Zaczęło
padać. Nikki nadal stała nad grobem, który postawili dla niej Bane i Vanilor.
Jej umysł ogarnęły myśli o ostatnich wydarzeniach w lesie. To wszystko działo
się tak szybko, nawet nie pamiętała kiedy straciła przytomność.
-
Myślicie, że nie żyję? – zapytała i syknęła z bólu, gdy dotknęła swojego lewego
boku, na którym znajdowała się niewielka rana. – Odnajdę was później, ale
wpierw muszę coś załatwić.
Złodziejka
rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu rzeczy pozostawionych przez jej
towarzyszy. Niestety nie znalazła pośród nich niczego użytecznego. Miała do
dyspozycji swoje dwa sztylety i torbę, w której znajdowało się parę mikstur,
jabłko, sakiewka z kilkoma monetami oraz dziennik. Nie tracąc na nic czasu,
Nikki ruszyła w kierunku, z którego, jak sądziła, przyszła razem z Bane’m i
Vanilorem.
Wędrówka
przez las była dla niej bardzo męcząca. Deszcz sprawił, że wszędzie było pełno
błota, które spowalniało dziewczynę. Raz zdarzyło się nawet, że ugrzęzła jej
noga i przez dłuższy czas próbowała ją uwolnić. Już dawno straciła rachubę
czasu. Czy idzie godzinę, dzień, a może tydzień?
Kiedy
straciła nadzieję, że natknie się na jakiekolwiek domy, jej oczom ukazała się
droga. Natychmiast wybiegła na nią i sprawdziła, czy nie ma nikogo w pobliżu.
Szczęśliwie dla niej, spotkała starszą kobietę, która szła wraz z uwiązaną na
sznurku kozą.
-
Przepraszam, daleko stąd do najbliższego miasta? –zapytała, oddychając ciężko.
Nieznajoma
zlustrowała złodziejkę. Włosy miała mokre, do pasa była cała w błocie, a z
lewego boku sączyła się krew. W tej chwili, Nikki przypominała jakąś żebraczkę,
a nie piękną złodziejkę, którą była.
-
Nie – odparła cicho. – Za wzgórzem jest Faring.
Tak!
Może Faring nie było miejscem, do którego Nikki wróciłaby z chęcią, ale niczego
nie pragnęła tak, jak odpocząć na jakimkolwiek łóżku i zjeść porządny posiłek.
Po
półgodzinnej wędrówce, złodziejka dotarła na miejsce. Już na samym wejściu do
tutejszej karczmy, zwróciła na siebie uwagę wszystkich jej gości. Zwłaszcza
jednego, który siedział przy ladzie. Miał na sobie długi, zielony płaszcz z
kapturem, zasłaniającym jego twarz. Kiedy zobaczył Nikki, podniósł się i
podszedł do dziewczyny.
-
Pójdziesz ze mną do mojego pokoju – powiedział szeptem i chwycił dziewczynę za
ramię. Nikki spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie, pozwalając
odprowadzić się do pomieszczenia na górze.
-
W co się teraz wpakowałaś, Nikki? – zapytał mężczyzna, pomagając usiąść jej na
łóżku.
-
Zbyt długa historia, Scott – mężczyzna podał jej butelkę wody, którą opróżniła
w ciągu kilkunastu sekund. – Powiedz mi, co taki złodziej jak ty robi w Faring?
-
Odszedłem z gildii – odparł, odsłaniając swoją twarz. Był niewiele starszy od
Nikki. Miał brązowe, krótkie włosy, spiczasty nos i małe, zielone oczy.
Sprawiał wrażenie bardzo cichej i tajemniczej osoby. – Victor nie nadawał się
na przywódcę. Zbyt dużo ode mnie wymagał i zbyt dużo zagarniał dla siebie. Miałem
tego dość. Teraz działam w pojedynkę.
-
Dobrze zrobiłeś. Nasza grupa już dawno się rozpadła – Nikki poprawiła poduszkę
i podłożyła ją sobie pod plecy, opierając się o ścianę. – Mason nie żyje, Brian
jest gdzieś na Wyspach Południowych, Victor pewnie dalej siedzi w Vengardzie, a
my włóczymy się sami po świecie.
-
Dokąd teraz zmierzasz? – Scott spoczął na krześle i oparł się ramieniem o stół.
-
Wrócę do mojego pokoju, który wynajmuję w Vengardzie. Muszę dokończyć parę
bieżących spraw.
Mężczyzna
podniósł się i podszedł do okna.
-
Lepiej się prześpij – powiedział, zamykając okno. – Jeśli chcesz niedługo
wyruszyć, musisz odzyskać siły.
Złodziejka
ułożyła się wygodnie na jakże niewygodnym łóżku i, w przeciągu kilku chwil,
zasnęła.
Minęło
kilka dni, aż Nikki w pełni odpoczęła. Gdy była już gotowa na podróż do
stolicy, pożegnała się ze starym przyjacielem i opuściła miasto. Do Vengardu
przybyła późnym popołudniem.
Pomieszczenie,
które wynajmowała znajdowało się na najwyższym piętrze dość starego budynku,
mieszczącego się tuż przy głównym rynku. Już na samym początku, Nikki poczuła
że coś jest nie tak, gdy zobaczyła, że zamek w drzwiach do jej pokoju jest
wyłamany.
-
To niemożliwe – pomyślała. – Sama go projektowałam.
Kiedy
weszła do środka, jej oczom ukazał się wielki bałagan. Wszystkie rzeczy, które
pochowane były w różnego rodzaju szafkach i szufladach znajdowały się na
podłodze. Ktoś tu czegoś szukał i, w tym momencie, Nikki postawiła sobie za cel
dowiedzenie się kto tego dokonał i czego chciał.
Złodziejka
podeszła do biurka, na którym stał mały kuferek. Otworzyła go i przyjrzała się
zawartości. Znajdowała się tam szczotka, jakieś olejki zapachowe i puder,
jednak najbardziej zaniepokoił ją jeden z tych przedmiotów.
-
Kim ty jesteś? – zapytała głośno, wpatrując się w szczotkę.
W
bliżej nieokreślonym miejscu, długim korytarzem szła kobieta ubrana w białą koszulę,
skórzaną kamizelkę i czarne spodnie. Na głowie miała ciemny kapelusz, który
zakrywał rude włosy, z przypiętą do niego broszką w kształcie żonkila. Kobieta
weszła do średniej wielkości pomieszczenia i spojrzała na mężczyznę stojącego
przy stole alchemicznym. Był to czarny mag z Bakareshu.
-
Zdobyłaś to co chciałaś? – zapytał.
-
Oczywiście, że tak – zaśmiała się i sięgnęła po fiolkę, którą otworzyła i
wrzuciła do niej czarny włos.
-
To jej włos? Nikki?
Kobieta
uśmiechnęła się tryumfalnie.
-
Teraz będę mogła się zemścić – zamknęła fiolkę korkiem.
-
Myślisz, że dasz radę? Nikki jest jedną z najlepszych złodziejek, jakie chodzą
po tym kontynencie.
-
Może i Nikki jest złodziejką, ale ja jestem piratem – Sophia odwróciła się w
stronę wielkiego lustra i uśmiechnęła się. – A pirat zawsze wygrywa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz