Był ponury, deszczowy wieczór. Troje zakapturzonych postaci szło
powolnym krokiem, wzdłuż muru, otaczającego bogatą posiadłość. Wokół
panowała głucha cisza, którą od czasu do czasu zakłócało wycie wilków z
pobliskiego lasu. Jedna z osób zatrzymała się i zwróciła się ku swoim
towarzyszom. Można było się domyśleć, że jest to kobieta, gdyż zza
kaptura, opadały na jej ramiona długie kruczoczarne włosy. Dwie
pozostałe postacie, jak można było zauważyć po ich sylwetkach, byli
mężczyznami. Jeden dość niski, drugi wysoki.
-Każdy robi swoje. Bez względu na to co się stanie.- Powiedziała
dziewczyna stanowczym głosem i odwróciła się, w kierunku dworku.- David,
przypomnij mi, ile osób znajduje się obecnie w domu?- Pytanie to
skierowała do niższego mężczyzny.
-Oprócz właściciela i jego żony, jest jeszcze pomoc domowa i
ochroniarz.-Odparł cichym i przyjemnym głosem.- Z pierwszą trójką nie
będzie problemu, natomiast ochroniarz może nam pokrzyżować plany.
-Nie przejmuj się nim. Takich jak on, spotkałam setki. Wystarczy coś
wymyśleć, aby odciągnąć jego uwagę.- W przeciwieństwie do mężczyzny, w
głosie kobiety nie można było wyczuć pozytywnych emocji. Mówiła dość
chłodnym tonem. Po chwili namysłu, zwróciła się do drugiego towarzysza.-
Mason, zagadasz go lub coś takiego. Rób cokolwiek, aby nas nie
zauważył.
-Wiesz dobrze, że nie musisz mi tego tłumaczyć, Nikki. Wpadłem na
inny, bardziej wiarygodny pomysł.- Mężczyzna zdjął kaptur, odsłaniając
tym samym swoje oblicze. Był to dość młody blondyn o ciemnej karnacji,
którego twarz wyglądała na dość poważną. Prawy policzek zdobiła blizna,
która nadawała twarzy jeszcze większej powagi.- Uderz mnie.- Dodał,
nachylając się w kierunku dziewczyny. Ta, nie dopytując się o nic,
spełniła żądanie mężczyzny.
-Nie wygląda to najlepiej.-Odpowiedział David, przyglądając się zaczerwienionemu miejscu tuż pod okiem towarzysza.
-Bo tak ma to wyglądać.- Stwierdził Mason, zakładając z powrotem kaptur.
Troje przyjaciół omówiło do końca szczegóły swojego planu. Następnie
udali się na wyznaczone stanowiska. Nikki i David zakradli się do dworku
od tyłu, natomiast Mason podszedł od frontu. Gdy mężczyzna wszedł na
teren posiadłości, z domu wyszedł wysoki, uzbrojony człowiek o
przenikliwym spojrzeniu.
-Czego?!-Zapytał, spoglądając na nieznajomego.
-P-p-pomocy!- Krzyknął Mason, upadając na ziemię.- Bandyci! Tam!-
Wskazywał kierunek, z którego nadszedł. Ochroniarz podbiegł do mężczyzny
i pomógł mu wstać. W międzyczasie, zauważył podbite oko i postanowił
zająć się nim.
-Biedaku. Kilka dni temu napadli na naszą gospodynię, ledwo uszła z
życiem. Masz szczęście, że żyjesz.- Powiedział ochroniarz, prowadząc
„rannego” do pobliskiej ławki.- Usiądź i odpocznij.
W czasie, gdy Mason zajmował się swoją częścią planu, Nikki i David
zakradli się do dworku, tylnymi drzwiami. Dziewczyna użyła wytrychu, aby
je otworzyć i razem ze wspólnikiem, weszła do środka. Mimo, iż było
ciemno, można było zobaczyć obrazy, wiszące na każdej ścianie, drogie
meble, na których znajdowały się, równie cenne, pamiątki właściciela
domu. Na środku pomieszczenia stał stół, który nadawał temu miejscu
jeszcze większej elegancji.
Nikki i David zdjęli swoje peleryny, ukazując swoje twarze.
Wyglądający na ok. 40 lat, mężczyzna był całkowicie łysy. Rysy jego
twarzy sprawiały, że wydawał się być miłym i sympatycznym człowiekiem.
Kobieta, jak już wcześniej można było zauważyć, miała długie, lśniące,
kruczoczarne włosy. Ponadto, jej wąskie usta i piwne oczy podkreślały,
jej zimny charakter. Spojrzenie kobiety było pociągające, jaki i
tajemnicze. Była dość młoda, możliwe, że nie miała jeszcze skończonych
20 lat.
Oboje rozglądali się po pokoju. Nikki podbiegła do szafki stojącej po
drugiej stronie pomieszczenia i zaczęła przeszukiwać wszystkie półki i
szuflady. Dziewczyna wyjęła jedną z książek, zatytułowaną „Encyklopedia
Zwierząt Myrthany”, którą natychmiast zaczęła przeglądać.
-Mamy to.- Szepnęła do Davida, gdy ten pakował do worka złote
świeczniki i srebrne talerze. Dziewczyna wyciągnęła z książki, kilka
zapisanych notatek i listów i schowała je do swojej torby.- Co ty
wyprawiasz? Dzięki tym papierom, zdobędziemy dużo więcej kasy.
-Wiesz dobrze, że mam słabość do takich rzeczy. Poza tym, zawsze może
się to przydać, na przykład do…- W tym momencie, ramię Davida przeszył
bełt. Mężczyzna upuścił worek z kosztownościami na podłogę i skulił się,
ściskając ranę. Nikki odwróciła się za siebie i zobaczyła człowieka
stojącego z kuszą.
-Proszę! Kogo my tu mamy!?- Zaczął właściciel domu. Był to
czterdziesto paroletni mężczyzna o dość bujnej rudej czuprynie i
krótkiej bródce tego samego koloru. Sprawiał wrażenie, niesympatycznego,
groźnego człowieka, po którym można spodziewać się wszystkiego. - Czyż
to nie nasza Victoria?- Swój wzrok skupił na Nikki.
-Dobrze wiesz, że to nie jest moje prawdziwe imię.- Uśmiechnęła się tajemniczo i zrobiła krok do tyłu.
-Nie ruszaj się, bo też oberwiesz!- Krzyknął i zauważył otwarte
szuflady w jednej z szafek.- Aha, więc po to tu przyszliście. Oddaj mi
je!- Ponownie podniósł głos i wycelował kuszę w jej kierunku. Dziewczyna
zaśmiała się.
-Nie zabijesz mnie.- Odpowiedziała ze spokojem.- Jesteś zbyt słaby,
by to zrobić. Tacy jak wy, najpierw się zakochują, potem nie są w stanie
skrzywdzić tej osoby. Spotkałam wielu takich, a ty byłeś jednym z nich.
W czasie, gdy Nikki i gospodarz dworku rozmawiali ze sobą, ranny
David, siedząc na ziemi, próbował wyjąc bełt, tkwiący głęboko w jego
ramieniu. Było to jednak niemożliwe.
-Myślałaś, że się zakochałem? W tobie?- Mężczyzna zaśmiał się.- Oddaj mi te papiery i każdy będzie szczęśliwy.
-Nie oszukuj sam siebie.- Odpowiedziała dziewczyna.- Mówisz to tylko
dlatego, że twoja żona jest w domu i może wszystko usłyszeć.- Mówiąc to
chodziła po całym pokoju, cały czas patrząc w oczy gospodarza. Po chwili
usiadła przy stole.- To co, William? Dasz nam bezpiecznie wyjść, czy
mam użyć swoich sztuczek?
-Zadzierasz z nieodpowiednim człowiekiem.- Powiedział zdenerwowany
mężczyzna i postrzelił, po raz kolejny, leżącego złodzieja, tym razem w
nogę. Ranny zawył z bólu.
-Mówiłam, że mnie nie zabijesz.- Nikki nadal mówiła spokojnie. Nie pozwoliła, aby emocje przejęły nad nią kontrolę.
Nastała cisza. Nikt nic nie mówił. Słyszalne było tylko bicie serc
trojga ludzi. Dziewczyna spojrzała na leżącego na ziemi, kolegę. „Jest
nieprzytomny.”- Pomyślała i wyjęła papiery z torby i położyła je na
stole. Mężczyzna spojrzał na nie i gdy chciał już coś powiedzieć, cała
trójka usłyszała czyjś głos.
-Coś się stało, kochanie?- Głos kobiety dobiegał z pomieszczenia, znajdującego się tuż nad pokojem, w którym się znajdowali.
-Nic. Zostań na górze.- Właściciel odwrócił się, w kierunku schodów,
mając nadzieję, że żona nie zejdzie na dół.- A ty!- Zwrócił się do
Nikki.- Wynoś się!
Dziewczyna wstała i podeszła do rannego przyjaciela, chcąc wyprowadzić go na zewnątrz, lecz usłyszała słowa sprzeciwu.
-Jego zostaw. Chyba, że chcesz, aby zginął.- William uśmiechnął się i skinieniem głowy nakazał dziewczynie, opuścić jego dom.
-Pamiętaj, że po niego wrócimy.- Dziewczyna wyszła z pomieszczenia i
pobiegła w kierunku lasu, gdzie spotkała, czekającego już, Masona.
-Masz papiery? I tak w ogóle to gdzie jest David?- Zapytał ze zdziwieniem.
-Będziemy musieli tu wrócić.- Powiedziała ze złością i nakazała przyjacielowi, o jak najszybsze opuszczenie miejsca.
W tym samym czasie, właściciel dworku podszedł do rannego i zaczął oglądać jego ranny.
-Nic mu nie będzie.- Powiedziała kobieta, która wyłoniła się z pokoju obok. Była to długowłosa blondynka w średnim wieku.
- Wiem, ale na wszelki wypadek chcę się upewnić. Sprawdziłaś co u mojej żony?- Zapytał.
-Wszystko dobrze, Williamie. Śpi.- Kobieta podeszła do okna i
zauważyła uciekającą dziewczynę.- Nie zdziwiło mnie to, że to Nikki.
Czego od ciebie chciała?- Jej wzrok powędrował na dokumenty leżące na
stole, a potem na mężczyznę.
-Bardzo dobrze wiesz co chciała i …-Wstał i podszedł do kobiety.- …
następnym razem przypilnuj ją bardziej. W końcu jesteś jej ciotką,
Isabello.
Rozmowa trwała jeszcze przez kilka minut. Po jej zakończeniu,
podnieśli rannego i zanieśli do pokoju, gdzie miał zostać, aż
wyzdrowieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz