Minęło
kilka dni od włamania się Sophii do pokoju Nikki. Przez cały ten czas, dziewczyna
zdążyła uporządkować rzeczy i posprzątać bałagan. Nigdy nie przyszłoby jej do
głowy, że kiedykolwiek padnie ofiarą kradzieży, zwłaszcza kradzieży dokonanej
przez „martwą” Sophię.
-
Wiesz kto to mógł być?- zapytał Scott, który przybył do Vengardu na prośbę
Nikki. – Masz jakichś wrogów?
-
Łatwiej byłoby wymienić kto nim nie jest – odparła Nikki, wpatrując się w
zniszczony zamek w drzwiach. – Ktoś rozgryzł mój mechanizm. Będę musiała
opracować nowy.
-
Jeśli nie wejdzie drzwiami, to zrobi to oknem – złodziej podszedł do biurka i
przyjrzał się wszystkiemu, co na nim stało. – Coś zniknęło? – zapytał.
-
Nie, ale zauważyłam, że moja szczotka jest zupełnie czysta. Nie ma na niej
włosów – Nikki wyciągnęła ją z kuferka i pokazała mężczyźnie. – Wiem, że to
głupota, ale wydaje mi się, że tylko to ubyło.
-
Myślisz, że ktoś włamał się do twego pokoju tylko po to, by zdobyć kilka
włosów? Jeśli to prawda, to musisz uważać. Włos może być składnikiem jakiejś
mikstury lub częścią zaklęcia. Kto wie, do czego może zostać użyty?
Nikki
spuściła delikatnie głowę i pogrążyła się w myślach.
-
Muszę dowiedzieć się kto to zrobił – odparła podnosząc wzrok. – To jest teraz
najważniejsze.
-
Zastanów się dobrze. Kto byłby na tyle wściekły na Ciebie, by użyć włosa jako składnika
zaklęcia lub eliksiru. Może to konkurencja? Dowiedzieli się, że sprzedajesz na
boku mikstury to może chcą Cię zniszczyć, co?
-
Nie sądzę – dziewczyna wyjrzała przez okno i przyjrzała się straganom na rynku.
– Boją się ze mną zadzierać. Ech… Kto może mnie tak nienawidzić?
Nikki
spojrzała na Scotta i przyznała mu rację. Każdy, z kim się wcześniej zetknęła,
mógł pragnąć zemsty. Złodziejka postanowiła, że poszukiwania rozpocznie od
przesłuchania wszystkich sąsiadów. Możliwe jest, że ktoś widział włamywacza
kręcącego się w pobliżu pokoju Nikki.
Niestety,
ku zdziwieniu dziewczyny, każdy mówił co innego. Kobieta mieszkająca piętro
niżej wspomniała coś o szczupłym mężczyźnie w czarnej pelerynie, chłopiec,
stale przesiadujący przed kamienicą, wyznał, że widział jakąś rudą kobietę,
która wchodziła do budynku, natomiast starszy pan, zajmujący mieszkanie na
parterze, opowiedział o dwójce nastolatków obściskujących się na schodach.
Dzień
mijał za dniem. Dwa tygodnie po włamaniu, Nikki odpuściła sobie całą sprawę i
powróciła do swojej pracy. Nie przypuszczała, że wieczorem może wydarzyć się
coś, co sprawi, że włamanie do jej pokoju będzie zaprzątało jej głowę przez
cały czas.
Przygotowując
sobie kolację, Nikki rozmyślała o miłym dniu, który dziś przeżyła. Oszukała
sprzedawcę perfum, wrobiła w kradzież monet jakiegoś stajennego oraz zdobyła
cenne informacje o skarbniku króla. Jej spokój zakłóciła osoba, która dostała
się do jej pokoju przez okno i usiadła na parapecie, wpatrując się w
złodziejkę.
-
Nawet się ze mną nie przywitasz, Nikki? – zapytała.
Dziewczyna
odwróciła się i wypuściła z dłoni kielich z wodą. Zaniemówiła ze zdziwienia.
Ostatni raz widziała Sophię na statku Killiana, gdzie zrzuciła ją do oceanu.
-
Powiesz coś, moja droga? – Sophia zeskoczyła z okna i zbliżyła się do swej
rywalki. – Widzę, że odebrało Ci mowę. To nawet lepiej – uśmiechnęła się i
zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
-
Co ty tutaj robisz? – odezwała się w końcu Nikki. – Myślałam, że nie żyjesz.
-
Chciałabyś, co? – zaśmiała się i chwyciła w dłoń miedziany posążek
przedstawiający rycerza i zaczęła mu się przyglądać. – Po ciężkich chwilach,
które mi zafundowałaś, doszłam do siebie i postanowiłam Cię odwiedzić, Nikki.
Dobrze się tu mieszka?
-
Odłóż to – Nikki podeszła do kobiety, wyrwała jej figurkę z dłoni i odstawiła
ją na półkę. – Lepiej nie dotykać tego, co nie należy do nas.
-
Często to słyszę. Zbyt często.
-
To ty się tu włamałaś? Dwa tygodnie temu? – Nikki, gdy tylko ujrzała Sophię, zdała
sobie sprawę, że to właśnie ona zniszczyła zamek w jej drzwiach. Teraz chciała
to usłyszeć z jej ust.
-
A któż by inny? – uśmiechnęła się i spojrzała na regał z miksturami, stojący na
przeciwległej ścianie. – Pamiętaj, że jesteś tylko złodziejką, a ja piratem.
Pirat zawsze wygrywa.
-
W twoich snach, Sophio – Nikki podeszła do łóżka i usiadła na nim. – Czego się
mogę po tobie spodziewać? Znów będziesz się starała mnie zabić?
-
Nie. To zbyt łatwe – Nikki zauważyła dziwny błysk w jej oku. – To czego pragnę
teraz to spełnienie jednego z moich największych marzeń.
-
Czyli co? Zamierzasz przerzucić się z morza na ląd?
-
Nie bądź głupia! – Sophia po raz pierwszy podniosła głos. Podeszła do Nikki i
pochyliła nad nią. – Czeka Cię los gorszy od śmierci.
-
Więc po to był Ci potrzebny mój włos. Co ty planujesz?
-
Dowiesz się w swoim czasie. Obiecuję, że będziesz cierpiała.
Nikki
podniosła się i zrównała swój wzrok ze wzrokiem swego największego wroga.
-
Nie mogę się doczekać, ruda – powiedziała, delikatnie się uśmiechając.
-
My również – dodała na koniec Sophia i wyskoczyła przez otwarte okno, którym
dostała się tu kilkanaście minut wcześniej.
********Rok
wcześniej*******
Sophia
wynurzyła się z wody. Była w szoku. Złapała się pierwszej deski, która
przepływała obok niej i starała się jej nie puścić. Wypluła resztę słonej wody
i spojrzała w kierunku, skąd dochodził dźwięk pękającego drewna.
-
Mój statek – pomyślała, wpatrując się w olbrzymie macki zgniatające własność
jej ojca. Korsarka nie sądziła nigdy, że nadejdzie ta chwila, gdy straci to, co
kochała najbardziej. Była przerażona – To jej wina! Zapłaci mi za to! – zdążyła
wykrzyczeć, gdy dziób statku zanurzył się już pod wodę, a w oknie kajuty
kapitana zabłysło światło.
Mijały
godziny, a Sophia dryfowała po nieznanych wodach, kurczliwie trzymając się
pozostałości „Mrocznej Fali”. Gdy nastał wieczór, kobieta zaczynała coraz bardziej
odczuwać zimno. Ponadto chciało się jej jeść i pić, a co gorsze czuła, że nie
jest sama i coś kręci się pod powierzchnią. Na jej szczęście, Sophia dotrwała
do świtu nie zaliczając przy tym żadnego spotkania z wodnymi istotami.
Tego
samego dnia, gdy słońce było już wysoko na niebie, korsarka zauważyła w oddali
niewielką wysepkę. Wiedziała, że to jej jedyna nadzieja na przeżycie, więc zebrała
wszystkie siły i zaczęła płynąć w stronę lądu. Po niecałych dwóch godzinach,
Sophia dotarła na brzeg. Rzuciła się na piasek i zamknęła oczy.
-
Teraz, gdy przeżyłam, znajdę Cię i zniszczę, Nikki – powiedziała w myślach i
odetchnęła z ulgą.
W
tym momencie, Sophia miała tylko jedno zmartwienie. Musiała wydostać się z
wyspy i powrócić na kontynent. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że ktoś rzuca na
nią cień. Podniosła się szybko i chwyciła pierwszą rzecz, jaką miała przy ręku,
czyli krótki patyk.
-
Nie zrobię Ci krzywdy, ognistowłosa – mężczyzna wyciągnął w jej stronę swoją
dłoń. Ubrany był w długą czarną szatę, a kaptur zasłaniał jego twarz. – Jak się
nazywasz?
-
Sophia. Kim jesteś?
-
Zwą mnie Zoso. Pochodzę z Bakareshu, gdzie jestem magiem Beliara. Co robisz na
tej wyspie?
-
Mój statek został zaatakowany. Tylko ja przeżyłam – kobieta opuściła patyk na
ziemię. – Możesz mi powiedzieć, gdzie jestem?
-
Niedaleko Varantu – wyjaśnił. - Na tą skromną wyspę przypływam raz w miesiącu.
Miałaś szczęście, że tu byłem. Nie chciałabyś może wody? – zapytał widząc, że
nieznajoma jest wyczerpana po ostatnich wydarzeniach.
Sophia
sięgnęła po butelkę i wypiła wszystko. Nie obchodziło ją to, czy nie ma tam
trucizny lub innego specyfiku. Najważniejsze było ugasić pragnienie.
-
Kto tak właściwie zaatakował twój statek? – mag starał się dowiedzieć o
dziewczynie jak najwięcej. – Piraci?
Sophia
prychnęła i usiadła na piasku.
-
Potwór z głębin – odparła i cisnęła pustą butelką w wodę. – I Nikki – dodała
szeptem.
Na
dźwięk imienia, mag poruszył się.
-
Powiedziałaś "Nikki"? Masz na myśli tą czarnowłosą złodziejkę?
-
Znasz ją? – zapytała nieco zdziwiona. – Z chęcią bym się jej pozbyła.
-
To się dobrze składa, bo ja także.
Sophia
podniosła się i spojrzała na mężczyznę. Pod kapturem zauważyła tajemniczy uśmiech, który korsarka odwzajemniła. W tym momencie, kobieta zdała sobie sprawę, że wróg jej
wroga jest jej przyjacielem.
************************
-
Muszę ją jakoś znaleźć! – wykrzyczała Nikki, chodząc nerwowo po pomieszczeniu.
Scott wędrował wzrokiem za przyjaciółką. – Nie zostawiła mi żadnej wskazówki.
-
Może miała coś przy sobie lub powiedziała coś niejasnego? – mężczyzna oparł się
o biurko i z założonymi rękoma, wpatrywał się w Nikki.
-
Jedno wydało mi się dziwne – przystanęła. – Na koniec powiedziałam jej, że nie
mogę się doczekać, a ona odpowiedziała mi w liczbie mnogiej – my również. Myślę,
że ona nie działa sama, Scott.
-
Wiesz o kogo może chodzić? – zapytał. – Może ktoś jeszcze uratował się z tego
statku?
-
Po tym jak ją zobaczyłam, wszystko jest możliwe. Zastanawia mnie tylko ten mój
włos. Sophia nie zna się na alchemii. Ten ktoś musi odpowiadać za to.
-
Jakiś mag lub alchemik?
Nikki
spoważniała. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Zbliżał się już wieczór,
a właściciele straganów zaczęli już zbierać swoje towary.
-
Jeśli Sophia jakimś sposobem wylądowała w Varancie to istnieje duża szansa na
to, że spotkała jakiegoś czarnego maga, którego omotała.
-
Co taki mag mógłby od ciebie chcieć? – Scott rozłożył ręce. – Sophia chyba nie
ma już praktycznie nic by móc zapłacić takim ludziom.
-
Nie musiałaby płacić – odparła złodziejka. – Magowie z Bakareshu z chęcią
spaliliby mnie na stosie.
-
Nikki, co ty znów zrobiłaś? – zapytał zdziwiony.
-
Razem z Masonem próbowałam ich okraść, ale to nie jest teraz ważne – Nikki
podeszła do szafy i zaczęła wrzucać ubrania do torby. – Muszę sprawdzić ten
trop. Jeśli okaże się prawdziwy, to czeka mnie ciężka walka.
Kilka
dni później, w słonecznym Bakareshu miało miejsce spotkanie kobiety oraz
czarnego maga. Korsarka weszła bez pytania do jednego z budynków i ruszyła po
schodach na najwyższe piętro. W połowie drogi, zatrzymała ją kobieta ubrana w
beżową suknię oraz z chustą zakrywającą twarz.
-
Czeka już na panią – odparła i zniknęła jej z pola widzenia.
Korsarka
ruszyła dalej, aż dotarła do długiego korytarza prowadzącego do pomieszczenia
pełnego ksiąg, stołów alchemicznych i roślin.
-
Jakie wieści przynosisz, Sophio? – zapytał mag, siedzący za biurkiem, i wskazał
jej miejsce, gdzie mogła spocząć.
-
Wracam od Nikki – odezwała się, siadając na miękkim fotelu. – Nasza znajoma
chyba się trochę przestraszyła.
-
I ma rację – zaśmiał się. – Nawet nie wie, co takiego dla niej planujemy.
Zadbałaś o to, by nie było świadków?
-
Znam się na swoim fachu. O to się nie bój – Sophia uśmiechnęła się szeroko. – A
co do tej studni. Wiesz gdzie jej szukać?
-
Zwoje mówią, że komnata znajduje się gdzieś w Al Shedim. Podobno pod kwaterami
kapłanów.
-
Nie znalazłeś jej jeszcze?! – zapytała oburzona i podniosła się gwałtownie z
fotela. Mężczyzna pokiwał przecząco głową. – Co robiłeś przez ten cały czas?
Nie mów, że zachwycałeś się tymi papierami.
-
Mam wiele obowiązków – odparł spokojnie i powstał. – Na dzień maga Beliara
składa się wiele rzeczy, którymi muszę się zająć. To nie tylko zemsta na jakiejś
złodziejce.
-
Jakiejś?! Nikki jest cwana. Jeśli znajdzie jakiś trop zanim znajdziemy studnię, będzie po nas. Sam
dobrze wiesz, że wszędzie gdzie się pojawi, przynosi kłopoty.
Mag
zamilkł. Podszedł do stołu alchemicznego i chwycił za fiolkę z włosem Nikki.
-
Boisz się, Sophio. I to bardzo – powiedział, stojąc cały czas plecami do
kobiety. – Nikki zabrała Ci już Killiana, statek i skarb, a teraz obawiasz się,
że stracisz ostatnią rzecz, jaką posiadasz – swoje życie.
Korsarka
zaczerwieniła się ze złości i uderzyła dłonią o biurko.
-
Tym razem to ona coś straci, nie ja! – wykrzyknęła i podeszła do mężczyzny. –
Jeśli to coś na pewno działa – wskazała na fiolkę. – to Nikki powinna już
zacząć się modlić!
Sophia
odwróciła się raptownie i opuściła pomieszczenie tak szybko, jak szybko się w
nim znalazła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz