niedziela, 30 sierpnia 2015

Zagubione Fragmenty: VII. "Wyścig z czasem cz.3"



- Przyznaj się do tego! – wykrzyczała Sophia, celując w Nikki swoją szablą. W jej oczach malowała się wściekłość. – Powiedz wszystkim, co takiego mi zrobiłaś!

- Mówisz o tym, że zepchnęłam Cię ze statku do wody? - złodziejka zaśmiała się i podniosła swój miecz, tak jak to zrobiła jej rywalka. – Dziwisz się mnie?! Tamtego dnia, próbowałaś mnie zabić kilka razy.

- Obiecałam, że twoje wszystkie grzechy wyjdą na wierzch, więc tak się stanie – korsarka wyprowadziła pierwszy atak, jednak Nikki zdołała odskoczyć. – To od czego zaczynamy, moja droga?

- Od ścięcia twojej głowy! – krzyknęła czarnowłosa i tym razem to ona uderzyła. Sophia sprawnie zablokowała atak.


Chodziły w koło siebie, czekając aż druga zaatakuje pierwszą. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Kobiety patrzyły na siebie niczym dwa wygłodniałe lwy, gotowe rzucić się na ofiarę, by tylko zaspokoić swoje pragnienie. W końcu korsarka przełamała tą ciszę i zaatakowała z prawej strony. Nikki odbiła uderzenie i odeszła od przeciwniczki kilka kroków. Wolała sama nie atakować. Nie czuła się na tyle silna, by to zrobić.

- Może opowiesz im co się stało w Vengardzie? – Sophia wyciągnęła na wierzch jedną z historii, o której złodziejka nie chciała mówić. – Niech wszyscy usłyszą z jaką morderczynią mieszkają pod dachem!

- Nic nie wiesz, ruda – nie chciała wracać do przeszłości, zwłaszcza do okresu, gdy nie była taka dobra jak teraz. – Ktoś musiał naopowiadać Ci kłamstw.

Sophia wybuchła śmiechem. Nikki nie miała pojęcia o jej informatorach i ilości wiedzy, jaką posiada na jej temat. Niektórzy mówią, że miecz jest największą bronią, jednak informacja jest potężniejszą.

- Wyobraźcie sobie, że… – zaczęła korsarka, wpatrując się w zgromadzony tłum. – Wasza znajoma, bo wątpię by była przyjaciółką, dopuściła się pewnego okrutnego czynu podczas jednej z akcji. Torturowała wtedy jakiegoś urzędnika – spojrzała na rywalkę, uśmiechając się wrednie. – Jak mu było na imię, kochana? Timon, tak?- zwróciła się do niej, by ta potwierdziła jej przypuszczenia. Mimo to, Nikki nie odpowiedziała. – Nieważne. Chodzi o to, że tortury te skończyły się jego śmiercią. Normalne. Zdarza się najlepszym.

- Skończyłaś już! – przerwała jej Nikki, nie chciała by ciągnęła historię dalej.

- Uuuu. Nasza „bohaterka” się uaktywniła! Doskonale – posłała jej kolejny podły uśmiech. – Oprócz urzędnika, w domu przebywały jeszcze dwie osoby. Jego żona i córka. Żona została zamordowana przez jakiegoś jej kolegę, gdy torturowała jej męża, jednak to o córkę mi chodzi.

Nikki spojrzała na Bane’a. Z jej oczu poleciało kilka łez. Jej wzrok prosił go o to, by tego nie słuchał, by w to nie wierzył. Nie chciała go stracić, przez wzgląd na swoją przeszłość.

- Córka wszystko widziała – kontynuowała dalej Sophia. – Słyszała ich imiona. Była dla nich ciężarem, więc musieli się jej pozbyć. Wysłali ją by tego dokonała. I zrobiła to. Poderżnęła gardło siedmioletniej dziewczynki.

W tłumie było słychać okrzyk zdumienia. Korsarka była zadowolona z efektu jaki wywołała, jednak miała w zanadrzu jeszcze parę historii, które chciała niedługo przekazać innym. W tym czasie, Nikki skuliła głowę. Jej twarz przysłoniły jej włosy. Nikt nie widział, czy teraz płakała czy nie.

- Oh, proszę! Nie zabijaj mnie! Mam tylko siedem lat! – korsarka zaczęła przedrzeźniać głos dziewczynki, idąc w stronę złodziejki.

Kiedy była już wystarczająco blisko dziewczyny, Nikki podniosła głowę i z całej siły zamachnęła się mieczem. Sophia poczuła stal na policzku. Broń delikatnie ją drasnęła, powodując że na jej twarzy pojawiła się niewielka strużka krwi. Korsarka krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła.

- Zapłacisz mi za to! – rzuciła i wywiązała się ostra walka pomiędzy obiema kobietami.

Sophia atakowała ją szybkimi, lecz niezbyt silnymi uderzeniami swoją szablą, natomiast Nikki dzielnie się broniła przed napastniczką. Trwało to dość długo, Bane zastanawiał się czy by nie pomóc ukochanej, lecz jak na razie ta dawała sobie radę.

Nastała taka chwila, gdy obie były już na tyle zmęczone by ze sobą walczyć.

- Nieźle Cię wyszkolił ten twój kochaś – odparła Sophia, ciężko dysząc i wpatrując się w złodziejkę. Było w niej tyle złości. – Ale wiedz, że to nie koniec. Pewnie teraz wszyscy chcieliby usłyszeć o tym co mi zrobiłaś?

- Będziesz im wciskać te kłamstwa, tak? – Nikki odwróciła się w kierunku stojącego tłumu. – Oskarża mnie o zamordowanie jej ukochanego, kradzież złotej lampy i zniszczenie statku przy pomocy przerośniętej ośmiornicy. Przyznaję się tylko do kradzieży. Reszta to kłamstwa!

Sophia prychnęła, gdy tylko usłyszała, że to ona opowiada kłamstwa. Wykorzystała ten moment nieuwagi złodziejki. Kiedy tylko Nikki odwróciła się do zebranych, korsarka wytrąciła jej z dłoni miecz i kopnęła w tylną część kolana. Dziewczyna opadła na ziemię, a od strony tłumu ludzi wydobył się stłumiony okrzyk.

Bane zdążył chwycić za swój miecz, byle by tylko pomóc Nikki w tym pojedynku, jednak szybko zdał sobie sprawę z tego, że na nic się to zda. Trzech kamratów Sophii celowało właśnie do niego z kusz.

- Pędzisz jej na ratunek, Bane? – rudowłosa kobieta zaśmiała się tryumfalnie, przykładając szablę do szyi Nikki. – Taki odważny, taki dzielny, taki bezradny – rzuciła w jego kierunku i spojrzała na swoją przeciwniczkę. – To co, Nikki? Kończymy to?

- Masz to co chciałaś! Gratuluję, Sophia. Wygrałaś – z trudem przeszły jej przez gardło te słowa. Nie sądziła, że kiedykolwiek to się stanie.

- Widzisz do czego Cię to doprowadziło. Cały czas żyłaś wśród nich – korsarka wskazała dłonią na tłum. – Opowieści określają takich jak oni „bohaterami”, bo pomagają ludziom, przeżywają przygody, których celem jest pokonanie czegoś co nazywają „złem”. Mimo, że byłaś pośród nich, nie byłaś jedną z nich. Jesteś kimś innym, Nikki. Złoczyńcą – ostatnie słowo, wypowiedziała jakby podejmowała decyzję w jakiejś ważnej dla świata sprawie. Nachyliła się nad dziewczyną i sięgnęła jej do pasa, skąd wyciągnęła jej sztylet. – To mi będzie potrzebne.

Nikki milczała. Nie miała ochoty nic mówić. Cokolwiek przygotowała dla niej Sophia, było to dla niej obojętne. I tak już przegrała.

- No dobrze. Panowie – spojrzała na swoich, dwóch najbliżej stojących, pomagierów. – Bierzemy ją ze sobą.

- Co?! Gdzie ją zabieracie?! – odezwał się Bane, który miał ogromną ochotę wyciągnąć swój miecz, bez względu na to czy oberwie bełtem.

- Sam się dowiesz, bo idziesz z nami.

- Skąd wiesz, że to zrobię?

Do Nikki podeszło właśnie dwóch mężczyzn, którzy chwycili ją za ramiona i poprowadzili w stronę koni, gdzie została związana. W tym czasie, Sophia mogła podejść do Bane’a i bliżej z nim porozmawiać.

- Zrobisz to, bo ją kochasz i nie zostawisz jej samej – odparła. – Nie zwiążemy Ciebie. Nie chcę jej zabić, ani skrzywdzić, więc zostaw tu swoją broń i ruszaj z nami.

Gdy to powiedziała, odwróciła się i ruszyła w stronę swojego konia, którego następnie dosiadła. Odjeżdżając spod karczmy, spojrzała na zebranych ludzi z  zamiarem ich ostrzeżenia.

- Nie jedźcie za nami, bo zginiecie – to były jej ostatnie słowa w tym miejscu. Zawróciła konia i ruszyła na czele grupy, wśród której znaleźli się Nikki i Bane.

Po kilku godzinach jazdy, dotarli na dość dużą polanę, na której wszystko było już przygotowane. Tuż na jej skraju, został przygotowany specjalny okrąg, utworzony z popiołów, które Sophia najprawdopodobniej zebrała ze zniszczonej posiadłości, którą zajęła. W czterech, równo oddalonych od siebie miejscach na okręgu znajdowały się szklane misy.

- Jesteśmy na miejscu – odparła korsarka i zbliżyła się do okręgu. – Chyba domyślasz się, co chcę zrobić, Nikki?

W tym czasie, jeden z mężczyzn zrzucił Nikki z konia i podprowadził ją do Sophii. Dziewczyna cały czas miała związane ręce. Patrzyła na swoją rywalkę wzrokiem, który gdyby mógł to by zabijał. Do kobiet zbliżył się również Bane, który przez całą podróż trzymał się na tyłach grupy.

- Sat coś bełkotał o podróżach w czasie – rzucił najemnik. – Napiliśmy się wtedy i nie brałem tego do głowy. To przecież niemożliwe.

- Mylisz się, mój drogi – Sophia wyciągnęła z kieszeni zwoj, na którym wypisane było jakieś zaklęcie. – Mam już praktycznie wszystkie składniki, żeby tego dokonać.

Rudowłosa zaczęła okrążać usypany okrąg. Kiedy doszła do pierwszej misy zatrzymała się i sięgnęła po sztylet Nikki, który zabrała jej przed karczmą. Włożyła go do naczynia.

- Pierwszy składnik to broń twojego wroga. Jesteś bardzo do niego przywiązana skoro widnieje na nim twoje imię, złotko – uśmiechnęła się do złodziejki i ruszyła dalej.

Zatrzymała się przy następnej misie, do której wrzuciła kawałek drewna.

- Przedmiot, który rzucający czar darzy największą miłością – skomentowała kolejny składnik. – Jedyna pamiątka po moim statku. Pamiętasz go jeszcze, Nikki?

Dziewczyna wpatrywała się w każdy krok korsarki, w każdy jej gest, słuchała uważnie każdego jej słowa, lecz nic nie mówiła. Spojrzała kątem oka na Bane’a i spróbowała odczytać jego myśli. Był zdziwiony? Zapewne. Obawiał się czegoś? Być może. Jednak jednego Nikki była pewna i widziała to w jego oczach. Był bezradny i nic na to nie mógł teraz poradzić.

Sophia w tym czasie ruszyła dalej i do kolejnej misy włożyła klejnot o ciemnej barwie w kształcie łzy.

- Potrzeba też czegoś magicznego. Mówią, że jest w stanie przenieść nas do innego świata – kobieta obeszła już prawie cały okrąg i zatrzymała się przy ostatnim naczyniu, przy którym również znajdowali się Nikki i Bane. – Zapewne spytacie, jaki jest ostatni składnik?

- Twoja głowa? – odparła Nikki. – To mogę załatwić.

- Jesteś taka urocza, kochanie. Szkoda, że niedługo nie będziesz już istniała.

- Istniała? Co dokładniej chcesz zmienić? – zapytał z poruszeniem Bane.

- Domyślcie się. Zamierzam pozbyć się jej z każdego nędznego momentu z mojego życia, a dokonam tego zabijając twoją babkę – zaśmiała się złośliwie i odwróciła się w stronę czwartej misy. – Nie trudno będzie ją znaleźć. Masz po niej imię. Też niby była złodziejką i co najważniejsze, pewien okres swojego życia przeżyła na Korshaan. Tam ją spotkam i pozbędę się jej.

- Sophia, co dokładnie jest czwartym składnikiem? – zapytał najemnik. Coś mu nie pasowało. Korsarka bez problemu pozwoliła mu do nich dołączyć i właśnie teraz wpadła mu do głowy pewna myśl. – Nie jestem tu tylko dla towarzystwa, prawda?

- Ależ ty bystry – uśmiechnęła się do niego, po czym przeniosła wzrok na Nikki. – Może nie jest zbyt przystojny, ale myśli. Co do Twojego pytania – powróciła do Bane’a. – Zgadza się. Masz coś, czego potrzebuję. Panowie, przytrzymajcie ich! – wydała rozkaz i czekała, aż oboje zostaną unieruchomieni.

Nikki w ogóle się nie opierała. Nie widziała w tym sensu, gdyż ze związanymi dłońmi za wiele by nie zdziałała. Bane za to wyrywał się przy każdej możliwej okazji. Trzech mężczyzn próbowało go przytrzymać, jednak to nie było takie łatwe. Jeden z nich oberwał nawet w nos, co wywołało u Nikki lekki uśmieszek.

- Uspokój tego idiotę, Nikki! To zajmie tylko chwilę – Sophia wyciągnęła zza pasa swój sztylet oraz niewielką, pustą fiolkę. Zbliżyła się do złodziejki chwyciła ją za dłoń.

- Co ty robisz?! – zapytała widząc, że ruda próbuje naciąć jej skórę.

- Kilka kropel krwi mi wystarczy – zebrała wystarczającą ilość tego płynu i podeszła do Bane’a, którego zdążono już unieruchomić. – Teraz Twoja kolej. Chyba nie będziesz płakał, co?

- Nie jesteś w stanie zrobić tego, co planujesz. Jesteś słaba – odparł i poczuł ukłucie na palcu. Kolejne kilka kropel krwi wpadło do fiolki.

- Doskonale. Teraz już wszystko mam – odparła wpatrując się w mieszaninę krwi Nikki i Bane’a. – Kiedyś powiedziałaś mi, że wierzysz że miłość to najsilniejsza magia – rzuciła w stronę Nikki. – Potrzebowałam czegoś takiego. Miłości.

Gdy Sophia zbliżyła się do czwartej misy i miała już wlać do niej krew, koło ucha świsnęła jej strzała.

- A co to ma być? – zapytała, nie wiedząc co się dzieje.

Zza drzew wyłoniły się cztery osoby. Jako pierwszy szedł Sat, a tuż za nim była Alice. Chwilę później pojawił się Doredh oraz na samym końcu Lukix. Wszyscy byli uzbrojeni i gotowi do walki. Bane uśmiechnął się na ich widok.

- Ekipa ratunkowa… Jak miło – Sophia odwróciła się w stronę swych ludzi i skinęła głową w kierunku nowoprzybyłych, dając im znak do ataku.

Nadszedł moment starcia. Grupa, która przed chwilą pojawiła się na polanie, ruszyła w stronę zbirów Sophii, którzy wyciągnęli zza pasów swoje szable i czekali, aż przeciwnicy zaatakują ich.

W chwili, gdy Sat i pozostali walczyli z pachołami rudej korsarki, Sophia zbliżyła się do ostatniej misy i wlała tam wymieszaną krew Bane’a i Nikki.

- Teraz muszę tylko odczytać zaklęcie i będę miała spokój od Ciebie – kobieta wyciągnęła zza pasa zwój i rozwinęła go. - Cymerwch fi yn ôl mewn amser i enedigaeth Nikki – wymówiła głośno słowa i spojrzała na krąg popiołu. Nic się nie działo.

Bane i Nikki spojrzeli po sobie. Może rzeczywiście nie da się tego zrobić?

- Cymerwch fi yn ôl mewn amser i enedigaeth Nikki – Sophia powtórzyła te słowa jeszcze raz, po czym ponownie spojrzała na efekty, których nie była w stanie dostrzec.

- Na pewno dobrze to odczytujesz? – powiedział w nieco żartobliwym tonie Bane. – Jak coś chyba możemy pomóc.

- Zamknij się – warknęła korsarka i po raz trzeci wypowiedziała treść zaklęcia.

W chwili, gdy wymówiła imię Nikki, misy z przedmiotami zaczęły świecić jasnym blaskiem. Złodziejka spojrzała na nie ze zdziwieniem. Była pewna, że Sophia znów zawiedzie.

- To działa – odparła, wpatrując się w światło pochodzące z naczyń.

- To działa? – powtórzyła Sophia, jednak to w jej głosie można było wyczuć największe zdziwienie. – Tak! – odwróciła się w stronę swoich dwóch zakładników. – Kiedy otworzy się portal i do niego wejdę wszystko się zmieni. Ciebie nie będzie – wskazała palcem na Nikki. – Ty będziesz dalej bez kochanki – przeniosła wzrok na Bane’a. – A oni będą żyć jakby nigdy nic – spojrzała na walczących przyjaciół najemnika i złodziejki.

Przedmioty wydzielały coraz więcej blasku, aż do momentu, gdy na środku okręgu zaczął pojawiać się wir. Z każdą chwilą rósł i rósł, aż uzyskał konkretne wymiary.

- To koniec, Nikki. Jakieś ostatnie słowa? – Sophia zaśmiała się złośliwie, podpierając obie ręce o biodra.

- Znajdę sposób – odparła Nikki i spojrzała na Bane, z miną, jakby była to ich ostatnia spędzona razem chwila. Jakby żegnała się z nim na łożu śmierci. Chciała teraz tylko jednego. Wyrwała się z objęć mężczyzn, którzy ją przytrzymywali i zbliżyła się do Bane’a.

-  Puśćcie ich – rzuciła rudowłosa, gdy wiedziała do czego to zmierza.

Bane zatrzymał wzrok na  Nikki, ujął jej twarz w dłonie i pocałował. To był długi pocałunek, ale oboje tego potrzebowali. Objął ją swoimi silnymi ramionami i przeniósł wzrok na Sophię.

- Znajdę sposób – powtórzył słowa ukochanej.

- Oh, to takie romantyczne – korsarka uśmiechnęła się na widok pary okazującej sobie miłość. – Tak romantyczne, że chce mi się rzygać! – zaśmiała się głośno i odwróciła w stronę portalu.

Bane na chwilę przeniósł wzrok na przyjaciół z karczmy, którzy dzielnie walczyli z oprychami. Widok Sata, który ucina dłoń jakiemuś facetowi będzie pamiętał jeszcze długo. No chyba, że przeszłość się zmieni to wtedy nigdy tego pamiętać nie będzie.

- No to w drogę! – krzyknęła Sophia i wskoczyła do portalu, by przenieść się do przeszłości. Właściwie to zrobiłaby to, gdyby nie to, że wir nie chciał jej wciągnąć. Kobieta stała w usypanym okręgu i wpatrywała się w ziemię ze zdziwioną miną.

- Coś się popsuło? – zapytała Nikki, której humor nieco się poprawił, widząc, że coś nie tak jest z tym portalem. – Może to tylko ma wyglądać jak portal, ale nie musi nim być, co?

- Nie działa! Przez Ciebie! – ruda rzuciła się w stronę Nikki z wyciągniętym sztyletem, jednak zatrzymała się, gdy na jej drodze, w grunt, uderzył piorun. – Co u licha?!

Pioruny zaczęły walić po całej polanie, mimo że nie było na niebie żadnej chmury. Wszyscy przerwali walki i obserwowali to co się dzieje. Kilku pachołów Sophii oberwało nawet trochę, jednak nie było to nic poważniejszego, tylko zwykłe oparzenia. Wszyscy zwolennicy korsarki rzucili się do ucieczki.

- Co wy robicie?! Wracajcie! – krzyczała wkurzona Sophia. – Ach, teraz naprawdę ciężko o dobrego pomocnika!

Kiedy rudowłosa straciła na chwilę z oczu Bane’a i Nikki, najemnik puścił ukochaną i rzucił się w stronę korsarki, wyrywając jej z dłoni sztylet. Kobieta odskoczyła od niego, a mężczyzna powrócił do złodziejki, uwalniając ją z więzów.

- Szybko nam poszło, Bane – uśmiechnęła się do niego Nikki i ruszyła w stronę Sophii, mimo stale uderzających piorunów.

Gdy tylko czarnowłosa zbliżyła się do swej rywalki, wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Pioruny i portal zniknęły, a zza drzew wyłoniła się niewysoka postać okryta jasnofioletowym płaszczem. Kiedy nieznajoma zdjęła kaptur z głowy, ujawniając twarz, na twarzy Bane’a pojawił się delikatny uśmiech, natomiast Nikki była bardzo zdziwiona tym, kogo teraz zobaczyła.

- Alyssa? To naprawdę ty? – złodziejka przyjrzała się starej znajomej. Była to dziewczyna o długich blond włosach, na szyi miała kilka amuletów, a na placach nosiła pierścienie niewiadomej użyteczności. Ubrana była w kolorową szatę uszytą z kawałków materiałów o różnych fakturach.

- Nie ma za co – zbliżyła się do pary znajomych. – Dawno się nie widzieliśmy – odparła, przerzucając wzrok na najemnika.

- Tak wyszło… Mieliśmy wiele różnych spraw – wyjaśnił Bane.

- Alyssa, powiedz mi, co to właściwie było? Ten portal to twoja sprawka? – Nikki była bardzo ciekawa tego, co dziewczyna robi w tej okolicy.

- A kto inny byłby w stanie to zrobić? – zaśmiała się i spojrzała na stojącą obok Sophię. – Byłam w okolicy, gdy natknęłam się na jej obóz. Udało mi się poznać jej plany i postanowiłam je pokrzyżować.

- Kolejna bohaterka… - burknęła korsarka z naburmuszoną miną.

- Wszystko to, co tu widzieliście to była iluzja – magiczka kontynuowała swoje wyjaśnienia. – No poza piorunami. One były prawdziwe.

- Zaraz – wtrącił się Bane. – Przecież straciłaś swoją moc przez Nikki. Jak to możliwe, że znowu ją masz?

- Dobre pytanie, mój drogi – blondynka uśmiechnęła się do niego. – Znacie powód dlaczego ją straciłam, ale nie wiecie na jakich warunkach miałam ją odzyskać. Założyłam się z moim mistrzem, że jeśli mówię prawdę co do Nikki moja moc zostanie mi zwrócona. I mówiłam. Wraz z chwilą jak się w nim zakochałaś – rzekła, wpatrując się w złodziejkę. – odzyskałam całą moc.

- No dobrze. My tu rozmawiamy, ale nie pozbyliśmy się jeszcze naszego problemu – rzucił Bane, spoglądając na Sophię. – Co z nią zrobimy?

- Ja mam pomysł – do rozmowy wtrącił się Sat, który zbliżył się do rudej i powalił ją na ziemię. Wyciągnął swój miecz z pochwy i przyłożył go do gardła kobiety. – Skończymy to raz na zawsze.

- Nie! – krzyknęła Nikki, podchodząc do mężczyzny. – Koniec zabijania. Koniec morderstw.
- Co?! Przetrzymywała mnie. Zabiła Helen i próbowała zabić innych – Sat spojrzał na złodziejkę nie wiedząc czemu Nikki  nie chce się pozbyć Sophii.

- Ale to nie znaczy, że my mamy zabić ją – wyjaśniła i odsunęła jego miecz od kobiety.

Sophia spojrzała ze zdziwieniem na czarnowłosą, otrzepując się z piasku. W tym momencie, zaskoczyła ją postawa Nikki. Myślała, że jak do tego dojdzie, zostanie szybko zgładzona.

- A więc teraz zgrywasz bohaterkę? – zapytała, podnosząc się z ziemi.

- Przynajmniej dzisiaj – odpowiedziała Nikki, delikatnie się uśmiechając, i odwróciła się do niej tyłem. – Zwiążcie ją. Wraca z nami.

Parę godzin później wszyscy byli już w karczmie. Doredh pozwolił Nikki na zamknięcie Sophii w jednym z pustych pomieszczeń w piwnicy. Miała tam pozostać, aż nie zdecydują co z nią zrobić.

- A mogłem ją ściąć i byłoby po problemie – rzucił Sat, popijający od czasu do czasu wino. Wszyscy zebrali się przy jednym stoliku, by przedyskutować ten problem. – Mówiłaś, że chcesz ją zabić. Tak nagle Ci się odmieniło?

- Chcesz mieć jej krew na swoich rękach? Proszę bardzo – Nikki jako jedyna stała i okrążała stolik powolnym krokiem. – Ja jej nie zabiję. Mści się za nic. Gdyby choć połowa z tych jej kłamstw było prawdą, może i bym się na to zdecydowała.

- Nie lepiej jej wygnać? – zaproponowała Alyssa. – I tak wie, że z Tobą nie wygra, więc może da sobie spokój. Tak jak ja kiedyś.

- To akurat jest najgorsza możliwość – odezwał się Lukix. – Wróci. One zawsze wracają.

- Wiesz coś o tym? – odburknął Bane, na co mężczyzna tylko pokiwał głową.

- Róbcie, co chcecie. Byle szybko – Doredh podniósł się z miejsca. – Nie może tu siedzieć nie wiadomo ile.

- Porozmawiam z nią – Nikki zastanawiała się nad tym, co zrobić. Postanowiła zrobić coś, z czego obie strony będą zadowolone.

W drodze do celi Sophii, znajdującej się w piwnicy karczmy, złodziejka zastanawiała się nad tym czy dobrze robi. Może rozmowa na nią nie podziała? Warto jednak było spróbować. Ich konflikt zaczął się od momentu, gdy Nikki wstąpiła na pokład Mrocznej Fali i chciała w końcu poznać powód, dla którego jest tak nienawidzona przez korsarkę.

Gdy otworzyła drzwi pomieszczenia, w którym była zamknięta rudowłosa, zobaczyła, że kobieta siedzi na posłaniu, wpatrując się w niewielkie okienko z kratami. Na widok Nikki podniosła się gwałtownie i uśmiechnęła.

- O! Goście. Może podam jakieś ciasteczka? – zaśmiała się i oparła o ścianę. – Czego chcesz, bohaterko?

- Porozmawiać – odparła spokojnie Nikki. Zbliżyła się do posłania kobiety i usiadła na nim. – Powiedz mi, ale tak szczerze, za co ty mnie nienawidzisz?

- Nie udawaj głupiej. Zabrałaś mi wszystko - korsarka odwróciła się w stronę okienka i wyjrzała przez nie.

- Wszystko, to znaczy co?

- Mam gdzieś ta lampę, ale nigdy nie wybaczę Ci, że uwiodłaś Kiliana i zniszczyłaś mój statek. Przez Ciebie nie mam nawet żadnej pamiątki po nim – w jej głosie było coś sztucznego, jakby Sophia recytowała wyuczony wierszyk.

Nikki podniosła się i podeszła do kobiety. Włożyła dłoń do swojej kieszeni i wyciągnęła z niej kawałek drewna, który miał zostać użyty do otwarcia portalu.

- Zabrałam go gdy odchodziliśmy – wyjaśniła. – Sophia, możesz mnie nie lubić, ale wiedz, że to nie ja nasłałam tego potwora. Nie mam takiej mocy. Sama byłam przerażona.

Rudowłosa chwyciła w dłonie ostatnią pozostałość po statku i przycisnęła ją do serca. W jej oczach pojawiły się łzy.

- Nie masz pojęcia przez co przeszłam, ile wycierpiałam. Straciłam wszystkich bliskich, rozumiesz? Zostałam sama! Ty masz syna, tego starego gościa i przyjaciół. Nigdy nie będę już szczęśliwa.

- Sophia, ale co mają na celu te ataki na mnie? Będziesz dzięki temu szczęśliwa?

Korsarka odwróciła się w stronę dziewczyny i spojrzała jej prosto w oczy. Mogła jej powiedzieć całą prawdę, ale co by z tego miała? Tajemnica, jaką skrywa, nie powinna zostać przekazana nikomu. Nigdy.

- Od samego początku myślałam, że użyłaś jakiegoś zaklęcia by go zwabić. Jednak gdy zbadałam twoją przeszłość, takie coś nie pasowało mi do Ciebie. Od jakiegoś miesiąca wiem, że to nie ty.

- To po co ten portal? Te podróże w czasie? – to nie miało sensu. Po co Sophia miałby doprowadzić do śmierci Nikki, skoro wiedziała, że nie jest ona zamieszana w to, o co ją oskarżyła? - Może wydawało Ci się, że uwodzę Kiliana, ale to on leciał na mnie.

- On zawsze leciał na inne na moich oczach – odparła szeptem Sophia. – Miałam dość, że przyprowadził sobie kolejną na statek.

- A portal?

Korsarka osunęła się przy ścianie i usiadła na posłaniu. Dłonią gładziła mury karczmy, od czasu do czasu, wydłubując coś spomiędzy cegieł.

- Potrzebowałam tylko składników, a ty nadawałaś się do tego najbardziej – zaczęła wyjaśniać. – Nigdy nie planowałam zabić twojej matki, czy babki. Chciałam zniszczyć kogoś innego.

- Kogo? – Nikki kucnęła naprzeciw swojej rozmówczyni, spoglądając z powagą na jej twarz. Kogo Sophia tak nienawidziła, że potrzebowała aż podróży w czasie?

- Nie ważne. Ta osoba odebrała mi wszystko. Od tego się zaczęło – ścisnęła mocno kawałek drewna, który trzymała. – Wyjdź już stąd!

- Ale…

- Wynoś się! Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć!

Nikki nie wiedziała co się nagle stało z Sophią. Widać zniszczenie statku było niczym w porównaniu z tym, co spotkało ją kiedyś. Złodziejka podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia.

- Chcę Ci dać drugą szansę, bo sama taką otrzymałam – rzuciła na koniec i opuściła celę.

Następnego dnia, Nikki oraz Bane w towarzystwie Alyssy zastanawiali się nad tym, co mogą zrobić z Sophią. Kobieta nie mogła wiecznie siedzieć w celi, a część osób żądało jej głowy jako zemsty za to co zrobiła Helen.

- Musimy ją gdzieś zamknąć. Gdzieś, gdzie nie zrobi nikomu krzywdy – odparł najemnik, siedząc na łóżku swojej ukochanej, która w tej chwili wyglądała przez okno.

- Jeśli mogę coś zaproponować – zaczęła magiczka. – Tam gdzie się szkolę, są kwatery dla trudnych przypadków, którym staramy się pomóc. Może tam ją umieścić? Będzie pod stałym nadzorem.

- Chyba nie mamy wyjścia – rzekła Nikki i odwróciła się w stronę dziewczyny. – Zróbmy to.

- Zgoda. Skontaktuję się ze swoim zakonem i wieczorem ktoś powinien tu przybyć – Alyssa uśmiechnęła się i nacisnęła za klamkę drzwi. – Zaniosę jej teraz śniadanie – poinformowała ich i opuściła pokój.

Wzrok Nikki przeszedł na Bane’a. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i podeszła do łóżka, na którym siedział. Wyciągnęła do niego ręce, by mężczyzna je złapał.

- W końcu! Wolni – odparła z ulgą. – Możemy wrócić do tego, co nam ostatnio przerwano – zaproponowała, spoglądając na niego uwodzicielsko.

- A co nam prze… - nie skończył, bo Nikki usiadła na nim okrakiem i zamknęła jego usta swoimi. Jej ręce powędrowały do jego koszuli, by tam mogły uporać się, jak najszybciej, z guzikami.

Miłosne uniesienia kochanków sprawiły, że zapomnieli oni o czasie. Z pokoju dziewczyny wyszli dopiero po dwóch godzinach.

- Nie spodziewałam się tego, Bane – odparła Nikki, poprawiając swoje włosy.

- Nie tylko w tym jednym jestem dobry – uśmiechnął się do niej, wychwalając przy okazji swoje zalety.

W końcu zeszli do głównego pomieszczenia karczmy, gdzie dosiedli się do stolika, zajętego przez Lukixa. Mężczyzna przewrócił oczami na ich widok.

- No jak tam? Co robicie z Sophią? – zapytał z ciekawości.

- Alyssa ją przejmie – rzekł Bane, rozglądając się po sali. – Poszła teraz do niej z jedzeniem.

- Teraz? Widziałem ją dwie godziny temu – Lukix chwycił za szklankę i wziął jeden łyk jakiegoś trunku, po którym się tylko skrzywił. – Od tamtej pory nie widziałem jej. Chyba urządziła naszej pani kapitan niezłą pogadankę, co?

- Dwie godziny? – Nikki trochę się zdziwiła. Również rozejrzała się po sali, w poszukiwaniu dawnej znajomej. – Alice! – krzyknęła do dziewczyny stojącej przy ladzie. – Widziałaś Alyssę?

- Jakiś czas temu. Szła z jedzeniem do tej rudej.

- Coś jest nie tak – Nikki miała złe przeczucia. Chwyciła Bane’a za ramię i pociągnęła za sobą w kierunku zejścia do piwnicy.

Gdy znaleźli się na miejscu, zastali otwarte drzwi do celi korsarki. Nikki zbliżyła się do nich i zajrzał do środka. To, co tam zastała było przerażające.

- Na Beliara! – krzyknęła i cofnęła się tak, by Bane również mógł to zobaczyć.

Mężczyzna wychylił się i zajrzał do wnętrza pomieszczenia. Przeszły go ciarki, gdy tylko zobaczył Alyssę leżącą na ziemi w kałuży własnej krwi. Zrobił kilka kroków do przodu, by sprawdzić, czy dziewczyna jeszcze żyje. Niestety, ale było już za późno. Magiczka nie żyła.

- Cholera! – zaklęła Nikki. – A chciałam dać jej drugą szansę. Jak do tego w ogóle doszło?

Bane przyjrzał się ofierze. Alyssa miała tylko jedną ranę. Na szyi. Nie trudno było zgadnąć, co było narzędziem zbrodni, bo obok leżał talerz z widelcem i zakrwawionym nożem. Dziewczyna nadal miała otwarte oczy, a swym martwym wzrokiem wpatrywała się w sufit. Najemnik kucnął przy niej i zamknął jej oczy, po czym spojrzał na Nikki.

- Uciekła. I co teraz? – zapytał.

- Zmarnowała to, co jej oferowałam – odparła przyglądając się ciału. - Kiedy tylko ją spotkam, zabiję ją.

****************************Kilka godzin wcześniej****************************

- Zwiążcie ją. Wraca z nami – to były ostatnie słowa Nikki na polanie. Jednak nie opuściła jej ona jako pierwsza. Zrobiła to ostatnia.

Złodziejka zbliżyła się do usypanego kręgu i wyciągnęła z misy swój sztylet. Tak samo postąpiła w przypadku kawałka drewna, jednak gdy chciała zabrać magiczny klejnot, nie mogła go znaleźć. Naczynie było zupełnie puste. Możliwe, że pioruny Alyssy zniszczyły go, nie pozostawiając po nim śladu. Nikki wzruszyła ramionami i ruszyła za grupą zmierzającą do karczmy.

Gdy tylko wszyscy opuścili polanę, zza drzew wyszła zakapturzona postać, która podeszła do misy, gdzie znajdował się wcześniej klejnot. Przesunęła nad nią dłoń, powodując usunięcie czaru maskującego. Magiczny przedmiot leżał w tym samym miejscu, gdzie zostawiła go Sophia. Nieznajoma osoba sięgnęła po niego i przyjrzała mu się, zdejmując kaptur.

- Będziesz mi potrzebny – odparła Ella, uśmiechając się tajemniczo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz