Cześć.
Z ogromną przyjemnością, prezentuję pierwsze opowiadanie z nowego cyklu. Czego będzie dotyczyć? Wszystko skupi się na Nikki i na tym, jak widziała karczmę oraz osoby ją zamieszkujące. Zapraszam do lektury. :)
*******************************
Nastał świt. Pierwsze promyki słońca padły mi na
twarz. Wstałam i podeszłam do stolika, na którym znajdowało się lusterko.
Zobaczyłam w nim czarnowłosą kobietę o ostrych rysach twarzy. Zobaczyłam
siebie- najzdolniejszą i najpiękniejszą złodziejkę na tym kontynencie. Po
chwili, sięgnęłam po swoją torbę i wyjęłam puder, którym pokryłam twarz.
Spięłam jeszcze włosy w kucyk i założyłam na siebie swoją ulubioną białą
koszulę, skórzany gorset oraz spodnie i wyszłam.
- Pokój numer 8. Nie sądziłam, że spędzę tutaj tyle czasu.- pomyślałam,
spoglądając na drzwi pomieszczenia, które zajmowałam.- Rok siedzenia w tej
dziurze, na nic mi się przydał.
Zbliżając się, w kierunku schodów, minęła mnie jedna z pracujących tu dziewcząt.
Z tego co pamiętam, miała na imię Alexandra, ale niezbyt za nią przepadałam.
Zresztą, jak za każdą młodszą ode mnie dziewczyną.
Kiedy zeszłam do głównego pomieszczenia karczmy, rozejrzałam się wokół. Było
tam zaledwie kilka osób. Tym lepiej dla mnie. Nigdy nie lubiłam zatłoczonych
miejsc, chyba że to ja byłam w centrum uwagi, co zdarzało się nierzadko.
Podeszłam do lady, gdzie stała druga kelnerka, której imienia nigdy nie mogłam
zapamiętać. Była jedyną kobietą w całej okolicy, z którą miałam ochotę
rozmawiać. Może dlatego, że nie była zbyt atrakcyjna? Cóż, to nie moje
zmartwienie. Na szczęście, Bogowie zechcieli obdarzyć mnie takim urokiem, za co
jestem im dozgonnie wdzięczna.
Tak zazwyczaj, zaczynałam swój typowy dzień w karczmie. Razem z tą blond
kelnereczką, wymieniałam się najnowszymi informacjami o mieszkańcach tawerny.
To ja, jako jedna z pierwszych, wiedziałam, czy ktoś się z kimś spotyka, komu
spodobała się Alexandra lub jakie problemy ma właściciel karczmy.
A właśnie! Skoro jesteśmy już przy właścicielu. Mimo, że praktycznie ze sobą
nie rozmawialiśmy, wyczuwałam, że jest on na właściwym miejscu. Ciekawe co by
było, gdyby karczma wpadła w ręce kogoś innego. To dzięki niemu ta buda jeszcze
tu stoi. Za każdym razem, gdy widział mnie rano, plotkującą ze swoją pracownicą,
zwracał jej uwagę, aby nie zapomniała, gdzie pracuje. Dlatego zawsze po
rozmowie z kelnerką, zamawiałam swoje ulubione czerwone wino i siadałam przy
jednym ze stolików. Zazwyczaj wyciągałam też książkę i odpoczywałam tak, aż do
południa.
Czasami, siedząc przy stoliku, zaczynałam zastanawiać się nad swoim życiem. Nie
mogłam zrozumieć, że odkąd skończyłam 15 lat,
nie miałam żadnej prawdziwej przyjaciółki. Zawsze wmawiałam ludziom, że
ich nie potrzebuje, choć tak naprawdę chciałam ukryć fakt, że inne kobiety
nigdy mnie nie lubiły.
Siedząc tak przy stoliku, obserwowałam ludzi przechodzących obok mnie. Część z
nich znałam, niektórych nawet dobrze. Dla przykładu, taki Saturas. Jeden z tych
idiotów, którzy myślą, że dadzą kobiecie kwiatek, szepną miłe słówko, a ta
pokocha go do końca swych dni. Saturas był jednym z wielu mężczyzn, którzy
kręcili się wokół mnie, lecz nigdy nie osiągnęli swego celu. Chciałam go nawet
wykorzystać do swojego planu, lecz sprawy się pokomplikowały i musiałam
zadowolić się tym, co mam. Za każdym razem, gdy przechodził obok mnie, czułam,
że cierpi z powodu naszego rozstania. Myślał, że do niego wrócę. Mylił się.
Nigdy mnie nie obchodziło, co czuł. Był tylko kolejnym facetem, który myślał,
że mnie zdobył.
Wracając do innych osób mieszkających w karczmie, często mijałam się z dwojgiem
mężczyzn, których traktowałam inaczej. Ich imiona to Bane oraz Lukixxx.
Zawsze, gdy widziałam Bane’a czułam, że jest on inny od pozostałych. Poznałam
go kiedyś w Ishtar, ale dopiero po paru latach polubiłam go na tyle, bym mogła
nazwać go przyjacielem. Jest on pierwszym mężczyzną, od czasu śmierci Masona,
do którego zaczęłam coś czuć. Mimo, że jest on starszy ode mnie o 10, lub nawet
więcej lat, pragnęłam, żeby podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i wyznał, że
chce być ze mną. Niestety, ale mogłam o tym pomarzyć. Mimo tego, że starałam
się dawać mu jakieś znaki, nigdy nie odważył się na ten pierwszy krok.
Uwielbiam jego głos, zwłaszcza, gdy wypowiada moje imię.
- Nikki. Nikki.- wsłuchiwałam się, gdy do mnie mówił. Zamykałam wtedy oczy i
myślałam o nas.- Nikki, słyszysz mnie?- czasami tak bardzo odlatywałam, aż musiał
„sprowadzać” mnie, z powrotem, do karczmy.
- Przepraszam, zamyśliłam się.- odpowiedziałam, wpatrując się w jego zielone
oczy.- Potrzebujesz czegoś?
- W zasadzie to tylko miejsca przy stoliku. Jest już prawie południe, a w
karczmie zaczyna robić się tłoczno. Możemy się dosiąść?
- Oczywiście, ty…, to znaczy, wy zawsze.
Prawie zapomniałam o Lukixxx’ie. Był bardzo wkurzający, lecz lubiłam go na swój
sposób.
- Co tam u naszej złodziejki? Ilu staruszków już okradłaś?- odezwał się,
siadając obok mnie.
- Wielu. Nawet nie znasz takiej liczby. Przylazłeś, żeby znów mi zawracać
głowę?
- Zależy, co rozumiesz za „zawracanie głowy”?
- Daj już spokój. Nie chce mi się z tobą gadać.- odwróciłam się w stronę Bane’a
i zwróciłam się do niego.- Jak było na waszej kolejnej wyprawie? Lukixxx tym
razem nie był kulą u nogi?
Zanim Bane zdążył odpowiedzieć, wtrącił się asasyn.
- A co to niby miało znaczyć? Gdyby nie ja, nasza podróż inaczej by się
skończyła.
- Na pewno.- z powrotem, spojrzałam na Lukixxx’a.- Walczysz gorzej, niż
10-letni chłopiec.
- A chciałabyś mnie podszkolić?- dodał, uśmiechając się.- Niczego tak nie
pragnę, jak nauczyć się rzucać tymi twoimi sztyletami, złodziejko.- dodał z
ironią.
- Nie stać cię na mnie!- odparłam, dopiłam wino i pożegnałam się z obojgiem.
Czasami myślę o tym, że
gdyby Lukixxx musiał gdzieś wyjechać, brakowałoby mi go trochę. Czy ja wiem,
może jakby z Bane’em mi nie wyszło, to jemu dałabym szansę? W sumie jest dość
przystojny. Ciekawe, czy ja mu się podobam?
Popołudniami, zawsze wychodzę z karczmy, by zarobić trochę złota. Czasami udaję
się do pobliskiej wioski lub do, oddalonego o nie mały kawałek, miasta. Po
skończonej robocie, wieczorem, wracam do tawerny, gdzie zazwyczaj dzieje się
coś ciekawego. Z reguły, staram się trzymać z dala od wszelkich zdarzeń, jednak
los zmusza mnie, żebym była ich częścią. Po wszystkim, wracam do mojego
ukochanego pokoju numer 8, zmywam makijaż i kładę się do łóżka.
I tak oto wygląda mój typowy dzień w karczmie, choć coraz częściej zdarza się
jakaś wyprawa lub inna sytuacja, która wszystko zmienia. Co mogę powiedzieć
jeszcze o samej karczmie? Prawdę mówiąc, od samego początku jej nie lubię, więc
co mnie w niej trzyma? Może przygody, które tu się rozpoczynają, może Bane,
którego uważam za kogoś więcej niż przyjaciela. Jedno wiem na pewno, to nie
jest zwykła karczma, to ona decyduje o tym, kto tu zostaje, a kto nie. Ciekawe,
kiedy nadejdzie moja kolej na opuszczenie jej na zawsze?
Podoba mi się tu ;)
OdpowiedzUsuńPoklikasz w banner na moim blogu ? <3
agrestaco6.blogspot.com
Lukixxx approved <3 Oj podobałaś się, podobałaś :D Karczma być może powstać z martwych, Nikki zbieraj siły :D
OdpowiedzUsuń