czwartek, 11 września 2014

Opowiadanie V, Rozdział III " Wizje"



- Mamo! – rozległ się krzyk dziecka. Sześcioletnia blondynka o dużych, błękitnych oczach wpadła do pracowni matki. Ella, w tym czasie, stała przy stole alchemicznym i przygotowywała jedną z mikstur do swojego sklepu. Kiedy dziewczynka podbiegła do kobiety, czarownica odstawiła mikstury i kucnęła przed dzieckiem.
- Co się stało, Bello? – zapytała, chwytając córkę za twarz.
- Chciałabym wyjść na spacer do lasu – wyjaśniła dziewczynka. – Tak jak co roku w dzień moich urodzin.
- Poproś ojca. Jestem zajęta – kobieta podniosła się i wróciła do pracy.
- On też jest zajęty. Nikt nie ma dziś dla mnie czasu.
- Amelia powinna go mieć w nadmiarze. Może pójdzie z tobą do ogrodu, jak ją grzecznie poprosisz.
- Ale ja nie chcę do ogrodu – Bella przytupnęła nogą. – Chcę zobaczyć dzikie zwierzęta!
- Uspokój się! – Ella nie wytrzymała i uciszyła córkę. – Zwierzęta są niebezpieczne! Nie pamiętasz tego co stało się rok temu?
- Ten wilk do mnie podszedł i obwąchał, a ja go pogłaskałam.
- On mógł cię skrzywdzić, kochanie – kobieta schyliła się do poziomu córki i spojrzała jej prosto w oczy. – Nie pozwolę, aby coś się tobie stało. Ty i twoje rodzeństwo jesteście przyszłością tego rodu. Chcę Cię tylko chronić, Bello. Idź już do swojego pokoju.
Dziewczynka opuściła głowę i wyszła z pracowni matki. W tym czasie, czarownica spojrzała na fiolkę, w której znajdowała się tylko jedna kropla jakiejś mikstury i uśmiechnęła się do siebie.
- Cała wasza trójka jest kluczem do mojego lepszego życia – pomyślała i schowała fiolkę do kieszeni.

Kilka dni później, Ella wyruszyła w podróż po Arganii w poszukiwaniu ostatniego składnika eliksiru. Zaprowadziło ją to do pewnej karczmy nieopodal Setariff. Kiedy weszła do środka, uderzył w nią zapach wina, potu i końskiego łajna, z racji tego, że obok znajdowała się stajnia. Podchodząc do lady, odsłoniła kaptur i zaczepiła karczmarza.
- Szukam tu pewnej dziewczyny – powiedziała, rzucając mieszek z paroma monetami. – Młoda, długie, brązowe włosy, zielone oczy. Słyszałam, że ma niezły charakterek.
Mężczyzna uśmiechnął się na widok złota.
- Jest teraz zajęta, jakby to powiedzieć, klientem. Jak skończy, dam znać, że chce pani się z nią zobaczyć.
- Dziękuję – odparła Ella i zajęła miejsce przy najbliższym stoliku.
Po kilkunastu minutach, do głównej sali tawerny weszła dziewczyna, której poszukiwała czarownica. Kiedy Ella zobaczyła ją po raz pierwszy, podniosła się i podeszła do niej.
- To pani chciała ze mną rozmawiać? – zapytała młoda dziewczyna, przyglądając się kobiecie w fioletowej szacie.
- Tak. Na imię mi Ella – skinęła delikatnie głową. – Przybyłam na zlecenie mego pracodawcy.
- Pracodawcy? – zapytała zdziwiona. – Kim on jest?
- Pozwól, że porozmawiamy na zewnątrz. W miejscach, takich jak to, ściany mają uszy.
Kobiety opuściły karczmę i udały się na spacer leśną dróżką.
- Moim pracodawcą jest pewien lord, zamieszkujący w dworze po drugiej stronie gór. Wiele o tobie słyszał.
- O mnie? A co takiego?
- Tego już mi nie wyjawił – Ella zatrzymała się i położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. – Widzisz, mój pan pragnie mieć Cię na swoim dworze, abyś umilała mu jego dni. Mówiłam już, że jest bardzo hojny, jeśli chodzi o zapłatę?
- To trochę dziwne. Dlaczego przysłał po mnie kobietę? Nie mógł być to jakiś rycerz?
- O to sama go zapytasz, moja droga – Ella sięgnęła do kieszeni i wcisnęła coś w dłoń dziewczyny.
- Bursztyn?- zapytała, gdy przyjrzała się podarunkowi. – Ten twój lord wcale taki hojny nie jest.
Kobieta tylko uśmiechnęła się i przyjrzała dziewczynie.
- Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać Cię o imię – rzekła po chwili.
- Milah – odparła jej rozmówczyni.
- Cudownie, Milah – Ella wyciągnęła niewielką, czarną książkę z kieszeni i otworzyła ją na jednej ze stron, po czym wypowiedziała jakieś zaklęcie, a bursztyn zaczął świecić jasnym blaskiem. Milah opadła na ziemię.
- Co się stało? Czuję się taka słaba.
Ella podniosła upuszczony przez nią bursztyn i schowała go, tak samo jak książkę.
- Jesteś głupia, ladacznico – odpowiedziała jej kobieta, śmiejąc się głośno. – Poszukiwałam bardzo zepsutej osoby o charakterze dalekim do ideału. Na szczęście Girelia pomogła mi i wysłała do ciebie.
- Po co Ci to wszystko? – Milah podniosła się i otrzepała z piachu. – Dlaczego mnie zwyczajnie nie zabijesz?
- Musiałam wziąć kawałek twojej duszy, a zabijając Cię tylko bym go straciła. Z własnej woli, nikt mądry by tego nie zrobił, dlatego użyłam czarnej magii, by odebrać to bez niczyjej pomocy.
Ella ponownie wyciągnęła świecący się bursztyn oraz fiolkę z kroplą płynu, który przygotowała w domu.
- Obiecuję, że jeszcze się spotkamy, moja droga – odparła i zaczęła ściskać kamień, doprowadzając go do postaci sypkiej. W tej samej chwili, Milah złapała się za serce i zaczęła krzyczeć z bólu. Gdy Ella wsypała proszek do fiolki, było po wszystkim. Dziewczyna leżała martwa na skraju jeziora, a czarownica cieszyła się ze swego sukcesu.
- Lepiej, żebym nie zostawiała śladów – pomyślała i skinieniem dłoni usunęła ciało Milah, które rozpłynęło się w powietrzu.
Od chwili spotkania się z prostytutką, Ella skupiła się na własnej pracy, nie robiąc nic w kierunku spełnienia wizji, które widziała. Mikstura była już gotowa, lecz czekała na dostarczenie w odpowiednim miejscu i czasie. W swojej wizji, czarownica widziała czarnowłosą kobietę, której wręczyła fiolkę, będąc pod postacią jakiegoś mężczyzny.
Wydarzyło się to rok później. Ella wyruszyła w podróż na kontynent i przybyła na pustynię Varant, w miejsce, które widziała w wizji.
- I gdzie ona jest? – pomyślała, wpatrując się w drogę wychodzącą z Bragi. – To musi być ten dzień. Tak czuję.
Nagle, zza wzgórza wyłoniła się postać kobiety. Z każdym krokiem, Ella widziała ją coraz wyraźniej. Jej strój był zniszczony. Kiedy zbliżyła się do skały, za którą ukrywała się Ella, czarownica przybrała postać szczupłego, niezbyt urodziwego mężczyzny i wyłoniła się ze swojej kryjówki.
- Witaj – powiedziała i uśmiechnęła się do nieznajomej. – Jak Ci na imię, czarnowłosa?
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę i widać było, że nie jest zainteresowała rozmową, mimo tego zatrzymała się i przysiadła na kamieniu.
- Nikki – odparła. – Niczego nie chcę kupić od ciebie.
- To świetnie się składa, bo ja niczego nie sprzedaję – Ella zaśmiała się w dziwny, denerwujący sposób. – A cóż to się tobie stało? Twoje włosy, ubranie. Wiesz, może niewielki odsetek społeczeństwa to ślepcy, ale nie zapominaj o nas - widzących.
- Miałam gorsze chwile – odparła Nikki i podniosła się. – Chciałabym już o tym zapomnieć.
- Cóż za zbieg okoliczności! Mam coś co może tobie pomóc.
- Co to takiego?
Ella wyciągnęła z kieszeni niewielką fiolkę, w której znajdowała się jedna kropla mikstury. Podała ją dziewczynie.
- Jedna kropla tego płynu połączona z jedną kroplą własnej krwi, sprawi, że twoje troski znikną natychmiast – odparła, wskazując na etykietę dołączoną do buteleczki.
- Nie mam złota, żeby za to zapłacić – Nikki przyjrzała się fiolce i oddała ją nieznajomemu.
- Nie chcę złota. W przyszłości się rozliczymy. Zatrzymaj to – uśmiechnęła się i wcisnęła złodziejce eliksir z powrotem. – Żegnaj, Nikki – dodała, chowając się za skałą.
Kiedy dziewczyna zniknęła, Ella powróciła do swojego prawdziwego wyglądu.
- Zostało mi być tylko w paru miejscach o odpowiednim czasie i będę miała o wiele więcej, niż myślałam – powiedziała cicho, uśmiechając się do siebie i zniknęła w chmurze fioletowego dymu.
Od tamtej pory, Ella wiedziała, że prawie wszystkie wizje już się spełniły. Pozostały wydarzenia zbyt odległe, by czarownica była w stanie jakoś na nie wpłynąć. Po kilku latach postanowiła dowiedzieć się pewnej rzeczy, której nie zrobiła przy ostatnim spotkaniu z Nikki. Ella musiała odkryć, w którym mieście może stanąć jej przyszły sklep alchemiczny, który widziała w wizji. Zaczęła poszukiwania, jednak nie przynosiły one rezultatów.
Dziewięć lat po spotkaniu Nikki, Ella postanowiła wyruszyć na Khorinis, by tam zdobyć informacje o Nikki. Miała szczęście, że Nikki zatrzymała się w pewnej karczmie. Przez kilka dni obserwowała ją oraz jej przyjaciół, by być w stanie określić, kto byłby na tyle pomocny, by porozmawiać z nią o Nikki.
Pewnego dnia, Ella zauważyła, że Nikki opuszcza tawernę razem z jakimś mężczyzną. Czarownica ukryła się między drzewami i zaczęła przyglądać się parze.
- Znalazłam trop, Damon! – zawołała szczęśliwa Nikki. – W końcu znajdziemy klejnoty.
- Naprawdę?- zapytał nieco zmieszany. – Prowadź. Nikt nie powinien znaleźć ich przed nami.
Kiedy oboje zniknęli na dróżce prowadzącej w głąb lasu, z karczmy wyszedł mężczyzna o długich, jasnych włosach i zielonych oczach. Na sobie miał ćwiekowaną, skórzaną zbroję i ciemno-zieloną pelerynę.
- Bane – pomyślała Ella. – Może się przydać.
Kiedy najemnik poszedł do stajni po swojego konia, czarownica przygotowała się do śledzenia go. Rozpłynęła się w powietrzu w chmurze fioletowego dymu, a gdy Bane opuścił karczmę, ruszyła za nim, przemieszczając się między drzewami.
Po kilkudziesięciu minutach śledzenia, Bane zatrzymał się nad rzeką, w celu napojenia swojej klaczy. Mężczyzna zszedł z konia i oparł się wygodnie o jedno z drzew. Ella wiedziała, że to odpowiedni moment na działanie. Skinęła delikatnie dłonią i przybrała wygląd Nikki. Ruszyła w kierunku najemnika.
Mężczyzna usłyszał szelest i wyciągnął swój miecz.
- Kto tam jest? – zapytał, nakierowując broń w kierunku, z którego dobiegał szelest.
- To tylko ja – Ella ukazała się Bane’owi.
- Nikki? Co ty tu robisz? – zapytał, chowając miecz do pochwy. – Myślałem, że wyruszyłaś gdzieś z tym gościem, z którym spędzasz każdą chwilę.
- Rozdzieliliśmy się – odparła i uśmiechnęła się do najemnika. – Przeszkadza Ci to, że poświęcam mu tyle czasu?
- Oczywiście, że nie. To twój wybór, z kim chcesz przebywać.
- Zbyt wielkiego wyboru nie mam – Ella chwyciła Bane’a za rękę i podprowadziła go nad brzeg rzeki, gdzie usiedli obok siebie – Oprócz Damona, tylko ty jesteś w moim typie – spojrzała na niego i puściła oczko.
Bane uśmiechnął się delikatnie.
- Dzięki, Nikki. Mogę powiedzieć, że Cię wprost uwielbiam.
Ella zaśmiała się uroczo i pocałowała mężczyznę w policzek. Bane się zaczerwienił.
- Jesteś moim jedynym przyjacielem tutaj, w karczmie. Takim prawdziwym – spojrzała mu prosto w oczy. – Cieszę się, że jesteś obok mnie.
- Też się cieszę. Nie każdy ma przyjemność, znać tak piękną i uzdolnioną złodziejkę.
- Pochlebiasz mi, ale skoro tak mówisz to tak jest – Ella przysunąła się bliżej Bane’a i złapała go pod rękę. – Wiesz, zawsze marzyłam o własnym sklepie alchemicznym. Kiedy skończę już z tymi wszystkimi przygodami, chciałabym się tym zająć. Co o tym myślisz?
- Masz do tego talent. Poza tym, chyba tego nie doczekam. Jesteś osobą, która tak łatwo z przygód nie rezygnuje.
- Dla Ciebie, Bane, zrezygnowałabym – dotknęła dłonią jego twarzy i pocałowała go.
Kiedy ich usta rozłączyły się, mężczyzna spojrzał na ukochaną i poprawił jej kosmyk włosów, który opadł na czoło.
- Nie sądziłem, że kiedyś będę taki szczęśliwy. Z tobą – mężczyzna ucałował ukochaną i zauważył, że jego klacz zaczyna się dziwnie zachowywać.
- Szarlotka, uspokój się – podniósł się i podszedł do zwierzęcia, by pogłaskać je po grzebiecie. Ella podążyła za śladem najemnika.
- Wracając do naszej wcześniejszej rozmowy – zaczęła. – Gdzie widziałbyś mój sklep alchemiczny? Montera? Vengard? A może Geldern?
- Nie, żadne z tych miejsc – mężczyzna podał klaczy jabłko, które zostało mu jeszcze z poprzedniego dnia. – Ani Montera, ani Vengard lub Geldern nie pasują do ciebie. Zawsze opowiadałaś mi o Silden, twoim mieście rodzinnym. Jeśli nie tam, to nie wiem.
Ellę zaskoczyła odpowiedź Bane’a, jednak nie okazała tego.
- Silden? Nikki jest z Silden? – pomyślała. – Budynek z mojej wizji nie pasuje do żadnego z Silden. Nikki będzie musiała go dopiero zbudować. Najważniejsze, że wiem, gdzie to się stanie – czarownica dotknęła dłonią grzbietu konia, na co zwierzę zareagowało dość nerwowo. Klacz wyrwała się z objęć właściciela i przebiegła na drugą stronę płytkiej rzeki.
- Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. Wracaj tu! – zawołał.
- To tylko głupie zwierzę, Bane – Ella podeszła do mężczyzny i wtuliła się w jego ramię. Najemnik spojrzał na ukochaną, która oparła głowę o jego ramię. Przez chwilę poczuł się dziwnie. Nikki zawsze była miła dla Szarlotki. Kobieta stanęła przed mężczyzną i objęła jego szyję. – Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór, Bane? – zapytała.
- W zasadzie to żadnych – odparł i chwycił ukochaną za biodra. – Powinniśmy spędzić więcej czasu razem, prawda?
- Oczywiście – Ella uśmiechnęła się do najemnika i zaczęła zbliżać swoje usta w stronę ust mężczyzny. W chwili, gdy dzieliły ich milimetry, Ella poczuła, że coś owija się wokół jej nogi. Krzyknęła.
- Co się stało? – zapytał Bane, zaskoczony okrzykiem Nikki.
- Jakieś pnącza – wskazała na swoje nogi. Roślina cały czas rozrastała się, aż do momentu, gdy unieruchomiła ręce i tułów kobiety. – Pomóż mi!
Mężczyzna wyciągnął swój miecz, lecz gdy już miał zrobić pierwsze cięcie, męski głos zatrzymał go.
- Nie rób tego, Bane – odparł starszy druid, stojący obok Szarlotki na drugim brzegu rzeki. W dłoni dzierżył kostur, który skierowany był na Ellę.
- To tylko Nikki! – wykrzyknął. – Zaraz się udusi! Przestań!
- To nie ona! – starzec zbliżył się do rzeki i wbił swój kostur w dno. – Zobacz jej prawdziwe oblicze.
Ella zaczęła się dusić. Próbowała wyrwać się z uścisku, lecz im bardziej się szarpała z pnączami, tym mocniej zacieśniały się one.
- Bane! – spojrzała na najemnika. – Nie słuchaj go. Pomóż mi. Ten człowiek chce nam odebrać szczęście.
- Czarna magia nie może dać nikomu szczęścia! – druid spojrzał na stojącą obok klacz. – Myślisz, że dlaczego Szarlotka tak się zachowuje? Zwierzęta potrafią wyczuć takie sytuacje.
- To kłamstwo, Bane! – Ella wiedziała, że przegrywa. Nie chciała jednak ujawnić swojej prawdziwej twarzy przed najemnikiem. – Możemy się stąd wynieść, najdroższy. Chociażby do Silden, albo jeszcze dalej. Będziemy szczęśliwą rodziną. Dam Ci silnych synów, o jakich zapewne marzyłeś. Nikt nie zna Cię lepiej ode mnie.
Bane wpatrywał się w Nikki. Coraz bardziej wierzył, że dziewczyna stojąca przed, nim nie jest jego ukochaną. Zbliżył się do niej i dotknął dłonią jej twarzy. Nikt nie zna mnie lepiej niż ty? - pomyślał.
- Wspomniałaś kiedyś, że widziałaś ten grób. Jaki kwiat tam zostawiłem? – Bane wiedział, że tylko prawdziwa Nikki będzie znała odpowiedź na to pytanie.
Ella zająknęła się. Nie znała poprawnej odpowiedzi, co zdemaskowało ją przed Bane’em. Spojrzała na druida.
- Może dziś wygrałeś, ale następnym razem będziesz mnie błagał o litość!- wykrzyknęła i zniknęła w chmurze fioletowego dymu, który uniósł się do góry i zniknął w lesie.
Najemnik schował swój miecz do pochwy, a druid i Szarlotka zbliżyli się do niego.
- Czego ona chciała? – zapytał Bane.
- Nie mam pojęcia. Ktoś chciał czegoś od ciebie, lecz pytanie brzmi: Kto i dlaczego? – druid pogłaskał klacz po pysku i uśmiechnął się do mężczyzny. – Znam Ciebie i Nikki od dłuższego czasu i widzę to co jest między wami. Ten ktoś musiał obserwować Ciebie i ją, by uderzyć Cię właśnie od tej strony.
- Sugerujesz, że mam unikać Nikki?
- Powstrzymywanie miłości nie jest najlepsze. Zrób to co powinieneś zrobić już jakiś czas temu – wyznaj jej to co czujesz. Nikki powinna wrócić niedługo do karczmy. Widziałem ją i jej znajomego na wschód od mojej chaty. Zaczekaj na nią w karczmie.
- Dziękuję – Bane uścisnął dłoń starcowi i wskoczył na Szarlotkę. – Odwiedź nas kiedyś w karczmie.
- Takie miejsca jak „Śnięta Pirania” nie są dla mnie.
- W takim razie, żegnaj – najemnik ruszył w kierunku tawerny, pozostawiając druida nad rzeką.
Opuszczając polanę nad rzeką, Ella myślała tylko o jednym miejscu, w którym chciała się znaleźć – swojej pracowni. Niestety, jej moc nie była na tyle potężna, aby teleportować się aż do Thorniary, dlatego pojawiła się w Khorinis, na statku wypływającym na południe.
- On nie może pokrzyżować moich planów – pomyślała. – Jeśli to zrobi, moja wizja dotycząca Belli się nie spełni, a ja go zabiję.
Czarownica zamknęła oczy i przypomniała sobie obraz, jaki widziała na końcu. Jej najmłodsza córka wychodziła za mąż za syna jakiegoś lorda. Zaślepiona tą jedną wizją, zapomniała o jeszcze jednym obrazie, który przeoczyła. Przedstawiał on dłonie kobiety ściskające złamany, czarny klejnot w kształcie łzy. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że na dłoniach znajdowała się też krew. Jej własna krew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz