotymi zdobieniami.
-Załóż to.- powiedziała do córki, kładąc ubranie na oparcie krzesła.- Za pół godziny wyjeżdżamy.
Bella nie odezwała się. Miała ochotę podrzeć suknię i wyrzucić ją, jednak wiedziała, że matka zrobi wszystko, żeby dziewczyna pojechała razem z nią do lorda, dlatego też Bella podniosła się z łóżka i chwyciła w dłonie nowy strój.
-Będę gotowa za pięć minut.- odparła, co sprawiło, że Ella uśmiechnęła się.
-Mądra decyzja, córeczko. Będziemy czekali przed domem.
Matka dziewczyny wyszła z pokoju i udała się na zewnątrz. Bella założyła na siebie nową suknię i przejrzała się w lustrze.
-Więc nic już nie mogę zrobić?- pomyślała.- Będę zmuszona spędzić resztę życia z mężczyzną, którego nie kocham? Oby ten obiad okazał się katastrofą.- chwyciła za złotą spinkę, wpięła ją we włosy i wyszła z pomieszczenia.
Podróż do domu lorda trwała tylko kilka minut, z tego powodu, że jego posiadłość mieściła się niedaleko dworku rodziny Mills. W progu, czekał już gospodarz domu wraz z synem i całą służbą.
-Witajcie w naszych progach.- mężczyzna zwrócił się do swoich gości.
-Cieszę się, że również pana widzę.- odpowiedziała Ella, kłaniając się delikatnie.- To jest moja córka, Bella.- dodała wskazując na nieco zdenerwowaną dziewczynę.
Bella uśmiechnęła się i wykonała ukłon w kierunku lorda. Mężczyzna chwycił ją za dłoń i pocałował ją.
-Tyle o tobie słyszałem, młoda damo. Twoja matka jest cudowną kobietą. Mam nadzieję, że odziedziczyłaś po niej nie tylko urodę.
Dziewczyna ponownie uśmiechnęła się, nie wiedząc co odpowiedzieć. W tym momencie, wtrącił się ojciec Belli.
-Moja córka jest zaszczycona, że mogła cię w końcu poznać, mój przyjacielu.
-Leopoldzie, miło, że jesteś.- odparł właściciel dworku i odwrócił się do młodzieńca, stojącego tuż obok.- To jest mój syn, Arthur.
Chłopak podszedł najpierw do ojca dziewczyny i przywitał się z nim, następnie do matki. Na koniec, ucałował dłoń Belli i poprosił wszystkich o wejście do środka.
Kiedy Bella wraz z rodzicami weszła do dworku, zaskoczył ją wygląd pierwszego pomieszczenia, w którym się znaleźli. Wszystko było uporządkowane. Na ścianach wisiały obrazy przodków, a tuż pod nimi stały rzeźby oraz inne cenne przedmioty, przywiezione tutaj z dalekich wypraw lorda. Na podłodze leża wielki, wełniany dywan.
Harding poprosił gości do drugiego pomieszczenia, gdzie znajdował się wielki stół. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, pan domu chwycił za kielich z winem i uniósł go do góry.
-Za dzisiejszy obiad!- mężczyzna spojrzał na swojego syna i Bellę, siedzącą tuż obok niego.- I za przyjaźń pomiędzy naszymi rodzinami.
W taki oto sposób, zaczęło się spotkanie, do którego tak bardzo dążyła Ella. Podczas obiadu było poruszanych wiele tematów, które nieszczególnie interesowały Bellę. W pewnym momencie, dziewczyna przeprosiła wszystkich i wyszła na taras, tłumacząc to złym samopoczuciem. Po chwili, do dziewczyny dołączył Arthur.
-Widzę, że nie najlepiej czujesz się w naszym towarzystwie.- odparł.
-To nie wasza wina.- Bella skierowała wzrok na ocean i zaczęła się w niego wpatrywać.- Tu chodzi o coś poważniejszego. Możesz być spokojny.
-Chyba tobie też nie podoba się pomysł naszych rodziców. Mój ojciec wmawiał, że tego chcesz.
-Ja?!- dziewczyna odwróciła się do chłopaka.- Mam dosyć tego, że matka ustawia mi moje życie. Nie wiem dlaczego oni chcą nas ze sobą zeswatać. Przecież kocham kogoś innego.
-Również ja nie mogę być ze swoją wybranką. Ojciec zabronił mi się z nią spotykać.
Bella zbliżyła się do Arthura i położyła dłoń na jego ramieniu.
-A może zmieniliby swoje plany, jeśli jedno z nas gdzieś by zniknęło?
-Co masz na myśli?
-Powiedzmy, że ucieczka, moja lub twoja, pokrzyżowałaby im plany.
-Mów dalej.- chłopak spojrzał na Bellę, z zaciekawieniem.
-Jesteś zbyt ważny w tym mieście, dlatego myślę, że to ja powinnam uciec. Jeśli zniknę na dobre, nikt mnie nie znajdzie, a ty będziesz mógł być ze swoją ukochaną. Podoba się?
-Jeszcze jak!
-Niech pomyślę.- dziewczyna zaczęła chodzić po tarasie.- Sądzę, że moje osiemnaste urodziny, które odbędą się za tydzień, będą najlepszym momentem. Będę potrzebowała twojej pomocy, aby odciągnąć moją matkę z dala od domu.
-Nie ma sprawy! Tego wieczoru poproszę ją o spotkanie, a ty będziesz mogła uciec. Tylko, co z twoim ojcem?
-Jest po naszej stronie. On również nie chce tego małżeństwa.
-Dziękuję ci, Bello. Dziękuję, że jesteś w stanie się tak poświęcić.
-Arthurze, robię to tylko po to, aby każde z nas było szczęśliwe.- dziewczyna przytuliła chłopaka, co zauważyli ich rodzice.
Ella uśmiechnęła się tryumfalnie i zwróciła się do Lorda Hardinga.
-Sprawa załatwiona. Widocznie się polubili.
-Bardzo mnie to cieszy, Ello.- odparł mężczyzna i poprosił Leopolda oraz jego żonę o krótki spacer po ogrodzie.
Spotkanie dwóch rodzin wkrótce dobiegło końca. Bella pożegnała się z Arthurem oraz jego ojcem i, wraz z rodzicami, wyruszyła do swojego domu. Wieczorem, tego samego dnia, dziewczyna postanowiła spotkać się ponownie z Philipem. Chłopak odwiedził ją, w taki sam sposób, jak wczoraj.
-Będziemy musieli uciekać.- powiedziała szeptem Bella, gdy zobaczyła ukochanego za oknem.- Moja matka chce, abym wyszła za mąż za syna Lorda Hardinga.
-Ale uciekać? Gdzie?- zapytał, nieco zdezorientowany Philip.
- Jak najdalej stąd. Choćby do Myrthany, do Silden, gdzie mieszka moja babcia. Z tobą będę wszędzie szczęśliwa.
-Co mam powiedzieć swoim rodzicom? Załamią się, jeśli tak po prostu zniknę.
-Nie możesz im nic mówić. Moja matka zrobi wszystko, żeby nas odszukać. Będą bezpieczni, jeśli nic nie będą wiedzieć.
Chłopak zamilkł na chwilę, po czym spojrzał dziewczynie prosto w oczy i odezwał się.
-Zgoda. Ucieknę z tobą. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Bella uśmiechnęła się i pocałowała Philipa.
-Spotkajmy się jutro u ciebie, w samo południe. Tam opowiem ci szczegóły planu.
Chłopak przytaknął.
-Jeśli moja matka spróbuje nas zatrzymać, pożałuje tego.- Bella spojrzała na księżyc, będący w pełni.- Niech wie, że Bella Mills potrafi walczyć o swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz